wtorek, 25 września 2018

Na straganie w dzień targowy, czyli Photokina 2018 – podsumowanie



Źródło: Panasonic
      Właśnie mija pierwszy dzień targów, więc – tradycyjnie i foto-nieobiektywnie – najwyższy czas na podsumowanie tegorocznej Photokiny. Nie za wcześnie? Skądże, jeśli coś ciekawego miało się objawić, to się objawiło. Dziś, podczas dnia prasowego. Oczywiście, później nadejdzie czas na wyciąganie od Wiedzących dodatkowych informacji, uszczegóławianie, legalizowanie plotek itd. Z pewnością w kolejne dni targów wypłynie jeszcze trochę nowych informacji, ale raczej nie będą to premiery sprzętowe, a tylko kwestie dotyczące dalszych planów producentów. Tak więc, co nowego się pojawiło, czego zabrakło, co mnie zaskoczyło, co zdziwiło, a co rozśmieszyło?
   
Źródło: Canon
     Zacznę od tła historycznego, czy lepiej: pozycji startowych przed Photokiną. One niewątpliwie zostały wyznaczone przez niedawne premiery małoobrazkowych bezlusterkowców Nikona i Canona. Ich ruszenie się oznacza znaczne przemeblowanie na rynku aparatów, a dalej optyki. Zareagować musi konkurencja oraz te wszystkie firmy, które chcą podczepić się do pociągu jadącego w kierunku stacji Bezlusterkowa Pełna Klatka Główna. Pierwszy zrobił to Panasonic, który – złośliwie – w przeddzień premiery Canona R puścił farbę o rychłej premierze swojego bezlustra FF. Potem Fuji ogłosiło X-T3, niejako potwierdzając chęć umocnienia się w formacie APS-C. 26 megapikseli z (niestabilizowanej) matrycy BSI CMOS X-Trans, usprawniony autofokus z detekcją fazy pokrywającą niemal cały kadr, filmy 4K/60p (z lekkim cropem), 20 klatek/s – jest co w nim lubić. Para aparatów X-H1 i X-T3 uzupełniona z dołu X-T100, tworzy zgrabną, kompletną linię.

Źródło: Nikon
     Nikon też postanowił się umocnić w APS-C, ale na najniższej półce lustrzanek. Zastąpił tam swojego D3400 modelem D3500, czyniąc to trochę na canonowską modłę, czyli prawie nic nie zmieniając. Zrobił to jednak zgrabniej, gdyż zmniejszył ciężar aparatu i jego cenę, przy okazji podwyższając liczbę zdjęć z jednego naładowania akumulatora aż do półtora tysiąca.


     I to tyle, jeśli chodzi o przedphotokinowe premiery aparatów z wymienną optyką. Ale znajdą się też ciekawe kompakty. Po pierwsze Canon SX70 HS, następca modelu SX60 HS (jego test TU). To kompakt wagi raczej ciężkiej, wyposażony w superzoom 21-1365 mm, zapisujący RAWy CR3 i – uwaga! – rejestrujący filmy 4K. Objawił się też Panasonic LX100 II – pisałem już o nim TU. I jeszcze dwa niemal bliźniacze Cyber-shoty Sony, HX95 i HX99: kieszonkowce z superzoomem 24-720 mm, a różniące się od innych podobnych konstrukcji obecnością wizjera elektronicznego. Ciekawostka: chowanego tak jak w Sony serii RX100 i RX1.

     Tak cały czas nazywam te nowości przedphotokinowymi, ale to oczywiście trochę nie tak. Bo to właśnie na Photokinie da się te konstrukcje po raz pierwszy zobaczyć na własne oczy, dotknąć i pobawić się nimi choć chwilkę.

Źródło: Nikon
     Ciekawa optyka? Rzecz jasna szkła do Canonów R i Nikonów Z. W liczbie na razie skromnej, bo przecież trudno było inaczej. U Nikona: dwie krótkie stałki f/1.8, zoom 24-70/4 oraz zapowiedź manualnego 58 mm f/0.95 Noct. Czyli trzy razy do rzeczy i raz do wiwatu. U Canona podobnie, ale dwa razy dwa: 35/1.8, 24-105/4 oraz 50/1.2 i 28-70/2. Plus u obu adaptery dla własnej optyki lustrzankowej. Ciekawsze w Canonie, zwłaszcza te dwa z wbudowanymi filtrami, regulowanym szarym i polaryzacyjnym. To świetne rozwiązanie dla optyki UWA.
     Poza nimi pokazał się też Tamron, z drugą wersją 15-30/2.8 (pisałem o nim TU) oraz budżetowym, także lustrzankowym i stabilizowanym szkłem 17-35 mm f/2.8-4.

Źródło: Sony
     Sony tuż przed Photokiną zaprezentowało jasny, ale kompaktowy szeroki kąt 24 mm f/1.4 GM – oczywiście z mocowaniem FE. Z kolei Tokina pokazała lustrzankowy standard z wysokiej półki 50 mm f/1.4. To pierwszy obiektyw z nowej rodziny Opera. Irix wszedł w makro ze zgrabną stopięćdziesiątką f/2.8. Maksymalna skala odwzorowania to 1:1, autofokusa tradycyjnie brak. Ale jest dostępny z mocowaniem do Pentaxa, oczywiście obok canonowskiego i nikonowskiego. 


Źródło: Venus Optics
     Venus Optics, czyli producent obiektywów Laowa, zdecydował się na prezentację hurtową. Ogłosił, że podczas Photokiny pokaże aż 12 obiektywów. Gdy się im jednak przyjrzeć, wychodzi że prawdziwych nowości tam niewiele. Są tam bowiem znane już konstrukcje, ale pokazane z nowymi mocowaniami lub w wersjach filmowych. Z pewnością 100-procentową nowością jest filmowy OOOM (naprawdę tak go nazwali!) 25-100 mm T2.9. Nie kojarzę też, nawet z plotek, dwóch szerokich kątów f/1.8 przeznaczonych dla systemu Micro 4/3: 12 mm i 17 mm. Reszta z tej dwunastki jest już chyba znana, niemniej chyba dopiero na Photokinie wystąpi w formie materialnej. Jeśli się tam wybieracie, przyjrzyjcie się w moim imieniu Super UWA 10-18 mm f/4.5-5.6 z mocowaniem FE oraz siedemnastce f/4 do Fuji GFX.

     O, z takim stanem wiedzy i z takimi oczekiwaniami startowaliśmy dziś rano do Photokiny. Pierwszą konferencję prasową wywalczyło dla siebie Sony. No, myślałem, pokaże coś takiego, że wgniecie w asfalt Nikona i Canona, a Panasonic będzie się wstydził ogłosić swojego pełnoklatkowca. I pokazało Sony, pokazało! Po pierwsze, nową wersję Eye-AF potrafiącą ustawiać ostrość na oczach zwierząt. Po drugie, technologię XE zapewniającą wysoką precyzję obróbki powierzchni soczewek, gwarantującą wyjątkową ich gładkość. Choć soczewkę XE (Extreme Aspherical) kojarzę już przecież z liczącego sobie dwa lata obiektywu 85 mm f/1.4 GM. Po trzecie, Sony ogłosiło że "wkrótce" zaprezentuje 12 nowych obiektywów. I tyle. No, przełom po prostu. Konkurencja może pakować manatki.
     A na poważnie, podejrzewam że Sony musiało zdecydowanie zmienić swoje plany po wieściach z Panasonica. No, może jeszcze nie po samym zgłoszeniu chęci wejścia w mały obrazek, lecz po kolejno pojawiających się później informacjach. O wysokiej rozdzielczości matrycy, trybie Hi-res 150 Mpx, zapowiadanej cenie niższej od Sony A9 oraz planach użycia leikowskiego bagnetu L oraz planowanej w związku z tym współpracy z Leicą i Sigmą. Sony postanowiło więc posiedzieć cicho na Photokinie, uznając że lepiej nie pokazać nic, niż ogłosić produkt który przejdzie bez odpowiednio głośnego echa. Stąd brak wieści o przewidywanych aparatach: A7s III, następcy A6500, czy sugerowanym przez mnie na blogu modelu A5. Nie zdecydowano się nawet ogłosić jasnej portretówki 135 mm f/1.8, pojawiającej się w wielu  plotkach. Co nie znaczy, że Sony teraz schowa się głęboko w norce i na długo da sobie spokój. Nie, podejrzewam że w kilka tygodni po Photokinie z czymś wyskoczy. Taką strategię już w przeszłości stosowało, więc może i w tym roku skupi na sobie uwagę gdy już wszyscy ochłoną.

Źródło: Leica
     A chociaż mają po czym? Mają, oj mają. Zaraz po konferencji Sony odbyła się następna, podczas której Leica, Panasonic i Sigma ogłosiły swoją Entente Cordiale. Panas i Sigma (na razie) mniej mówiły, więcej się uśmiechały, a Leica wyszła z konkretami, gdyż wniosła w udziale mocowanie L wraz z istniejącą już optyką. I obiecała wypuścić kolejne szkła, tak by za rok było ich już osiem.


Źródło: Panasonic
     Panasonic nie kazał na siebie długo czekać. Już godzinę później zaprezentował swoją pełną klatkę. Wzorem Nikona w dwóch odmianach: wysokorozdzielczej S1R 47 Mpx i standardowej S1 24 Mpx. Żeby było ciekawiej, wszystkie pozostałe parametry mają być identyczne. Chyba, bo widać, że aparaty są z lekka niedopracowane. Spójrzcie na zdjęcie z zestawieniem ich podstawowych parametrów. "Szybka migawka" – ale bez szczegółów. "3-axis tiltable LCD" – ale bez konkretów dotyczących kinematyki ekranu. I raczej nie będzie to typowa dla Panasoniców konstrukcja na pełnym, bocznym przegubie. Do tego "100% sealing", a widoczny podczas prezentacji obrazek ze schematem uszczelnień pokazywał (chyba) Lumixa G5s. I ani śladu informacji z plotek o wieloklatkowym trybie Hi-res 150 Mpx.

Źródło: Panasonic
     Egzemplarz S1R występuje na targach wyłącznie w szklanej gablocie, choć niewykluczone, że któraś bardziej wpływowa redakcja dostanie go na chwilę w ręce. A co jeszcze o nim wiadomo? Matryca jest stabilizowana, wizjer podobno jakiś wspaniały (jeśli taki jak w G9, to będzie świetnie), autofokus to oczywiście DFD, a filmowanie w 4K/60p. Choć przy okazji Panasonic odgraża się, że do czasu letnich igrzysk olimpijskich w Tokio w 2020 roku podciągnie filmowanie w swoich aparatach do poziomu 8K. Ciekawie rozwiązano zapis zdjęć, gdyż oba modele korzystają z gniazd XQD i SD. No, standard XQD rośnie w siłę! 

Źródło: Panasonic
     Wraz z aparatami Panasonic ogłosił trzy obiektywy: standard 50/1.4, zooma 24-105 bez deklarowanej jasności (na oko f/4) i zooma 70-200 (chyba też f/4). Te obiektywy pojawią się w sprzedaży wraz z aparatem, czyli wiosną przyszłego roku, a potem kolejne tak, by do końca następnego było ich w ofercie już dziewięć. Niby nie tak dużo, ale doliczając potencjalną ofertę Sigmy oraz – niestety, kosztowne – obiektywy Leiki, nie ma się czego obawiać.
     

Źródło: Panasonic
     W sumie prototypowo-makietowy system Panasonica prezentuje się ładnie, ale wiadomo że diabeł tkwi w szczegółach. A te poznamy za kilka miesięcy. Wcale nie zdziwię się jeśli dopiero w połowie maja, podczas przyszłorocznej Photokiny.

     Panasonic nie zapomina o systemie Micro 4/3. Na dowód tego, przedstawił superjasnego zooma 10-25 mm f/1.7. 

     Wejście do Rodziny Małego Obrazka z pewnością traktowane jest przez Panasonica jako nobilitacja. Stąd pewnie zdziwił się, gdy zobaczył na prezentacji Fuji długo wiszący na ekranie obrazek "The World does not fit into the 35 mm format". Dziwne, prawda? Ale nie dla Fuji. Podczas ich konferencji najpierw długo rozpływano się nad X-T3, a później zaprezentowano, znany już z plotek i przecieków, średnioformatowy GFX50R. To kompaktowa, ale i kompaktopodobna wersja GFX50S. Zdecydowanie lżejsza, cieńsza, ale możliwościami i funkcjonalnością w niczym nie ustępująca. Z ceną na poziomie 4500 dolarów ma to być najtańszy średni format na rynku.

Źródło: Fujifilm

     Do "zmniejszonego" aparatu dorobiono zgrabny obiektyw 50 mm f/3.5, będący skróconym standardem – 40 mm w przeliczeniu na mały obrazek. Poza nim Fuji zaprezentowało jeszcze dwa zoomy z mocowaniem G: standardowy 45-100/4 i krótkie tele 100-200/5.6.

Źródło: Fujifilm
     A gdy już wszyscy myśleli, że to by było na tyle, Fuji wyciągnęło z zanadrza niespodziankę: jeszcze jeden aparat, też średnioformatowy. Ale jaki! No, przyznaję, znacznie większy niż GFX50R, zarówno gabarytami, jak i numerem w oznaczeniu: GFX100. Tak, sto milionów pikseli! Spokojnie, jeszcze nie tak zaraz. Na razie pokazano bardzo toporną makietę, lecz założenia konstrukcyjne prezentują się świetnie. Te sto milionów ma być bowiem stabilizowane (!), autofokus będzie dysponował detekcją fazy na całej matrycy, a filmy mają być kręcone w 4K. Choć jakby dobrze policzyć, to z tej rozdzielczości dałoby się wyciągnąć prawie 12K. Za to cena aparatu wcale nie jakoś absolutnie kosmiczna: 10000 dolarów.

Źródło: Sigma
     No i czas na Sigmę, która piecze na tegorocznej Photokinie dwie pieczenie. Jedną swoją własną, drugą związaną z mocowaniem L. Zacznę od tej drugiej. Ona piecze się powoli, bo ma być gotowa dopiero wiosną, wraz z Panasonicami S1 i S1R. W planach jest przygotowanie pod bagnet L wszystkich dotychczasowych "bezlusterkowych" szkieł pełnoklatkowych. Czyli tych ogłoszonych już dla bagnetu Sony FE. Pojawi się też adapter EF-L umożliwiający współpracę optyki lustrzankowej z canonowskim bagnetem EF z aparatami posiadającymi mocowanie L. Ciekawe, w jakim zakresie z tymi "zaadapterowanymi" obiektywami będą współpracowały nowe Panasoniki. Będzie działała stabilizacja Dual IS? A autofokus DFD? Obawiam się, że nie.
     Z kolei druga pieczeń ma być gotowa szybciej, częściowo jeszcze w tym roku. Chodzi o ładny zestaw optyki pełnoklatkowej (mocowania: Nikon, Canon, Sigma, FE), choć jest wyjątek. To zgrabna portretóweczka projektowana pod aparaty Sony E i Micro 4/3, o ogniskowej 56 mm i jasności f/1.4, umieszczona w rodzinie Contemporary.

Źródło: Sigma
     Natomiast szkła lustrzankowe to już waga ciężka. Albo i superciężka. 40 mm f/1.4 Art: długość 131 mm (!), masa 1200 g (!), filtry 82 mm (!). Próbuję sobie przypomnieć ile wystawała z mojej Minolty Hi-Matic jej czterdziestka f/1.7. Dwa centymetry?
     Następny: 28 mm f/1.4 Art, też duży, choć nie tak jak poprzednik, ale jakością ma skosić analogicznego Nikkora i Otusa. Zobaczymy.
     70-200/2.8 OS Sport, nareszcie! Podobno też będzie bił konkurentów na głowę. 24 soczewki, w tym 10 niskodyspersyjnych. Masa: 1800 g.
     Na deser jeszcze 60-600 mm f/4.5-6.3 OS Sport – ten nieco mniejszy niż sigmowskie zoomy 150-600 mm Sport i Contemporary.

     Obiektywy obiektywami, ale Sigma wyskoczyła z czymś jeszcze. Ma zamiar wyprodukować pełnoklatkowy aparat z matrycą Foveon. I z bagnetem L, rzecz jasna. Jednocześnie ogłosiła, że kończy rozwój cyfrówek z bagnetem SA, choć optyka z tym mocowaniem nadal będzie produkowana.

Źródło: Hasselblad
     To jeszcze nie koniec nowości z pierwszego dnia Photokiny. Pozostały obiektywowe premiery Hasselblada. Uzupełnił on linię optyki do swojego X1D, a hitem jest 80 mm f/1.9 – superjasne szkło jak na średni format i centralną migawkę. To dość dziwna ogniskowa. Za długa na standard, ciut za krótka na portretówkę, bo kąt widzenia taki jak dla 63 mm w małym obrazku. Ale wśród nowości jest i klasyczny standard 65 mm f/2.8 oraz nowe najdłuższe szkło w gamie: 135 mm f/2.8. A do niego Hasselblad zaproponował jeszcze konwerter 1.7×. W sumie mamy 230 mm, czyli około 180 mm "małoobrazkowych" .

Źródło: Sonyalpharumors
     Na koniec  jeszcze jeden obiektyw, też z górnej półki. Choć przyznam, że nie wiem czy pojawił się on dziś na Photokinie. Chodzi o zeissowskiego Batisa 40 mm f/2. Niby przecieki ujawniły zarówno dane techniczne, jak i jego zdjęcia, ale nie wynalazłem informacji o jego premierze. Raczej nieduży, trochę pękaty, niestety kosztujący ok. 1200 dolarów. Jak to Zeiss. To obiektyw uzupełniający wyraźną lukę w optyce Sony FE, choć wiem, wielu wolałoby 35 mm f/2 albo f/1.8. Ma on pojawić się w sklepach już w październiku, więc czas najwyższy na oficjalną prezentację. No, to prezentuję! A, że nieoficjalnie? Cóż, nikt nie jest doskonały. Przy okazji: jakiś wysyp "czterdziestek" mamy. Jest ten Batis, Sigma 40/1.4 i jeszcze Fuji 50/3.5, mający ten sam kąt widzenia.

     Tyle tegorocznych photokinowych nowości. Nie podejrzewam, by coś bardzo ważnego jeszcze się objawiło. A jeśli już, to oczywiście opublikuję post scriptum. Najciekawszą premierą niewątpliwie jest mały obrazek Panasonica, choć przyznam, że spodziewałem się więcej o nim dowiedzieć. A na razie widzę więcej życzeń niż konkretów. Nic to, firma ma pół roku do planowanej premiery rynkowej. Zdąży. Na drugim miejscu zdecydowanie stawiam Fuji. I raczej jednak średni format dla ludu, czyli GFX50R, a nie bajkowo brzmiący GFX100. No, i czekam co zrobi Sony. Niby nic nie musi, bo nadal jest najsilniejszym facetem w klasie (małoobrazkowych bezluster). Ale jednak trzech gości napluło mu do zupy, więc wypadałoby jakoś zareagować. Sony, zawijaj rękawy i do dzieła!

9 komentarzy:

  1. W dzisiejszych czasach bardzo latwo jest o informacje, informacji na temat kamer fotograficznych sa w necie setki, ale ja bardzo lubie Panski blog. Podoba mi sie co Pan pisze i jak Pan pisze. I to ze robi Pan to bardzo starannie. Widac fachowca przywiazujacego wage do drobiazgow, a nie jak w Fotoblogii poczatkujacych hurra-amatorow uwazajacych sie za Bog wie jakich znawcow. Do nich zagladam juz bardzo rzadko. Brak im stylu, a Pan pisze z dowcipem ale rzeczowo.
    Podstawowe informacje biore z dpreview, ale Panskie opisy nie sa gorsze, widac tylko brak bogatego sponsora - ale moze to i lepiej, bo Panski blog jest przez to bardziej osobisty. No taki "nieobjektywny"!
    Dziekuje bardzo.
    Pozdrawiam
    Marek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale zdaje się, że Foto-nieobiektywny należy także do stajni Fotoblogii?
      W każdym razie popieram przedmówcę. To pisałem ja, Jarząbek.

      Usuń
    2. Pan Baldwin jest tam na liscie autorow, ale jakos nie udalo mi sie do tej pory znalezc jego wpisow, i juz mi sie niie uda bo raczej na Fotoblogie juz nie zagladam.

      Usuń
    3. No właśnie, ja też jestem częściowo fotoblogiowy. A w każdym razie ląduje tam część moich artykułów.
      Bogaty sponsor zawsze mile widziany. Nigdy za dużo firm chcących komercyjnie współpracować z blogiem. Z tym, że nieobiektywność obowiązuje u mnie i z dodatkową kasą i bez niej.

      Usuń
    4. Dobrze sie tam Pan, sadzac z profilowego zdjecia, maskuje! Racja - bo to wstyd! :-)

      Usuń
  2. Największe emocje wywołuje u mnie Fuji ze średnią klatką dla ludu (bogatych ludowców). Mam nadzieję, że spowoduje to ożywienie rynku i może jakąś walkę cenową, której od paru lat jakoś nie było okazji oglądać. Canon i Nikon musieli zrobić to co zrobili, no i dobrze, zwiększyli różnorodność. Bagnet L na razie brzmi tylko ładnie. Trochę się dziwię, że Leica de facto deprecjonuje swoją pozycję Rolls Royce'a i wchodzi w alians z plebejuszami. Do tej pory sprzedawała przeszacowane maksymalnie sprzęty dla snobów, ale chyba w aliansie L będzie się musiała trochę miarkować? Jakoś mi ta Ententa nie brzmi, pomimo wcześniejszej współpracy Leiki z Panasonikiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze wcześniej z Minoltą, więc tradycja już jest. Niemniej ciekaw jestem czego oczekuje Leica od tej współpracy. Na pewno korpusów od Panasa, żeby je sprzedawać za dużą kasę. Ale nie wyobrażam sobie brandowanych Leicą obiektywów Sigmy.
      4500 USD za Fuji brzmi ładnie, ale zobaczymy jak bardzo bogaci muszą być polscy ludowcy, żeby sobie kupić to cacko. Mi wychodzi wyraźnie ponad 20 kawałków.

      Usuń
  3. No i wrescie zaczela sie era pelnoklatkowych bezlusterkowcow. Trzeba niestety troche poczekac az do pokazania sie profesionalnych Nikonow czy Canonow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikonowi tak wiele nie brakuje, by stworzyć coś z wyższej półki. Z Canonem gorzej. Ale wąskim gardłem obu firm i tak jest skromna paleta natywnych obiektywów.

      Usuń