sobota, 11 lipca 2015

Ale wymyślili! Szeroki kąt + makro + shift.

Venus Laowa 15 mm f/4

Źródło: venuslens.net
     O chińskiej firmie Venus Optics usłyszałem po raz pierwszy z pół roku temu, gdy zaprezentowała nietypowy obiektyw makro. Pełnoklatkowy Venus 60 mm f/2.8 Ultra-Macro potrafi nie tylko fotografować ze skalą odwzorowania 2:1, ale też ustawić ostrość na nieskończoność! Przyznam, że nie kojarzę innej konstrukcji o takich możliwościach.
    Ale okazało się, że dwie trudne do połączenia cechy to było za mało. Stąd ostatnio kolejna premiera – tym razem dostaliśmy aż trzy w jednym. Pierwsze, to szeroki, a właściwie superszeroki kąt 110°. Drugim elementem układanki jest funkcjonalność makro, z maksymalną skalą odwzorowania „zaledwie” 1:1. Trzecia cecha to zupełna nowość i niespodzianka. Niespodzianka nie dlatego, że coś nadzwyczajnego udało się zaprojektować i wykonać. Ta niespodzianka objawia się bowiem pytaniem: dlaczego do diaska nikt na to wcześniej nie wpadł? Tyle jest na rynku pełnoklatkowych szerokokątnych stałek, a nikomu nie przyszło do głowy, by którejś z nich dodać funkcję shift!
     Nie chodzi o współpracę z lustrzankami małoobrazkowymi, bo przy bardzo szerokim kącie widzenia istotnie poszerzenie pola obrazowania – choć możliwe – jest bardzo kosztowne.  Konstruktorzy z Venus wpadli na pomysł uszczęśliwienia aparatów APS-C, bo czyż one nie zasługują na shifta? Na prawdziwego, szerokiego, architektonicznego shifta, a nie namiastkę, jak w przypadku canonowskiego 17 mm, z którego „na cropie” robi się ponad 27 mm. Małoobrazkowe koło obrazowania ma przy używaniu niepełnoklatkowego aparatu sporo luzu, który da się przecież z pożytkiem wykorzystać. Można co prawda powiedzieć, że wszyscy używający optyki z przesuwną osią to poważni fotografowie, nie zawracający sobie głowy niepełnoklatkowym sprzętem. Ale patrząc z drugiej strony, czy oni mogli myśleć o wyborze pomiędzy małym obrazkiem, a APS-C? Nie, nie mieli wyjścia, musieli wejść w FF.

Źródło: venuslens.net
     Teraz Venus daje szanse tym wszystkim, którzy czasem potrzebują tego typu optyki, ale siedzą w niepełnej klatce i nie widzi im się ani wymiana całego sprzętu, ani dokupywanie fullfrejma tylko do użycia z shiftem. Szanse o tyle duże, że obiektyw jest produkowany z mocowaniami do Canona, Nikona, Sony (A i FE) oraz Pentaxa. Choć właściwie to nie wiem czy „produkowany”, bo na razie można go kupić tylko na przedpłatę. Wysyłka z Hong Kongu ma rozpocząć się w drugiej połowie lipca. Jeśli ktoś woli inny kierunek dostawy, przedpłaty może dokonać w B&H.

Źródło: venuslens.net
     Trochę informacji technicznych. Maksymalny otwór względny to f/4, najmniejszy – f/32. W metalowym korpusie zamkniętych jest 12 soczewek, w tym 3 o wysokiej refrakcji i jedna niskodyspersyjna. Dane techniczne mówią o 14-listkowej przysłonie, lecz zdjęcia obiektywu wyraźnie pokazują 6-listkową. Cóż, może do czasów rozpoczęcia dostaw listki zdążą się rozmnożyć. Przednia soczewka jest płaska, więc przed nią znajdziemy gwint na filtry (77 mm). Jeszcze bardziej z przodu znajduje się zdejmowalna, tulipanowa osłona przeciwsłoneczna. Ustawianie ostrości oczywiście odbywa się ręcznie, ale – co gorsza – obiektyw w żaden sposób nie komunikuje się z aparatem. Zero styków – a to zdecydowanie nie ułatwi fotografowania. Choć z drugiej strony, to przecież shift, a tego typu optyką rzadko pracuje się na szybko. Skalę odwzorowania 1:1 uzyskuje się przy dystansie ostrości 12 cm. Mierzone oczywiście od matrycy, a to wypada niecałe pół centymetra przed przednią soczewką. Nie ma łatwo!

Źródło: venuslens.net
     A jak z samym shiftem? Podstawa jest solidna – jeśli chodzi o kąt widzenia w APS-C, to 15 mm przekłada się małoobrazkowe 24 mm w przypadku Canona i na 23 mm w pozostałych systemach. Zakres shifta nie wygląda już tak obiecująco – oś optyczną możemy bowiem przesunąć maksymalnie o 6 mm. Trochę skromnie, gdyż małoobrazkowe koło obrazowania teoretycznie pozwala na przesuw APSowego kadru nawet o 8 mm wzdłuż długiego boku klatki i o 10 mm wzdłuż krótszego. Sama operacja odbywa się za pomocą dźwigni, a nie typowego dla tego typu obiektywów pokrętła. Publikowane zdjęcia nie pozwalają nic bliżej powiedzieć na temat działania tego mechanizmu.
     I na koniec miła informacja o cenie. Obiektyw kosztuje nieco poniżej 500 dolarów, czyli 2/3 tego co pełnoklatkowy Samyang 24 mm TS. Na zachętę, dostawa po przedpłacie jest darmowa (w każdym razie z Hong Kongu), a jeśli koniecznie chcemy coś dopłacić, to możemy wydać 20 dolarów na przejściówkę do bezlusterkowca Sony albo μ4/3. 

     Jestem bardzo ciekaw tego obiektywu. Liczę, że jest on nie tylko ciekawostką konstrukcyjną, ale nadaje się do fotografowania. Przyznam, że trochę boję się o efekty połączenia UWA z makro 1:1. Czy nie zaszkodziło to jakości obrazu przy dużych dystansach ostrości? Co prawda w Polsce Venus chyba nie ma swojego przedstawiciela, ale mam nadzieję, że uda mi się to szkiełko przetestować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz