Historia zaczęła się podczas kwietniowych targów
Film-Video-Foto w Łodzi. Na stoisku firmy Next77 trafiłem na bardzo porządnie
wyglądający, spory, węglowy statyw Genesis C5. Coś troszkę ponad standard klasycznego
manfrottowego 055. Widać było, że to sensownie zaprojektowana konstrukcja, do
tego ze zgrabną kulową głowicą. Pytam o cenę i słyszę, że nieco ponad 900 zł. A
bez głowicy do kupienia poniżej 700 zł. Węgiel?! Za tak nikczemne
pieniądze?! To mi się podoba! Od razu postanowiłem poznać go bliżej. Tak się
jednak złożyło, że Next77 namówił mnie, bym w pierwszej kolejności przetestował
statyw o działkę lżejszy, czyli model C3. A dla porównania dostałem jego
aluminiową wersję A3, różniącą się wyłącznie materiałem, z którego wykonano
nogi i kolumnę centralną. Oba otrzymałem z głowicami kulowymi Genesis BH-34. No,
to do roboty!
No właśnie, o ile mniej? I czy w ogóle czuć różnicę? Bardzo!
Szczególnie gdy bierzemy do ręki statywy bez głowic, gdyż wówczas A3 waży aż o
1/4 więcej. Konkretnie, jego masa jest większa o 0,35 kg. Po założeniu głowic
zysk to już „tylko” kilkanaście procent, niemniej nadal dobrze się go czuje. A,
kolejne kilkanaście dekagramów możemy zyskać zastępując wysuwaną kolumnę
centralną, „krótką” kolumną otrzymywaną w komplecie ze statywem. Napiszę jeszcze
o niej w dalszej części artykułu.
Z daleka statywy C3 i A3 trudno od siebie odróżnić. Jednak z bliska widać, że węgiel to węgiel. Statywy produkowane są w czterech wersjach kolorystycznych – chodzi o kolory „okuć”: zielone, niebieskie, pomarańczowe, szare. Natomiast głowice w dwóch: zielonym i szarym. Zarówno węglowej, jak i aluminiowej wersji statywu przysługuje 6 lat gwarancji.
Teraz kilka obowiązkowych danych technicznych. Żeby
zakończyć temat wysiłku przy noszeniu statywów: masa wersji C3 to 1,35 kg, A3 –
1,7 kg, magnezowo-alumniowej głowicy BH-34 – 0,35 kg. Pozostałe dane są już
wspólne dla obu wersji statywu. W pozycji transportowej mają one długość
dokładnie 50 cm. Nominalna wysokość minimalna, czyli z użyciem standardowej
kolumny, wynosi 40 cm. To sam statyw, bo głowica dodaje do tego ok. 9 cm. Jeśli
założymy krótką kolumnę, możemy zjechać do 15 cm. To przy rozłożeniu nóg do
najdalszej, czy raczej najszerszej z trzech pozycji ich blokady. Ale jeśli się
uprzemy, możemy przejechać i za tę pozycję, rozkładając nogi całkiem na płasko.
Zyskamy wówczas kolejne 5 cm. Podobne wysokości umieszczenia aparatu możemy
uzyskać także bez krótkiej kolumny. Wymaga to jednak odwrócenia kolumny
standardowej głowicą w dół. Albo przy pracy statywu w pozycji zbliżonej do
transportowej, czyli z nogami majtniętymi do góry ponad głowicę. I oczywiście
odwróceniu całego statywu do góry, nie… w dół nogami J
Lewe zdjęcie: kolumna centralna zastąpiona „krótką”.
Środkowe: minimalna wysokość przy klasycznym sposobie użycia kolumny
centralnej. Prawe: aparat zamocowany do góry nogami na statywie z pozycji „prawie
transportowej”. Dzięki temu nie było potrzeby odwracania kolumny centralnej.
Tyle o minimach. Maksymalna wysokość bez wysuniętej kolumny
centralnej to ok. 137 cm, a z wysuniętą 168 cm. To oczywiście przy najwęższym
rozstawieniu nóg, które zajmują wówczas obszar trójkąta o boku 102 cm. Nogi
mają po cztery sekcje, a ich wysuw blokowany jest obrotowymi zaciskami. Drobną
przewagą wersji aluminiowej wynikającą z większego ciężaru nóg, jest samoczynne
ich wysuwanie się po odkręceniu blokad. Lżejsze węglowe wymagają wspomagania
ich wychodzenia wyciąganiem, bądź wytrząsaniem. Niby nic, ale bywa, że statyw musimy
rozstawić ekspresowo i liczy się każda sekunda. Wówczas A3 sprawdzi się ciut
lepiej. Choć bardziej hałaśliwie.
Trzy gumowane pierścienie blokady nóg zajmują w sumie
odcinek niecałych 10 cm, co umożliwia jednoczesne ich odkręcenie lub
zaciśnięcie jednym ruchem dłoni.
Średnica najgrubszej sekcji nogi statywu wynosi 28 mm.
Udźwig wersji aluminiowej to 12 kg, węglowej 15 kg. Udźwig głowicy wynosi 15
kg.
Wszystkie podane liczby (poza tymi z ostatniego akapitu) pochodzą
z moich własnych pomiarów. Firmowe dane katalogowe statywów niemal zawsze były
z nimi zgodne. Wyjątkiem są maksymalne wysokości, które u mnie okazały się o
kilka centymetrów mniejsze niż te oficjalne.
Jedną z nóg statywu można wykręcić i użyć jako monopodu. Z
rozpoznaniem tej jedynej nie będzie problemu (pamiętacie „Vabank”?), gdyż tylko
ona ma gąbkową nakładkę. Nakładka zwiększa wygodę i pewność chwytu przy
przenoszeniu statywu, a w wersji aluminiowej daje izolację termiczną przydatną
zwłaszcza na mrozie.
Monopod jak monopod – dobrze że jest, bo zawsze może się
przydać. Jednak ten z wykręconej nogi Genesisa C3/A3 nie grzeszy wysokością.
Liczy bowiem niecałe 140 cm długości, po dodaniu głowicy mamy 148 cm i z
dziesięć więcej by się przydało. Ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda,
więc i w tym wypadku nie wypada marudzić.
W komplecie za statywem otrzymujemy półsztywny pokrowiec z paskiem do noszenia na ramieniu, krótką kolumnę (czy raczej tuleję pozwalającą zamocować głowicę w miejscu kolumny centralnej) oraz zestaw kluczy trzpieniowych do obsługi statywu i głowicy. Dodatki te możemy nosić w siatkowej kieszonce w klapie wewnątrz pokrowca. Niestety tuleja lubi stamtąd wypadać w najmniej oczekiwanych momentach. Jednak to dobre miejsce dla płaskiej torebki z kluczami (i ewentualnie instrukcją obsługi).
Nie wiem czy to przypadek, czy działanie celowe, ale głowica BH-34 idealnie dopasowała się swą wysokością do statywów C3 / A3 złożonych do pozycji transportowej, czyli z głowicą schowaną między majtniętymi do góry nogami. Jest ona między nimi schowana o kilka milimetrów, dzięki czemu w razie potrzeby możemy postawić złożony statyw na nóżkach. Ten numer nie przejdzie w wypadku „cięższych” i wyższych o centymetr – dwa głowic BH-40 i BH-46.
Widać, że projektując odlewane spojenie nóg i kolumny statywu konstruktorzy postawili na ograniczenie ciężaru. Nie, braku sztywności nie mogę mu zarzucić, ale wygląda ono dość filigranowo. I zgrabnie, świetnie dopasowując się do całości statywu. Ale czy dodanie w tym miejscu poziomnicy oczkowej naprawdę było niemożliwe?
Końce nóg statywu posiadają gumowe, dość łatwo zdejmowalne
nakładki, pod którymi kryją się metalowe kolce. To rozwiązanie może nie jest tak
elegancko „inżynierskie” jak gwintowane kolce z nakręcanymi gumowymi stopkami
znane z Vanguarda, Triopo, czy Manfrotto, ale z pewnością mniej skomplikowane i
pewniejsze w działaniu.
Dolny koniec kolumny centralnej wyposażony jest w hak
pozwalający podwiesić obciążenie stabilizujące i usztywniające statyw. Natomiast
oba końce kolumny otoczone są o-ringami. Górny amortyzuje uderzenie przy zbyt
szybkim opuszczaniu kolumny, a dolny daje miękki styk kolumny ze złożonymi
nogami. Podpowiedź dla przyszłych użytkowników tych statywów: zaraz po zakupie złapcie
o-ringi kropelką albo lepiej dwiema kleju. To, że górny wykazuje chęć wędrowania
po kolumnie centralnej, jest niedużym problemem. Jednak dolny lubi po prostu
spadać – mi podczas testu zdarzyło się to dwa razy.
Głowica Genesis BH-34 jest zgrabną, trochę niepozorną
konstrukcją. Liczba w jej nazwie mówi o średnicy kuli. Im średnica większa, tym
łatwiej pracuje się ciężkim, źle wyważonym sprzętem postawionym na głowicy. Owe
34 mm Genesisa okazało się wartością zupełnie wystarczającą dla zestawu
pełnoklatkowej lustrzanki z kilogramowym, niezbyt długim obiektywem, przymocowanym
do statywu przez gniazdo aparatu. Powodem jest nie tyle sama, zasadniczo nie
taka duża, średnica kuli, ale też konstrukcja głowicy pozwalająca na skuteczny i
komfortowy jej zacisk. Komfortowy, czyli płynny i z użyciem niedużej siły, a spora
sztywność całego zestawu statyw / głowica powodowała, że nie musiałem brać
poprawki na pochylenie w dół zablokowanego właśnie aparatu i obiektywu.
Jasne,
gdy zestaw jest ciężki i mocno niewyważony, korekta będzie potrzebna.
Przykładem taka jak na zdjęciu obok kombinacja, zdarzająca się gdy właścicielowi nie
chciało się zabrać pierścienia statywowego. W tym wypadku zaciśnięcie kuli nie
wymagało nadludzkiej siły, ale po zaciśnięciu całość wyraźnie odchylała się w
dół.
Pomysłowo zorganizowana została regulacja minimalnego oporu
ruchu kuli. Nie służy do tego oddzielne pokrętło, a malutkie, ale wygodne w
użyciu kółeczko na czole pokrętła blokady. Działa to tak, że owo kółeczko
odkręcamy ile się da, następnie zaciskając kulę pokrętłem dobieramy pożądany
opór i zakręcamy kółeczko do oporu. Od tej pory nie pozwoli ono obrócić się
pokrętłu tak, by opór zmalał poniżej dobranego.
Jak przystało na porządną głowicę kulową, panoramę możemy
wykonać bez zwalniania kuli, za pomocą oddzielnego obrotu. Ten mechanizm został
świetnie zaprojektowany, charakteryzuje się przyjemnym, „wiskotycznym”, płynnym
oporem. Nie brakuje skali obrotu z podziałkami co 5°.
Bardzo spodobała mi się stopka statywowa. Wykorzystuje ona
standard Arca Swiss, co pozwala zarówno pracować stopką z wieloma innymi
statywami, jak też na głowicy Genesis zamontować aparat z arcaswissowym
L-bracketem. Dwa wkręty w stopce uniemożliwiają wysunięcie się jej z uchwytu
głowicy przy zbyt słabym zacisku. Co ma też negatywne skutki, gdyż wymaga
całkowitego odkręcenia blokady, by wyjąć stopkę. Oczywiście, wkręty można usunąć
i wówczas wystarczy lekki obrót pokrętła, by aparat zdjąć. Bądź by spadł.
Zwróćcie uwagę na śrubę mocującą aparat do stopki. Można ją
dokręcić palcami, monetą, wkrętakiem płaskim albo kluczem trzpieniowym. Plus
ważny, ale przez niektórych producentów niedoceniany drobiazg: wycięcie
pozwalające unieść paznokciem położony płasko pałąk.
Ale kadzę tej głowicy, co? To na koniec kilka gorzkich słów,
tyczących zresztą nie tylko głowicy, ale i statywu. Chodzi o rozwiązanie kwestii
poziomnic. Statyw? Nie da rady go wypoziomować. Brak poziomnicy oczkowej, choć
miejsce na nią bez problemu znalazłoby się między górnymi mocowaniami nóg. To
może taką poziomnicę znajdziemy w dole głowicy? Nie. Ale tu nie dziwię się,
gdyż w tak kompaktowej konstrukcji trudno byłoby ją wcisnąć. No, szkoda, ale
może chociaż poziomowanie aparatu prezentuje się lepiej? Nic z tego. Niby poziomnice
są, dwie, a jakby inaczej liczyć, to nawet trzy, ale przydają się one tylko
czasami. Pierwsza z nich, to podwójna poziomnica rurkowa. Przy kadrze poziomym
można korzystać tylko z jednej jej części, czyli albo poziomować lewo-prawo
albo góra-dół. A może chociaż przyda się ona przy kadrze pionowym? Też nie,
gdyż duże pokrętło zacisku stopki uniemożliwia obrócenie głowicy w tym kierunku
o pełne 90°. Całe szczęście, w czole tego pokrętła umieszczono poziomnicę
oczkową, która świetnie spełnia swoje zadanie. Ale tylko przy kadrze pionowym;
poziomy jest wyraźnie dyskryminowany. Jednak problem poziomowania aparatu da
się rozwiązać poziomnicą montowaną na stopce flesza albo z pomocą poziomnicy elektronicznej
w samym aparacie. Jeśli w ogóle to jest problem. Bo podejrzewam, że dużej
części fotografujących ten dodatek nie jest do niczego potrzebny. I dziwią się
mojemu czepialstwu.
Lewe zdjęcie pokazuje, że zbyt duże pokrętło zacisku stopki uniemożliwia obrócenie głowicy w tę stronę o pełne 90°. Zdjęcie prawe: jeśli nie korzystamy ze „szczeliny” pozwalającej obrócić aparat do 90°, to w każdej innej pozycji możemy go przechylić o nieco ponad 40°.
No dobrze, głowica głowicą i poziomowanie poziomowaniem, ale
statyw – ten węglowy, C3 – spodobał mi się bardzo. Zgrabny, bardzo lekki, ale
sztywny. Przy tym komfortowy w obsłudze i wygodny w przenoszeniu. No i
niedrogi! Cztery sekcje to sensowny kompromis pomiędzy sztywnością, a długością
w pozycji transportowej. Pewne w działaniu obrotowe zaciski nóg, prosta i
pomysłowa zamiana gum na kolce w nogach, dość długa kolumna centralna
pozwalająca w razie potrzeby podnieść aparat naprawdę wysoko. Czegoś mi
brakuje? Trochę tej poziomnicy, zwłaszcza, że jej dołożenie nie stanowiłoby
specjalnego problemu. Natomiast zupełnie nie mam pretensji o brak kładzionej
kolumny. W przypadku tego statywu postawiono na lekkość, a skomplikowany
przegub w spojeniu nóg znacząco zwiększyłby masę całości.
Czy aluminiowa wersja A3 ma rację bytu? Oczywiście! Zwłaszcza
gdy wcześniej nie miało się w dłoniach leciutkiej wersji węglowej. Wówczas nie
żal, że nosi się więcej o 35 dekagramów, a przy tym ponad 350 zł pozostaje w
kieszeni.
Głowica Genesis BH-34 jest dobrze dopasowana to tych
statywów. Zarówno wielkością, jak i możliwościami. Bez żadnych problemów daje sobie radę ze sprzętem małoobrazkowym, a nawet średnioformatowym, jeśli ten jest
dobrze wyważony. Złe wyważenie ciężkiego zestawu też nie jest powodem do
załamywania rąk, choć w takim wypadku wolałbym skorzystać z głowicy z większą
kulą. Jednak i tu odpowiednio silne zaciśnięcie kuli jest… no, nie napiszę, że łatwe
i komfortowe, ale użycie określeń „możliwe”, czy „wykonalne”, też byłoby
niesprawiedliwe. Ot, da się pracować. W BH-34 bardzo podoba mi się też kultura
panoramowania oraz pomysłowa regulacja wstępnego tarcia kuli. A, i drobiazg:
dobrze obmyślona śruba mocowania aparatu do szybkozłączki.
W sumie zestaw zdecydowanie spodobał mi się i szczerze go
polecam.
Podoba mi się:
+ lekkość i sztywność Genesisa C3
+ bardzo zachęcająca cena
+ sposób regulacji minimalnego oporu ruchu głowicy
Nie podoba mi się:
- rozwiązanie kwestii poziomowania
Zajrzyj też tu:
TEST: Taka mała, taka duża – dwie kulowe głowice Vanguarda
TEST: Manfrotto – głowica MHXPRO-3WG na najnowszym statywie 055
TEST: Vanguard VEO 235AB - statyw na lekko
Zajrzyj też tu:
TEST: Taka mała, taka duża – dwie kulowe głowice Vanguarda
TEST: Manfrotto – głowica MHXPRO-3WG na najnowszym statywie 055
TEST: Vanguard VEO 235AB - statyw na lekko
Jak widać Genesis to nie tylko fajne i tanie plecaki turystyczno-fotograficzne. :) Szkoda tylko, że blokada nóg z tych, których strasznie nie znoszę.
OdpowiedzUsuńŻe zakręcanie / odkręcanie zamiast blokad mimośrodowych? Idzie się przyzwyczaić - sam wychowałem się na mimośrodach. W tych Genesisach kąt obrotu dla zablokowania / odblokowania jest nieduży. Da się to obsłużyć nieznacznym przekręceniem dłoni.
UsuńMoże rzeczywiście nie jest to taki problem. Ja mam uraz, bo w tych, które używałem przy niskich temperaturach mimośród się blokował. Szarpanie się zmarzniętymi rękami, żeby zwinąć statyw i pójść wreszcie do domu nie należało do przyjemności.
Usuń