piątek, 23 grudnia 2016

TEST: Taka mała, taka duża – dwie kulowe głowice Vanguarda

     Jakoś od zawsze wolałem pracować głowicami trzywajchowymi, ale ostatnio – z niejakim zdziwieniem – dostrzegłem własne zainteresowanie głowicami kulowymi. Może dlatego, że więcej niż dawniej fotografuję ze statywu w plenerze, a nie w studio? Tak czy inaczej, postanowiłem przetestować jakiś „poważny” model, który  nie ugnie się pod dużą i ciężką lustrzanką. Padło na Vanguarda BBH-200, a do towarzystwa i porównania dodałem mu znacznie skromniejszą SBH-30.

     Pomysł na test porównawczy powstał w momencie, gdy wyczytałem, że głowica BBH-200 ma nośność 20 kg. Czy jakiś współczesny aparat tyle waży?! Nie, ale dobre zwyczaje każą nie obciążać głowicy bardziej niż połowa jej oficjalnej nośności. Z tym, że to nadal aż 10 kg. Nawet najcięższa małoobrazkowa długa rurka, w komplecie z reporterską lustrzanką, to maksimum 6-7 kg. No dobrze, przyznaję, jest Sigma 200-500 mm f/2.8 ważąca w zestawie z aparatem ok. 17 kg. Jednak to wyjątkowo wyjątkowy wyjątek, a współcześnie produkowanych obiektywów ważących (wraz z aparatem) więcej niż 5 kg jest może kilkanaście. Wyglądałoby więc, że póki nie mamy czegoś więcej niż 300/2.8 z Nikonem D5, nie musimy się szarpać na poważną głowicę.

W sumie niby tylko 2,5 kg, ale stopień niewyważenia jest potężny.
     Tak jednak nie jest, gdyż poza ciężarem liczy się też moment bezwładności sprzętu i stopień wyważenia zestawu na statywie. Moment bezwładności jest tym większy, im zestaw aparatu z obiektywem jest mniej zwarty i im najcięższe elementy leżą bliżej jego końców. 1,5 kg lustrzanki z jednej strony, a przód obiektywu z soczewkami o średnicy 20 cm z drugiej, to sytuacja szczególnie zła. Efektem są długo nie mogące się wytłumić drgania powstające przy każdym dotknięciu aparatu lub ruszeniu głowicą. Z drugiej strony, taki zestaw postawiony na statywie poprzez pierścień i stopkę statywową, może być bardzo dobrze wyważony. Czyli, że nie będzie – używając języka lotniczego – ciężki ani na dziób, ani na ogon. To w odróżnieniu od aparatu z ciężkim i długim obiektywem, przymocowanym poprzez gniazdo statywowe aparatu.
     Tyle fizyki, wracam do sprawy uzasadnienia skąd pomysł na test porównawczy. Stąd, że przyszło mi do głowy znaleźć głowicę o nośności dwukrotnie większej niż waży mój najcięższy małoobrazkowy zestaw aparat + obiektyw, i sprawdzić czy będzie się sprawowała równie dobrze jak „kulowa waga ciężka” Vanguarda. No dobrze, nie będę ściemniał: nie tyle czy, a o ile gorzej będzie mi się nią pracowało. Tak w każdym razie podchodziłem do testu.

     Zacznę więc właśnie od tej mniejszej głowicy. SBH-30 ma nośność 5 kg, czyli dwukrotnie tyle ile waży testowy aparat, czyli EOS 5D Mk II z zoomem 70-200/2.8. Głowica ma wysokość ciut ponad 7 cm, masę 270 g i w pełni metalową konstrukcję. Tworzywa sztuczne znajdziemy wyłącznie w poziomnicach i przycisku blokady wysuwu płytki, a gumę na pokryciu pierścieni zacisku kuli i zacisku płytki w jej gnieździe. Kula ma średnicę ok. 30 mm – duża więc nie jest. A im kula większa, tym mniejszej siły trzeba użyć do jej zaciśnięcia. Lub inaczej: przy danej sile, pewniejszy zacisk uzyskujemy dla większej kuli. Kulę zaciskamy pokrętłem, a nie dźwignią, co przy tych gabarytach głowicy ma sens. Dźwignia po prostu by się tu nie zmieściła. 

     Przy podstawie widać podziałkę kątową, choć bez naniesionych wartości liczbowych. Jej obecność zdziwiła mnie, bo głowica SBH-30 nie ma oddzielnej blokady dla panoramowania. Gdy więc poluzujemy kulę, to aparat będzie się obracał tylko z kulą (bo na tym połączeniu opór będzie minimalny), a korpus głowicy pozostanie nieruchomy względem jej podstawy. Okazuje się, że teoria teorią, a praktyka pokazuje, że wystarczy nauczyć się tak dawkować siłę zacisku kuli, by  „dół” głowicy pozostawał jeszcze luźny. Wówczas da się panoramować. Ciekawe tylko, czy to przypadek, czy może celowe działania twórców SBH-30?
     Płytka statywowa pod pewnymi względami jest rozwiązana lepiej niż w większej głowicy. Racja, nie trzyma standardu Arca Swiss. Jednak po pierwsze, można w niej zmieniać położenie śruby mocującej aparat. Po drugie, system wsuwania płytki z boku, aż do oporu i pstryknięcia blokady podoba mi się bardziej, niż typowe dla Vanguarda wstawienie płytki w gniazdo od góry. Choć z drugiej strony, zdjęcie aparatu z głowicy wymaga aż dwóch czynności: pokrętłem likwidujemy zacisk, a potem musimy jeszcze nacisnąć pomarańczowy klawisz odblokowania wysuwu. Ale znacznie bardziej przeszkadzało mi, że do bez wkrętaka albo monety nie ma co startować do przykręcania płytki.

     W celu ograniczenia rozmiarów górnej części głowicy, zamiast jednej poziomnicy oczkowej, zastosowano dwie rurkowe. No, to nie był dobry pomysł! Takie rozwiązanie ma sens w głowicach 3D, gdy każdej poziomnicy odpowiada jedna wajcha i obrót wokół jednej osi. W głowicy kulowej obrót aparatu odbywa się jednocześnie wokół wszystkich osi, więc powinniśmy jednocześnie obserwować obie poziomnice. Ale nie da rady, bo nie dość że umieszczono je daleko od siebie na dwóch bokach uchwytu płytki, to jedna z nich schowana jest pod aparatem.

     Jednak SBH-30 miło mnie zaskoczyła pod innym względem. No, może nie sama głowica, a dział handlowy Vanguarda. W pudełku z głowicą znalazłem bowiem dodatkową płytkę. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie trzeba dokupować płytki, by mieć ją przymocowaną na stałe do drugiego aparatu. Miłe!

     Czas na wagę ciężką. Ciężką, ale nie superciężką, gdyż „powyżej” testowanej głowicy Vanguard ma jeszcze w ofercie model BBH-300 o nośności 30 kg. BBH-200 „tylko” 20 kg, ale oczywiście jest w całości wykonana z metalu (stopy magnezu), ma wysokość 11 cm, i waży troszkę ponad pół kilograma. Parametry parametrami, ale wzornictwo! Zdarzają się głowice kulowe, których korpus nie jest prostym walcem. Zdarzają się też takie z powycinanymi „okienkami”. Ale w BBH-200 owych okienek jest więcej niż metalu otaczającego kulę. Jestem pewien, że twórcy głowicy zadbali o wytrzymałość, sztywność i zdolność do odpowiednio silnego i trwałego zaciskania kuli. Ale ciekawe, czy wzięli od uwagę znacznie większe szanse na dostanie się pod kulę pyłu i brudu? Tak czy inaczej, głowica dzięki temu wygląda lekko i zgrabnie. No, pociągająco po prostu. Nic dziwnego, że nazbierała nagród. Good Design Award, RedDot Design Award, iF Design Award – widać, nie tylko mi się ona spodobała. Żeby nie było, że nagradzano ją tylko „za ładne oczy”, wspomnę też nagrodę TIPA z 2012 roku dla najlepszego akcesorium fotograficznego.

     Kula tej głowicy ma średnicę 43 mm, czyli wyraźnie większą niż w przypadku SBH-30. Do zaciskania kuli służy nie pokrętło, a spora dźwignia o zakresie obrotu wynoszącym prawie 270°. Z początku nie bardzo wiedziałem skąd ten pomysł, ale zrozumiałem od razu gdy na głowicy postawiłem aparat. Tak duży skok pozwala płynnie i precyzyjnie dobrać siłę zacisku śruby. Rzecz istotna, gdyż BBH-200 nie ma oddzielnej regulacji oporu obrotu kuli, czy – jak można by określić to inaczej – wstępnego zacisku. Dzięki dużemu zakresowi ruchu można precyzyjnie dobrać opór ruchu kuli dla zapewnienia komfortowego obracania zarówno lżejszym, jak i cięższym sprzętem. To po jednej stronie zakresu. Po drugiej możemy ustalić siłę zacisku tak, by była wystarczająca, ale i niepotrzebnie nie za duża, by kulę dawało się łatwo poluzować.

     W dole głowicy widzimy podziałkę kątową do panoramy. Tu już mamy naniesione wartości co 45° i oczywiście nie brakuje oddzielnej blokady tego obrotu. Dźwigienka do jej realizacji jest malutka (choć nie za mała) i w odróżnieniu od głównej dźwigni zacisku kuli działa zero-jedynkowo. I tak być powinno: nieznaczny obrót w lewo – swobodny obrót, a lekko w prawo, niemal bez użycia siły – trzyma na mur. Brawo! Ale ze zdziwieniem obejrzałem całą podstawę w poszukiwaniu poziomnicy. A jej nie ma! No, to już istotny brak, w każdym razie gdy zamierzamy korzystać z BBH-200 do wykonywania panoram. Oczywiście wyjściem jest zamontowanie głowicy na statywie z wbudowaną własną poziomnicą.

     A gdy już spoziomujemy głowicę, napotykamy na niespodziewaną i oryginalną pomoc w wypoziomowaniu aparatu bez konieczności użycia poziomnicy z uchwytu stopki. Służy do tego pomarańczowy suwaczek, który przesunięty w prawo zwalnia trzpień, który zaczyna wystawać z gniazda kuli na samym jej dole. A duża kula ma na swoim „nominalnym” spodzie wgłębienie. Gdy trzpień wsunie się w owo wgłębienie, lekko przyblokowuje kulę, a to jest dla nas sygnał, że gdy teraz zaciśniemy ją, to aparat będzie ustawiony idealnie poziomo. No, to „idealnie” obowiązuje podczas zabawy głowicą bez zamontowanego aparatu lub gdy aparat jest w miarę wyważony. Bo już w przypadku sprzętu ciężkiego i mocno niewyważonego, „idealnie” zmienia się w „wystarczająco dokładnie”. Po takim wypoziomowaniu, przesunięciem suwaka w lewo, chowamy trzpień.

     Mocowanie płytki w głowicy BBH-200 to klasyczne vanguardowskie „imadełko”. Płytkę wkładamy w gniazdo z góry i zaciskamy pokrętłem. Nawet w przypadku poluzowania, płytka się nie wysunie, gdyż w razie czego przytrzyma ją wystający z gniazda kołeczek.
     W tej głowicy, zamiast rurkowych, zamontowano dwie poziomnice oczkowe. Jedna służy do kontroli położenia aparatu przy kadrach poziomych, druga przy pionowych. To prawidłowe rozwiązanie.  
      Płytka QS-60 głowicy BBH-200 trzyma standard Arca Swiss. Śruba do jej dokręcania może być obsługiwana już nie tylko monetą albo wkrętakiem, ale kluczem sześciokątnym lub ampulowym. Ale tak czy inaczej, jakieś narzędzie jest potrzebne.  


      Obie głowice, dzięki otrzymywanym w komplecie redukcjom, możemy nakręcić zarówno na „mały” gwint statywowy, czyli 1/4”, jak i na „duży” 3/8”. Na zdjęciu widać przewagę lżejszej głowicy: jej „łamany” spód daje znacznie lepsze zabezpieczenie przed odkręceniem ze statywu, realizowane trzema wkrętami rozstawionymi co 120°. Płaska powierzchnia w głowicy BBH-200, dla zabezpieczenia przed odkręceniem, wymaga dokręcenia tych wkrętów na siłę.

     Opisałem już konstrukcję obydwu głowic, wspomniałem też o nielicznych, nieco pobocznych aspektach ich działania. Ale teraz najważniejsze: jak się z tymi głowicami fotografuje?

Na niedużej głowicy SBH-30, "piątka" z 24-70/2.8 wygląda na olbrzyma. 
     Znowu zacznę od mniejszej SBH-30, jako pewnego punktu odniesienia – głowicy, która nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie powinna w pełni zaspokoić potrzeby sprzętu o ciężarze równym połowie jej nośności. I co, zaspokaja? No, właściwie tak. Ale raczej „na styk”, niż „w pełni”. Nie napotkałem istotnych problemów z pracą pod pełnoklatkową lustrzanką z obiektywem ważącym do, powiedzmy, „dużych” kilkuset gramów. Nawet tak potężnym, jak pierwsza wersja canonowskiego 24-70 mm f/2.8. Ale on wymagał już pewnych starań, a mianowicie porządnego dokręcania zacisku kuli przy poziomym ustawieniu aparatu. Jeśli tego nie zrobimy, punkt celowania zjedzie ciut w dół gdy tylko puścimy aparat. Rzecz może nieistotna przy fotografowaniu szerokim kątem, ale już przy 70 mm zauważalna. A gdy użyjemy podobnych gabarytami i ciężarem obiektywów tele, w rodzaju 135 mm f/2 albo 200 mm f/2.8 efekt pogłębi się. Wspomniane porządne dokręcanie pokrętła zaciskającego kulę, staje się jednak kłopotliwe gdy musimy robić to wiele razy w ciągu dłuższej sesji. Po prostu pokrętło ma niedużą średnicę i dość wąski gumowy pierścień, więc palce mają prawo boleć.

     Bardzo wygodnie pracuje się tą głowicą, gdy obiektyw kierujemy w dół. To dlatego, że wówczas pokrętło zacisku kuli mamy po lewej stronie. Obsługujemy je więc lewą dłonią, a prawą trzymamy aparat. Trochę gorzej rzecz wygląda przy kadrach pionowych, gdy chcemy uchwyt ze spustem mieć na górze. Wówczas pokrętło blokujące celuje prosto w nas i obraca się je dość niewygodnie.

Jeśli planujemy fotografowanie w plenerze, także na mrozie,
półkilogramowy i nieduży obiektyw to - według mnie -
maksimum, co dobrze zniesie głowica SBH-30.
     Jeśli chodzi o mocowanie płytki w głowicy, to nie napotkałem żadnych kłopotów. Pomysł na wsunięcie do oporu połączone z automatycznym zaskokiem blokady jest dobrym rozwiązaniem. Zarówno „imadełko” zaciskające płytkę w gnieździe, jak i przycisk odblokowywania płytki pracują dość ciężko, ale ten opór nie powiększa się gdy fotografujemy na mrozie. Podczas mojego testu mrozy akurat nie wystąpiły, więc tradycyjnie posłużyłem się lodówką. „Góra” głowicy zdała test w -20 °C, ale „dół” wypadł zaledwie dostatecznie. Obrót do panoramy działał jeszcze nienajgorzej, ale pokrętło zaciskające kulę pracowało bardzo ciężko. Musiałem się mocno wysilić, by zestaw 5DII+24-70/2.8 nie leciał na pysk. Z lżejszym i mniejszym obiektywem nie było źle.

     Ciężka BBH-200 tych problemów nie zna. Wyjąłem ją za zamrażalnika jako drugą i aż się dziwiłem jak duża jest różnica w pracy obu głowic. BBH-200 po prostu nie czuje tego mrozu. Zimno, czy ciepło, zacisk kuli działa tak samo lekko, płynnie i pewnie. W tak niskich temperaturach, przy obrocie do panoramy napotkałem wyraźnie większy opór, ale to było wyłącznie odczucie, a nie przeszkoda w obsłudze. Zwłaszcza, że dźwigienka blokady panoramy pracuje tak samo dobrze jak w temperaturze pokojowej.

Na  BBH-200 tak duże niewyważenie nie robi żadnego wrażenia.
     Wracając do kuli, dla niej, bez względu na temperaturę, zbyt dużym obciążeniem nie jest ani obiektyw w rodzaju 24-70/2.8, ani nawet 70-200/2.8. Tradycyjnie w tym teście, statyw przymocowałem do aparatu, a nie – zgodnie z zasadami – do pierścienia statywowego obiektywu. Taki ciężki i bardzo źle wyważony zestaw nie robi na głowicy żadnego wrażenia. Ot, trzeba trochę mocniej przekręcić dźwignię zaciskającą. Mocniej, w znaczeniu dalej, a nie z większą siłą. A do końca zakresu jej ruchu i tak jeszcze daleko. Widać, że głowica BBH-200 potrafi znieść znacznie więcej.

     Nie podoba mi się jednak sposób w jaki trzeba nią pracować przy kadrach pionowych, gdy uchwyt aparatu chcemy mieć na górze. Wówczas dźwignia zaciskająca znajduje się bowiem po prawej stronie. Trzeba więc obsługiwać ją prawą dłonią, a nienaturalnie, lewą podtrzymywać aparat. W lekkiej SBH-30 wygląda to lepiej, ale ona nie jest tak „powycinana”, więc jej konstruktorzy swobodniej mogli wybrać miejsce dla pokrętła zacisku kuli.


     Imadełkowe gniazdo płytki statywowej działa pewnie w każdych warunkach, choć przyznam, że ten system wymaga zachowania sporej precyzji przy mocowaniu aparatu. A to nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza gdy sprzęt dużo waży. System wsuwanej płytki i automatycznej blokady, użyty w  głowicy SBH-30, bardziej mi leży. Płytka w BBH-200 jest nieco większa niż tam, ale śruba mocująca ma położenie ustalone na stałe. Ciekawe, że nie umieszczono jej na skrzyżowaniu osi symetrii płytki, a nieco z boku. Myślę, że to dobry pomysł, wziąwszy pod uwagę, że niektóre aparaty mają gniazdo statywowe umieszczone blisko krawędzi korpusu. Tak jak na przykład testowany niedawno przeze mnie Panasonic G80 LINK. W takiej sytuacji płytka może przylegać do aparatu większą powierzchnią.

     W sumie, głowica SBH-30 nie wypada źle, miejscami podoba mi się nawet bardziej niż BBH-200. Jednak jej nośności 5 kg nie mogę zweryfikować pozytywnie dla źle wyważonych zestawów. Lustrzanka, nawet pełnoklatkowa – OK, lecz najlepiej z niedużym, a w każdym razie lekkim obiektywem. No i rzecz jasna bezlusterkowce też mieszczą się w zasięgu tej głowicy.
     Z kolei „kula wagi ciężkiej” w pełni potwierdza swe zalety. Jasne, przetestowałem ją „zaledwie” z bardzo źle wyważonym zestawem ważącym 2,5 kg, ale widać było, że dla BBH-200 to kaszka z mleczkiem. Czuć, że ma ona wielki zapas nośności, o czym świadczy chociaż daleko przed końcem zakresu „łapiąca” dźwignia zacisku. Przyjemnie pracuje się tak przewymiarowanym sprzętem. Zwłaszcza, że to przewymiarowanie widać w zachowaniu, a nie wymiarach, czy też ciężarze. I na pewno nie w kształtach – ta głowica jest zgrabna i wręcz piękna. Trochę jednak trzeba za to wszystko zapłacić. No właśnie, ile? BBH-200 kupuje się za 600 zł, ale fotozakupy.pl na dniach mają wprowadzić promocję i sprzedawać ją za 449 zł. No, to jest bardzo dobra cena! Obserwujcie baner w nagłówku mojego bloga, bo tam pojawi się informacja o tej promocji. Jednocześnie, cena głowicy SBH-30 ma wynieść tylko 149 zł, czyli o duże kilkadziesiąt mniej niż „normalnie”.
     Przyznam jednak bez bicia, że o ile ta mniejsza głowica jest całkiem OK, to moje serce przytula się tylko do BBH-200 i właśnie ją szczerze polubiłem i polecam.


W BBH-200 podoba mi się:
+ wzornictwo
+ wyjątkowo pewny i łatwy zacisk kuli
+ niewrażliwość na mróz
W BBH-200 nie podoba mi się:
- niewygoda przy kadrach pionowych
- brak poziomnicy w dole głowicy


W SBH-30 podoba mi się:
+ zwarta konstrukcja
+ wygodne w użyciu gniazdo stopki

W SBH-30 nie podoba mi się:
- deklarowana nośność tylko dla zwartych zestawów aparat + obiektyw
- pomysł na użycie poziomnic rurkowych


4 komentarze:

  1. Pawle, ale na fotografistach świat się nie kończy... :) Lustrzanka, sigma 18-35/1,8, mikrofon albo rejestrator, monitor, aku do monitora, lampa, nawet nieduża ale też z akumulatorem wagi półcegły, slider z napędem. I już mamy 12-15 kg... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrek, na filmowaniu to ja się znam jak kogut na zielu angielskim, więc kombinacji jak ta z monitorem i tym... no... sliderem (z napędem - o zgrozo!), nawet sobie nie wyobrażałem.

      Usuń
  2. Bardzo fajny i konkretny wpis. Można się wiele dowiedzieć. Sam nie zajmuje się profesjonalnie fotografią, ale mam swoje statywy, które bardzo i to bardzo ułatwiają robienie fotografii. Szczególnie jeśli czeka się na jeden konkretny moment, a aparat swoje waży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "...mam swoje statywy..." - tak to już jest, że jeden mało komu wystarcza. Jeden do plecaka na wycieczkę w góry, inny na poważniejsze górskie focenie, jeszcze inny pod ciężki sprzęt gdy wszystko możemy przewieźć autem. Tak samo jest z fotograficznymi torbami i plecakami. Zresztą nie tylko fotograficznymi :-)

      Usuń