wtorek, 27 marca 2018

Optyczny kot, który chodzi swoimi ścieżkami


Źródło: Canonrumors
     O jakim fotograficznym „kocie” mowa? Kilka futrzaków dałoby się wytypować. Pierwsza na myśl przychodzi mi Laowa, która coraz to zaskakuje oryginalnymi optycznymi. Liczyć też można na Sony, które odziedziczyło po Minolcie tendencję do robienia wielu rzeczy po swojemu, a nie tak jak każą trendy. Oryginalnego podejścia do wielu kwestii nie można odmówić także Pentaxowi, czy Sigmie.

     Ale Canon?! Nie, jego ustawiłbym blisko końca tej listy. A jednak i on potrafi zaskoczyć. Ostatnio objawiły się trzy jego patenty, dotyczące optyki STF. Kojarzycie ten skrót? To Soft Trans Focus, a używała go Minolta, używa Sony, Laowa. Chodzi o obiektywy z wbudowanym optycznym elementem apodyzacyjnym, którego obecność skutkuje wspaniałymi, miękkimi nieostrościami, zarówno w tle, jak na bliskim planie. Rzecz przybliżyłem w teście portretowego Fujinona XF 56 mm f/1.2 R APD, korzystającego z tego właśnie rozwiązania. Wspomniane obiektywy Minolty, Sony, Laowy to także portretówki, bo przede wszystkim od nich wymaga się ładnie wyglądającego tła.

     Więc co z tym Canonem? Że niby też planuje taki obiektyw? Tak i nie. Bo owszem, zgłosił patenty na trzy stałki STF, ale one nie mają wiele wspólnego z portretowymi ogniskowymi 85, 100, czy 135 mm. Są to konstrukcje o jednakowym, dużym maksymalnym otworze względnym f/1.4 i ogniskowych… 24 mm, 35 mm i 50 mm. Ki diabeł? Przyznaję, nie wiem. Ale bardzo jestem ciekaw, co też Canon wymyślił. I liczę, że dowiemy się co, gdy (JEŚLI) któreś z tych szkieł rzeczywiście kiedyś przejdzie z formy patentu do postaci obiektywu z krwi i kości. Tylko, „niech on nie miauczy!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz