Przetestowałem już oba krótsze olympusowskie obiektywy
M.Zuiko Pro o świetle f/1.2, teraz czas na portretówkę. Tamte wypadły świetnie,
zakładam, że najdłuższa superjasna stałka nie będzie odstawała jakością od
reszty rodziny. Na pierwszy rzut oka nie odstaje, jest wręcz identyczna.
Jak już wspominałem w
teście M.Zuiko 17 mm f/1.2, jak też w tym dotyczącym M.Zuiko
25 mm f/1.2, zewnętrznie te trzy obiektywy praktycznie się nie różnią.
Sugerowałem wręcz, by posiadacze dwóch albo trzech z nich jakoś je pooznaczali,
by się im nie myliły. Podtrzymuję swoje zdanie, gdyż raz pakując się na zdjęcia
plenerowe, do torby zamiast "czterdziestkipiątki" przez pomyłkę zapakowałem
"dwudziestkępiątkę". Całe szczęście zorientowałem się w porę. Z
"siedemnastką" problem jest nieco mniejszy, gdyż w odróżnieniu od
pozostałych ma profilowaną osłonę przeciwsłoneczną.
W teście obok M.Zuiko 45/1.2 wystąpił także jego kuzyn z rodziny Premium: 45 mm f/1.8. |
M.Zuiko 45 mm f/1.2 waży 410 g, liczy 8,5 cm długości, ma
średnicę 70 mm, korzysta – jak i pozostałe dwa M.Zuiko f/1.2 – z filtrów o
średnicy 62 mm. Obiektyw został oczywiście uszczelniony, a jego obudowa w
znacznej części jest metalowa. Z plastiku wykonana jest osłona
przeciwsłoneczna. Nie jest zbyt długa jak na optykę tele, by niepotrzebnie nie
powiększać gabarytów obiektywu.
Dość szeroki, nieco za drobno żłobkowany
pierścień ustawiania ostrości przesuwa się osiowo dla umożliwienia ręcznego
ostrzenia na dwa sposoby. W pierwszym, przy pierścieniu przesuniętym w stronę
aparatu, pracujemy jak klasycznym manualnym obiektywem. Widzimy skalę
odległości z towarzyszącą jej skalą głębi ostrości, a na krańcach pierścień
napotyka twarde opory. Właśnie w tym trybie wolałbym konkretniej moletowany
pierścień, gdyż opór jego ruchu nie jest mały. Jednak w żadnym razie nie jest
zbyt duży – ot, prawidłowo zaprojektowane klasyczne szkło. Na znacznie mniejszy
opór natrafiamy gdy pierścień odsuniemy od aparatu. Tu, w trybie drugim,
czujemy, że działa power focus. Brak też skali odległości. Żeby była jasność, w
pierwszym z trybów ręcznego ogniskowania też pośredniczy silnik, ale jest to
bardzo elegancko zamaskowane.
Obiektyw został mocno napakowany szlachetnym szkłem. Wśród 14 soczewek znajdziemy 4 ze szkła o wysokim współczynniku załamania HR, jedną niskodyspersyjną ED i jedną asferyczną. Przysłona liczy 7 listków. Schemat po prawej dotyczy M.Zuiko 45 mm f/1.8. Łącząc oba schematy starałem się zachować proporcje wielkości obiektywów.
Ustawianie ostrości oczywiście odbywa się wewnętrznie, czyli
bez poruszania całego zespołu soczewek, a jedynie jednego z ich środkowych członów.
Jeśli korzystamy z autofokusa, rzecz odbywa się szybciutko i oczywiście
bezgłośnie. W teście "dwudziestkipiątki" zalecałem korzystanie z
trybu C-AF dla zwiększenia pewności i szybkości ogniskowania. Natomiast z
M.Zuiko 45 mm f/1.2 w trybie ciągłego autofokusa zyskujemy jedynie na
prędkości. Testowany tu obiektyw w odróżnieniu od 25/1.2 w S-AF nie wykazuje
tendencji do chwilowego błądzenia, typowego dla autofokusa
"kontrastowego". Zaznaczę jednak, że tak sprawy się mają przy
współpracy obiektywu z Olympusem E-M1 Mark II. W przypadku dołączenia do E-M5,
czy też którejś z wersji Olympusa E-M10, autofokus może sprawować się inaczej.
Minimalna odległość ogniskowania wynosi pół metra, przy
której obejmujemy kadr mierzący na szerokości klatki trochę ponad 15 cm. Tak
więc możemy się pożegnać z planami dotyczącymi fotografii makro. Choć myślę, że
mało kto miał wobec tego obiektywu podobne zamiary.
Kilkucentymetrowy ślimaczek fotografowany z minimalnego dystansu ostrości. Na większą skalę odwzorowania nie ma szans. |
Założenia ideologiczne konstruktorów były natomiast takie jak i w przypadku pozostałych M.Zuiko f/1.2: wysokiej jakości obraz już przy otwartej przysłonie, gładkie – oficjalnie: "pierzaste" – boke oraz szybki autofokus. Ostatni z tych punktów już zaliczony, zaraz zobaczycie co z dwoma pozostałymi.
Chciałbym jeszcze przedstawić konkurenta, czy może raczej
towarzysza w teście. Podobnie jak w obu wcześniejszych artykułach, tak i tu
testowanemu M.Zuiko Pro dodałem kuzyna z rodziny Premium. Nie podejrzewam, że
to przypadek, lecz wszystkie trzy olympusowskie stałki f/1.2 mają tam swe
odpowiedniki z maksymalnym otworem względnym f/1.8.
Odpowiedniki malutkie, leciutkie, zgrabne i skromne.
Nienapakowane szlachetnymi soczewkami, nieuszczelnione, ale powszechnie
lubiane. Również ze względu na cenę. Nie zawsze bardzo atrakcyjną, jednak w
pełni akceptowalną. W przypadku M.Zuiko Digital 45 mm f/1.8 wynoszącą ok. 1200
zł, czyli podobną jak w przypadku optyki 25/1.8. Jednak już M.Zuiko 17/1.8
kosztuje 2000 zł. To aktualne najniższe oficjalne ceny sklepowe. Oficjalne, bo
często trafia się jakaś promocja, czy też cashback i olympusowskie szkła można
kupić taniej. Ale puentą tych kilku ostatnich zdań jest cena M.Zuiko 45/1.2
Pro: 5500 zł. To dużo, ale tak właśnie Olympus wycenia swoje szkła f/1.2. Co
ciekawe, cena ta praktycznie nie różni się od ceny sugerowanej przez polski
odział firmy.
Ale dość dygresji cenowej, kończę opis M.Zuiko 45 mm f/1.8.
To maleństwo ma długość 4,5 cm, średnicę 5,5 cm, waży zaledwie 116 g i korzysta
z filtrów o średnicy 37 mm. Wśród swych 9 soczewek ma dwie E-HR, czyli wykonane
ze szkła o niskiej dyspersji i wysokim współczynniku załamania światła. Przysłona
składa się z siedmiu listków. Minimalna odległość ogniskowania wynosi pół
metra. Obudowa obiektywu jest w dużej mierze plastikowa i brak jej uszczelnień.
Rozdzielczość obrazu obu szkieł M.Zuiko sprawdziłem najpierw
w warunkach studyjnych, fotografując tablice testowe. Wyniki są świetne, a na określenie
"znacznie więcej niż dobre" zasługuje jedynie zachowanie ciemniejszego
obiektywu w rogu kadru. Model jaśniejszy startuje przy f/1.2 z poziomu
2800/2700 lph (środek/brzeg) i poprawia się systematycznie o 100 lph w obu tych
obszarach podczas przymykania kolejno do f/1.4, f/2 i f/2.8. Osiąga wtedy
3100/3000 lph obowiązujące aż do f/5.6 włącznie. Dyfrakcja niby działa już przy
f/8, ale nawet przy f/11 wyniki (2900/2800 lph) są lepsze niż dla otwartej
przysłony. Dopiero użycie f/16 oznacza mocny spadek – 2500/2500 lph.
Poniżej widać, że przy "prawdziwych" zdjęciach
wykonywanych jaśniejszym M.Zuiko, wyniki z testu studyjnego w pełni się
potwierdzają.
Kadr do testu szczegółowości obrazu M.Zuiko 45 mm f/1.2. Wycinki poniżej. |
Środek kadru na dole, brzeg na górze. Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Środek kadru po prawej, brzeg po lewej. Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Tyle o ostrości obrazu. A co z nieostrościami M.Zuiko 45 mm
f/1.2 Pro? Pięknie, dopóki fotografujemy przysłoną otwartą albo leciutko
przymkniętą. Zapowiadane pierzaste boke króluje przy f/1.2, f/1.4, zazwyczaj
także przy f/2. Jednak czasami przy takim przymknięciu oraz – już obowiązkowo –
przy f/2.8, widzimy boke neutralne. Sporo zależy tu od ustawionego dystansu
ostrości i odległości tła, ale dla f/4 nieostrości przeważnie wyglądają już
trochę nerwowo. Wiadomo, że tego obiektywu najczęściej używa się z mocno
otwartą przysłoną. Przyznam jednak, że liczyłem na wspaniałą plastykę
nieostrości także dla f/4-5.6.
Ciasny portret, otwarta przysłona. Boke bardzo mi się podoba. |
Przysłona f/4. Boke już neutralne, niespokojna nieostrość listowia. |
Otwarta przysłona. |
Kadr do porównania wyglądu nieostrości obu M.Zuiko 45 mm. Wycinki poniżej. |
Poniżej prezentuję wyłapane przypadki pojawienia się osiowej
aberracji chromatycznej dla otwartej przysłony M.Zuiko 45 mm f/1.2. Czasem
widać ją słabo, czasem bardzo wyraźnie.
Wycinki poniżej. |
Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Wycinek poniżej. |
Kliknij by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. |
Natomiast winietowania obiektywu Pro f/1.2 zdecydowanie nie
można opisywać samymi superlatywami. Ściemnienie rogów klatki nie jest nawet
silne, nie przekracza 1 EV, jednak ostro narasta w ich pobliżu i dlatego dobrze
je widać. Samym przymykaniem przysłony likwidujemy je przy f/4. Można by
pomyśleć, że korzystanie z cyfrowej korekcji winietowania jest bardzo wskazane,
ale to nie takie proste. Spójrzcie na zestawienie zdjęć poniżej. Rząd górny
wykonany został bez użycia korekcji, dolny z jej pomocą. A w nim dziwy: przy
f/1.2 wszystko świetnie, ale przymykanie wręcz pogarsza sprawę. Dopiero dla f/4
ściemnienie rogów kadru zanika, ale tu przecież już nie potrzeba łaski korekcji
winietowania. Coś Olympus nie dopracował tego działu cyfrowego wspomagania
obiektywu.
Górny rząd bez korekcji winietowania, dolny z włączoną. |
Pewnego rodzaju rekompensatą jest jego przewaga w
konkurencji skuteczności stabilizacji obrazu. Nie, nie stabilizacji optycznej
wbudowanej w niego – takiej oczywiście brak. Jednak tak jak i w przypadku
poprzednich testów optyki M.Zuiko Pro f/1.2, tak i tu sprawdziłem jakie efekty
daje stabilizacja matrycy Olympusa E-M1 II. Wyszło, że bardzo podobne jak w pozostałych
obiektywach tej serii, skuteczność stabilizacji wynosi 4 działki czasu. Wynik
dobry, choć nie rewelacyjny. Jednocześnie, tak jak i dla dwóch testowanych
wcześniej stałek f/1.8, tak i "czterdziestkapiątka" Premium stabilizowana
jest o pół działki gorzej niż Pro.
I jeszcze dwie ważne informacje uzupełniające, jedna zła,
druga dobra. Po pierwsze bardzo zalecam korzystanie ze stabilizacji,
szczególnie przy fotografowaniu jaśniejszym M.Zuiko 45 mm. Może to moje
indywidualne, niepowtarzalne drgania, jednak z wyłączoną stabilizacją nie
uzyskiwałem nawet połowy nieporuszonych zdjęć dla 1/100 s, czyli czasu bezpiecznego
według "zasady odwrotności ogniskowej". Dobra wiadomość jest taka, że
gdy stabilizację włączymy, możemy z czasami naświetlania wyjechać daleko poza
wspomnianą zasadę. Podczas testu, przy korzystaniu z obu obiektywów, dla 1/6 s
uzyskiwałem aż połowę zupełnie nieporuszonych ujęć. Bardzo dobry wynik!
Na koniec kilkanaście zdjęć plenerowych z M.Zuiko 45 mm
f/1.2. Są to JPEGi prosto z aparatu, wykonane przy czułości ISO 200 oraz – w
znacznej większości – przy otwartej przysłonie. Odstępstwa od tych reguł podaję
w podpisach.
Wysokie światła ściemnione w RAWie. |
Minimalny dystans ostrości. |
Przysłona f/4. |
Kadr przycięty z dołu. |
Korekcja ekspozycji -0,7 EV. |
Światła i cienie wyciągnięte RAWem. |
Korekcja ekspozycji +0,7 EV. Lekko przykadrowane z dołu i z prawej. |
Przysłona f/4. |
Przysłona f/8. |
Podoba mi się:
+ rozdzielczość zdjęć
+ brak istotnych wad obrazu
+ nieostrości przy mocno otwartej przysłonie
- cena
- nerwowe nieostrości już przy niezbyt silnym przymknięciu
Zajrzyjcie też tu:
TEST: Kolejna jasność u Olympusa, czyli M.Zuiko 25 mm f/1.2 Pro
TEST: Jasność u Olympusa, czyli M.Zuiko 17 mm f/1.2
TEST: Perełka! Venus Laowa 7,5 mm f/2 MFT
TEST: Panasonic 200 mm f/2.8 – duża rzecz, a cieszy!
TEST: Panasonic G9: z nowym softem nowy duch. Czyżby?
TEST: Olympus M.Zuiko Digital ED 12-100 mm f/4 IS PRO. Mistrz!
TEST: Olympus 30 mm f/3.5, czyli mikre makro do Micro 4/3
TEST: Panasonic – dwa mikroszkiełka do Micro 4/3
TEST: Bliziutko ideału, czyli Panasonic Lumix G80
TEST: Para reporterskich szkieł f/2.8 Panasonica
Olympus E-M10 II – co nowego, co fajnego? Wrażenia ze współpracy.
TEST: Panasonic 25 mm f/1,7 – tylko pochwalić!
TEST: Panasonic GX8, daj się przetestować!
TEST: Jasność u Olympusa, czyli M.Zuiko 17 mm f/1.2
TEST: Perełka! Venus Laowa 7,5 mm f/2 MFT
TEST: Panasonic 200 mm f/2.8 – duża rzecz, a cieszy!
TEST: Panasonic G9: z nowym softem nowy duch. Czyżby?
TEST: Olympus M.Zuiko Digital ED 12-100 mm f/4 IS PRO. Mistrz!
TEST: Olympus 30 mm f/3.5, czyli mikre makro do Micro 4/3
TEST: Panasonic – dwa mikroszkiełka do Micro 4/3
TEST: Bliziutko ideału, czyli Panasonic Lumix G80
TEST: Para reporterskich szkieł f/2.8 Panasonica
Olympus E-M10 II – co nowego, co fajnego? Wrażenia ze współpracy.
TEST: Panasonic 25 mm f/1,7 – tylko pochwalić!
TEST: Panasonic GX8, daj się przetestować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz