Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nowość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nowość. Pokaż wszystkie posty

środa, 8 listopada 2023

Łubu dubu! Sony walnęło globalnie.

     Łubu dubu! Łubu dubu! Piszę dziś, bo wczoraj nie mogłem. Mam zwolnienie, naprawdę! Prawdziwe L4 za poleżenie kilkanaście godzin pod kroplówką z czymś naprawdę mocnym. Wrogowi nie życzę! Ale przyjacielowi, owszem. Bardzo miło się leżało.

     Do rzeczy. Sony wczoraj oficjalnie ogłosiło stworzenie trzeciej generacji swego reportersko-flagowego A9. Aparat jak aparat, po wierzchu prawie nic nowego, lecz dwie różnice w stosunku do Sony A9 II są bardzo istotne. Pierwsza, ekran jest „podwójnie gibany”, tak jak w Sony A7R V. Czyli jak kto lubi: można tylko odchylić go do góry albo najpierw na bok, a potem góra-dół. Druga różnica, aż do 0,9× wzrosło powiększenie wizjera, a jego rozdzielczość do ponad 9 mln punktów. To znowu powtórka z A7R V i innych nowych, tych bardziej wyrafinowanych modeli Sony. Powiększenie u konkurencji kończy się na 0,8×, a rozdzielczość w okolicach 6 mln, jak kojarzę.
     Najistotniejsze jest jednak 24-megapikselowe serduszko aparatu, czyli matryca z globalną migawką, czyli jednoczesnym odczytem sygnału z całej powierzchni, i oczywiście bez klasycznej migawki szczelinowej przed przetwornikiem. 

czwartek, 5 października 2023

Jeden mały, jeden duży – dwa nowe zoomy Sigmy

     Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Sigma ogłosiła dziś swoje nowe produkty. Pierwszy, malutki, to „prawdziwa” premiera, z deklaracją pełnych danych technicznych, ujawnionym schematem optycznym itd. Jest to szerokokątne uzupełnienie standardowego APSowego zooma 18-50/2.8 (TU o nim pisałem). Nowy zoom, Sigma 10-18 mm f/2.8 DC DN ǀ Contemporary jest równie mały i równie lekki. W sumie oba ważą ciut ponad pół kilograma, czyli tyle co nic. A pamiętajmy, że mają one światło f/2.8! Sigma chwali się nowym sposobem mocowania osłony przeciwsłonecznej. Choć wygląda na bagnetowe, ma być „sprężynowo-dźwigniowe” i pozwoliło znacząco zminiaturyzować osłonę.
     Wewnątrz nowego zooma znajdziemy cztery soczewki asferyczne i trzy niskodyspersyjne. Z kolei na zewnątrz, z przodu napotkamy na gwint filtrów 67 mm, a z tyłu bagnet Sony E, L-Mount albo Fuji X. Natomiast przed obiektywem stojącym na półce w sklepie zobaczymy kartkę z ceną 3290 zł. Teraz czekamy na analogiczny telezoom.


     Natomiast jeśli chodzi o drugi, ten duży, to – też zgodnie z zapowiedziami – pojawiła się tylko informacja o mocno zaawansowanych pracach na nim. A, i zdjęcie, które najwięcej nam mówi o nowym szkle. Konkretnie, to o Sigmie 70-200 mm F2.8 DG DN OS ǀ Sports. Zresztą ta nazwa też sporo wnosi. 
     Słownie Sigma informuje wyłącznie o uszczelnieniach, szybkim napędzie autofokusa HLA oraz stabilizacji wykorzystującej nowoopracowany algorytm OS2. Pojawiła się też informacja o dacie dostępności obiektywu: grudzień 2023, i dostępnych mocowaniach: L-Mount i Sony FE. 
      A, że grudzień jest też spodziewanym (przez niektórych) terminem otwarcia canonowskiego bagnetu RF, spekuluje się że długi zoom Sigmy pojawi się od razu z także z tym mocowaniem. Nawet tak poważny portal jak DPReview to zasugerował pisząc: …initialy expected for Sony E and Leica/Sigma/Panasonic L-Mount. Zobaczymy… 
     Na razie widzimy (zgodnie z przeciekami i plotkami), że Sigma zaprojektowała obiektyw klasycznie dla 70-200/2.8, czyli z wewnętrznym zoomowaniem. Nie skopiowała pomysłu Canona na wysuwający się przedni człon. Francuskie przedstawicielstwo Sigmy dorzuciło kilka szczegółów konstrukcyjnych, między innymi informację o potężnej liczbie soczewek niskodyspersyjnych (6 FLD i 3 SLD) oraz masie z okolic 1400 g. Tyle samo waży szkło Nikona, Panas troszkę więcej, ale Sony zjechało niemal do jednego kilograma. Sigma nie poszła więc ani drogą Sony, ani Canona. Ale i tak ważniejsze, by obiektyw pracował tak, jak na poważny reporterski zoom przystało.

wtorek, 12 września 2023

Panasonic Lumix G9 II – nie samą detekcją fazy cyfrówka żyje

     O zbliżającej się premierze następcy Lumixa G9 było wiadomo już od dawna. I znana była kwestia, która ulegnie zmianie – autofokus oparty na detekcji kontrastu zostanie zastąpiony „fazowym”. I mało kto spodziewał się innych istotnych korekt i unowocześnień. Ja też nie, stąd objawiony dziś nowy Panas nieco mnie zaskoczył. Przyznam, że nie zawsze pozytywnie…

czwartek, 8 czerwca 2023

Astroszkło jak się patrzy! Sigma 14mm F1.4 DG DN | Art

     Żaden ze mnie astrofotograf, ani też miłośnik ultraszerokokątnych bardzo jasnych stałek. Nie mogę się jednak powstrzymać przed napisaniem kilku słów o dzisiejszej premierze, czyli Sigmie 14mm F1.4 DG DN | Art. To szkło zrobiło na mnie wrażenie pomysłowością, zaawansowaniem i wyrafinowaniem konstrukcji oraz mnogością dedykowanych astrofotografom ciekawych rozwiązań, no, może wręcz gadżetów.

środa, 10 maja 2023

Nikon Z8 – luka zapełniona. I to solidnie!

     Może jeszcze pamiętacie, że Nikon D700 nosił miano baby D3. Naście lat później przypomniano sobie tę koncepcję, i nowego, wyczekiwanego Z8 stworzono jako baby Z9. Istotna różnica jest taka, że dzieciątko jest mocno wyrośnięte. Rzekłbym, spasione.

     Nikon Z8 gabarytowo ma bowiem niewiele wspólnego z Z7, a znacznie więcej – co może nawet wyglądać logicznie – z D700 i D850. Z tej logiki wynika jednak definitywny koniec idei założycielskiej bezluster, które miały być istotnie mniejsze od lustrzanek.

wtorek, 18 kwietnia 2023

Powoli, ale do przodu – Nikkor Z DX 12-28 mm f/3.5-5.6 PZ VR

     Dziś się pojawiło takie właśnie szkiełko. Zanim zasiadłem do pisania zajrzałem do sieci, by sprawdzić który to już obiektyw Z DX. Okazało się że nie już, a dopiero. Czwarty, konkretnie. Byłem przekonany, że Nikon wypuścił ich więcej. Zaczął od dwóch podstawowych zoomów pokazanych wraz z Nikonem Z50 - standardowego i długiego, a dwa lata później objawił się superzoom. Wszystkie są małe i ciemne, co nie dziwi. I czego się można było spodziewać także po dzisiejszej premierze. 

     Tym razem zoomie szerokokątnym, ładnie uzupełniającym linię niepełnoklatkowych Nikkorów Z oraz vlogocentrycznego Nikona Z30. To za sprawą zelektryfikowanego napędu zooma, co pozwala zmieniać ogniskową nie tylko pierścieniem na obiektywie płynniej niż „ręcznie”, ale też przyciskami albo zdalnie – z aplikacji albo bluetoothowym sterownikiem.

     Zakres ogniskowych zapewnia możliwość korzystania z kątów widzenia od górnego skraju zakresu UWA (okolice małoobrazkowych 18 mm), do początków standardu (małoobrazkowe prawie 43 mm).

     Obiektyw jest stabilizowany (skuteczność 4,5 działki, czyli bez rewelacji), uszczelniony, malutki, waży zaledwie 205 gramów, potrafi ostrzyć już od 19 cm, a przy tym ma wewnętrzne zarówno ustawianie odległości, jak ogniskowej.

     Cena nie zabija (oficjalnie 2000 zł), choć dla amatora to suma niemała. W sumie, ten Nikkor to miły i potrzebny drobiazg!

wtorek, 7 lutego 2023

Sigma 50 mm F1.4 DG DN Art, czyli co (i jak) dziś się nosi

     Bez jasnej pięćdziesiątki ani rusz! Coraz modniejsze są szkła f/1.2 o tej ogniskowej, ale to nadal nie obowiązek, bo f/1.4 też się dobrze sprzeda. Oczywiście jeśli będzie świetnie pracowało. Sigma ma w ofercie taki obiektyw, zarówno z mocowaniami lustrzankowymi, jak i bezlustrowymi L i FE. Tyle, że jest to ta sama, licząca sobie 9 wiosen konstrukcja. Pierwotnie zaprojektowano ją pod lustrzanki, a w 2019 roku „przyspawano jej” tyłek pod bagnet L. Zabijcie, nie kojarzę kiedy pojawiła się wersja z dupką FE. Chyba nie od razu w 2014 roku, pewnie troszkę później.
     Tak czy inaczej, Sigmie wypadało pokazać nową, typowo bezlustrową konstrukcję, szczególnie że dotychczasowe 50/1.4 Art nie słyszało takich braw jak 35/1.4, czy 135/1.8.

środa, 4 stycznia 2023

Panasonic Lumix S5 II – jednak na fazowo!

     Dla wszystkich było jasne, że wcześniej czy później Panasonic w swoich bezlustrowcach wskoczy z autofokusem w detekcję fazy. Ci „wszyscy” zastanawiali się skąd tak długa zwłoka i kotwiczenie w systemie DFD. Wydaje mi się, że znam przyczynę tego opóźnienia, o czym zresztą już wspominałem na blogu. Panasonic, sądząc po ujawnionych jego pomysłach, próbował pozostać oryginalnym omijając detekcję fazy. Ze trzy lata temu opracował po swojemu ideę aktywnego autofokusa Time-Of-Flight (TOF) umożliwiając jego pracę także na dużych dystansach. Podejrzewam, że ów Long Range TOF jakoś zgrabnie wpasowywał się w system Panasonica, stąd chęć jego wykorzystania.
     Jak dziś widać, nie wynikło z tego nic na tyle dobrego, by dało się użyć w praktyce. I stąd dzisiejsza premiera nowatorskiego – tyle o ile – Lumixa S5 II.

wtorek, 19 lipca 2022

Laowa i jej 10 mm

     Obiektyw o takiej ogniskowej, pokazany przez Venus Optics półtora roku temu był dla firmy konstrukcją przełomową, wręcz pionierską. Wbudowano weń elektronikę, styki i napęd przysłony. Możemy więc sterować nią z aparatu, a jej wartość oraz inne dane obiektywu zapisywane są w Exifie.

     Dziś objawiła się następna Laowa 10 mm. Tym razem zaprojektowana nie pod Micro 4/3 jak tamta, lecz dla matryc APS-C, i z mocowaniami do czego się tylko da. Czyli od Sony E, poprzez Canona RF, Nikona Z i Fuji X, aż do Leiki L. Pierwszym obrazkiem dotyczącym nowej Laowy, który zobaczyłem, był schemat jej części optycznej, z tuzinem soczewek, w dużej mierze szlachetnych – np. aż cztery są niskodypersyjne. A zaraz potem wyczytałem, że obiektyw to „naleśnik”. Jakim cudem tak jamnikowaty człon optyczny wepchnęli do krótkiej obudowy?!      
     

     Zrozumiałem to, gdy skojarzyłem, że maksymalny otwór względny obiektywu to f/4. Układ optyczny wygląda na długi, bo soczewki są malutkie. Stąd nie było problemów z upchnięciem ich w obudowie o długości zaledwie 25 mm. Ale średnicy aż 6 centymetrów, co nie dziwi biorąc pod uwagę średnice mocowań bagnetowych, do których został zaprojektowany.

     Nie dziwi za to skromniutka masa obiektywu (130 g) oraz znikoma średnica mocowania filtrów (37 mm). Cena już nie jest tak śmiesznie mała, choć „oficjalne” 1960 zł w żadnym razie nie zmusza do płaczu. Szkoda tylko, że styków poskąpili…

poniedziałek, 28 lutego 2022

Laowa: rekord szerokości w Micro 4/3!

Laowa 6 mm T2.1 Zero-D MFT Cine
     Normalnie to bym o takim obiektywie nie wspomniał ani słowem, bo to szkło „filmowe”, czyli spoza zakresu moich zainteresowań. Jednak uznałem sytuację za wyjątkową. Venus Optics ogłosiło właśnie cztery nowe obiektywy przeznaczone przede wszystkim do filmowania, a nie fotografowania. Znaczy, posiadające zębatkę do follow-focusa, pierścień przysłon też zębatkowy, lecz bez zaskoków oraz deklarowaną uczciwie, co do grosza, jasność, a nie jedynie „geometryczny” maksymalny otwór względny.
     Trzy z tych konstrukcji są najwyraźniej odmianami Cine znanych już obiektywów. To małoobrazkowy 50 mm T2.9 Macro oraz 17 mm T1.9 i 10 mm T2.1 do Micro 4/3.

Tak, dobrze widzicie! Ten naprawdę superszeroki, a przy
tym jasny obiektyw, pozwala na korzystanie z klasycznych,
wkręcanych filtrów. Konkretnie, 58 mm.
     Jednak powodem napisania tego tekstu jest czwarta, zupełnie nowa konstrukcja: 6 mm T2.1. Precyzyjniej, powodem jest pobity przez nią, liczący sobie aż 13 lat rekord szerokości widzenia rektalinearnych obiektywów Micro 4/3. Rekord ten został ustanowiony na samym początku istnienia systemu przez panasonicowe szkło 7-14 mm f/4. Minęło mnóstwo czasu, a rekord jak trwał, tak trwał.       Przy tym owe 114° widzenia po przekątnej i „małoobrazkowe” 14 mm wcale nie były oszałamiającymi wartościami. W małym obrazku 12 mm było znane o wiele dłużej, a w ostatnich latach pojawiły się jeszcze krótsze ogniskowe, w tym rekordowe 9 mm samej Laowy.
     W sumie nic dziwnego, że ona sama postanowiła wybić się na szczyt także w Micro 4/3. W filmie, ale mam nadzieję, że wkrótce pojawi się także bliźniaczy obiektyw „fotograficzny”.

niedziela, 5 grudnia 2021

Moim okiem: Jeszcze jedna Laowa makro 2:1

     Ta skala odwzorowania 2:1 stała się już znakiem firmowym szkieł makro produkowanych przez Venus Optics. Nic dziwnego, że nie zaskoczyło mnie kolejne, tym razem małoobrazkowe, „bezlustrowe” 85 mm, pokazane kilka dni temu. Więcej, nie zauważyłem w nim nic na tyle ciekawego, by wspominać o tym na blogu. Co prawda nieduży maksymalny otwór względny f/5.6 pokazuje że to rasowe szkło makro, a nie portretowo-makrowy mieszaniec, jednak uznałem że to za mało by siadać do pisania artykułu. 
     Tak było do wczoraj, do momentu gdy w TV trafiłem na relację z Rajdu Barbórki. Coś mnie tknęło, policzyłem, i wyszło, że tak, racja! – dokładnie ćwierć wieku temu robiłem reportaż z tego rajdu obiektywem makro f/5.6!

wtorek, 19 października 2021

Ależ maleństwo! Sigma 18-50 mm F2.8 DC DN

     Sigma właśnie ogłosiła jasny zoom standardowy z rodziny Contemporary, przeznaczony do bezlustrowców APSC. Patrząc na jego rozmiary można by pomyśleć że to szkło do Micro 4/3: siedem i pół centymetra długości, centymetr mniej średnicy, masa 290 gramów – tyle co nic!
     Wewnątrz bardziej bogato, bo aż trzynaście soczewek, w tym trzy asferyczne i jedna lewicowa, czyli SLD. Przyoszczędzono tylko na listkach przysłony, których jest siedem. Minimalna odległość ostrzenia to zaledwie 12 cm. W danych technicznych brak jednak deklaracji co do maksymalnej skali odwzorowania, co może świadczyć, że przy dłuższych ogniskowych minimalna odległość jest wyraźnie większa, a skala wcale nie powala.
     Obiektyw trafi do sklepów już za tydzień, z ceną sugerowaną niecałe 2300 zł, i dostępny będzie z mocowaniami Sony E i L-Mount. Do Sony, jasne, ale czy jakiś użytkownik Leiki skorzysta z tego szkła?

czwartek, 2 września 2021

Fujifilm GFX 50S II, czyli wszystko już było

     Każdy element, każdy kształt i każdy parametr nowego średnioformatowego Fuji już znamy. Znamy, gdyż producent tworząc GFX 50S II skorzystał wyłącznie z tego, co już miał na stanie. Czasem było to co najlepsze w magazynie, czasem wręcz przeciwnie. Niemniej w żadnym wypadku nie można zaprezentowanemu dziś aparatowi odmówić miana nowości. Po prostu ta nowa mieszanka cech i właściwości ma sens. No, z pewnością nie każdemu podpasuje, niemniej wygląda interesująco.

czwartek, 25 marca 2021

Sigma fp L. Nie, to wcale nie jest obiektyw.

     Tak, to jest bezlustrowiec. O jego poprzedniku, czyli Sigmie fp chyba się nawet nie zająknąłem na blogu. Po prostu uznałem, że nie ma o czym. Takie tam mocno filmowe dziwadło. No, może nie tyle dziwadło, co wielce oryginalna konstrukcja. Ot, taka nieduża, płaska kostka zawierająca wyłącznie to co konieczne do filmowania i od biedy fotografowania. Kilka nietypowo rozmieszczonych klawiszy, nieruchomy ekran, złącza, mało pojemny akumulator, jeden slot kart pamięci SD. To typowy moduł główny do umieszczenia się w klatce, którą obudowuje się zewnętrznym rejestratorem, uchwytem, zasilaniem, ekranem podglądowym itd. Tak wyglądała zaprezentowana w połowie 2019 roku 24-megapikselowa Sigma fp. Dziwicie się, że ją zlekceważyłem? Natomiast ogłoszona dziś Sigma fp L okazała się znacznie bardziej fotograficznym zwierzem, zdecydowanie godnym tutaj wspomnienia.  

wtorek, 26 stycznia 2021

THE ONE. W Sony numerki się pomyliły?

     Widać ugryzienie EOSem R5 mocno zabolało Sony, skoro zdecydowało się na ruch taki jak dziś. Dwie osobne linie wyrafinowanych bezlustrowców, filmujących A7S i wysokorozdzielczych A7R, są już passe. Teraz rządzić ma jeden aparat – The One. Po polsku: A1, formalnie Alpha 1. Sony wrzuciło do niego wszystko co miało najlepszego, a nawet więcej. Choć to zdecydowanie ewolucja, a nie rewolucja. Tę widać w numeracji. W Sony od dawien dawna wyższy numer oznaczał bardziej zaawansowany model, a tu taka odmiana! Racja, był Sony R1, z tym że on nie miał „rodzeństwa”. Jeśli szukam głębiej w historii, to dopiero w połowie lat 70-tych ubiegłego wieku trafiam na XE-1 „wyższe” od XE-5. Były takie Sony? Skądże, mam na myśli Minolty! W ten sposób Sony swoim nowym flagowcem wraca do głęboookich korzeni. OK, a co z pniem i gałęziami – one są przecież znacznie ważniejsze. Racja, już piszę.

czwartek, 3 września 2020

Panasonic Lumix S5 – przyjaźniejszy, prostszy, tańszy. Tańszy?!


     Taki normalny po prostu. Planując i projektując Lumixy S1, S1R, a potem S1H, Panasonic chciał, czy nawet bardziej musiał, wybić się i pokazać, że i on umie w pełną klatkę. Pokazał, a pod wieloma względami wybił się. Teraz może więc wypuścić zwykły, porządny aparat, bez wodotrysków i cudów-wianków. Mały obrazek dla szarego, ale wymagającego fotoamatora. Takiego, który może nie potrzebuje dużo, ale wie czego chce.
     Poczytałem od wczoraj trochę o tym najnowszym Lumiksie, a im dłużej czytałem i im głębiej wnikałem we – wcale nie tak bardzo skomplikowane – szczegóły jego budowy, idei i możliwości, tym bardziej mi się on podobał. Aż na koniec uznałem go za konstrukcję fajniejszą niż wszystkie trzy – niewątpliwie lepsze i poważniejsze – wcześniejsze.

wtorek, 28 lipca 2020

Sony A7s III – wszystko co lubią (filmujące) tygrysy



Źródło: Sony
     Bogate tygrysy, zaznaczę od razu, bo Sony nieźle zaszalało z ceną sugerowaną, która w Polsce przekroczy 19 tysięcy złotych. Ale też do specyfikacji aparatu trudno się przyczepić. No, chyba że ktoś się spodziewał rozdzielczości powyżej 4K. Nic z tego, jednak przy 4K mamy 100 klatek/s, więc trochę osłodzono owo rozczarowanie. Zresztą nie tylko tym.

wtorek, 26 maja 2020

Sony ZV-1, czyli nowy pomysł na klasyka



Źródło: Sony
     Samo oznaczenie ZV-1 niewiele mówi, ale to po prostu kolejne wcielenie serii RX100. Pisałem o niej na blogu całkiem sporo. Był tu test RX100 V, były rozważania który model serii wybrać oraz krótka analiza pomysłu na zastąpienie w RX100 VI i VII zooma 24-70 mm f/1.8-2.8 ciemniejszym i dłuższym 24-200 mm f/2.8-4.5. W tym ostatnim artykule pochwaliłem ideę i kierunek zmian, bazując na założeniu, że malutkie kompakty z krótkimi zoomami i sporej wielkości matrycą zostaną wkrótce „zjedzone” przez smartfony. Rezygnacja z produkcji tak skonfigurowanych cyfrówek ma więc sens, lecz okazało się to tylko częścią zagadnienia. Sony nie tyle odpuściło sobie produkcję takich APARATÓW, a zastąpiło je czymś bardziej przypominającym KAMERĘ. Bez obaw, przypominającym ją wyłącznie rozbudowaną w kierunku wideo-blogowania specyfikacją, gdyż kształty i ogólne założenia konstrukcyjne pozostały podobne.

czwartek, 13 lutego 2020

I ja też, i ja też! – czyli Canon potrafi


Źródło: Canon
     Ledwie minęło kilka dni od momentu gdy plotkarskie portale fotograficzne wyselekcjonowały zestaw kilku niemal pewnych danych technicznych EOSa R5, gdy ten został zaprezentowany oficjalnie. No, niby oficjalnie, ale zaledwie połowicznie. A nawet mniej niż połowicznie, gdyż o komplecie danych technicznych nie ma mowy, a kilkunastu zadeklarowanym parametrom i cechom towarzyszą tylko dwa zdjęcia aparatu.

piątek, 17 stycznia 2020

(Znowu) po nowemu, czyli Tokina ATX-M 85 mm F1.8 FE


Źródło: Tokina
     Nie nadążam za Tokiną. Niby nie wypuszcza obiektywów jednego za drugim, ale co szkło, to nowa koncepcja. Dobra, co dwa szkła. Jeszcze cztery lata temu królowała jedynie słuszna seria AT-X i wszystko było jasne. 
     Zaakceptowałem wprowadzenie nowej rodziny Firin, jako wyraźny znak, że Tokina wchodzi w mocowanie FE. I wyszło świetnie, gdyż pojawiła się oryginalna, jasna dwudziestka f/2 w wersji manualnej, a potem AF. 
     Ogłoszenie kolejnej, tym razem lustrzankowej, linii Opera też uznałem za rozsądne – w końcu jakoś trzeba się przeciwstawić sigmowskim ARTom. Szkoda tylko, że Tokina skomponowała zaledwie jedną nową Operę (50/1.4), bo już druga, czyli 16-28/2.8, to lekko poprawiona (AF i wzornictwo) znana wcześniej konstrukcja. Ten sam myk Tokina zastosowała niecały rok temu przy drugim Firinie: klasyczna makrówka 100 mm f/2.8 1:1 też okazała się szkłem po face liftingu. Obejmującym także dospawanie przedłużki pod bagnet FE.
     Jeszcze większe zdziwienie ogarnęło mnie jesienią, gdy Tokina zaprezentowała nową odsłonę lustrzankowej serii AT-X. Nazwała ją ATX-I (formalnie: atx-i), ale nie trafił do niej żaden nowy obiektyw. Oba to znane już konstrukcje. Wręcz bardzo znane. Nie lubię używać określenia „odgrzewany kotlet”, ale tu nasuwa się ono bez dania szans na apelację. Setka makro – tak, znowu ona. Ale to jeszcze nic, gdyż drugim obiektywem okazał się APSowy 11-16/2.8. Byłem przekonany, że ten zoom „umarł” wraz z premierą 11-20/2.8! Ale nie, ma się na tyle świetnie, że doczekał się kolejnego – trzeciego już – wcielenia.
     Tyle tytułem przydługiego wstępu, który mógłbym podsumować słowami: im nowiej, tym starzej.