Mój skrajny przypadek
wykonywania zdjęć bez spisywania żadnej umowy wyglądał tak, że klient dzwonił
mówiąc jedynie: „wysyłam do Pana kuriera”. Ja widziałem jak sfotografować to co
kurier przywiezie, a klient był pewien, że następnego dnia pojawię się z
oprawionymi slajdami i fakturą na rozsądną sumę. Coś jak: „Siara. I wszystko
jasne.”
Tak zaczyna się moja autorska wersja artykułu, który skrojony pod szeroką publiczność ukazał się właśnie na Fotopolis. LINK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz