Trzy tygodnie temu w artykule
opisującym lipcowe premiery sprzętowe, jednym z istotniejszych aktorów był Sony
A7R IV. Napisałem wówczas: „Idę o zakład, że Sony dysponuje przetwornikami o
jeszcze wyższej rozdzielczości, ale zdecydowało się właśnie na skromne 61 Mpx,
bo bardziej nie musiało się starać. Ot, zaznaczyło swoją przewagę nad konkurentami
i kontroluje sytuację.”
Owa przewaga nad konkurentami to miał być prztyczek w
nos Canona, którego 50-megapikselowe EOSy 5Ds i 5DsR właśnie traciły pozycję
małoobrazkowych cyfrówek o najwyższej na rynku rozdzielczości matrycy.
Traciły albo i nie. Canon bowiem szybko się odwinął i
ogłosił, że pracuje nad – bezlustrowym, rzecz jasna – aparatem z przetwornikiem
70, a może i nawet 80 Mpx. Pierwsze, co pomyślałem, to że Sony jednak powinien
walnąć z grubszej rury, żeby konkurencji nie przychodziło do głowy walczyć.
Choć może owe skromne 61 Mpx było tylko ruchem mającym sprowokować innych do
odkrycia kart?
Jeśli tak, to Canon uległ tej manipulacji i ma ochotę czymś
się pochwalić. Przyznam, że nie bardzo widzę sens szarpania się producenta na
taki aparat, chyba że chodzi o samą chęć błyśnięcia. 70, czy 80 megapikseli to
kosmiczna wartość, o wykorzystaniu której pomyśli ledwie drobniutki ułamek
fotografujących. Zresztą Canon poszedł jeszcze dalej, gdyż zgodnie z
obowiązującą modą obiecuje tryb Hi-Res dający zdjęcia o rozdzielczości… 400
Mpx.
Skoro Hi-Res, znaczy potrzebne mikroprzesunięcia matrycy,
znaczy… matryca będzie stabilizowana? Owszem będzie. Mowa też jest o jakichś
efektownych nowościach w filmowaniu oraz o rezygnacji z zapisu na kartach SD.
Ale co zamiast nich? CFast używane już w canonowskich kamerach, czy może wzorem
konkurentów XQD / CFExpress? Tego jeszcze nie wiadomo.
Bardzo jednak liczę na to, że nowy EOS („RS”?) sensownie
wykorzysta swój potężny nadmiar megapikseli. Dziesiątki ich milionów pięknie
wyglądają w danych technicznych, ale przyznam że sam wolałbym zobaczyć zdjęcia
z tego aparatu, mające zaledwie 40 Mpx. Niech to będzie nawet 20 Mpx, ale niewrażliwe na potężne rozpiętości tonalne i pozwalające korzystać z bardzo wysokich
czułości. Canonowskie przetworniki pod oboma tymi względami ustępują produktom
Sony. Jednak kombinując z sygnałem z poszczególnych komórek „przewymiarowanej”
matrycy i odpowiednio go mieszając, można by oba te parametry znacząco
poprawić. Kilkanaście lat temu na podobny pomysł wpadło Fuji, wprowadzając na
rynek swoje Super CCD SR z „podwójnymi” komórkami. Chciałbym wierzyć, że teraz
Canon pójdzie analogiczną drogą, nie będąc jedynie kontynuatorem coraz bardziej
bezsensownej Wojny Megapikselowej.
No, nie wiem czy ta wojna taka bezsensowna, trzeba pomyslec o innych uzytkownikach "sprzetu do rejestracji obrazu", np naukowcach, dokumentalistach, wojsku, policji, badaczy kosmosu itp. Nie badzmy tacy zadufani w sobie, sa tez inni fotografujacy, uzywajacy sprzet do swoich celow. Wymadrzalem sie tu juz na podobny temat - kazdy ma to czego potrzebuje, fotograf amator ma cos innego niz fotograf portrecista itp. Juz dawno w fotografii cyfrowej rozpoczela sie era specjalizacji, my o niektorych aparatach "mozemy se tylko pogadac", bo ich nigdy nie kupimy. Bo nam sa do niczego nie potrzebne. Co nie znaczy ze se o nich nie poczytamy. :-)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od tego, jak producenci będą pozycjonować swoje aparaty cenowo. Mowa tu jednak nie o jakimś średnim formacie, tylko aparatach dla zaawansowanych entuzjastów, ewentualnie profesjonalistów. Gigantyczna ilość megapikseli spowoduje głównie zatykanie ich komputerów, zamiast realnych korzyści fotograficznych.
OdpowiedzUsuńCiekawe, bo smartfony ze 100 megapikselowa matryca sie jakos nie zatykaja. Ja juz przestalem sie pasjonowac komputerami, nie wiem nawet ile rdzeni maja obecne procesory 8?, 16? i jak szybkie sa karty graficzne. O pojemnosci pamieci tez nie ma co dyskutowac, bo ta idzie w duze gigabajty, tak ze czy moj pecet opracowuje zdjecie w pol, czy w jedna tysieczna sekundy nie jest wazne, bo moje oczy nie sa az tak szybkie zeby zauwazyc roznice. Natomiast, choc zaczalem ere diditalna z 4 megapikselami i zdjecia wychodzily bardzo dobre (niestety moj stary Canon wyzional juz ducha) to jednak 80 albo wiecej dobrych megapikseli daje duzo lepsze efekty i mozliwosci. Chocby kadrowania, czy wyszukiwania szczegolow w postprocesingu. Tak ja to odczuwam, dlatego ciesze sie ze sa takie mozliwosci.
UsuńPrzepraszam za obsuw z odpowiedzią. Wakacje.
OdpowiedzUsuńJasne, są zastosowania dla kilkudziesięciu Mpx. Sam używam Canona 5DsR, więc wiem :-) I doceniam. Choć wcale nie z powodu zapotrzebowania na superrozdzielczość, a właśnie ze względu na możliwość wykorzystania fragmentu kadru, który nadal ma tych megapikseli wystarczająco dużo.
O bezsensowności wojny napisałem przede wszystkim w aspekcie aktualnych niedostatków Canona. Zamiast pokusić się powalczenie z Sony / Nikonem w dynamice i w szumach, on wali pierdyliard megapikseli. Być może to tylko maskirowka i mydlenie oczu efektownym liczbowym parametrem. Może wcale nie chodzi o rozdzielczość, a właśnie o poprawę wymienionych niedostatków. Albo o jedno i drugie, co umożliwiłaby filozofia taka jak dawniej w cyfrówkach Fuji. O czym zresztą mogą świadczyć informacje o wnioskach patentowych Canona, w których mowa o nowych sposobach wykorzystania Dual-Pixel.