niedziela, 22 marca 2020

Moim okiem: Ciemno – ciemniej – Canon


     Do zoomów o jasności mniejszej od f/5.6 wszyscy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Takie maksymalne otwory względne widzimy przeważnie w superzoomach. Trudno „zamknąć je” w granicach f/5.6 tak, by móc wystarczająco wyciągnąć w górę zakres ogniskowych, a jednocześnie nie odstraszać klientów wymiarami, ciężarem i ceną. Stąd obecność szkieł w rodzaju APSowych 18-200 mm f/3.5-6.3. Takie ponadnormatywnie małe otwory spotyka się także w telezoomach, szczególnie gdy mają sięgnąć 300 mm. Z rzadka pojawiają się konstrukcje kończące się przy najdłuższej ogniskowej światłem f/6.7, podobnie jak ciemniejsze niż f/5.6 zoomy standardowe. Tu celem jest znaczące ograniczenie gabarytów. Stąd niedawny Nikkor 16-50 mm f/3.5-6.3 zaprezentowany z Nikonem Z50 albo M.Zuiko 12-50 mm o identycznym jak u Nikkora zakresie jasności. W tym drugim wypadku dodatkowym celem było wewnętrzne zoomowanie oraz wyciszenie obiektywu na potrzeby filmowania.
     Jednak cały czas mamy do czynienia ze stosunkowo niedużym przekroczeniem – przede wszystkim psychologicznej – granicy f/5.6. Dziura f/6.3 jest bowiem mniejsza o 1/3 działki, a f/6.7 o pół działki.

     Okazuje się, że to nie koniec ściemniania, a przodownikiem w tym procesie uparł się być Canon. Z miesiąc temu ogłosił on wprowadzenie do oferty uniwersalnego zooma 24-105 mm o jasności f/4-7.1. Tak, dobrze się domyślacie, to pełnoklatkowe szkło RF. Ciemniejsze niż f/5.6 już o 2/3 działki. Ale to jeszcze nic. Canon planuje bowiem dotrzeć do kolejnej psychologicznej granicy, czyli f/8. Dotychczas tak nieduży maksymalny otwór względny spotykaliśmy wyłącznie w bardzo długich teleobiektywach. Zazwyczaj pozbawionych już autofokusa, gdyż przy tym świetle słabo daje on sobie radę. Wyjątkiem jest tu lustrzana Minolta 500 mm f/8, później przejęta przez Sony i sprzedawana pod jego marką. Teraz właściwie nie ma już szans na kupienie fabrycznie nowej sztuki, więc wygląda że Canon chce zająć jej miejsce. Ma to zamiar zrobić za pomocą zooma z mocowaniem EF-M. Tak, to ten bezlustrowy system, który już dawno miał umrzeć, ale jakoś nie ma zamiaru. A właśnie pojawiła się informacja, że Canon w ciągu najbliższych miesięcy zamierza go wesprzeć pięcioma obiektywami.

     Są wśród nich dwie stałki f/2: 15 mm i 52 mm, makrówka 62 mm f/4 IS oraz dwa zoomy. Pierwszym jest stosunkowo jasny, stabilizowany 18-45 mm f/2.8-4, drugim właśnie ten, do którego prowadzi niniejszy artykuł: EF-M 100-300mm f/5.6-8 IS STM.
     Mocne, prawda? Nie dość, że f/8 na długim końcu, to jeszcze f/5.6 na krótkim. Ciemnica straszna, liczyć tylko należy, że będzie malutki, czyli dobrze dopasowany do gabarytów EOSów M. A przy tym świetny pod względem jakości tworzonego obrazu. Cóż, z pewnością w słabym oświetleniu będzie mu ciężko. Jednak – jak myślę – w Canonie policzyli, że wśród użytkowników tego systemu jest sporo miłośników fotografii wyżowej, jak ją nazwał Andrzej A. Mroczek. Czyli aparat zabieramy ze sobą tylko gdy świeci słońce. Chmury, mgła, deszcz – sprzęt zostaje w domu. Przy takim podejściu, skromne światło f/5.6-8 nie powinno przeszkadzać. W zasadzie nie powinno.

     Czy to dobry kierunek rozwoju optyki EF-M? Osobiście wolałbym trochę inny, choćby dodanie jasnych zoomów. Jednak Canon, trochę podobnie jak w przypadku swoich lustrzanek APSC, chce pozostawić EOSy M na poziomie sprzętu typowo amatorskiego. Co ma sens, jeśli chce zapobiec kanibalizacji pozostałych rodzin aparatów. Co nie ma sensu według tych, którzy uważają że jedyną słuszną drogą byłoby zamknięcie tego rozdziału i stworzenie APSowych bezlustrowców na bazie bagnetu RF, czyli wzorem Nikona.

     Ale jeśli Canon ma siłę i pomysł jak ciągnąć za ogon tyle srok, życzę mu jak najlepiej. Na razie ogłosił, że system optyki EF jest kompletny i na razie nie trzeba go rozwijać. Sporo w tym racji i sensu, stąd nie dziwi przeniesienie części zwolnionych mocy twórczych na obiektywy EF-M i w ogóle system EOS M. W zeszłym roku pojawiły się EOSy M6 Mark II i M200, w tym pewnie przyjdzie czas na zmiany w liniach „5” i „50”. W Polsce ta rodzina Canonów leży w zainteresowaniach zaledwie garstki fotografujących, lecz na świecie, a szczególnie na Dalekim Wschodzie, sprawy wyglądają inaczej. Jeśli więc Canon widzi perspektywy jej rozwoju, wypada się cieszyć. Byle tylko nie zostawił z pustymi rękami tych planujących swój rozwój w towarzystwie EOSów R. Niby pełzające premiery Canonów R5, R6 (i nie tylko) trwają od jakiegoś czasu, więc wkrótce powinno urodzić się coś konkretnego. Jednak pojawia się obawa, czy przypadkiem jakieś istotniejsze siły nie zostaną przekierowane na stworzenie systemu testów na koronawirusa. Canon właśnie ogłosił swoje wejście w temat. Zrobił to dzień po analogicznej zapowiedzi Fuji, co pachnie podjęciem wyzwania. Teraz czekamy na działania Sony, Nikona i Panasonica.

18 komentarzy:

  1. Ludzki mozg pracuje dziwnie. Nie jestesmy w stanie oderwac sie od naszych przyzwyczajen, utartych sciezek myslenia. Ciagle trzymamy sie starych przyzwyczajen, a to w dzisiejszej fotografii nie ma przeciez sensu! Co prawda zapomnielismy juz o dziesiatkach norm na czulaosc materialow fotograficznych, nikt juz nie wie co to Schneider, Weston a nawet DIN czy ASA, ale nadal idiotycznie okreslamy "jasnosc" obiektywow, albo projektujemy format fotosensorow. Co to za roznica, czy sensor ma 24x36 czy 27,5x39,8? To nonsens! Najczulsze filmy mialy kiedys czulosc 27 DIN, czyli 400 ASA czyli 400 ISO, co przy obiektywach o jasnosci 5,6 czy 8 mialo jakies znaczenie, ale teraz? Jaka czulosc ma matryca w aparatach cyfrowych? Tak na serio nikt o tym nie pisze, bo mozna te czulosc ustawic prawie do astronomicznej, jeszcze pare lat temu niewyobrazalnej wielkosci. Ile swiatla przepuszcza tak na prawde obiektyw? Tego tez nikt nam tak naprawde nie podaje do wiadomosci. Kiedys 27 DIN, przyslona 8 dawala nam czas np. 1/250 sekundy a ziarno negatywu dawalo nam sie pozanac juz na formacie pocztowkowym - 10x15.
    Teraz jest wszystko calkowicie inne, chyba czas sie przestawic na inny sposob myslenia.
    Co z tego ze obiektyw ma 5,6 czy 8?
    To jest sprzet amatorski, i takich zdjec jakie mozna teraz zrobic tym obiektywem kiedys nie dalo sie zrobic zadnym amatorskim sprzetem. Nawet o jasnosi 1,8.
    Czy piasnie o parametrach amatorskiego sprzetu moze bazowac na naszym starym, prehistorycznym doswiadczeniu?
    Moim zdaniem nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografia się zmienia, ale prawa fizyki - nie. To jasne, że matryce poszły daleko do przodu i że jakość zdjęć na wysokiej czułości jest teraz dużo lepsza. Niemniej - optyka to optyka - wielu zdjęć, jakie da się zrobić jasnym obiektywem nie da się zrobić ciemniejszym. Różnica w ciemnych warunkach światła i przy rejestrowaniu ruchu - będzie. Stabilizacja nie zawsze na to poradzi. Głębia ostrości przy małej i dużej matrycy, oraz przy ciemnym i jasnym obiektywie - to jest przepaść. Przynajmniej dla mnie. Pewien czas zajęło mi przyzwyczajenie się do innych relacji po przesiadce z klatki APS-C na FF.

      Usuń
    2. Jasne, na tyle znam sie na sprzecie foto i ja. ;-)
      Ale te obiektywy sa z zalozenia sprzetem amatorskim. Nie mozna miec pretensji do hulajnogi ze nie jest Harleyem :-)

      Usuń
    3. Z jednej strony racja, ISO 3200 czyli obecny maks. na APSC to przepaść w porównaniu z dawnym ISO 400. Choć ja - zaczynający na poważniej w latach 80. - 400, czyli 27 DIN traktowałem jako podstawę, a nie maks. HL-kę na co dzień ciągnęło się na 33 DIN, więc do - napiszę po bożemu - ISO 3200 / 36° już niewiele brakowało. A i tak często mi było za ciemno. Oczywiście w sytuacjach gdy trzeba było focić coś poruszającego się, a światło nie rozpieszczało.
      Sprawdziłem przed chwilą co może opisywany zoom dla ISO 3200. W południowym słońcu wyszła 1/2000 s - niby świetnie. Nawet przy 300 mm, czyli małoobrazkowych niemal 500 mm, mamy 4 działki zapasu ponad zasadą odwrotności ogniskowej. Czyli, powiedzmy, 1-2 działki zapasu gdy fotografujemy mecz naszego dzieciaka. Późniejsza pora dnia, chmury, nie daj Boże hala, i kiszka. Dlatego w artykule wspomniałem o fotografii wyżowej.

      Usuń
    4. Pomijasz celowo IS ? :-)

      Usuń
    5. W zasadzie celowo :-) Znaczy wyciąłem jako zbędny, już gotowy dłuższy akapit, w którym opisywałem w jakich sytuacjach f/8 wystarczy. Czyli o zdjęciach obiektów statycznych. Dopóki nie jest całkiem ciemno, połączenie ISO 3200 z IS sporo pomoże.

      Usuń
    6. Tu zdjecie na Ilford 3200, zwroc uwage na ziarno :-)
      https://www.fotopolis.pl/newsy-sprzetowe/branza/33422-ilford-wstrzymal-produkcje-filmow-z-powodu-pandemii-koronawirusa

      Usuń
  2. No pewine! Hulajnaga nie bede sie chcial scigac z Harleyem, to pewne.
    Co do fotografii wyzowej - czytalem sporo twoich testow, nie moge sobie przypomniec zebys testowal przy nizu :-)
    Jestes tez wyzowy? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podczas zdjęć dla siebie nie jestem. W innych wypadkach różnie bywa. Zazwyczaj komercyjnym zdjęciom architektury przydaje się błysk światła, bądź chociaż kawałek czystego nieba. Z kolei przy zdjęciach wnętrz bardzo wolę pełne zachmurzenie. Zdjęcia do publikacji w testach ładniej wyglądają jeśli są słoneczne. Plus łatwiej wtedy kombinować z ekspozycją i da się zrobić test zachowania szkieł pod ostre światło. Dlatego staram się choć kilka zdjęć do testu zrobić przy ładnej pogodzie. Tak jak w niedawnym teście Nikkora 24/1.8. Na wszelki wypadek zapewniłem sobie właściwie komplet potrzebnych zdjęć podczas zachmurzonej sesji, a potem poczekałem czy przypadkiem nie trafi się jakaś słoneczna. Trafiła się, więc są i zdjęcia w słońcu.

      Usuń
  3. Fotografowane przez ciebie w testach obiekty, jak zauwazylem, sa statyczne raczej, czyli te obiektywy Canona, choc amatorskie i raczej wyzowe, sie do takich testow nadaja. Nie zrozum mnie zle, bardzo lubie twoje praktyczne testy, jak chce zobaczyc zdjecia w innych warunkach to ide ne inne strony w sieci, np Dpreview, oni tam robia testy rowniez w nocy, przy sztucznym swietle, oraz nieraz forografuja obiekty ruchome. Twoje testy sa inne i dlatego sie wyrozniaja, ale raczej sa one nie dla zaawansowanych fotografow, lecz dla takich srednich amatorow, i dlatego nie stawialbym zbyt wielkich wymagan co do testowanego sprzetu. Wyobrazmy sobie ze sprzet amatorski ma te same parametry co profesjonalny i kosztuje 30 razy taniej. Mozesz to sobie wyobrazic? Bo ja nie. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, fotografuję głównie statyczne, a moje testy przeznaczone są raczej dla tych mniej i średniozaawansowanych. To największy target. Inna sprawa, że testy na poziomie Pro oznaczają wysiłek i zakres pracy, na który "nie stać" blogera.
      A co do jakości / cen sprzętu, to tu istotnym problemem są księgowi. Wolą zmusić inżynierów do zaprojektowania taniego w produkcji szkła, a wysiłek przerzucić na aparat, soft, stabilizację. Zdjęcia jakieś tam wyjdą, czasem nawet przyzwoite. A takie obiektywy będą sprzedawane tysiącami, więc - mimo że w miarę tanie dla klienta - sporo się na nich zarobi. W odróżnieniu od wielkich, ciężkich, kosztownych... i genialnych szkieł Pro. One często są tylko reklamą firmy, a nie źródłem dochodów. No dobrze, Sigma wygląda tu nieco odmiennie.

      Usuń
    2. Patrzac historycznie, to Canon wlasnie dla mas produkowal swoj sprzet. Na najwyzszym poziomie raczej nigdy w historii nie byli, byl to raczej Nikon z ich eFkami i Olmpus z OMami, ale jak widac mieli swoje powody, maja dobrych ksiegowych, bo ciagle istnieja i maja sie dobrze, w przeciwienstwie do takich gigantow jak np Voigtlander, Rollei i wszystkie inne martwe juz niestety firmy. Jakos nie mam bezsennych nocy z powodu Canona. Oni chyba raczej na pewno nie padna :-)

      Usuń
    3. Co do Sigmy - to ciekawe ze przezyly tez takie firmy jak Sigma. Oni produkowali obiektywy o roznej, czasami niezbyt wysokiej jakosci, sam mam 2 zoomy od Sigmy na ktorych z przodu stoi Prakticar. Sigma robi tez kamery, ale szczerze mowiac, nie wiem dla kogo. Zyja chyba nadal z produkcji obiektywow do kamer innych producenow?

      Usuń
    4. Czy Canon stał niżej od Nikona? Nie wiem. Wśród reporterów chyba obie firmy szły równo. Oczywiście na poszczególnych rynkach mogło to wyglądać różnie. A reszta Wielkiej Piątki raczej trzymała się za nimi. Choć Minolta, Pentax i Olympus miały swoje Bardzo Poważne Lustrzanki: Jedynki Olympusa, LX Pentaxa, czy XK Minolty.
      Sigma, racja. Dawniej wypuszczała szkła różnej jakości. Ale oczywiście nie tylko słabe, perełki też się jej zdarzały. Tak samo jak Tokinie, czy Tamronowi. Ale kilka lat temu mocno wyskoczyła w górę, i teraz już raczej prowadzi peleton. Swoje aparaty robiła i robi, ale to zdecydowanie nisza. Choć teraz wypuściła mocno filmowy model fp, który może trochę namieszać.

      Usuń
  4. Mimo wszystko, przekraczanie kolejnych barier w stronę KIEPSKOŚCI światłosiły obiektywu, to nie jest rzecz godna pochwały. Zwłaszcza jeśli nie idzie w parze z niską ceną. A kaktus mi tu wyrośnie, jeśli obiektyw ten będzie tańszy niż stare, amatorskie EF 100-300/ 4,5-5,6 Canona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze sie myle, nie jestem ekspertem, ale to male f na obiektywach oznacza chyba tzw. otwor wzgledny przeslony a nie swiatlosile?

      Usuń
    2. Maksymalny otwór względny znaczy to samo co „światłosiła”. Celowo w cudzysłowie, bo nie cierpię tej paskudnej kalki z niemieckiego „lichtstarke”. A „f” oznacza ogniskową :-)
      Obiektyw pewnie okaże się dość tani, ale marketing go wesprze jakimiś najlepszościami, stąd bardzo tani nie będzie.

      Usuń
  5. Ja, natirliś, zi chaben recht. F jak fokus, natirliś iś chabe miś geirt. :-)

    OdpowiedzUsuń