środa, 26 grudnia 2018

Ogrzewanie i skraplanie, ogrzewanie i skraplanie… – czyli jak szybko (i bezpiecznie) ogrzać przemarznięty aparat

     Zima. Idzie, przyszła, a w każdym razie próbuje przyjść. Nic dziwnego, że w mediach fotograficznych co i rusz trafiamy na porady jak fotografować na mrozie i jak w takich warunkach dbać o sprzęt. Podpowiedzi jest mnóstwo, ale jedna powtarza się jak mantra: gdy aparat wnosimy z mrozu do ciepłego wnętrza, nie wyciągajmy go z torby przez kilka godzin. Niech się ogrzeje powoli, bo inaczej cały zarosieje  (Word uparcie poprawia mi na „zaropieje”) i nieszczęście gotowe.
     Rada z torbą niewątpliwie jest słuszna. Przy tym jasna, prosta i zrozumiała dla każdego. Lecz jednocześnie asekuracyjna i – rzekłbym – idiotoodporna. Coś jak zalecenie przejeżdżania danego zakrętu z prędkością 10 km/h, bo wtedy pokonamy go nawet przy gołoledzi, na łysych oponach letnich i pisząc jednocześnie SMSa. Jednak wystarczy minimum wiedzy, umiejętności i starań, by ten zakręt robić sześćdziesiątką i to całkiem bezpiecznie.
     Jak więc postępować, by zmrożony aparat ogrzać w analogiczne „sześćdziesiąt minut na godzinę”, a nawet szybciej?

To nie zawsze jest konieczne 
     Czasem wracamy z zimowego fotografowania do domu i aparat ma czas żeby sobie dłuższy czas odpocząć. Wówczas powszechnie udzielana „rada kilku godzin w torbie” jest jak najbardziej na miejscu. Pamiętajmy tylko, by PRZED wejściem do ciepła, z aparatu / torby wyjąć akumulatory i karty pamięci, które chcemy naładować / sczytać nie czekając aż aparat się ogrzeje.

     Jednak bywa i tak, że tych kilku godzin nie mamy. Czasem sprzęt przybywa z mrozu do ciepła nie po to by odpocząć, ale pracować. A wówczas nie ma mowy o długim siedzeniu w torbie. Co wtedy?

Po pierwsze: zapobiegać
     Jeśli to tylko możliwe, zadbajmy by aparat przybył na miejsce jak najmniej schłodzony. Jeśli więc jedziemy samochodem, przewoźmy go w dobrze ogrzewanym wnętrzu, a nie w bagażniku. Jeśli warunki podróży sprzętu nie będą pod względem termicznym tak komfortowe, opatulmy go jak najstaranniej. Torbę / plecak zamknijmy na wszelkie możliwe zamki, sprzączki i suwaki. Jeśli mamy dodatkowy pokrowiec przeciwdeszczowy, użyjmy i jego.
     Dodatkowo, każdą sztukę sprzętu warto zapakować w woreczek / pokrowiec dający izolację termiczną. Można takie kupić lub uszyć samodzielnie, jeśli tylko nie brzydzimy się kontaktu z igłą i nicią.
     Do wnętrza torby możemy włożyć ogrzewacze krystaliczne. Zadbajmy, by nie dotykały bezpośrednio sprzętu, bo mogą się rozgrzewać do temperatury ponad 50 °C, a przez to zaszkodzić niektórym plastikom. Ciekawostka: te ogrzewacze są bardzo „fotograficzne”, gdyż substancją która w nich krystalizuje wydzielając przy tym ciepło jest tiosiarczan sodu, czyli podstawowy składnik utrwalacza.

Jeśli sprzęt dotrze zmrożony
     Cóż, czasem nie da się inaczej i aparat jest „zimny jak stary, ale to bardzo stary nieboszczyk” (cytat jak znalazł). Jak go – aparat, znaczy – szybko doprowadzić do stanu użytku, nie szkodząc mu jednocześnie?
     Na początek trochę fizyki. Bezpośrednim problemem jest wilgotność powietrza w ciepłym wnętrzu. Im temperatura wyższa, tym w powietrzu może znajdować się więcej pary wodnej. I znajduje się, zwłaszcza gdy w pomieszczeniu jest dużo osób, w przedpokoju wiszą mokre ubrania lub w kuchni trwa gotowanie. Gdy w takie warunki trafi zimny aparat, powietrze tuż przy jego obudowie schładza się i nie może już „pomieścić” całej wilgoci, którą miało w wyższej temperaturze. Po fizycznemu: wilgotność względna powietrza osiąga 100%. „Nadmiarowa” para wodna skrapla się więc i osadza na sprzęcie, a w skrajnych wypadkach zamarza, tworząc szron. Woda wnikając do wnętrza aparatu / obiektywu może zaszkodzić elektronice i spowodować korozję elementów metalowych. Wystarczy też, by do środka dostało się zimne powietrze i tam nastąpiło skroplenie pary. Efekty będą równie nieciekawe.

     I tylko ta para wodna czyhająca na możliwość skroplenia się stanowi zagrożenie dla sprzętu. Aparatowi i obiektywom nie szkodzi skok termiczny o kilkadziesiąt nawet stopni, a jedynie skutki wynikłe z potencjalnie wysokiej wilgotności bezwzględnej w pomieszczeniu. Teraz chodzi o to, by aparat możliwie szybko ogrzać, a przy tym nie dopuścić do skroplenia się na nim wody.

     Na pomysł użycia w tym celu torebek foliowych wpadłem jakieś naście lat temu. Takie torebki pozwalają upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Po pierwsze słabo izolują sprzęt termicznie, czyli pozwalają mu szybko się ogrzać. Jednocześnie nie przepuszczają wody, która skrapla się na nich i potem odparowuje, a nie dociera do sprzętu.

Procedura
     Zaczynamy ją – znowu – PRZED wejściem do pomieszczenia, wkładając do torebek sprzęt, najlepiej pojedynczo. Torebki warto owinąć jak najściślej, by powietrze wewnątrz nie tworzyło warstwy izolacyjnej. I oczywiście szczelnie je zawiązać. Gdy znajdziemy się w pomieszczeniu, sprzęt stawiamy w ciepłym miejscu o dobrym przewiewie, bo ruch powietrza pozwoli szybciej dostarczyć ciepło. Wentylator by się przydał, ale zimą może być trudno o takie akcesorium. Ciepło i przewiew… to może farelka? No, pomysł niegłupi, ale nie ryzykowałbym stawiania sprzętu bliżej niż dwa metry od niej. 
     To może kaloryfer? Dobra idea, ale również ryzykowna. Niemal bezpośredni kontakt aparatu z kaloryferem grozi powstaniem naprężeń termicznych. Różnica temperatur może bowiem sięgać kilkudziesięciu stopni, a wymiana ciepła pomiędzy metalem kaloryfera, a metalem / plastikiem aparatu jest szybka. 
     Jeśli więc zamierzamy skorzystać z pomocy kaloryfera, koniecznie należy zapewnić izolację spowalniającą przepływ ciepła. To może być na przykład kilkukrotnie złożony ręcznik, deseczka albo lepiej listewki pomiędzy którymi swobodnie przepłynie ciepłe powietrze. A, i koniecznie zadbajmy o stabilność sprzętu, bo kaloryfery zasadniczo nie są pod tym względem najlepszym dla niego miejscem.

Ile w ten sposób zyskujemy na czasie? 
     Różnie, w zależności od początkowej temperatury aparatu, wilgotności i temperatury w pomieszczeniu, masy sprzętu i sposobu jego ogrzewania. Ogólnie rzecz biorąc, czas osiągnięcia gotowości do zdjęć liczymy w minutach, a nie godzinach. Na potrzeby testu zmroziłem do -18 °C lustrzankę z niedużym obiektywem, a potem postawiłem ją na mocno rozgrzanym kaloryferze – widzicie to na zdjęciu powyżej. Po kwadransie aparat wyciągnąłem z torebki. Rosa nie osadzała się już na jego obudowie, a na przedniej soczewce obiektywu tylko symbolicznie. Czułem też, że sprzęt nadal wyraźnie chłodzi mi dłoń. Znaczy, że się wewnątrz jeszcze nie rozgrzał. Wrócił więc na kaloryfer i uznałem, że był gotów do działania po kolejnych dziesięciu minutach spędzonych tam już bez folii. W sumie wyszło poniżej pół godziny czekania. Uważam, że to akceptowalny wynik. 

     Podrzucam ten mój pomysł na doprowadzenie zmrożonego sprzętu do stanu używalności, bo z pewnością czasami może się przydać. Przyznam, że słyszałem o skuteczniejszych rozwiązaniach, pozwalających jeszcze szybciej ogrzać sprzęt. Nie wspominam tu jednak o nich, gdyż uważam je za mocno ryzykowne. Choć niewątpliwie kuszące. Zwłaszcza gdy czas nagli, a zdjęcia czekają. A może macie swoje sprawdzone patenty na takie sytuacje?

26 komentarzy:

  1. " Bezpośrednim problemem jest wilgotność powietrza w ciepłym wnętrzu." A probowal Pan zamknac aparat w szczelnym woreczku plastikowym, takim z zapieciem podobnym do zamka blyskawicznego?
    Mozna sprobowac odessac powietrze, ciekawe czy to by zadzialalo?
    Ja sam nie probowalem, jak jest bardzo zimno to sie grzeje przy kaloryferze, na Syberie sie nie wybieram.
    Chociaz ciekawe jak tam sobie radza? O samochodach wiem tyle ze tam ich sie przez cala zime nie wylacza, bo rano by sie ich juz nie odpalilo.
    P.S.
    Juz pisalem ze lubie panski blog, bo sa tu moze i nieobiektywne, ale dobre porady, opinie i testy, nie tak jak na wielu innych stronach:
    1. przsszukaj internet
    2. ctrlC
    3. google translator
    4. ctrlV
    Czlowiek tylko traci czas, bo czytal to juz na 100 innych stronach.
    U Pana jest inaczej.
    Dziekuje
    Zycze Szczesliwego Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za uznanie i za życzenia. Przyznaję, sam też ściągam, ale staram się robić to twórczo :-)
      Worek zamykany na suwak oczywiście też może być. Po odessaniu powietrza będzie jeszcze lepiej - mniej izolatora, czyli szybsze ogrzewanie. Z tym, że takie woreczki projektowane są także pod kątem odporności na rozerwanie / przedziurawienie, więc są grubsze niż zwykłe torebki foliowe. A im folia cieńsza, tym łatwiej ciasno owinąć ją wokół aparatu. Już bez konieczności odsysania.
      Nie wiem jak sobie radzą zimą na Syberii, ale o Alasce coś słyszałem. Chciałem nawet dodać do artykułu akapit na ten temat, ale nie bardzo było go gdzie wetknąć. Będzie więc tu.
      Pewien fotograf miał obsługiwać słynny wyścig psich zaprzęgów, właśnie na Alasce. Pojechał, zarejestrował się i skierowano go do baraku fotografów. Gdy zapytał o drogę, kazano mu szukać baraku, przed którym na słupie wiszą aparaty. Oni po prostu w ogóle nie wnosili ich do wnętrza. Technicznie dobre rozwiązanie, niestety w pewnych okolicznościach geograficzno-społecznych, dość ryzykowne.

      Usuń
    2. Wlasnie poczta przyniosla mi starego Kodaka Retina I z roku 1938. Na dworze bylo cos +5°C, sprawdzilem aparat zaraz po wyjeciu z paczki - dlugie czasy nie chodzily, pozostale byly za dlugie. Po pol godzinie wszystko bylo OK, dlugie czasy chodza prawidlowo - po 80 latach! Istny cud :-)
      Zastanawiam sie teraz jak dzialaja wspolczesne aparaty, majace lustro i migawke mechaniczna, jak powisza pare godzin na gwozdziu przy -25°C.
      Nie uwierze ze wszystko dziala bezblednie, nawet jesli producent do smarowania uzywa Shell 0W20 :-)
      Stare Nikony byly znane byly z tego ze im mroz nie byl straszny, ale wszystko ma swoje granice. Mechanika musi zamarzac.
      Dlatego - toast za bezlusterkowce!!!

      Usuń
    3. 80 lat - widać porządnie zaprojektowana migawka i dobrze dobrany smar. Jednak wynik testu w kilku stopniach informuje, że przydałby się już przegląd i konserwacja.
      Historia z Alaski dotyczyła czasów "analogowych", z tego co kojarzę lat 80-tych. Stąd nie wiem czy chodziło o sprzęt w rodzaju FM, czy już F4 :-)
      W bezlusterkowcach brakuje już tylko migawki globalnej. Wtedy mechanika zostanie ograniczona do przycisków i pokręteł. Oby jak najszybciej!

      Usuń
    4. Migawka to zwykla centralna migawka Compur, potrafie ja sam serwisowac, aparat ma tez nieco zamglone soczewki, trzeba je przy okazji oczyscic i bedzie mozna robic zdjecia jak przed 80 laty, kiedy to nie bylo ani Photoshopa ani kart pamieci 1TB a jednak fotografowie robili piekne zdjecia. Wielu wspolczesnych fotografow mimo pstrykania 2 tysiecy zdjec na kazda sesje nie zrobilo nawet przez przypadek takich pieknych zdjec jakie starzy mistrzowie potrafili wyczarowac z paru 36 albo 12 zdjeciowych rolek filmu. :-)

      Usuń
    5. Fotografowie robili piękne zdjęcia PONIEWAŻ mieli w zapasie tylko kilka / -naście / -dziesiąt klatek.

      Usuń
    6. To prawda, bo kazdy z tych filmow trzeba bylo wywolac a potem mozolnie opracowac w ciemni a to wiazalo sie z wieloma niewygodami i bylo bardzo kosztowne.
      Wtedy wiedzialo sie kto mistrz a kto dupek, teraz kazdemu wydaje sie ze jest profi, bo ma Nikona i dobry monitor. :-)

      Usuń
  2. Cytat z Lema ;) Pilot Pirx leci! Przy okazji Re-Captcha pyta mnie, czy nie jestem robotem. Przypadek? Nie sądzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, z Lema. Lubię sobie przeczytać to opowiadanie o Pirksie-złomiarzu, gdy słyszę teksty o wzniosłości podróży kosmicznych. A gdy na - takim, czy innym - Marksie zaczynają szukać wody, zaglądam do końcówki Podróży XXV Ijona T.
      I jeszcze w kwestii cytatów: w tytule jest trochę Maanamu.
      Captcha rzeczywiście szaleje z tym tropieniem robotów. Ostatnio, po standardowych testach nie wytrzymała i zapytała mnie czy nie jestem z włóczki.

      Usuń
  3. Mam pytanie, czy w momencie wypiecia obiektywu w lustrzance pelnoformatowej /Sony, Nikon, Canon/ automatycznie migawka zamyka dostep do matrycy?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodatkowe pytanie;
    jak wyglada ta sprawa w bezlusterkowcach tych firm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W lustrzankach zamknięta migawka to normalny stan gdy nie trwa naświetlanie. To dotyczy oczywiście klasycznego trybu ich działania. Natomiast w Live View migawka zamyka się w momencie wypinania obiektywu.
      W bezlusterkowcach FF: Canon - zamyka się; Sony - z tego co kojarzę, to nie, Nikon - pozostaje otwarta.

      Usuń
  5. Dzieki za precyzyjna odpowiedz na niezbyt precyzyjne pytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, pytanie było wystarczająco precyzyjne :-)

      Usuń
  6. Ja zawsze używam toreb foliowych,nawet nie przy mrozach, choć ostatnio ktoś w necie to krytykował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, ciekaw jestem kiedy torba może zaszkodzić. Mi do głowy przychodzi tylko sytuacja gdy włożymy do niej mokry sprzęt, który potem "kisi się", wilgoć przenika do środka i z tego mogą wyniknąć kłopoty. Pamiętasz może gdzie się pojawiła ta krytyka?

      Usuń
  7. Ten artykuł przeczytałem kilka razy i za każdym razem ten artykuł bardzo mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo przydatne i cenne wskazówki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda ,ze w tym pod tym wątkiem nie ma żadnych komentarzy. To na pewno jest bardzo źle.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przydatny artykuł. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkie agd trzeba ogrzać przed odpaleniem, więc warto o tym pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Całe szczęście nie miałem jeszcze takiej sytuacji, by doprowadzić do przemarznięcia aparatu. Teraz przynajmniej będę wiedział co zrobić jak to się zdarzy. Zawsze aparat trzymam przy sobie i staram się go nie wystawiać na duże wahania temperatury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, o sposobie na ekspresowe ogrzewanie warto pamiętać gdy zaistnieje potrzeba wykonania szybko zdjęć w pomieszczeniu. Jeśli nie śpieszy się, to sprzęt można doprowadzić do temp. pokojowej "tak jak pani w szkole uczyła", czyli niech sobie poleży kilka godzin w zamkniętej torbie / plecaku. A, wcześniej, na dworze, warto wyciągnąć karty pamięci, żeby później w cieple już do aparatu nie zaglądać.

      Usuń
  15. W mieście Bydgoszcz piece gazowe stanowią popularny sposób ogrzewania domów i mieszkań. Dzięki swojej skuteczności i prostocie obsługi, piece gazowe są preferowanym wyborem wśród mieszkańców regionu. Nowoczesne piece gazowe oferują nie tylko efektywne ogrzewanie, ale także ograniczone emisje zanieczyszczeń, przyczyniając się do ochrony środowiska.

    OdpowiedzUsuń