piątek, 9 lutego 2018

Sigma 14-24 mm f/2.8 DG HSM Art – czyli PRAWIE zgadłem


Źródło: Sigma
     Jeśli dobrze pamiętam, to już dobrze ponad dwa, a może i trzy lata temu, moje źródła z okolic Sigmy doniosły, że nowy superszerokokątny zoom będzie produkowany w dwóch wersjach. Gdy więc jesienią 2016 roku ogłoszona została Sigma 12-24 mm f/4 Art, wyprorokowałem, że jej przyszła siostra będzie…






      …ciemniejsza, lżejsza, tańsza i zostanie przydzielona do rodziny Contemporary. Analogicznie jak Sigmie 150-600/5-6.3 S została dodana do towarzystwa wersja C. Trafiłem? Skądże!
     A szkoda, bo już cieszyłem się na zgrabne, nieduże, lekkie szkiełko, choćby nawet ze światłem schodzącym do f/5.6. W końcu to nie zoom do reportażu, a do zdjęć wnętrz i krajobrazu, więc wysoka jasność nie jest bardzo potrzebna.
     Jednak w Sigmie powstała zupełnie odmienna koncepcja. Uznano, że przyda się właśnie reporterskie szkło. Uzyskano to zwężając nieco dół zooma i zwiększając jego światło. W ten sposób powstała zaprezentowana dziś Sigma 14-24 mm f/2.8 DG HSM Art.

Źródło: Sigma
     Czyli co, dwa podobne zoomy w tej samej rodzinie? Niby tak, ale nie do końca, gdyż nowy zoom, mimo „Art” w nazwie, trochę pachnie „Sportem”. A to stąd, że został uszczelniony. Ciekawe dlaczego nie został zakwalifikowany do rodziny „S”? Myślę, że producentowi zależało na kontynuacji pewnej tradycji. Niemal wszystkie szkła Art zachwycają jakością, która stanowi już pewien standard w środowisku fotograficznym. „Używam Artów”, „nic, tylko kupić Arta”, „tu nawet Art nie poradzi” itd. Podejrzewam, że Sigma ma ochotę pojechać na tej legendzie pomimo że obiektyw jest zdecydowanie „sportowy”.

     Pod względem budowy optycznej, Sigma wykorzystała zasadę (chyba rzymskich optyków) omne trinum perfectum. Stąd nowy zoom zawiera trzy soczewki FLD, trzy SLD i trzy asferyczne. Bogato! Sześć elementów z niskodyspersyjnego szkła też nie zdarza się codziennie. Przednia, mocno wypukła soczewka asferyczna ma średnicę aż 80 mm i chodzą słuchy, że w obiektywach 12-24/4 i 14/1.8 zastosowana jest identyczna.

Obiektyw w wersji z nieprofilowaną osłoną przeciwsłoneczną.
Źródło: Sigma
     Z przodu jest jeszcze jedna ciekawostka: wymienna (w warunkach serwisowych) zintegrowana osłona przeciwsłoneczna. Standardowa to klasyczny tulipan, a ta opcjonalna jest okrągła i płytsza. To dla ułatwienia montażu różnego rodzaju akcesoriów filmowych.

     Zoom produkowany będzie z mocowaniami do Canona, Nikona i Sigmy, czyli tradycyjnie z pominięciem Pentaxa. Tak po prawdzie, to skierowany jest głównie do canoniarzy, którzy podobnego szkła u siebie nie mają. Dysponują albo strasznie drogim i ciemniejszym 11-24 mm f/4 albo węższym 16-35 mm f/2.8. Dodatkowo – kolejna ważna nowość – lustrzanki Canona będą umiały wykorzystać informacje pochodzące z obiektywu do korygowania wad obrazu. Wad ma nie być dużo, podobno dystorsja została świetnie skorygowana. Jednak ewentualną aberrację chromatyczną i pewne jak amen w pacierzu winietowanie wypadałoby usunąć.

     Natomiast nikoniarzom Sigma nie podskoczy, bo ich od dawna cieszy własny Nikkor 14-24 mm f/2.8. Chyba, że… Sigma zaszaleje z ceną i wyskoczy z sumą wyraźnie poniżej 7000 zł. Ja jednak nie podejrzewam tak optymistycznego (dla fotografujących) scenariusza. Przecież nie wypada, by nowy zoom był tańszy niż 12-24 mm f/4. Ale z trzeciej strony czai się stabilizowany Tamron 15-30 mm f/2.8. Trochę węższy na dole, wyraźnie dłuższy „na górze”, lecz istotniejsze, że do kupienia za nieco ponad 4000 zł. O ile lepsza musi i o ile droższa może być niestabilizowana Sigma, by móc z nim konkurować?
     Tak czy inaczej, pojawiło się ciekawe szkło, które ma duże szanse na zaspokojenie oczekiwań wobec dołu reporterskiego zakresu ogniskowych. Teraz u Sigmy czas na górę tego zakresu, czyli nowy 70-200/2.8.
     A że nie trafiłem z przewidywaną koncepcją zooma? Nic straconego! Może do rodziny Contemporary przeznaczony będzie – pełnoklatkowy rzecz jasna – 10-20 mm f/5.6?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz