poniedziałek, 27 czerwca 2022

YN 85mm F1.8S DF DSM, czyli i Yongnuo potrafi!

     Dotychczas cieszyłem się jak dziecko gdy Wielkim Producentom dokopywali ci Niezależni: Tamron, Tokina, Sigma... Właściwie ta ostatnia zdołała nas przyzwyczaić do fajerwerków jakościowych, więc niespodzianki już nie ma. Choć cieszyć się przy efektownych jej premierach, czy raczej wspaniałych wynikach testów, nie przestałem.

     Tym razem ucieszyłem się… nie, wróć!: zbierałem szczękę z podłogi po spojrzeniu na test szkła zupełnie innego producenta. To nie była Sigma, Tamron, czy inna „stara”, i ogólnie dobrze notowana firma, a takie raczej drugoligowe Yongnuo.

     Jednak liga ligą, cena ceną, a wyniki wynikami. DxO Mark przetestowało takie zwykłe, tanie i niepozorne 85 mm f/1.8, i okazało się, że to perełka. Ba, wręcz diamencik! Nie będę zdradzał wszystkich szczegółów, zajrzyjcie sami do ich testu. Napiszę tylko, że Yongnuo wypadł pod względem rozdzielczości lepiej niż którakolwiek osiemdziesiątkapiątka na rynku. Tak, którakolwiek, bo pobił na głowę wszystkie legendarne Arty, Otusy i inne Nikkory. Za ową rozdzielczość dostał bowiem 53 punkty, podczas gdy następny w kolejności konkurent ma ich… 42!


     Przyznaję, pewne straty jakości w innych konkurencjach powodują, że sumaryczny wynik Yongnuo to już nie kosmos w porównaniu z innymi, choć nadal szczyt podium. Ok, przyznaję jeszcze jedno: nie wiem jak autofokus obiektywu i reszta jego elektronicznego wnętrza współpracuje z bezlustrowcami Sony, Nikona i Canona, niemniej tworzony obraz zasługuje na brawa. Czyżby 85/1.8 Yongnuo było szkłem tak samo przełomowym jak niegdyś 35/1.4 Art Sigmy? Zbliża się 10. rocznica tamtej premiery, która zapoczątkowała wychodzenie Sigmy z drugiej ligi i jej przebijanie się jej na top. Czego oczywiście życzę także Yongnuo.

poniedziałek, 20 czerwca 2022

TEST: Canon RF 35 mm F1.8 IS STM Macro – takie małe nic, a jednak cieszy

     Ten obiektyw pozostał mi jako ostatni nieprzetestowany z pierwszej serii canonowskiej optyki RF pokazanej latem 2018 roku wraz z EOSem R. Sprawdziłem już i opisałem na blogu jak sprawuje się uniwersalny zoom 24-105/4 LINK, jaśniutki standard 50/1.2 LINK oraz jeszcze jaśniejszy – jak na zooma – 28-70/2 LINK. Na koniec kolejki trafiła nietypowa krótka i jasna makrówka.
     No, z tym makro to oczywiście spora przesada, ale maksymalna skala odwzorowania testowanego szkła, wynosząca 1:2 jest już na tyle duża, że przymykam oko i nie marudzę. Z drugiej strony, obiektywy chwalące się skalami 2:1 – OK, na razie tylko Laowy – przestały być rzadkimi ptaszkami, więc w zasadzie już trochę wstyd nazywać makrówkami szkła nie osiągające nawet 1:1.
     Z trzeciej strony, RF 35/1.8 to najjaśniejszy na rynku obiektyw z taką skalą odwzorowania. Inna sprawa, że dość wiekowy, APSowy Tamron 60 mm f/2 osiągający 1:1 był większym wyzwaniem konstrukcyjnym. Niemniej f/1.8, to f/1.8, a nie jakieś tam marne f/2.
     Przy tym wszystkim Canonowi udało się dołączyć do tych cech jeszcze nieduże rozmiary i bardzo zachęcającą cenę. Nie za dużo tego szczęścia? Przecież niemożliwe, by wszystko wyglądało tak pięknie. Istotne jest czy tylko zobaczymy rysę na wizerunku, może ten obiektyw potknie się, a czy wręcz poleci na pys… albo ładniej: osłonę przeciwsłoneczną?

piątek, 3 czerwca 2022

Moim okiem: APS-C Zmartwychwstanie

     Było jasne, że mały obrazek (przez nieporozumienie zwany pełną klatką) „zjada” klatkę niepełną. Format APS-C, znaczy. Zjadał tak i zjadał, aż okazało się że nie dał rady, i odpuścił. A może tylko się przeżarł? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że APS-C nagle odżył, i pomimo znacznego nadgryzienia ochoczo fika nogami.
     Ostatnio pisałem na blogu o nowej odsłonie APS-C w Canonie, czyli zastąpieniu (jak należy sądzić) EOSów M serią R-S, bo tak należałoby nazywać Canony R7 i R10. Canon EOS R-S – brzmi bardzo szlachetnie!