Źródło: Tokina |
Nie nadążam za Tokiną. Niby nie wypuszcza obiektywów jednego
za drugim, ale co szkło, to nowa koncepcja. Dobra, co dwa szkła. Jeszcze cztery
lata temu królowała jedynie słuszna seria AT-X
i wszystko było jasne.
Zaakceptowałem wprowadzenie nowej rodziny Firin, jako wyraźny znak, że Tokina
wchodzi w mocowanie FE. I wyszło świetnie, gdyż pojawiła się oryginalna, jasna
dwudziestka f/2 w wersji manualnej, a potem AF.
Ogłoszenie kolejnej, tym razem
lustrzankowej, linii Opera też uznałem
za rozsądne – w końcu jakoś trzeba się przeciwstawić sigmowskim ARTom. Szkoda tylko, że Tokina
skomponowała zaledwie jedną nową Operę (50/1.4), bo już druga, czyli 16-28/2.8,
to lekko poprawiona (AF i wzornictwo) znana wcześniej konstrukcja. Ten sam myk
Tokina zastosowała niecały rok temu przy drugim Firinie: klasyczna makrówka 100
mm f/2.8 1:1 też okazała się szkłem po face liftingu. Obejmującym także
dospawanie przedłużki pod bagnet FE.
Jeszcze większe zdziwienie ogarnęło mnie jesienią, gdy
Tokina zaprezentowała nową odsłonę lustrzankowej serii AT-X. Nazwała ją ATX-I (formalnie:
atx-i), ale nie trafił do niej żaden
nowy obiektyw. Oba to znane już konstrukcje. Wręcz bardzo znane. Nie lubię używać
określenia „odgrzewany kotlet”, ale tu nasuwa się ono bez dania szans na
apelację. Setka makro – tak, znowu ona. Ale to jeszcze nic, gdyż drugim
obiektywem okazał się APSowy 11-16/2.8. Byłem przekonany, że ten zoom „umarł”
wraz z premierą 11-20/2.8! Ale nie, ma się na tyle świetnie, że doczekał się
kolejnego – trzeciego już – wcielenia.
Tyle tytułem przydługiego wstępu, który mógłbym podsumować
słowami: im nowiej, tym starzej.
Źródło: Tokina |
Tego samego spodziewałem się, gdy z miesiąc temu przemknęła
mi przed oczami plotka o planowanej nowej Tokinie. Tia, nowej! Pewnie znowu objawi
się jakiś odświeżony staruszek. Ale – uff! – nie trafiłem. Okazało się, że jest
to naprawdę całkowita nowość.
Po pierwsze, dziś ogłoszona portretówka zapoczątkowuje
kolejną serię szkieł, ATX-M. Na
obiektywie nazwa pisana jest minuskułami: atx-m
– zobaczymy która wersja się przyjmie. Ta seria przeznaczona ma być do aparatów Sony FE oraz dla osób z płytszymi kieszeniami. Określenie
„przystępna cena” pojawia się już w drugim zdaniu informacji prasowej, więc
widać że to istotna kwestia.
Źródło: Tokina |
Dla mnie ważniejsze jest, że ATX-M 85 mm f/1.8 FE został
zaprojektowany zupełnie od nowa. Konstrukcja optyczna nie jest szczególnie
wyrafinowana, choć wśród 10 soczewek znajdziemy jedną SD, czyli wykonaną ze
szkła o niskiej dyspersji. Tokina skorzystała z zupełnie nowej odmiany powłok
przeciwodblaskowych, Super Low Reflection.
Znamy już jej Extremely Low Reflection,
więc te nowe pewnie są wersją pasującą do „przystępnej ceny” obiektywu. Napędem
układu ustawiania ostrości jest silnik ST-M, a więc też nowość. W materiałach
prasowych nie ma ani słowa o wewnętrznym ogniskowaniu. Trudno ocenić, czy to
przeoczenie podczas ich redagowania, czy rzeczywiście klasyczną portretówkę
skonstruowano po staremu. Z pewnością takie podejście ułatwiłoby osiągnięcie „plastycznego
rozmycia tła”, którym szczycić ma się to szkło.
Podobno winietowanie ma być tylko nieznaczne, co uzasadnia
się dużą przednią soczewką. Naprawdę dużą, gdyż wymogła ona zastosowanie gwintu
filtrów o średnicy 72 mm. No, jak na 85/1.8 to sporo. Konkurenci, czyli analogiczny
Sony i zeissowski Batis korzystają z filtrów o rozmiar mniejszych, czyli 67 mm.
Źródło: Tokina |
Jednak z połowa – no, powiedzmy że 1/3 – informacji prasowej
poświęcona jest przechwałkom, jak dobrze obiektyw współpracuje z bezlustrowcami
Sony. Że działają korekcje wad optycznych, że stabilizacja matrycy, że Eye-AF,
że przy MF skala ostrości w wizjerze… Widać, Tokina bardzo chce się pochwalić, że też dogadała się z Sony w kwestii pełnej komunikacji swoich obiektywów z ich
aparatami. I dobrze!
Źródło: Tokina |
Dorzucę kilka danych liczbowych: masa 645 g, długość 93 mm,
średnica 80 mm, 9-listkowa przysłona, minimalna odległość ostrzenia 0,8 m,
metalowa obudowa, osłona przeciwsłoneczna w komplecie. O uszczelnieniach ani
słowa. I pewnie rzeczywiście ich brak, gdyż na zdjęciu obiektywu od strony
bagnetu uszczelki ani śladu.
Na koniec, cena. Polskiej na razie nie znam, sugerowana
europejska wynosi 450 euro. Z przeliczenia wychodzi coś pod dwa tysiące
złotych, czyli dużo i niedużo. Niedużo, jeśli Tokina ATX-M 85 mm f/1.8 FE okaże
się świetnym szkłem. Dużo, gdyż konkurencyjny – i naprawdę dobry – obiektyw
Sony FE 85/1.8 kupujemy za 2200 zł.
Zeiss Batis jest dwukrotnie droższy niż Sony, więc to już zupełnie inna półka.
Choć jego cenę nieco usprawiedliwia obecność stabilizacji optycznej oraz jakość
obrazka na bardzo wysokim poziomie – TU
mój jego test.
Bardzo liczę, że seria ATX-M obiektywów Tokiny nie będzie
ani efemeryczna, ani też nie obejmie jakichś odmłodzonych staruszków. Pole do
popisu jest, gdyż Sigma chyba nie planuje wchodzić na rynek z takimi tańszymi
obiektywami, a z Tamronem Tokina jakoś się pomieszczą. Zresztą Tamron na razie na
tej półce optyki stawia na zoomy, więc Tokina może pociągnąć linię „demokratycznych”
stałek. Osiemdziesiątkapiątka–ef–jeden–osiem jest dobrą propozycją na początek,
teraz czas na kolejne obiektywy. Może by nie jechać klasycznymi ogniskowymi, a
naśladować Zeissa i jego średniojasne Batisy 18, 25, 40 mm? Pole do popisu jest,
i byłoby miło gdyby Tokina je zagospodarowała.
())| (( Co to jest? :-)
OdpowiedzUsuńTak, to w skrocie schemat optyczny wspanialego ruskiego teleobiektywu Tair 3. Kupilem to cus wczoraj razem z walizka z żelazła, (wyglada jak pojemnik na handgranaty) filtrami, obiektywem Helios44, aparatem Zenit E i rekojescia od Kalasznikowa za 50 euro. Nazywa sie to Foto sniper.
Po co o tym pisze? Nie wiem, ale jakos bardziej sie z tego ciesze niz z testu Tokiny. Moge se to wziac do reki, sprawdzic jak jest wywazone, podpiac z adapterem do Sony i - okazuje sie ze trzema (!) soczewkami tez da sie zrobic niezle zdjecia!! :-)
Da się. Niektóre Telyty Leiki miały po dwie soczewki. Trzy to już wypas.
UsuńJeśli mnie pamięć nie myli, Tair 3 ma nieco bardziej wyrafinowaną konstrukcję, bo wprawdzie ma trzy grupy ale 4 soczewki :-) Co nie przeszkadza mu być jednym z najlepszych tanich obiektywów o tej ogniskowej. Jeden z moich znajomych fotografów przyrody długi czas użytkował ten obiektyw z dobrymi efektami. Dopiero zakup i przetestowanie (droższej!) Sigmy 300mm f/4 APO Macro skłonił go do przesiadki.
UsuńMylisz sie, Tair 3 ma tylko 3 soczewki
Usuńhttp://photohistory.ru/1207248188998898.html
http://lens-club.ru/lenses/item/c_857.html
http://www.zenitcamera.com/archive/lenses/tair-3.html
Faktycznie, skleił mi się z Tairem 11, który był krótszy, jaśniejszy, a ten ma 1 soczewkę mniej. Nie zawsze warto polegać na pamięci, lepiej sprawdzać :-)
UsuńChodzą sluchy, że ta Tokina to też kotlet tylko "międzymarkowy" Podobno to rebrand Viltroxa, tylko odrobinę inaczej opakowany. Jeśli porównać parametry jak budowę wewnętrzną, minimalny dystans, liczbę listków przysłony, średnicę filtra, wreszcie wymiary i wagę to zaskakująco wiele punktów wspólnych mają te szkła.
OdpowiedzUsuńWiedziałem że istnieje manualny Viltrox 85/1.8, ale że to "inny gatunek" szkieł, więc nie przyglądałem mu się bliżej. I przyznaję, że przegapiłem wersję AF. Rzeczywiście wygląda na to, że to ta sama konstrukcja. Viltrox deklaruje więcej szlachetnego szkła wewnątrz, ale to chyba tylko marketing.
UsuńInna sprawa, czyja to konstrukcja. Czyja od strony optycznej, czyja od mechanicznej (w tym AF), a kto zadbał o wyciągnięcie od Sony protokołów współpracy. To ostatnie to pewnie już Tokina, ale może ma miejsce współpraca większej liczby podmiotów.
Też się nad tym zastanawiałem. Z jednej strony mocowanie E nie jest chronione patentami, ale zapewne Sony inaczej rozważałoby prośbę w sumie mało znanego producenta, z mikrym portfolio obiektywów, w dodatku manualnych, a inaczej Tokiny. Tylko o ile Tokina jakoś nie ulepszyła konstrukcji Viltroxa (powłoki, inne gatunki szkieł?) to przy aktualnej cenie 1599,- za w sumie bardzo przyzwoite szkło nie uda się jej zrobić biznesu tym atx-m. No chyba że jednak wyceni swój obiektyw bliżej poziomu Viltroxa niż Sony.
OdpowiedzUsuńPatentami nie jest chroniona tylko "podstawowa" część mocowania. Czyli kształt bagnetu oraz - jak mi się obiło o uszy - jakieś minimum potrzeb komunikacyjnych. Ale już bardziej wyrafinowane kwestie wymagają już uzyskania zgody Sony. A ono robi to tylko w niektórych sytuacjach. Jak usłyszałem ostatnio od znajomego z polskiego Sony, liczy się na przykład liczba produkowanych szkieł z bagnetem E. Jeśli producent nie przekroczy pewnego, dość wysokiego minimum (znam je, ale nie wiem czy mogę tu ujawnić) Sony zgody nie udziela.
UsuńMyślę, że sugerowana cena Tokiny będzie niewiele niższa niż obecna sklepowa cena Sony. A na półce T pewnie uplasuje się w połowie drogi między V a S. Ciekawe, czy trafię?