wtorek, 24 maja 2022

Jak obiecał, tak zrobił. Canon, znaczy.

     Z obietnicą zgodził się zarówno dzisiejszy termin premiery, liczba zaprezentowanych aparatów, a także ich ogólne, przecieknięte charakterystyki. Co do szczegółów oraz sensu wypuszczenia takich, a nie innych modeli, rozpoczęły się dyskusje. Tak czy inaczej, tadam, przedstawiam! – Canon EOS R7 i Canon EOS R10.

niedziela, 15 maja 2022

Moim okiem: Jak urwać kurze złote jaja, czyli Canon w natarciu

     Wreszcie! – jak ucieszą się jedni. Po co? – zapytają inni. Ale co „po co”? APSowe Canony z mocowaniem RF, rzecz jasna. Mają objawić się nam one na dniach, podobno 24 maja. Równie podobno będą to dwa modele, jeden entrylevelowy R10 (24 Mpx, jedno gniazdo kart pamięci), drugi pozycjonowany wyraźnie wyżej R7 (dwa gniazda, stabilizowane 32 Mpx, filmowanie w 4K/50p). Plus dwa standardowo-uniwersalne, nie za jasne szkła, startujące od 18 mm, a nie od 15 mm jak się marzyło co poniektórym.
     Canon zdecydował się więc na rozszerzenie EOSów R o linię modeli APSC, co – jak należy mniemać – oznacza koniec produkcji EOSów M. Ma to sens, gdyż do jednego zmniejszy się liczba rozwijanych mocowań obiektywów. Poza tym znika balast EOSów M, co do których Canon jakoś nie miał serca. Jakby przez lata całe wahał się: rozwijać, czy zamykać ten rozdział? Aparaty były trochę nijakie, projektowane by zbyt mocno nie ugryźć innych linii sprzętu. Optyki zdecydowanie nie za wiele, choć też nie jakoś strasznie ubogo.

     Jednak ci, którzy znaleźli wśród EOSów M „ten swój” model aparatu, a proponowane szkła (canonowskie i niezależne) pozwoliły im skompletować zestaw dla siebie, byli bardzo zadowoleni. I wcale nie było ich mało. Co więcej, nadal jest ich dużo, o czym świadczą statystyki sprzedaży sprzętu fotograficznego w Japonii. Canon EOS M50 Mark II był w 1. kwartale tego roku najczęściej sprzedawanym tam aparatem z wymienną optyką. Nie znam liczbowych konkretów, lecz przewaga nad drugim w kolejności modelem, czyli Canonem RP musiała być znaczna. W rankingu zajął on bowiem formalnie trzecie miejsce, po dwóch wersjach kolorystycznych M5II – białej i czarnej, wyszczególnionych oddzielnie.
     I taki właśnie aparat Canon chce „uśmiercić”! Jaki ma to sens w sytuacji gdy świetnie się on sprzedaje? Naprawdę warto poświęcać te złotą kurę? Bo przecież EOSy R7 i R10 nie będą w stanie zastąpić go na najwyższych miejscach w rankingach. W każdym razie w krótkim horyzoncie czasowym, gdy brakować będzie natywnej optyki RF-S. Oczywiście będzie się można podeprzeć obiektywami EF, EF-S oraz RF, ale to nie to samo. Druga sprawa, to gabaryty sprzętu. EOSy R7 i R10 będą korzystały z „dorosłego” bagnetu RF, co utrudni ich miniaturyzację. Nie będą one wiele mniejsze od EOSa RP, a o dorównaniu EOSom M nawet nie ma co marzyć.
    OK, zostaną w stosunku do nich znacznie podciągnięte technologicznie, z pewnością nie tylko w kwestii filmowania i autofokusa. To oczywiście im bardzo pomoże, ale nie podejrzewam by (szybko) wskoczyły na miejsce EOSów M.
     Choć może jest coś o czym nie wiemy, jakieś super-hiper-bajery, którymi APSowe EOSy zdobędą rynek? Szczerze mówiąc, nie bardzo na to liczę, bo gdzie się wówczas podzieje EOS RP, czy raczej zapowiadany jego następca?
     Tak czy inaczej, i bez względu na podejście do zagadnienia („wreszcie!” lub „po co?”), z pewnością jesteśmy ciekawi czym to się objawią nowe Canony. I jak potem ustawią się w stosunku do nich kolejne modele małoobrazkowe. Czekamy na premierę!

sobota, 7 maja 2022

TEST: Panasonic Lumix S 24–105 mm F4 MACRO O.I.S. – spacerowa klasyka

     Zacząć chciałbym od przeprosin za sporą przerwę w publikacjach na blogu. Spiętrzyło się kilka problemów techniczno-terminowych, i postanowiłem że z kolejnymi tekstami poczekam do całkowitego ich rozwiązania, zamiast kombinować półśrodkami. Teraz już wszystko gra i buczy, a artykuły będą ukazywały się regularnie. Zaczynam od testu, który przeleżał "w szufladzie" ze dwa miesiące. Co zresztą dobrze widać na zdjęciach. 

     Tytułowy „spacer” jeszcze pasuje do panasonicowego zooma 24-105 mm, bo już „spacerek” nie bardzo. Z taką niezobowiązującą przechadzką nijak nie kojarzy się 700 g żywej wagi tego szkła. Zresztą 12 cm długości i średnica gwintu na filtry 77 mm też nie. Ale nie ma co narzekać, bo konkurencja od Canona i Sony prezentuje się pod tymi względami identycznie. Taki jest, jak widać, aktualny trend w „spacerówkach”, czy też „szkłach do kotleta”, jeśli ktoś woli. 
     Chcemy mieć lżej? Skorzystajmy z niedużych aparatów: Canona RP, Sony A7C lub Panasonica S5. Mi jednak strzeliło do głowy zrobić test na 47 megapikselach, i skorzystałem z Lumixa S1R. Przyszło mi nosić niemal 1,8 kg, ale przyznam, że wolę wygodny, choć trochę za duży i za ciężki aparat, niż za mały. Tak, piję do Sony A7C, bo EOS RP pod względem ergonomii sprawdził się przyzwoicie w moim teście canonowskiego RF 24-105/4.
     Tak więc, jasne już jest, że testowany obiektyw to spory i raczej ciężki… ten, no… instrument.