Źródło: Nikon |
Zakończenie produkcji, czy też sprzedaży systemu Nikon 1
jakoś bym jeszcze przeżył. Ale okazuje się, że to nie koniec cięć. Do odstrzału
idzie też system kamerek KeyMission. No, tragedia po prostu! Minęło coś koło
dwóch lat od ich premiery i już biała flaga? A na poważnie: te kamery były dla
mnie tak egzotycznym jak na Nikona produktem, że już chyba bardziej nie można.
No, niby mógł zacząć produkcję telefaksów…
Choć przyznaję, że tak jak ja wydziwiałem KeyMission, tak
wiele osób kpiło z Nikonów 1. A ja dla odmiany bardzo je lubiłem. Wiem, jakością
obrazu nie zaskakiwały na plus. Wiem, to był produkt słabo trafiony pod
względem rynkowym. Wiem, marketing Nikona też nie bardzo wiedział jak ugryźć
temat. Promować je jako zgrabne aparaciki dla wszystkich, czy może produkt
ekskluzywny? Sądząc po cenach wychodziło raczej na to drugie.
Przez kilka lat Nikon 1 AW1 był jedyną na rynku "podwodną" cyfrówką z wymienną optyką. Ciekawe, czy znajdzie się następca? |
Poza tym wypuszczanie 1-calowych bezlusterkowców w momencie
(jesień 2011) gdy nawet 4/3 cala nie było traktowane poważnie, stanowiło
znaczne ryzyko. Ogromna część znawców i "znawców" zjechała Nikony 1
już po samym zapoznaniu się z ich danymi technicznymi. Nie pomyślawszy nawet o
wzięciu któregoś z nich do ręki.
A ja wziąłem i choć narzekałem na bezsensowne rozłożenie
akcentów w modelach V1 i J1 (promowanie cudacznych trybów szybkich serii),
spostrzegłem ogromny potencjał systemu w dwóch dziedzinach.
Pierwsze, to owe – trochę źle wykorzystywane – zdjęcia
seryjne. Nikon 1 V1 strzelał serie 60 klatek/s – niby nic nadzwyczajnego, zwłaszcza,
że serie mogły liczyć tylko 30 ujęć, dopóki nie okazywało się, że w ten sposób
można było zapisywać także RAWy. A do tego błyskawicznie przelewać je na kartę
pamięci.
Druga, jeszcze istotniejsza kwestia to autofokus. Nikony 1
były pierwszymi bezlusterkowcami, w których matryce "wbudowano"
detekcję fazy. Ba, nie tylko wbudowano, ale zrobiono to rewelacyjnie. Ich ciągły
AF prezentował sprawność, którą "jedynki" zawstydzały również
lustrzanki. I to nie byle jakie. Gdy testowałem Nikona 1 V2, sprawdziłem jak
radzi sobie w seriach zdjęć z jadącymi 100 km/h samochodami. Przy ostatnich klatkach
serii auta znajdowały się kilka metrów od aparatu. I okazało się, że sprawdza
się tak dobrze, jak używany jednocześnie aparat porównawczy, którym był Nikon
D3s. Z tą drobną różnicą, że D3s strzelał na sekundę 9 klatek, a Nikon1 V2… 15.
Taki to był AF-C! Bezlusterkowce innych producentów jeszcze długo pozostawały
daleko w tyle. Pierwsze z detekcją fazy, które jako tako mogły bez wstydu
startować w zawody w Nikonami 1, były Sony A6300. Zaprezentowane pięć lat
później.
Mój ulubiony zestaw: Nikon 1 V2 z zoomem 10-100 mm. |
Jak napisałem wcześniej, jakość obrazka nie zachwycała. Choć
na samym początku, gdy konkurencją były 12-megapikselowe przetworniki Micro
4/3, Nikony 1 jeszcze zbytnio nie odstawały. Ale potem Olympus wypuścił
16-megapikselówkę i było pozamiatane.
Jeśli jednak nie chcemy wyskakiwać ponad ISO 800 (no, z
RAWami ISO 1600), będziemy zadowoleni. Musimy też dobrze pilnować doboru
ekspozycji, bo w przypadku matryc Nikonów 1 wyciąganie obrazu z głębokich cieni
i z przepalonych świateł nie jest dobrym pomysłem.
Mi te warunki pasują do typowo amatorskiej fotografii
wakacyjno – wyjazdowo – pamiątkowej. Którykolwiek Nikon 1 z superzoomem 10-100
mm f/4.5-5.6 (oczywiście w wersji mechanicznej, a nie Power zoom) zajmuje
niewiele więcej niż połowę miejsca analogicznego zestawu olympusowego PENa.
Trochę brakuje optyki. Ja bym uzupełnił superzooma zoomem UWA 6,7-13 mm
f/3.5-5.6 (małoobrazkowe 18-35 mm) oraz standardowym 18,5 mm f/1.8. Choć
zamiast niego wolałbym jasne 13 mm. Jednak takiego nie ma i już nie będzie,
szkoda.
Z drugiej strony cieszy fakt, że Nikon zdecydował się odciąć
cały balast przeszkadzający w wystrzeleniu się na orbitę pełnoklatkowych
bezlusterkowców. W nienajlepszej sytuacji finansowej skupienie się na jednym
celu jest dobrym pomysłem. Żałuję systemu Nikon 1, szkoda że nie pojawiły się zapowiadane
1-calowe kompakty serii DL, no i te KeyMission… Nikon nie ciął jednak po
całości i postanowił kontynuować (poza lustrzankami) swe kompakty z super
superzoomem. Stąd niedawna premiera, niewątpliwie bardzo ciekawego, Coolpixa
P1000.
Tak więc balast zrzucony, Nikon idzie w górę, czekamy na
małoobrazkowego bezlusterkowca!
Mię się tam najbardziej podobał wodoodporny Nikon1 i wodoodporne obiektywy. To było (jest?) coś.
OdpowiedzUsuńNiby jeszcze jest, bo kupić się da. Małe szanse, by w najbliższym czasie ktoś powtórzył systemowy aparat pozwalający nurkować bez obudowy podwodnej. Miałem okazję fotografować tym AW1, zresztą jego test był jednym z pierwszych artykułów na blogu. Podwodność podwodnością, ale mi brakowało wizjera, zwłaszcza że ekran był bardzo taki sobie. No i zakres optyki był raczej wąski. Ale jak mi się trafi niezbyt drogo V2 z 10-100, to chętnie kupię go sobie choćby dla samego mania. Dla przyjemności używania rzecz jasna też.
Usuń