środa, 27 lutego 2019

Wysyp optyki, czyli znowu czas na targi



Źródło: Sigma
     Czas najwyższy, jutro startuje CP+. W przededniu kilku producentów ogłosiło swoje szklane nowości. Konkretnie, to Sigma, Tamron i Sony. Coś ciekawego? Owszem, ale bez rewelacji.

     No dobrze, portretówka Sony podobno ma produkować rewelacyjne boke. 135 mm f/1.8 GM, oczywiście z mocowaniem FE. Zauważcie, to już drugi obiektyw o tej ogniskowej i jasności w stajni Sony, choć pierwszy ma bagnet A. Ten nowy oczywiście jest „bardziejszy”: ma pierścień przysłony z możliwością wyłączenia klików, cztery liniowe silniki AF, limiter odległości, a wewnątrz sporo szlachetnego szkła. Kompozycja soczewek ED i Super ED ma zapobiegać powstawaniu osiowej aberracji chromatycznej. Natomiast „specjalna”, nietypowo asferyczna soczewka XA odpowiednio koryguje aberrację sferyczną, która to wada jest odpowiedzialna za wygląd nieostrości. 
Źródło: Sony
     Podobno każdy egzemplarz obiektywu jest kontrolowany właśnie pod tym względem, ale z tego co widać po pierwszych zdjęciach, różnie to wychodzi. U Optycznych zdjęcia przykładowe nie zachwyciły mnie w tym aspekcie, ale już do tych prezentowanych na Imaging-Resource nie mogę się przyczepić. Może kontrola na Europę jest mniej wnikliwa niż na Stany? Choć pewnie i tak zdjęcia pochodziły z nie-całkiem-seryjnych egzemplarzy, więc na wiążące wnioski jeszcze za wcześnie. A o egzemplarzach seryjnych wiadomo już tyle, że będą kosztowały 2000 euro.

Źródło: Sigma
     Sigma pokazała więcej. A właściwie to mniej, bo bez konkretów. To lista obiektywów (zdjęcie plus nazwa), które w tym roku wpuści do panasonicowego systemu bezlusterkowców. Obiektywów jest 11, a uzupełnieniem do okrągłego tuzina jest adapter umożliwiający korzystanie w aparatach z bagnetem L z obiektywów z canonowskim mocowaniem EF. Clou tego adaptera to dopisek drobną czcionką: nie obsługuje trybu AFC. I tyle w temacie.
     A jeśli chodzi o obiektywy, są to wyłącznie stałki z rodziny Art. Wśród nich nie ma ani jednej nieznanej wcześniej konstrukcji – może dlatego Sigma odpuściła sobie prezentację danych technicznych? Od 14/1.8, przez 24/1.4, 40/1.4, 70/2.8 Macro, aż do 135/1.8 – zestaw niewątpliwie ciekawy. Stanie się jeszcze ciekawszy gdy poznamy ceny i dokładne daty wpuszczenia tych szkieł do sklepów.

Źródło: Tamron
     I jeszcze Tamron, z dwoma ciekawymi konstrukcjami. Obie wpisują się w aktualną politykę Tamrona, uzupełniającego rynek szkłami o niezbyt rewelacyjnych parametrach katalogowych, ale za to tanich, niedużych i niepowtarzalnych. Stąd pomysł na obiektyw 17-28 mm f/2.8 z mocowaniem FE. Węziej na dole i szerszej na górze niż w typowym 16-35 mm, ale jako uzupełnienie od dołu zooma standardowego w sam raz. Zwłaszcza takiego zooma, jak własny 28-75/2.8. Wspomnieć muszę obecność w tym obiektywie szybkiego i cichego liniowego napędu autofokusa oraz niedużą średnicę mocowania filtrów: 67 mm.
     Drugi zoom też mógłby być uzupełnieniem tego szerokokątnego. Ale nie może, gdyż ma mocowanie lustrzankowe (Canona i Nikona). Prezentuje on wielce dziś oryginalny, choć dawniej już nie bardzo, zakres ogniskowych: 35-150 mm. Ani nie sięga 200 mm, ani (w zasadzie) nie ma szerokiego kąta, ale jest ciupeńki i leciutki. Oficjalnie jeszcze nic nie zadeklarowano, ale szacując na podstawie zdjęć obiektywu, jego średnica to 8 cm, a długość trochę mniej niż 10 cm. Nie poskąpiono mu stabilizacji, lecz napęd AF to niestety mikromotor. Nie napisałem jeszcze o jego maksymalnym otworze względnym i pewnie myślicie, że to f/2.8. Nic z tego, Tamron wymyślił dla niego f/2.8-4. I żeby było śmieszniej, owe f/4 określa mianem bright. Tamron dość swobodnie krąży wokół słowa fast mówiącego że obiektyw jest jasny. Od dawna korzysta z – niby analogicznego – określenia High-speed Lens, a teraz wyskoczył z tym bright. Choć akurat dla nas brzmi to bardzo naturalnie. Ale raczej nie w sytuacji gdy mowa o szkle f/4. Z trzeciej strony, właśnie sobie uświadomiłem że kiedyś zdarzyło mi się fotografować (za pieniądze) rajd samochodowy, odbywający się w pochmurny zimowy dzień, a jako szkło tele służyła mi Sigma 180 mm f/5.6. Na dokładkę ostrość ustawiałem automatycznie, także w trybie ciągłym, a moim korpusem była wówczas Minolta 9000 – aparat, który miał premierę w roku 1985. W żadnym razie nie mogę więc twierdzić, że 150/4 to ciemny teleobiektyw i że z nim autofokus w ogóle nie będzie pracował.

Źródło: Tamron
     Napisałem, że Tamron pokazał dwa ciekawe obiektywy. Racja, ale tak po prawdzie pokazał trzy. Z tym, że ten trzeci nie jest ciekawy. Jest nudny. To najzwyklejsza pod słońcem lustrzankowa trzydziestkapiątka-jeden-cztery. Może jednak nie taka nudna, bo tworząc ją Tamron podobno szczególnie mocno się starał. Jest to bowiem obiektyw jubileuszowy, powstały na 40-lecie serii optyki SP (Super Performance). Nowe 35/1.4 ma mieć szybki autofokus (silnik pierścieniowy), ładne nieostrości, no i jest pierwszym w historii tak jasnym obiektywem Tamrona. Zobaczymy jeszcze jak tam wyjdzie z ceną.

     O, to na razie tyle, jeszcze przedtargowych, szklanych nowości. Jeśli podczas CP+ pojawi się jeszcze coś interesującego, oczywiście doniosę.

4 komentarze:

  1. szkła Sigmy z mocowaniem L i AF-C III kwartał 2019 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Jutro uszczegółowię doniesienia o targowych nowościach.

      Usuń
  2. 35-135 Tamrona to niezły powrót do przeszłości. Ciekawe. Mam nadzieję, że będzie niedrogi. Komplet: lekki 35-135 + stałe 24mm to niezły plan na szklarnię wycieczkową. Fotografowałbym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 35-135, a nawet 35-150. Przy tym stabilizowany i jaśniejszy niż te dawne, które - jak kojarzę - przeważnie miały f/3.5-4.5. Rzeczywiście wypada uzupełnić go czymś na dole i robi się zgrabny zestawik spacerowy.

      Usuń