… a premiery walą jedna za drugą”. Dwa lata temu
zatytułowałem w ten sposób artykuł o „przegapionych” z powodu urlopu nowościach
sprzętowych. Tytuł przypomniał mi się dziś, gdy po drugim już letnim wyjeździe
o takich nowościach ani słychu. OK, coś tam cichutko szeptało: podczas lipcowej części moich
wakacji objawiło się drugie wcielenie pentaxowskiego APSowego 16-50 mm f/2.8.
Kosztowne to szkło, a w ciemno mogę zagwarantować, że zostało ono lepiej
dopracowane niż pierwsza wersja sprzed piętnastu lat.
Pomiędzy moimi wyjazdami Tamron pokazał ciekawy, bardzo
jasny zoom 35-150 mm f/2-2.8, a Sigma długie tele 150-600 mm f/5-6.3 z rodziny
Sport. Liczyłem, że druga część urlopu zaowocuje mnogością premier, ale nic z
tego. Prawie nic.
Honor ratują niezależni producenci obiektywów, a konkretnie
ci bardzo niezależni. Po prawdzie to tylko jeden, TTArtisan. Pierwszą z jego
sierpniowych premier był tani manualny standard f/1.4 przeznaczony do
małoobrazkowych bezluster Canona, Sony, Nikona oraz wszystkich L-Mountów.
Taniość – 235 dolarów – idzie w parze ze szlachetnym leikowskim wzornictwem. Plus
ciekawostka: średnica mocowania filtrów to zaledwie 49 mm. Wartość śmiesznie
mała gdy pamiętamy, że w pięćdziesiątkach f/1.4 da się naleźć nawet 77 mm.
Drugi TTArtisan jest ciekawszy i jeszcze tańszy. To,
zasadniczo znane już od ponad roku, małoobrazkowe rybie oko 11 mm f/2.8. Jest
ono pełnoklatkowe w dwóch aspektach. Raz, że zaprojektowano je dla aparatów
(bezlustrowców) małoobrazkowych, dwa, że tworzy obraz na całym obszarze kadru,
a nie tylko we wpisanym w niego kole. Nowa jego wersja przeznaczona jest do
średnioformatowego Fuji GFX i ma nieco zmienioną konstrukcję przodu, z którego
usunięto zintegrowaną osłonę (raczej: osłonkę) przeciwsłoneczną obecną w
wersjach małoobrazkowych. Znaczyłoby to, że obiektyw widzi szerzej niż modele
małoobrazkowe. Albo inaczej, uznano że jego pole krycia starcza na pokrycie
klatki 44×33 mm. Ciekaw więc byłem jaki jest kąt widzenia po przekątnej. Oficjalne
dane techniczne bardzo mnie zawiodły, deklarując „180°”, czyli to samo co
dawniej, czyli w małym obrazku. Co oczywiście nie jest prawdą, ale nawet znając
konkretnej liczby wiemy, że ten TTArtisan staje się chyba jedynym
„pełnoklatkowym” rybim okiem widzącym szerzej niż na 180°. Drugie jego naj, to cena, wynosząca 215 dolarów.
Znacie drugi tak tani współczesny średnioformatowy obiektyw?
Kolejna zapowiadana ciekawa „bardzo niezależna” premiera nie
odbyła się, lecz mam nadzieję, że chodzi tylko o lekki obsuw. 20 sierpnia miały
się pokazać trzy autofokusowe stałki f/1.4 Viltroxa przeznaczone dla APSowych
bezlustrowców Nikona. Ich ogniskowe to 23, 33 i 56 mm. Wygląda, że Viltrox dba
o rozwój APSowej odmiany systemu Z bardziej niż sam Nikon. Teraz jeszcze
prosimy coś o działkę albo i dwie szerszego.
Tyle o rzeczywistych, bądź niemal rzeczywistych premierach. Więcej
było plotek i przecieków dotyczących premier spodziewanych w bliższej, lub
raczej dalszej, przyszłości. Zacznę od trzech TTArtisanów „bliźniaczych” dla
opisanych przed chwilą Viltroxów. To też trzy jasne stałki dla APSowych Nikonów
Z, ze względu na formę bardziej do Nikona Z fc. Mają to jednak być szkła
manualne i o innych niż tam ogniskowych: 17/1.4, 35/1.4, 50/1.2. Przed chwilą
prosiłem Viltroxa o szeroką stałkę, a dostaję ją od TTArtisan. Nie narzekam!
Nie aż trzy, a jedynie dwa obiektywy ma zamiar przedstawić
Panasonic. Oba trafiły już dość dawno temu do harmonogramu premier, teraz czas
na jego realizację. Pierwszy, w ciągu najbliższych tygodni, ma pojawić się
szeroki kąt 24 mm f/1.8. Kiedy poznamy następny, czyli 35 mm f/1.8, jeszcze nie
wiadomo.
Może już wystarczy o optyce. Czas na aparaty, lecz o nich
wiele nie napiszę.
Na pierwsze dni września zapowiadana jest premiera Fuji GFX
50S II. Zewnętrznie ma być on kopią GFX 100S, tyle że ze stabilizowaną matrycą
50 Mpx wewnątrz. A obok niego na sklepowej półce ma pojawić się karteczka z
wypisaną bardzo niską ceną.
Nikon Z9. O terminie jego premiery mało wiadomo. Podobno nastąpi
za dwa miesiące, natomiast premiera sklepowa ma być mocno odsunięta w czasie. A
w każdym razie pierwsze dostawy będą mocno ograniczone ilościowo. Z
przeciekniętej specyfikacji aparatu wynika, że będzie on zintegrowany z
uchwytem pionowym, wewnątrz znajdzie się matryca 45 Mpx, ekran ma być w
nowatorski sposób odchylany (także do kadrów pionowych), pojawi się opcja 16-bitowych
RAWów, filmowanie 8K oraz natywna czułość ISO 64. Czyli aparat dla każdego. No,
raczej z wyjątkiem ceny.
Wróbelki ćwierkały o rychłej premierze Sony A7 IV, jednak ta
chyba odsunie się w czasie. Powodem nie są problemy z dopracowaniem sprzętu, a
niedostępność podzespołów półprzewodnikowych. To bolączka całej branży, a Sony
nie ma zamiaru ogłosić nowego aparatu, a zaraz potem wymyślać powody opóźnień w
dostawach.
Na koniec jeszcze o Canonie, który dwa razy mnie rozbawił.
Pierwszy raz, to była zapowiedź premiery „naprawdę filmowego” bezlustrowca. Jak
to, a wspaniały R5 to pies? Chyba tak, wychodzi że on już nie nadaje się do
poważnego filmowania. I na nic wprowadzane poprawki, trzeba taki aparat ulepić
od nowa. Ma on mieć porządne aktywne chłodzenie, wyrafinowane kodeki,
pełnowymiarowe gniazdo HDMI. A, i ma się nazywać R5c.
Drugim razem rozbawiły mnie niespotykane dotąd ekscesy:
testy nieogłoszonego jeszcze sprzętu. No, może nie tyle testy, co obmacywanki i
pierwsze wrażenia z fotografowania, ale jednak. Za rzecz normalną uznałem
„podglądnięte” zdjęcia EOSa R3 z ostatnich igrzysk olimpijskich, i spodziewałem
się, że z takim stanem wiedzy o tym aparacie dotrwamy do premiery. Nie
doczekaliśmy, bo w kilku miejscach w sieci można trafić na filmy w których omawiany
jest wygląd i ergonomia aparatu, wygląd ekranu, dźwięki migawki. Nie ma jednak
ani słowa o jakości zdjęć, nie liczmy też, że je zobaczymy.
Szkoda, ale i bez nich przedpremierowe testy to chyba
najważniejsza fotograficzna nowość mijających wakacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz