Źródło: Sigma |
Czas najwyższy, jutro startuje CP+. W przededniu kilku
producentów ogłosiło swoje szklane nowości. Konkretnie, to Sigma, Tamron i
Sony. Coś ciekawego? Owszem, ale bez rewelacji.
No dobrze, portretówka Sony podobno ma produkować
rewelacyjne boke. 135 mm f/1.8 GM, oczywiście z mocowaniem FE. Zauważcie, to
już drugi obiektyw o tej ogniskowej i jasności w stajni Sony, choć pierwszy ma
bagnet A. Ten nowy oczywiście jest „bardziejszy”: ma pierścień przysłony z
możliwością wyłączenia klików, cztery liniowe silniki AF, limiter odległości, a
wewnątrz sporo szlachetnego szkła. Kompozycja soczewek ED i Super ED ma
zapobiegać powstawaniu osiowej aberracji chromatycznej. Natomiast „specjalna”,
nietypowo asferyczna soczewka XA odpowiednio koryguje aberrację sferyczną,
która to wada jest odpowiedzialna za wygląd nieostrości.
Źródło: Sony |
Podobno każdy
egzemplarz obiektywu jest kontrolowany właśnie pod tym względem, ale z tego co
widać po pierwszych zdjęciach, różnie to wychodzi. U Optycznych zdjęcia
przykładowe nie zachwyciły mnie w tym aspekcie, ale już do tych prezentowanych
na Imaging-Resource nie mogę się przyczepić. Może kontrola na Europę jest mniej
wnikliwa niż na Stany? Choć pewnie i tak zdjęcia pochodziły z nie-całkiem-seryjnych
egzemplarzy, więc na wiążące wnioski jeszcze za wcześnie. A o egzemplarzach
seryjnych wiadomo już tyle, że będą kosztowały 2000 euro.
Źródło: Sigma |
Sigma pokazała więcej. A właściwie to mniej, bo bez
konkretów. To lista obiektywów (zdjęcie plus nazwa), które w tym roku wpuści do
panasonicowego systemu bezlusterkowców. Obiektywów jest 11, a uzupełnieniem do
okrągłego tuzina jest adapter umożliwiający korzystanie w aparatach z bagnetem
L z obiektywów z canonowskim mocowaniem EF. Clou tego adaptera to dopisek
drobną czcionką: nie obsługuje trybu AFC. I tyle w temacie.
A jeśli chodzi o obiektywy, są to wyłącznie stałki z rodziny
Art. Wśród nich nie ma ani jednej nieznanej wcześniej konstrukcji – może
dlatego Sigma odpuściła sobie prezentację danych technicznych? Od 14/1.8, przez
24/1.4, 40/1.4, 70/2.8 Macro, aż do 135/1.8 – zestaw niewątpliwie ciekawy.
Stanie się jeszcze ciekawszy gdy poznamy ceny i dokładne daty wpuszczenia tych
szkieł do sklepów.
Źródło: Tamron |
I jeszcze Tamron, z dwoma ciekawymi konstrukcjami. Obie
wpisują się w aktualną politykę Tamrona, uzupełniającego rynek szkłami o
niezbyt rewelacyjnych parametrach katalogowych, ale za to tanich, niedużych i
niepowtarzalnych. Stąd pomysł na obiektyw 17-28 mm f/2.8 z mocowaniem FE.
Węziej na dole i szerszej na górze niż w typowym 16-35 mm, ale jako
uzupełnienie od dołu zooma standardowego w sam raz. Zwłaszcza takiego zooma,
jak własny 28-75/2.8. Wspomnieć muszę obecność w tym obiektywie szybkiego i
cichego liniowego napędu autofokusa oraz niedużą średnicę mocowania filtrów: 67
mm.
Drugi zoom też mógłby być uzupełnieniem tego szerokokątnego.
Ale nie może, gdyż ma mocowanie lustrzankowe (Canona i Nikona). Prezentuje on
wielce dziś oryginalny, choć dawniej już nie bardzo, zakres ogniskowych: 35-150
mm. Ani nie sięga 200 mm, ani (w zasadzie) nie ma szerokiego kąta, ale jest
ciupeńki i leciutki. Oficjalnie jeszcze nic nie zadeklarowano, ale szacując na
podstawie zdjęć obiektywu, jego średnica to 8 cm, a długość trochę mniej niż 10
cm. Nie poskąpiono mu stabilizacji, lecz napęd AF to niestety mikromotor. Nie
napisałem jeszcze o jego maksymalnym otworze względnym i pewnie myślicie, że to
f/2.8. Nic z tego, Tamron wymyślił dla niego f/2.8-4. I żeby było śmieszniej,
owe f/4 określa mianem bright. Tamron
dość swobodnie krąży wokół słowa fast
mówiącego że obiektyw jest jasny. Od
dawna korzysta z – niby analogicznego – określenia High-speed Lens, a teraz wyskoczył z tym bright. Choć akurat dla nas brzmi to bardzo naturalnie. Ale raczej
nie w sytuacji gdy mowa o szkle f/4. Z trzeciej strony, właśnie sobie
uświadomiłem że kiedyś zdarzyło mi się fotografować (za pieniądze) rajd
samochodowy, odbywający się w pochmurny zimowy dzień, a jako szkło tele służyła
mi Sigma 180 mm f/5.6. Na dokładkę ostrość ustawiałem automatycznie, także w
trybie ciągłym, a moim korpusem była wówczas Minolta 9000 – aparat, który miał
premierę w roku 1985. W żadnym razie nie mogę więc twierdzić, że 150/4 to
ciemny teleobiektyw i że z nim autofokus w ogóle nie będzie pracował.
Źródło: Tamron |
Napisałem, że Tamron pokazał dwa ciekawe obiektywy. Racja,
ale tak po prawdzie pokazał trzy. Z tym, że ten trzeci nie jest ciekawy. Jest
nudny. To najzwyklejsza pod słońcem lustrzankowa trzydziestkapiątka-jeden-cztery.
Może jednak nie taka nudna, bo tworząc ją Tamron podobno szczególnie mocno się
starał. Jest to bowiem obiektyw jubileuszowy, powstały na 40-lecie serii optyki
SP (Super Performance). Nowe 35/1.4 ma mieć szybki autofokus (silnik
pierścieniowy), ładne nieostrości, no i jest pierwszym w historii tak jasnym
obiektywem Tamrona. Zobaczymy jeszcze jak tam wyjdzie z ceną.
O, to na razie tyle, jeszcze przedtargowych, szklanych
nowości. Jeśli podczas CP+ pojawi się jeszcze coś interesującego, oczywiście
doniosę.
szkła Sigmy z mocowaniem L i AF-C III kwartał 2019 :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Jutro uszczegółowię doniesienia o targowych nowościach.
Usuń35-135 Tamrona to niezły powrót do przeszłości. Ciekawe. Mam nadzieję, że będzie niedrogi. Komplet: lekki 35-135 + stałe 24mm to niezły plan na szklarnię wycieczkową. Fotografowałbym.
OdpowiedzUsuń35-135, a nawet 35-150. Przy tym stabilizowany i jaśniejszy niż te dawne, które - jak kojarzę - przeważnie miały f/3.5-4.5. Rzeczywiście wypada uzupełnić go czymś na dole i robi się zgrabny zestawik spacerowy.
Usuń