Źródło: Leica |
Gdy Panasonic wcisnął się między Nikona i Canona,
zapowiadając w sierpniu zeszłego roku szybką premierę małoobrazkowego
bezlustrowca, ucieszyłem się. W końcu konkurencja to rzecz pożyteczna, a Lumixy
od zawsze po prostu lubię. Dlatego uradowałem się jeszcze bardziej, gdy na
Photokinie okazało się, że Panasonic nie będzie działał sam, a w aliansie. W
Aliansie Trzech, zwanym oficjalnie L-Mount Alliance. No, takich trzech to nic
nie ruszy. Już sam Panasonic dużo znaczy. Leica od trzech lat ma swojego SL i
szkła do niego, więc dużo spraw jest już dobrze przetrawionych. Do tego Sigma,
której obiektywy wstyd nazywać kundlami. Od jakiegoś czasu to nie ona goni
Wielkich, a Wielcy naśladują ją. O co jak o co, ale o obiektywy do nowych
aparatów nie mamy co się więc martwić. To, co w systemach bezlustrowców Nikona
i Canona mogło być hamulcem rozwoju, Aliansowi Trzech nie grozi. Zupełnie i
wcale, a wcale nie grozi.
Kto chętny na standard za 5000 dolarów? Źródło: Leica |
…śpiewały tylko na
niby
Leico, co dasz nowym Lumixom? Kilka szkiełek się znajdzie. Stałki
50/1.4, 75/2, 90/2, świeżutka nowość 35/2 oraz zoomy 16-35, 24-90 i 90-280 o
znanej z panasonicowej optyki Micro 4/3 jasności f/2.8-4. Na sztuki niedużo, ale
jest wszystko co najważniejsze i na pewno prezentuje równy, wysoki poziom.
Jakości? Z pewnością, ale też cen. Jak po linijkę, niemal wszystkie te szkła wycenia
się na około 5000 dolarów. Tylko długi zoom kosztuje półtora tysiąca więcej. Kto
tyle zapłaci? Niewielu. Bardzo niewielu. Szczególnie, że te obiektywy są
upośledzone w kwestii autofokusa. Po prostu nie umieją współpracować z
panasonicowym Depth-From-Defocus. A
więc ze sprawnego ciągłego AF nici.
Co prawda Leica coś tam obiecuje, ale dotyczy to wyłącznie
liczby nowych szkieł, a nie pełni kompatybilności z systemem.
Źródło: Panasonic |
…żaby na aby-aby
Panasonicu, a ty ile szkieł już ulepiłeś? No, trzy. Jasny
standard, spacerówkę 24-105/4 i równie mało jasny 70-200 mm. Coś ze Świętej
Trójcy, czyli podstawowych reporterskich zoomów f/2.8? Nic. Ciekawa
portretówka? Nie. A może jakieś oryginalne szkło, superjasne albo
superbokehowe? Ani śladu. OK, trochę rozumiem, na opracowanie dwóch nowych
korpusów trzeba poświęcić mnóstwo sił i środków, ale jakimś JEDNYM ciekawym
obiektywem wypadałoby błysnąć. Jednak nie. Szkoda! Dobrze więc, że choć Sigma
pokaże co potrafi.
Źródło: Sigma |
…a rak byle jak
A Sigma sobie bimba! Dłuuugo nie ogłaszała nic nowego, więc
spodziewałem się wysypu rewelacji. No i wysyp był, tuż przed niedawnymi targami
CP+. Jedenaście szkieł, nieźle! Ale do rewelacji to mu daleko. Wspominałem już
o tych obiektywach na blogu, o
tu. Dużo ich, ale jakoby żadnego nie było. Żadnego nowego. Bach! prawie
tuzin: 24/1.4, 105/1.4, 40/1.4, 14/1.8… Wszystko to jednak przeróbki
lustrzankowych obiektywów ART. Do tego same stałki, zooma ani śladu. Fajnie,
nic nie mam do stałek, nawet w takiej liczbie. Jednak czy wypuszczając je Sigma
nie wiedziała, że w systemie brakuje jasnych zoomów? Nie mogła dorzucić ze
dwóch? Lub choćby jednego. Poza tym, te nowe stałki na razie są całkiem
wirtualne i tak będzie aż do jesieni, gdy mają objawić się materialnie.
Źródło: Sigma |
Myślałem, że pocieszeniem będzie sigmowski adapter MC-21,
pozwalający Lumixom S1 i S1R korzystać z obiektywów z canonowskim mocowaniem
EF. Oczywiście Sigma nie ogłosi, że chodzi o obiektywy produkcji Canona.
Oficjalnie mają to być tylko jej własne konstrukcje. No i są. Ile ich?
Informacje z początku nie były jednoznaczne, ale teraz już wiadomo. Mniej
więcej po tuzinie zoomów i stałek pełnoklatkowych oraz pół tuzina szkieł APSC. Niby
świetnie, gdyż protokoły transmisji danych do panasonicowych korpusów nie są
dla Sigmy zagadką, więc współpraca trójek aparat-adapter-obiektyw powinna
układać się wzorowo. Jest tylko jeden pewien szkopuł: brak ciągłego autofokusa.
Drobiażdżek, prawda? Ale skąd on się wziął, wiadomo. CAF Panasoniców nie
wykorzystuje detekcji fazy, a wspominany już „kontrastowy” system DFD, co wymaga
zapisania w chipie obiektywu „mapy nieostrości”. Jest ona potrzebna aparatowi,
który widząc charakter nieostrości w kadrze, wie w jakim kierunku i mniej
więcej jak daleko pojechać autofokusem. I tych map jakoś Sigmie nie chciało się
wgrać. A może Panasonic nie pozwolił na ów manewr? Choć byłoby to dziwne, gdyż
utrudnia łagodne, nie wymagające wysokich, jednorazowych nakładów, wejście w
system. Kupujemy Lumixa S1 lub S1R, do niego adapter MC-21, a obiektywy na
razie możemy zostawić sobie stare. Oczywiście, tylko jeśli mamy z bagnetem EF,
ale dobry i ten kawałek tortu. Niestety, nic z tego.
Patrzcie, w ten sposób system mający potencjalnie największe
możliwości szybkiego rozwoju optyki, wlecze się najmocniej. Wiem, wiem, nowych
Lumixów jeszcze nie ma w sklepach. Ale już teraz wiadomo, że gdy się pojawią,
to z zaledwie trzema pełnoprawnymi obiektywami. Na kolejne będą musiały poczekać
co najmniej kilka miesięcy. Dopiero na jesień Sigma zapowiedziała premiery
całkiem nowych obiektywów, projektowanych już specjalnie dla bezlustrowców.
Panasonic też obiecał konkretną liczbę premier optyki do końca roku, więc
szanse na rozbudowę są. Ale zauważcie, to nadal tylko premiery, a nie obiektywy
stojące na sklepowych półkach. Czyli co, dopiero za rok licząc od dziś,
Panasonic ma szanse posiadać w miarę pełen system optyki? Słabo to wygląda,
szczególnie że Canon i Nikon wcale nie grzebią się aż tak bardzo jak można się
było spodziewać. No i jest jeszcze Sony, chwilowo nieco zapomniane, które też
może sporo namieszać. Nie tak dawno posiadało praktycznie cały rynek
pełnoklatkowych bezlustrowców, więc tylko czekać kiedy i w jaki sposób się
odgryzie. Nie ma co, będzie ciekawie! Tylko Panasonicu drogi, nie zostań w
ogonie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz