Źródło: Sigma |
Stałka, stałka, stałka… I jeszcze jedna. A potem następne
dwie. Tak wyglądały premiery nowych obiektywów Sigmy w pierwszej połowie roku.
Nudno. Nie to, że szkła były nieciekawe. Skądże! Jednak nie dość, że same stałki, to
jedna w drugą były przeróbkami obiektywów lustrzankowych na bagnet L. Potem
wreszcie coś się ruszyło, bo objawił się kompaktowy standard 45 mm f/2,8 noszący
oznaczenia DG oraz DN. Co znaczy, że to pełna klatka zaprojektowana specjalnie dla bezlustrowców. Potem
było znacznie ciekawiej, choć nadal stałoogniskowo: rekordowa 35 mm f/1.2 DG
DN. I trzecia premiera z tego samego letniego dnia: superszeroki zoom 14-24 mm
f/2.8 też DG DN, też Art i też z mocowaniami L oraz FE. Wreszcie pierwszy natywny
bezlustrowy zoom, a nie lustrzankowe szkło z „przyspawanym” adapterem MC-11.
Źródło: Sigma |
Sigma zafundowała nam jednak aż cztery miesiące oczekiwania
na kolejną premierę. I warto było czekać, gdyż jest to znowu zoom f/2.8, tym
razem standardowy. Oczywiście zakwalifikowany do rodziny obiektywów Art, bo
jakże by inaczej!
Czego po nim oczekiwałem? Bazując na doświadczeniach z zooma
UWA, spodziewałem się że wersja bezlustrowa będzie mniejsza i lżejsza. Lżejsza,
owszem jest, i to wyraźnie: 835 g wobec 1020 g modelu lustrzankowego. Ale wymiarowo
już nie tak pięknie: średnica obudowy to identyczne 88 mm, a filtry mają takie
samo mocowanie 82 mm. To może chociaż DN
jest krótszy? Nie, a wręcz przeciwnie: 123 mm przy 108 mm wersji DG. Soczewek
jest tyle samo, czyli 19, ale tworzą one całkiem inną konstrukcję, z inną
liczbą grup soczewek i inną liczbą szlachetnych
elementów optycznych. Mamy tu aż sześć „prawie fluorytowych” soczewek FLD, dwie
SLD i trzy asferyczne. Z 9 do 11 urosła liczba listków przysłony i pojawiła się
nowa odmiana powłok przeciwodblaskowych Nano
Porous Coating.
Źródło: Sigma |
A, i coś znikło. System stabilizacji obrazu OS, rzecz
jasna. I słusznie, gdyż w tym zakresie ogniskowych wystarczająco dobrze będą dawać sobie radę
stabilizacje matryc Sony i Panasoniców. Bo to właśnie dla nich przeznaczone jest
nowe szkło. O wersjach dla Nikonów Z i Canonów R na razie nie ma mowy. Co nie znaczy, że za miesiąc (albo może dopiero za rok) Sigma rzuci się na kolejne kawałki tortu.
Jeszcze nie znamy daty sklepowej premiery nowego
zooma ani jego ceny. Liczę, że w tym drugim aspekcie Sigma nie zaszaleje. W
odróżnieniu od jakości optycznej, czego szczerze jej życzę. No, i teraz czekamy
już tylko na Arta 70-200/2.8 DG DN. Chyba, że Sigma zamiast tej klasyki zaproponuje coś bardziej oryginalnego. Co wcale nie jest takie niemożliwe...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz