Źródło: Nikon |
Znika człowiek na dwa tygodnie z obiegu, a tu nowości walą
jedna za drugą. Przy tym nowości całkiem ciekawe, a czasem będące zapowiedzią
jeszcze ciekawszych. Na dodatek towarzyszą im wielce interesując plotki. Ale o
nich nic, ani słowa! Skupiam się na tym co w ciągu ostatnich dwóch tygodni
zostało zapowiedziane całkiem oficjalnie.
Źródło: Leica |
Leica miło zaskoczyła mnie naprawdę nowym modelem. Nie
żadnym tam limitowanym, dizajnerskim, rocznicowym, czy malowanym w kwiatki, a
po prostu z wielgachną – licząc liczbą pikseli – matrycą. 40 milionów, to brzmi
dumnie. Na pełnej klatce, rzecz jasna. Że już było? Oczywiście, ale wyłącznie w
czerni-bieli, w pokazanej z pół roku temu Leice M10 Monochrom. Obecnie
zaprezentowana Leica M10-R zasadniczo korzysta z tego samego przetwornika, ale
„przykrytego” bayerowską mozaiką filtrów. Reszta aparatu wygląda skromniej:
niskorozdzielczy, nieruchomy, choć dotykowy ekran, jeden slot kart pamięci
UHS-I, brak gniazd USB i HDMI oraz tradycyjny obowiązek demontowania całej
dolnej pokrywy aparatu dla wymiany akumulatora lub karty pamięci. Nieskromna
pozostaje jedynie cena, 38500 zł.
Źródło: Tokina |
Niejako po przeciwnej stronie rynku stanęła Tokina SZX Super
Tele 400mm F8 Reflex MF. SZX to
nawiązanie, czy może wręcz kontynuacja serii tańszych szkieł tego producenta
znanej z końca XX wieku. Lustrzany, manualny obiektyw dobrze wpisuje się w ten
schemat. Maksymalnie uproszczono łączenie z aparatami, stosując klasyczny
T-Mount, czyli gwint M42×0,75 mm. Przez odpowiedni adapter mocujemy obiektyw do
czego tylko chcemy, od Micro 4/3 do małego obrazka.
Źródło: Nikon |
Kolejnym entry-levelem jest Nikon Z5. Z zewnątrz mocno
przypomina Z6, jednak projektując go oszczędzono na matrycy, wkładając w niego
24 Mpx non-BSI, czyli taką jak w Nikonie D750. Jednak już wizjer wzięto ten sam
co w Z6 i Z7, czyli OLED 3,7 Mpx. Migawka też sięga 1/8000 s, są uszczelnienia,
a system AF wygląda na bardzo podobny jak u obu starszych braci. Można się było
spodziewać „unieruchomienia” ekranu, lecz nie, pozostawiono odchylany i
obsługiwany dotykowo. Akumulator to klasyczny, nikonowski EN-EL15, czyli znowu tak
jak w wyższych modelach. Trochę razi crop 1,7× przy filmowaniu w 4K, ale cóż,
coś trzeba było oddać. Jednak Z5 odgrywa się na Z6 i Z7 dwoma slotami kart
pamięci, na dokładkę oba są „szybkimi” UHS-II. Niektórych może śmieszyć takie
odwrócenie hierarchii, lecz dla mnie owe dwa gniazda są jedynie wyraźnym
sygnałem, że wkrótce pojawią się następcy obu wyższych bezlustrowców Nikona.
Nikon Z5 to niby model podstawowy, lecz cenowo to wcale nie taka niska półka.
Nie znalazłem ceny samego aparatu, natomiast z nowym, niedużym, szerokokątnym
zoomem 24-50 mm f/4-6.3 kosztuje on około 8500 zł. Z drugiej strony – jak
szacuję – korpus wypadać może tylko nieznacznie drożej niż dotychczasowy
najtańszy z najtańszych w tej klasie, czyli Canon EOS RP, zaraz po swej premierze. Pierwsze dostawy
Nikona Z5 do sklepów planowane są na koniec sierpnia.
Źródło: Venus Optics |
Z kolei Laowa wskakuje w leikowsko-panasonicowo-sigmowe mocowanie L. Na razie z sześcioma modelami, ale wiadomo że to tylko początek. Wytypowanymi szczęśliwcami są: 12 mm f/2.8, 15 mm f/2 (oba z linii ZERO-D), super-hiper-ultra-wideangle zoom 10-18 mm f/4.5-5.6, setka makro f/2.8 ze skalą odwzorowania 2:1, analogiczne 65 mm f/2.8 (ciekawostka, to przecież szkło APS-C!) oraz szerokokątny makro-shift 15 mm f/4. Dane techniczne tych szkieł, ich amerykańskie ceny sugerowane oraz informacje o pozostałych dostępnych mocowaniach widzicie w tabeli poniżej.
Źródło: Venus Optics |
Tyle ciekawych sprzętów! Najciekawiej wygląda ten Nikon Z5,
gdyż naprawdę niewiele „wycięto” mu w porównaniu z Z6 i Z7. Oczywiście niedługo
pojawią się ich następcy, więc odstęp pomiędzy niską, a średnią i wysoką półką
na pewno się powiększy. Jednak nawet to biorąc pod uwagę, Z5 prezentuje się
zachęcająco. I chyba nadszedł czas, by Panasonic pokazał coś na tym poziomie.
No, i może Sony, choć akurat ono prowadzi politykę sprzedawania starszych
modeli ze średniej półki za mniejsze pieniądze, jako tych tanich. Stąd brak w
ofercie typowego entry-levela, czyli jakiegoś A5, czy wręcz A3. Z pewnością
dzięki temu Sony łatwiej się skupić na pozostałych liniach bezlustrowców. W
tym na „filmowej” A7s, której trzecie – podobno rewolucyjne – wcielenie ma mieć
premierę już jutro. Coś już tam wiadomo o tym aparacie, ale zgodnie z
zastrzeżeniem z leada, dziś bez plotek. Jutro o 16.00 wszystko ma być jasne.
Nie mialem w rekach cyfrowej Leiki, ale sadzac z tego ze jest to aparat dalmierzowy nie bardzo wyobrazam sobie po co mialby tam byc ekran "na zawiasach". Sam ekran sluzy tu chyba bardziej do ustawien parametrow, niz do kompozycji obrazu?
OdpowiedzUsuńAparat ma Live View, więc ruchomy ekran może się przydać.
UsuńMa tez autofokus? :-)
UsuńJESZCZE nie.
UsuńLeica nie ma autofokusa i ma zdejmowany caly spod, i to jest powod ze kosztuje 5 razy drozej niz inne, nawet duzo lepsze aparaty. W momencie w ktorym Leica dostanie autofokusa i zacznie przypominac "normalne" aparaty firma przestanie istniec.
UsuńWie o tym wlasciciel firmy, i on tych cech Leiki nie zmieni.
Poza tym - czy jest chocby jeden obiektyw Leica z autofokusem? Czy jest chocby jeden, nie dalekowschodni obiektyw z zaawansowana elektronika w srodku?
Ten zdejmowany dół nieodmiennie mnie fascynuje. W aparatach na film jeszcze to rozumiałem. Ale myślę, że dałoby się znaleźć sposób wejścia aku i karty przy zachowaniu idei korpusu wykonanego z jednego kawałka metalu.
UsuńSzkła AF Leiki? Oczywiście, są. Choć nie na bagnet M. Firmowane przez Leikę są obiektywy z mocowaniami 4/3 i Micro 4/3. Z pewnością niektóre z nich zaprojektowane były / są przez Leicę, a nie przez Panasa.
Do tego dochodzą obiektywy TL, czyli do APSowych bezluster Leiki oraz SL do małoobrazkowych. A, jest też niby-średnioformatowa Leica S2 i jakieś obiektywy AF do niej. W sumie całkiem sporo wychodzi.
Z niedalekowschodnich szkieł z elektroniką w środku jest jeszcze Hassel. Oczywiście jeśli on nadal liczy się jako firma europejska.
W tym sek. Nikt nie wie czy jak jest napis Leica albo Hasselblad to jest to made in Germany albo Sveden, czy Da-Jiang albo Panasonic :-)
UsuńWłaśnie. Miejsce montażu końcowego, miejsce opracowania projektu, miejsce produkcji podzespołów, kraj rejestracji firmy... Jest z czego wybierać.
UsuńJak chodzi o zdejmowany spod w aparatach na klisze to jest to cos, czego ja w ogole nie potrafilem zrozumiec. Juz nawet nieco pozniejsze FEDy czy Zorki mialy otwierany caly tyl, a Leica czekala z tym az do modelu M. Byli z tylu za ruskimi!!! Wyobraz pan se to!! :-)
OdpowiedzUsuńZakladanie filmu do gwintowej Leiki to jest przeciez horror!
A i tak najpierw trzeba film przyciac, uzywajac specjalnego szablonu Leiki. Zgroza! :-)
Ale jak cyfrowa Leica w niczym nie bedzie przypominac tej starej to bedzie po Leice!
Gwintowe Leiki to rzeczywiście taka tragedia? Pytam, bo - wstyd przyznać - moim pierwszym własnoręcznym kontaktem była M6.
UsuńMam Leica III f (ma juz synchro do flesza :-)) - aparat jest wykonany z niezwykla precyzja, chodzi jak szwajcarski zegarek. I dzwiek migawki - to nie to co Zorka. Nie bez przyczyny Leiki sa takie drogie. No ale ladowanie filmu to jest dla mnie horror, i czlowiek nigdy na 100% nie wie czy nie zerwie perforacji. Przyczyna tego sposobu ladowania filmu byla wiotka blaszana konstrukcja korpusu, potem dopiero byl to sztywny odlew. Byly tez modele z mala klapka z tylu, zeby zobaczyc czy film "dobrze lezy). :-)
Usuń