Z obietnicą zgodził się zarówno dzisiejszy termin premiery, liczba zaprezentowanych aparatów, a także ich ogólne, przecieknięte charakterystyki. Co do szczegółów oraz sensu wypuszczenia takich, a nie innych modeli, rozpoczęły się dyskusje. Tak czy inaczej, tadam, przedstawiam! – Canon EOS R7 i Canon EOS R10.
Producent zapowiada, że pokazane modele mają być odpowiednikami, czy też przedłużeniem linii lustrzanych EOSów, odpowiednio, 7D i 90D. O ile w pierwszym wypadku odniesienie wygląda sensownie, to EOS R10 nijak nie dostaje do wizerunku „dziewięćdziesiątki”. Racja, nawet przewyższa ją możliwościami i ogólną charakterystyką, ale Canona R10 należy obecnie porównywać nie z lustrzankami, a z aktualnymi bezlustrowcami. A jest z czym, bo w APSC (tak, oba nowe Canony mają tego rozmiaru matryce) Sony i Fuji nie próżnowały. Na ich tle EOS R10 wygląda raczej na następcę którejś z „trzycyfrowych” lustrzanek Canona.
Niewątpliwie nie jest to jednak konstrukcja entry-level, jak ją określiłem w poprzednim wpisie na blogu. Aż tak słabo nie jest, a Canon ma jeszcze luzu na dole żeby zmieścił się tam jeszcze jeden model.
Bagnet wygląda na lekko przewymiarowany. |
„Siódemka” ma stabilizowaną, 32-megapikselową matrycę, pewnie bazującą na konstrukcji z EOSa M6 II i 90D. Ciekawe, że stabilizacja pozwala realizować funkcję prostowania horyzontu, poprzez obrót matrycy wokół osi zgodnej z osią obiektywu. Ważniejsze, że jej skuteczność sięga 7 działek czasu, przy współpracy z nowo zaprezentowanym, też stabilizowanym superzoomem 18-150 mm.
Ten obiektyw, oraz drugi, zoom standardowy, nie są warte poświęcania im więcej uwagi. Bardzo szkoda, że wraz z nowymi aparatami Canon nie pokazał jakiegoś ciekawego szkła – jasnej stałki na przykład, albo jasnego zooma standardowego. Niby przez adapter można korzystać z optyki EF i EF-S, ale błyśnięcie ciekawym obiektywem zachęciłoby do zainteresowania się nową rodziną aparatów.
Dobra, wracam do nich. Canon R10 ma z kolei matrycę z EOSa M50 i M50 II, czyli 24-megapikselową. Na dodatek niestabilizowaną, co bardzo wyraźnie odsuwa go od EOSa R7. Dobrze, że choć zastosowana migawka szczelinowa pozwala na strzelanie tak samo szybkich serii 15 klatek/s, jak potrafi R7. Różnica pojawia się dopiero przy migawkach elektronicznych: 30 klatek/s w R7 i 23 klatki/s w R10.
Canon EOS R7. |
Canon EOS R10. |
Skoro już wspomniałem o Canonach R i RP, to nowe EOSy bardzo przypominają tę parę w kwestii zasilania i kart pamięci. EOS R7 korzysta z „nerki” LP-E6, a drzwiczki kart pamięci ma po prawej stronie aparatu. Z kolei R10 pracuje na LP-E17, a slot kart pamięci umieszczono mu właśnie w komorze akumulatora. Z tego odniesienia wyłamuje się kwestia liczby gniazd kart (SD UHS-II, rzecz jasna): tylko jednego w R10 i dwóch w R7.
Wizjery obu modeli korzystają z tego samego modułu OLED 2,4 mln punktów, ale bardzo różnią się powiększeniem obrazu: 0,72× w R7 i zaledwie 0,59× w R10. O, w tym wypadku EOS R10 rzeczywiście załapał się na poziom entry-level.
A, jeszcze filmowanie. Tu sprawy mają się nieźle, bo oba modele potrafią kręcić w 4K 60p, choć w przypadku EOSa R10 obowiązuje crop. 10-bitowy sygnał można wypuścić po HDMI, znajdziemy też gniazda słuchawek. Z tego co zrozumiałem, Canonowi R10 brakuje „płaskiego” profilu obrazu. W obu nowych Canonach cieszy możliwość długotrwałego ciągłego nagrywania bez przegrzewania się aparatów. Czasy zależą od formy rejestracji, ale przy newralgicznym 4K 60p jest to jedna godzina.
I tyle! Nie powiem, by Canon czymś mnie tu miło zaskoczył. Jeśli już, to chyba tym mikrojoystickiem w EOSie R10. No, trochę też małymi ograniczeniami co do czasu filmowania non stop. Reszta nie wzbudza moich zachwytów, ale to może się oczywiście zmienić gdy zobaczę zdjęcia z obu aparatów. Jednak brak zachwytów w żadnym razie nie oznacza zawodu. Canon R7 prezentuje się naprawdę sensownie i nie bardzo ma się czego wstydzić. R10 „odsunięto” od wyższego modelu na tyle, by wyraźnie zaznaczyć różnice, ale jednocześnie by zostawić miejsce na naprawdę prosty i naprawdę tani model. Ma to sens. Ważniejsze jednak, by Canon teraz szybko uzupełnił ofertę obiektywów RF-S, bo ta na razie wygląda słabiutko.
Właśnie szukam dobrego aparatu. Mój wybór padł właśnie na tę firmę. Wydaje mi się, że wypuszczają bardzo porządne sprzęty.
OdpowiedzUsuń