Znowu na jakimś forum
trafiłem na dyskusję o wyższości matryc formatu 3:2 nad 4:3. I znowu bym się nie
przejął, gdyby nie fakt, że jeden z dyskutantów poszedł o krok dalej.
Twierdził, że 3:2 to już przeżytek, bo przecież współczesne, panoramiczne ekrany
najlepiej pasują do zdjęć 16:9, bo inne pozostawiają po bokach szerokie czarne
pasy.
Niby racja, to w końcu krok w stronę poprawy estetyki „oprawionego”
zdjęcia, ale czy dopasowywanie obrazu do posiadanej ramy to nie przerost formy
nad treścią? No i co z pionowymi kadrami? Pionowe 16:9 na panoramicznym ekranie
wygląda przecież paskudnie. Całe szczęście, forumowicze nie przyjęli
przychylnie pomysłu na upowszechnianie zdjęć panoramicznych, ale gremialnie głosili
wyższość 3:2 nad „starym, telewizyjnym” 4:3. I wcale nie chodziło im wyłącznie o
sytuacje gdy fotografujemy całą osobę, rozległy krajobraz lub 30-osobową grupę
gdy w pobliżu nie ma żadnych schodków. Ale nie, w każdej sytuacji 3:2 ma być
optymalny. A jedyny argument, to jego upowszechnienie w aparatach
fotograficznych. Hm, do mnie zupełnie to nie trafia. Bo czyż powszechność Opli,
Fiatów i Volkswagenów świadczy o tym, że są to wzorce?
Jasne, przez kilkadziesiąt
lat od stworzenia pierwszej Leiki, klatka 24 x 36 mm zdobyła ogromną
popularność. Ale dotyczyło to wyłącznie dwóch grup fotografujących: fotoamatorów
i fotoreporterów. Tylko dla nich wygoda była ważniejsza od jakości zdjęć. Cała
poważna, komercyjna fotografia opierała się na wielkim i średnim formacie. A
tam nie było mowy o proporcjach tak jamnikowatych jak 3:2. Wszystkie standardowe
formaty, począwszy od 8×10 cali, a na mikro-średnioformatowym 6×4,5 cm kończąc,
były bardziej kwadratowe. Niektóre, jak 6×6 cm, wręcz dokładnie kwadratowe. Inne,
jak 6×9 cm, znacznie mniej, choć nigdy nie sięgały proporcji 3:2. Co prawda
niektóre źródła deklarują, że 6×9 cm oznacza w rzeczywistości obrazek 84×56 mm
(czyli o proporcji dokładnie 3:2), ale gdy zmierzyłem klatki na swoich
archiwalnych filmach, miały one długość 82-83 mm.
A to wszystko oznacza ni
mniej ni więcej, że 3:2 nie jest żadnym wzorcem, a skrajnością, wybrykiem
natury i dziwolągiem. Skąd więc pomysł na taką jego nobilitację? Proste: skoro lustrzanki
są – bo są! – aparatami lepszymi od kompaktów, to z automatu duży i czarny
aparat staje się LEPSZY od małego i czerwonego, mniejsza głębia ostrości LEPSZA
od większej, a format 3:2 LEPSZY od 4:3. Zresztą cała ta nobilitacja zaczyna
się już od nazywania formatu 24×36 mm Pełną Klatką, a nie – jak przez
kilkadziesiąt lat – małym obrazkiem. Podejrzewam, że dużą rolę odgrywa tu także
leczenie kompleksów byłych użytkowników kompaktów. No, w każdym razie odcinanie
się od „amatorskich” korzeni.
Niektórzy pewnie się obrażą,
inni będą udowadniać, że przecież idealna, „złota” proporcja to 1,61…, czyli nawet
więcej niż 3:2. Ale teoria teorią, da Vinci da Vincim, a Partenon Partenonem.
Jednak gdy przychodzi co do czego i trzeba zaprojektować idealny kształt
chłodnicy idealnego samochodu, to bierze się za wzór fronton najsłynniejszej
budowli ateńskiego Akropolu, ale… jego proporcje zmienia się na bardziej
kwadratowe. Co wcale nie znaczy, że wszyscy zaraz mamy się przesiadać na
Hasselblady, Broniki i inne cuda 6×6. Ale owo „bardziej kwadratowe” spojrzenie
na kadr przyszłego zdjęcia może się przydać. Nasz aparat z matrycą 3:2 na pewno
się na nas za to nie obrazi.
Paweł, przecież cały internet żyje właśnie kwadratowymi zdjęciami, czyli Instagramem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rysiek K. :)
Ha, racja Rysiu, Instagram! Czyżby początek odnowy w duchu kwadratu? Chyba... że to na chwilę.
UsuńPozdrówka!
Paweł