Statyw
trafił do mnie zupełnym przypadkiem. Nie planowałem go kupić, nawet nie leżał w
zakresie moich zainteresowań lub potrzeb. Jednak Canon Polska pomyślał za mnie
i sprezentował mi go na ostatnią Gwiazdkę. Obmacałem, przymierzyłem do aparatu…
OK, pomyślałem, pewnie do czegoś się przyda. Ze dwa miesiące temu, wybierając
się na jakieś zdjęcia plenerowe, uznałem że przy jednym z nich ten statyw na
pewno mi pomoże. Włożyłem go więc do torby i… od tamtej pory już nie wyjmuję.
Ten
PIXI okazał się bardzo przydatnym maleństwem. Wcześniej, gdy brakło statywu,
ale wystarczyłaby jakakolwiek stabilna podstawa, zdarzało mi się układać aparat
na miękkiej torbie fotograficznej. Ona zapewniała ową stabilność, a
jednocześnie pozwalała celować aparatem „po japońsku”. Czyli jako tako.
Biorąc ze sobą to Manfrotto po raz pierwszy, miałem pewność
że celować da się ZNACZNIE precyzyjniej. Bałem się jednak o stabilność, czy
raczej sztywność statywu. Ma on bowiem katalogową nośność 1 kg, podczas gdy małoobrazkowy
aparat, który zamierzałem na nim postawić ważył z obiektywem niemal dokładnie
tyle. A przecież wiadomo, że statyw i głowica powinny zapewniać dwukrotny
nadmiar nośności. Tak w każdym razie podpowiada mi praktyka.
Okazało się, że nie taki diabeł straszny. Statyw zniósł
pierwsze swoje zlecenie z uśmiechem na ustach, a nie był to uśmiech triumfu, a
wręcz lekceważenia. Po tym doświadczeniu traktowałem statyw bez żadnej
delikatności, ale o tym za chwilę.
Najpierw trzy słowa o jego konstrukcji i parametrach
technicznych. Zbudowany jest niemal w całości z plastiku. Metalowym wyjątkiem
jest aluminiowa kula (nieduża, około 2,5 cm średnicy) w zintegrowanej ze
statywem głowicy, trzy wkręty utrzymujące statyw w całości oraz – jak się domyślam
– sprężyna zapewniająca docisk kuli. A, i jeszcze śruba mocowania aparatu,
stanowiąca całość z kulą. Dochodzą cztery elementy gumowe: stopki nóżek statywu
oraz pokrycie okrągłej płytki pod aparat.
Statyw ma masę niecałe 0,2 kg, po złożeniu długość 18,5 cm,
a po rozłożeniu nóżek daje aparatowi podstawę o wysokości 13 cm. Zaraz, jakiemu
aparatowi?! PIXI, gdy go szukałem w internetowym katalogu Manfrotto, wyskoczył
w dziale PRODUKTY → SMARTFONY, KAMERY SPORTOWE, DRONY → AKCESORIA DO TELEFONÓW
→ STATYWY I UCHWYTY DO SMARTFONÓW.
Nie mam zdjęcia PIXI z Hasselbladem, ale z Canonem, owszem. |
Dobrze, że nie miałem pojęcia o takiej klasyfikacji PIXI gdy
stawiałem na nim Hasselblada! A statyw dał sobie z nim radę, chociaż musiałem wykazać
się szczególną starannością, by zadbać o stabilność całości i ograniczyć
przechylenie aparatu, by nie poleciał on do przodu. Tak wykonałem między innymi
zdjęcie dla kontroli osiowej aberracji chromatycznej do opublikowanego na blogu
półtora tygodnia temu testu
Hassela X1D II i obiektywu 80 mm f/1.9. Konieczne uzupełnienie: ten zestaw ma
masę ok. 1,8 kg.
Przyznaję, to był hardcore, i raczej nie polecam PIXI pod
taki sprzęt. Ale, jak widać, gdy bardzo trzeba, to można.
Z aparatami „normalnych” rozmiarów i ważącymi poniżej
kilograma, nie ma większych problemów. Póki są to nieduże kompakty, wręcz
żadnych. Gdy jednak sprzęt jest żle wyważony, warto zadbać by wysunięty
(przeważnie do przodu) środek ciężkości znalazł się nad jedną z nóżek, a nie
pomiędzy nimi. Zresztą warto przyjąć zasadę ustawiania obiektywu „nad nóżką” na
stałe, bez względu na gabaryty, masę i stopień niewyważenia sprzętu. Nie
obawiajmy się, że przy zdjęciach z okolic makro nóżka nie pozwoli umieścić
fotografowanego motywu odpowiednio blisko aparatu / obiektywu. Powodem jest
nieduże dopuszczalne pochylenie obiektywu w dół. Konstrukcja kuli, czy raczej
jej obudowy umożliwia pochylenie zaledwie o 35°. Oczywiście można pomóc sobie
przekrzywieniem całego statywu, ale nie będzie to oznaczało rewolucyjnej
poprawy.
Gdy pierwszy raz postawiłem na PIXI ciężki sprzęt, dziwiła
mnie pewność, z jaką głowica go utrzymuje, nie pozwalając na przechylanie się.
Dopiero gdy przyjrzałem się kuli z bliska okazało się, że jej powierzchnia jest
drobno rowkowana. Dzięki temu nie jest potrzebna duża siła zacisku, by zapewnić
silny „chwyt”. A zaznaczę, że ta głowica kulowa ma zacisk rozwiązany w sposób
bardzo uproszczony. Brak tu klasycznego pokrętła dociskającego z pomocą śruby
kulę do jej obudowy. Mamy jedynie prosty zacisk sprężynowy. Naciskając przycisk
odblokowujemy kulę, a puszczając blokujemy. Że prymitywne? Oczywiście! Ale
naprawdę skuteczne. W każdym razie dla stosunkowo lekkiego aparatu i obiektywu.
Żałuję, że nie sfotografowałem PIXI ze średnioformatowym Hasselbladem. Jednak
połączenie z „piątką” Canona wygląda równie egzotycznie, choć powodem jest
raczej zoom 24-70/2.8. On też powoduje potężne niewyważenie, powodujące że z
tą parą głowica miała większe problemy niż z Hasselem. Do zdjęcia jeszcze jakoś
zapozowała. Słowo klucz: jakoś. Jednak o fotografowaniu raczej nie byłoby mowy.
Realizacja zacisku kuli to pierwszy prymitywizm PIXI. Drugim
jest sposób przykręcania aparatu. Szybkozłączka? Ani śladu! To może chociaż dokręcana
od dołu na gwincie statywowym płytka dociskająca? Nie ma mowy! Działamy jak za
króla Ćwieczka, czy raczej króla Daguerre’a. Po prostu składamy nóżki statywu i
wkręcamy go w aparat. Tylko z początku uważałem to za sposób uwłaczający każdemu Prawdziwemu Fotografowi. Potem szybko mi przeszło, bo sposób mocowania okazuje
się prosty, stosunkowo szybki, a przy tym pewny.
Powodem jest między innymi takie zaprojektowanie nóżek, że
po ich złożeniu stanowią łatwy do złapania i obracania element. A konstruktorom
chodziło nie tyle o łatwość przykręcania statywu, a możliwość
trzymania go w ręku podczas filmowania aparatem na nim zamocowanym. Stąd takie ergonomicznie obłe kształty
zespołu nóg PIXI.
Ich końcówki mają przyklejone płaskie gumowe stopki
zapobiegające poślizgom. Oczywiście tylko wówczas gdy je maksymalnie rozstawimy.
Zajmują one wówczas obszar trójkąta o boku 20 cm. Jeśli nie dysponujemy taką
powierzchnią, możemy zaryzykować niepełne rozłożenie nóg, jednak wówczas na
gumowe stopki nie liczmy. Dobre choć to, że plastikowe końce nóg mają dość
ostre krawędzie, więc jest szansa, że nie rozjadą się na miękkim
podłożu. Ale tylko wówczas, bo na twardym, a szczególnie gładkim, nie ma mowy o
niepełnym rozłożeniu nóżek.
Bardzo prosty ten PIXI i prymitywny, ale jak na razie tylko
go chwaliłem. Podczas fotografowania nim brakuje mi tylko jednego drobiazgu:
możliwości przechylenia aparatu w bok, by robić zdjęcia w pionie. Nie da się,
po prostu brak typowego dla niemal wszystkich głowic kulowych podłużnego
„wycięcia” z boku obudowy kuli. To ograniczenie z pewnością wynika z chęci
zapewnienia owej prostoty budowy, w tym chyba głównie realizacji sprężynowego
zacisku kuli. Da się z tym ograniczeniem żyć, niemniej szkoda że pionów brak, bo sam bardzo je lubię i
praktykuję.
Dlatego oczy mi zabłyszczały, gdy w katalogu Manfrotto
zobaczyłem statyw PIXI EVO. O, to byłoby to! Wycięcie do pionów? Jest!
Klasyczna śruba do dokręcania aparatu do statywu? Jest! Nogi mogą nie tylko
wysuwać się dla zwiększenia wysokości statywu do 20 cm, ale w razie potrzeby
rozłożyć bardziej płasko, by statyw zjechał do 10 cm. Przy tym masa stawianego
na PIXI EVO sprzętu może wynosić aż 2,5 kg! Powodem jest – jak myślę –
rezygnacja ze sprężynowego zacisku kuli, na rzecz typowego, śrubowego. Pozwala
on znacznie mocniej złapać kulę uniemożliwiając jej obrót spowodowany znacznym niewyważeniem ciężkiego sprzętu.
Manfrotto PIXI EVO. Źródło: Manfrotto. |
Gdy obejrzałem w katalogu ten statyw, przez chwilę zwątpiłem
w sens przeprowadzania testu klasycznego PIXI. Bo po co, skoro EVO jest
znacznie ciekawszy i lepszy. To jego należy wziąć na warsztat. Ale zanim tak
postanowiłem, zajrzałem do Youtube by sprawdzić co o nim sądzą inni. I aż mnie
ścięło, bo trzy testy z pierwszej strony Youtube można by umieścić pod wspólnym
tytułem „1001 powodów dla których nie należy kupować PIXI EVO”. No dobrze, może
nie aż tysiąc, ale kilka poważnych się znajdzie. Pokrótce: niestabilność,
plastikowość, luzy. Zresztą obejrzycie sobie sami. A w katalogu wszystko
wyglądało tak pięknie! Uczciwie napiszę jednak, że są i recenzje chwalące tę
rozwiniętą wersję, jednak przeważnie jako uzupełnienie klasycznego PIXI.
Znaczy, że kupujemy oba, a EVO używamy wówczas, gdy jego braki okazują się
mniej istotne niż prymitywizm prostszej wersji.
Tak czy inaczej, ja EVO nie kupię, z przyjemnością
pozostając przy PIXI. Uzupełnię jeszcze, że lepszość
EVO wyceniono na około 50 zł. PIXI można bowiem kupić już za 70-80 zł, PIXI EVO
za 130 zł. Tak więc statywy te nie są szczególnie drogie. Jak na produkty Manfrotto,
rzecz jasna, bo jeśli zgodzimy się przejść do oferty producentów drugoligowych,
znajdziemy mikrostatywy dwu-, a nawet trzykrotnie tańsze.
Mi jednak ten PIXI podpasował, wbrew a może właśnie z powodu
swej prostoty. Czy wręcz bezkompromisowego prymitywizmu. W tym szaleństwie jest
metoda. Statyw pozbawiono udogodnień, co zaowocowało pewnymi niedogodnościami,
jak choćby niemożnością kadrowania w pionie. Jednak zyskiem jest pewność
działania i jasne zdefiniowanie zakresu możliwości. Możliwości, owszem, może i
niewielkich. Ale w pewnych sytuacjach, gdy mamy jedynie potrzebę przykręcenia
aparatu do czegoś niedużego, a stabilnego, PIXI jest jak znalazł. Szczególnie,
że jest mały i lekki, więc można go zawsze mieć przy sobie. To tak samo jak z
„najlepszym aparatem”, czyli takim, który akurat mamy w kieszeni. Polecam PIXI waszej uwadze!
Podoba mi się:
+ prostota budowy i działania
Takie statywy, tylko bardziej stabilne, bo w calosci z metalu zerznal kiedys od niemcow FED. Mam taki jeden, i wierz mi, jest dosc stabilny, wytrzyma minimum 5 kg i wazy dokladnie (zwazylem!) 153 gramy.
OdpowiedzUsuńhttps://www.ebay.de/itm/Mini-Stativ-FED-Made-in-USSR-/223850988533
Tu mozna cos takiego tanio kupic. Wytrzyma wieki, bo z "żelazła" :-)
Wiem, wytrzyma. Statyw. Bo głowica to już niezbyt. Mam gdzieś w czeluściach szafy podobny, ale nie podwyższony tym walcem. Czyli głowicę montuje się tuż nad obrotowymi nóżkami. Jakoś nie trafiłem na odpowiednio niedużą, a przy tym solidną głowicę kulową, stąd statyw wylądował "w magazynie". Teraz głowic większy wybór, więc mógłbym się jeszcze raz rozejrzeć. Ale po co, skoro mam PIXI? :-)
UsuńTa kulka ze statywu Fed wytrzyma spoko 2 kg, u mnie wytrzymala ruski aparat Cmapm z obiektywem Юпитер-11 a wiesz doskonale ze tego w rece sie prawie nie da utrzymac.
UsuńStatyw zerzniety z Bilora Stabilett, ale typowo ruski prymityw. Gniotsa nie lamiotsa :-)
Raczej ani nie gniotsa, ani nie łamiotsa :-)
UsuńCoś się stało ze zdjęciami, żadne się nie wyświetla. Parę dni temu wszystko było ok.
OdpowiedzUsuńDzięki za info! Znikły zdjęcia z tego artykułu i jedno z poprzedniego. Wstawiłem jeszcze raz, ale blogspot trochę wówczas wariował. Widać ma jakieś kłopoty.
Usuń