poniedziałek, 23 lipca 2018

Moim okiem: Nikon zrzuca balast



Źródło: Nikon
     Zakończenie produkcji, czy też sprzedaży systemu Nikon 1 jakoś bym jeszcze przeżył. Ale okazuje się, że to nie koniec cięć. Do odstrzału idzie też system kamerek KeyMission. No, tragedia po prostu! Minęło coś koło dwóch lat od ich premiery i już biała flaga? A na poważnie: te kamery były dla mnie tak egzotycznym jak na Nikona produktem, że już chyba bardziej nie można. No, niby mógł zacząć produkcję telefaksów…

     Choć przyznaję, że tak jak ja wydziwiałem KeyMission, tak wiele osób kpiło z Nikonów 1. A ja dla odmiany bardzo je lubiłem. Wiem, jakością obrazu nie zaskakiwały na plus. Wiem, to był produkt słabo trafiony pod względem rynkowym. Wiem, marketing Nikona też nie bardzo wiedział jak ugryźć temat. Promować je jako zgrabne aparaciki dla wszystkich, czy może produkt ekskluzywny? Sądząc po cenach wychodziło raczej na to drugie.

Przez kilka lat Nikon 1 AW1 był jedyną na rynku "podwodną"
cyfrówką z wymienną optyką. Ciekawe, czy znajdzie się następca?
     Poza tym wypuszczanie 1-calowych bezlusterkowców w momencie (jesień 2011) gdy nawet 4/3 cala nie było traktowane poważnie, stanowiło znaczne ryzyko. Ogromna część znawców i "znawców" zjechała Nikony 1 już po samym zapoznaniu się z ich danymi technicznymi. Nie pomyślawszy nawet o wzięciu któregoś z nich do ręki.

     A ja wziąłem i choć narzekałem na bezsensowne rozłożenie akcentów w modelach V1 i J1 (promowanie cudacznych trybów szybkich serii), spostrzegłem ogromny potencjał systemu w dwóch dziedzinach.
     Pierwsze, to owe – trochę źle wykorzystywane – zdjęcia seryjne. Nikon 1 V1 strzelał serie 60 klatek/s – niby nic nadzwyczajnego, zwłaszcza, że serie mogły liczyć tylko 30 ujęć, dopóki nie okazywało się, że w ten sposób można było zapisywać także RAWy. A do tego błyskawicznie przelewać je na kartę pamięci.
     Druga, jeszcze istotniejsza kwestia to autofokus. Nikony 1 były pierwszymi bezlusterkowcami, w których matryce "wbudowano" detekcję fazy. Ba, nie tylko wbudowano, ale zrobiono to rewelacyjnie. Ich ciągły AF prezentował sprawność, którą "jedynki" zawstydzały również lustrzanki. I to nie byle jakie. Gdy testowałem Nikona 1 V2, sprawdziłem jak radzi sobie w seriach zdjęć z jadącymi 100 km/h samochodami. Przy ostatnich klatkach serii auta znajdowały się kilka metrów od aparatu. I okazało się, że sprawdza się tak dobrze, jak używany jednocześnie aparat porównawczy, którym był Nikon D3s. Z tą drobną różnicą, że D3s strzelał na sekundę 9 klatek, a Nikon1 V2… 15. Taki to był AF-C! Bezlusterkowce innych producentów jeszcze długo pozostawały daleko w tyle. Pierwsze z detekcją fazy, które jako tako mogły bez wstydu startować w zawody w Nikonami 1, były Sony A6300. Zaprezentowane pięć lat później.

Mój ulubiony zestaw: Nikon 1 V2 z zoomem 10-100 mm.
     Jak napisałem wcześniej, jakość obrazka nie zachwycała. Choć na samym początku, gdy konkurencją były 12-megapikselowe przetworniki Micro 4/3, Nikony 1 jeszcze zbytnio nie odstawały. Ale potem Olympus wypuścił 16-megapikselówkę i było pozamiatane.
     Jeśli jednak nie chcemy wyskakiwać ponad ISO 800 (no, z RAWami ISO 1600), będziemy zadowoleni. Musimy też dobrze pilnować doboru ekspozycji, bo w przypadku matryc Nikonów 1 wyciąganie obrazu z głębokich cieni i z przepalonych świateł nie jest dobrym pomysłem.
     Mi te warunki pasują do typowo amatorskiej fotografii wakacyjno – wyjazdowo – pamiątkowej. Którykolwiek Nikon 1 z superzoomem 10-100 mm f/4.5-5.6 (oczywiście w wersji mechanicznej, a nie Power zoom) zajmuje niewiele więcej niż połowę miejsca analogicznego zestawu olympusowego PENa. Trochę brakuje optyki. Ja bym uzupełnił superzooma zoomem UWA 6,7-13 mm f/3.5-5.6 (małoobrazkowe 18-35 mm) oraz standardowym 18,5 mm f/1.8. Choć zamiast niego wolałbym jasne 13 mm. Jednak takiego nie ma i już nie będzie, szkoda.

     Z drugiej strony cieszy fakt, że Nikon zdecydował się odciąć cały balast przeszkadzający w wystrzeleniu się na orbitę pełnoklatkowych bezlusterkowców. W nienajlepszej sytuacji finansowej skupienie się na jednym celu jest dobrym pomysłem. Żałuję systemu Nikon 1, szkoda że nie pojawiły się zapowiadane 1-calowe kompakty serii DL, no i te KeyMission… Nikon nie ciął jednak po całości i postanowił kontynuować (poza lustrzankami) swe kompakty z super superzoomem. Stąd niedawna premiera, niewątpliwie bardzo ciekawego, Coolpixa P1000.
     Tak więc balast zrzucony, Nikon idzie w górę, czekamy na małoobrazkowego bezlusterkowca!

2 komentarze:

  1. Mię się tam najbardziej podobał wodoodporny Nikon1 i wodoodporne obiektywy. To było (jest?) coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby jeszcze jest, bo kupić się da. Małe szanse, by w najbliższym czasie ktoś powtórzył systemowy aparat pozwalający nurkować bez obudowy podwodnej. Miałem okazję fotografować tym AW1, zresztą jego test był jednym z pierwszych artykułów na blogu. Podwodność podwodnością, ale mi brakowało wizjera, zwłaszcza że ekran był bardzo taki sobie. No i zakres optyki był raczej wąski. Ale jak mi się trafi niezbyt drogo V2 z 10-100, to chętnie kupię go sobie choćby dla samego mania. Dla przyjemności używania rzecz jasna też.

      Usuń