niedziela, 23 lutego 2020

Micro 4/3 rozwija się!


     Pomimo powszechnego runu na aparaty z dużyyymi matrycami i równoległego lekceważenia (czy wręcz hejtu) okazywanego systemowi Micro 4/3, ten jakoś ciągle daje sobie radę. Nie dość, że nie tonie, to dwa dni temu uzyskał wsparcie. Do „konsorcjum” przystąpili bowiem dwaj producenci obiektywów: Yongnuo i Venus Optics. Dla Yongnuo są to pierwsze kroki nie tylko w kierunku optyki dla aparatów z matrycami 4/3 cala, ale w ogóle dla bezlustrowców. Dotychczasowe jego szkła były przeznaczone wyłącznie do lustrzanek Canona i Nikona. 
     Natomiast Venus Optics, czyli firma produkująca obiektywy Laowa, popełniła już niejedną konstrukcję pod Micro 4/3. Ze wymienię choćby testowane już przeze mnie szkiełko-perełkę 7,5 mm f/2. Na czym więc ma polegać owo przystąpienie do systemu, skoro się w nim jest? 

     No, niby się jest, ale tylko jedną nogą, wręcz wyłącznie kawałkiem stopy. Chodzi o fakt bardzo fragmentarycznej kompatybilności obiektywów Laowa z aparatami Micro 4/3. Obejmuje ona wyłącznie możliwość mechanicznego połączenia obiektywu z aparatem. Jasne, da się tak fotografować, lecz utrudnia je brak przepływu jakichkolwiek informacji, sygnałów, czy poleceń pomiędzy jednym i drugim urządzeniem. Przystąpienie do systemu oznacza poznanie i wprowadzenie protokołów komunikacji na linii aparat – obiektyw, co niesie za sobą bardzo istotne skutki. Pozytywne, rzecz jasna. Pokrótce wymienię co to da. Primo: możliwość przekazywania do aparatu informacji o wartości przysłony, ustawionej odległości, ewentualnie ogniskowej itp. Wszystko dla współpracy, ale też do zapisu danych w Exifie. Secundo: możliwość sterowania przez aparat przysłoną, czyli jej przymykanie do wartości roboczej w odpowiednim momencie oraz pracę w automatykach S i P. Tertio: możliwe staje się automatyczne ustawianie ostrości – oczywiście jeśli obiektyw przewiduje takie ekstrawagancje. Quatro: optyczna stabilizacja obrazu, z zastrzeżeniem jak poprzednio.

     W sumie niby nic nowego, wszystko to wydaje nam się oczywistością, ale dotychczas „obcy” producenci nie mogli zapewniać takiego oczywistego komfortu fotografowania. Zresztą i tych „oswojonych” producentów obiektywów, którzy raczyli wypuścić pełnoprawne obiektywy do Micro 4/3 było tylko dwóch: Sigma i Tamron. Przy tym Sigma nie zaprezentowała żadnego szkła przeznaczonego specjalnie dla Micro 4/3. Wszystkie z kilku jej propozycji były projektowane pod matryce APS-C. Takim ściśle specjalizowanym obiektywem okazuje się być jeden jedyny Tamron 14-150 mm f/3.5-5.8. Tyle, że to szkło praktycznie nie istnieje na rynku gdyż Tamron pokpił sprawę. Analogiczne – a przy tym tańsze! – superzoomy mają bowiem w swej ofercie zarówno Olympus, jak i Panasonic.

Te dwa poproszę pierwsze! Laowa 7,5 mm f/2 i Laowa 17 mm f/1.8. Źródło: Venus Optics

     Liczę, że nowi członkowie rodziny Micro 4/3 ruszą z natarciem na niezdobyte dotychczas pozycje. Niezdobyte, a raczej nie zdobywane, więc zadanie nie musi być trudne. Nie, nie żądam od Laowy szybkiego zaprezentowania stabilizowanych zoomów AF. Niech jedynie doda styki, procesory i mechanizmy napędu przysłony do już znanych swoich konstrukcji, a będzie dobrze.
     Z kolei w autofokusie doświadczenie ma Yongnuo. Podejrzewam, że on pójdzie po taniości, dublując co droższe jasne stałki Olympusa i Panasonica / Leiki. Ma w tym względzie „lustrzankowe” doświadczenie.

     Bardzo podoba mi się taki rozwój sytuacji w systemie Micro 4/3. Dopływ świeżej krwi dobrze mu zrobi, a poszerzenie oferty o nowe obiektywy zwiększy zainteresowanie nim. Szczególnie, że każdy z nowych członków rodziny poszerzy ją w innym kierunku. Laowa dołoży – jak to ona – konstrukcje oryginalne, a Yongnuo tanie. Jeśli miałbym jeszcze jakieś życzenia, to poprosiłbym o przybycie również Samyanga i Voigtlandera. Pliiiiz!

1 komentarz:

  1. Pracowalem kiedys w japonskiej firmie. Japonce nie chcieli zrozumiec ze produkuja sprzet dla klientow i ze 90% tych klientow nie ma pojecia o technice. Sprzet byl dobry, nowoczesny, ale nie mial paru funkcji ktore mial sprzet europejskich producentow i dziwnym trafem wlasnie te funkcje byly przez sprzedawcow stawiane jako argument. Argument dla, powiedzmy to szczerze, klientow - technichnych analfabetow- ale to dzialao. Japoncy nie chcieli wprowadzac tych funkcji, bo twierdzili, zreszta slusznie, ze one nic nie daja. I firma padla zwalniajac ladnych pareset pracownikow. To tak samo jak z firmami uparcie produkujacymi 4/3 - maja racje ze wiekszy format niewiele lepszego wnosi - ale klient chce wieksze formaty. Podejrzewam ze znowu pare tysiecy pracownikow straci prace jak te firmy padna. Nie chca zrozumiec ze produkuja sprzet dla klientow, a nie dla inzynierow znajacych sie na sprzecie foto.

    OdpowiedzUsuń