środa, 24 maja 2023

Fujifilm X-S20 – więcej dobrego niż się spodziewaliśmy

     Już brałem się za pisanie artykułu o „nowym” EOSie R100, już wymyśliłem mu tytuł „Dr Frankenstein w akcji”, ale przypomniałem sobie że wcale nie muszę znęcać się nad Canonem, bo przecież na dziś planowana jest też premiera Fuji X-S20. Odczekałem więc kilka godzin, i widzę że warto było.

     Tu konstruktorzy naprawdę się postarali. Podejrzewano, czy raczej podejrzewaliśmy, że dokonają oni wyłącznie software’owych zmian w Fuji X-S10, podciągając jego możliwości w zakresie filmowania. Jednak wcale się na tym nie skończyło. 
     Bo tak, troszkę zwiększono rozdzielczość ekranu, a prostopadłościenny akumulator NP-126S zastąpiono „nerką” NP-W235, efektem czego jest wydajność 750-800 zdjęć, w miejsce poprzednich 325. Akumulator jest większy nie tylko elektrycznie, ale też gabarytowo, dzięki czemu X-S20 otrzymał bardziej wystający, i podobno wygodniejszy, uchwyt. 

     Nowy procesor umożliwił usprawnienie autofokusa, który przejął z Fuji X-H2S zaawansowane, sztucznie inteligentne tryby śledzenia różnych obiektów. Podwyższyła się też sprawność stabilizacji matrycy (do 7 działek czasu) oraz wzrosła pojemność bufora. To już oczywiście już nie efekt działania nowego procesora, niemniej ponad 1000 zdjęć w serii (JPEGi albo stratnie kompresowane RAWy) robi wrażenie. Jeśli RAWów nie kompresujemy albo kompresujemy bezstratnie, serie liczyć mogą już „tylko” kilkadziesiąt zdjęć. Czyli też nie można narzekać. Ewentualnie dopuściłbym marudzenie na pozostawienie jednego tylko slotu kart pamięci, choć jasne, że użycie dwóch za bardzo zbliżyłoby X-S20 do wyższych modeli Fuji. Podobnie rzecz się ma z uszczelnieniami, których i tu nie użyto. Zdecydowanym plusem, choć to był – ze względów „filmowych” – raczej obowiązek, jest podwyższenie standardu szybkości gniazda karty SD do UHS-II.

Moduł chłodzący FAN-001 przymocowany na plecach X-S20.
     Obowiązek, bo niby jak UHS-I mogłoby pociągnąć filmy 6,2K/25p albo 4K/50p? Nie ma szans! Dodam, że oba te tryby korzystają z próbowania 4:2:2 10-bit. Pojawił się nowy „płaski” profil obrazu F-Log2, gniazdo słuchawkowe i funkcja kamery internetowej. Tryb Vlog wyrzuca na ekran dotykowy dodatkowe funkcje, dzięki czemu łatwo ich używać gdy ekran obrócony jest do przodu. Opcjonalnym akcesorium jest wentylator chłodzący montowany na tylnej ścianie aparatu, przedłużający czas rejestracji filmu – do 80 minut w przypadku 6,2K.

     Po staremu pozostała matryca 26 Mpx, układ sterowania, serie zdjęć (mechaniczne 8 klatek/s, elektroniczne 20 klatek/s), ten sam – troszkę za mały – wizjer.

     W sumie widać, że Fuji dobrze podziałało. Choć już X-S10 prezentował się bardzo zachęcająco, wzbogacono go by stał się jeszcze atrakcyjniejszy, ale jednocześnie nie przeskoczył na wyższą półkę firmowych bezluster. Nie przeskoczył także cenowo, gdyż Fuji za oceanem sugeruje 1300 dolarów. To o 30% więcej niż kosztował na starcie X-S10, i nie wiadomo jak zostanie to przeliczone „na Polskę”. Z pewnością wyjdzie coś z okolic 6000 zł, ale mam nadzieję że X-S20 uplasuje się po dobrej stronie tej sumy.

2 komentarze:

  1. W jednym ze sklepów wyceniono body X-S20 na 6299 zł. Z obiektywem kitowym wyjdzie ponad 8000 ....? Co w tych aparatach jest, że tak drożeją co i rusz ? Można się zniechęcić do kupowania..........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogo! X-S20 chyba jednak próbuje podskoczyć na wyższą półkę ;-) Ciekawe jak długo utrzymają się ceny >6 kzł? Chyba nie ma co liczyć na przedwakacyjne rabaty / cashbacki, bo to za nowy sprzęt.
      Zniechęcenie często przekłada się na wzrost zainteresowania używkami... które też zaczynają wariować z cenami.

      Usuń