Słychać było plotki o następcy PENa F. Fajnie! Olympus,
znaczy OM Digital Solutions zapowiedział premierę jakiegoś
sprzętu wow!. Jeszcze lepiej! Wreszcie pojawia się pierwsze,
przecieknięte zdjęcie PENa E-P7, więc się cieszymy na cudo lub co najmniej
świeży powiew. I co? Nic! A w każdym razie nie więcej niż pół czegoś. Czegoś
ciekawego.
Przyznam, że w to wow!
nie bardzo wierzyłem. Już bardziej nastawiałem się na nowego PENa F
podciągniętego parametrami do poziomu OM-D E-M1 Mark III. No i dostałem. Nawet nie
III, a IV oraz nie 1, a 10. Zgadliście, chodzi o E-M10 Mark IV. To właśnie z
niego pochodzi wnętrze najnowszego PENa. Ale nie jest to żaden kolejny PEN F,
bo nie ma ani wizjera, ani obrotowego ekranu. Coś tam ze stylu pokręteł
pozostało, jest przełącznik Profile
Control na przedniej ściance, ale to wszystkie nawiązania. A, przepraszam, pozostał też brak autofokusa "fazowego". Olympus chwali
się za to 20-megapikselową, stabilizowaną 5-osiowo matrycą, wyrafinowanym
wzornictwem, Eye-AF, WiFi i Bluetoothem, filmowaniem 4K (bez cudów) oraz
możliwością ładowania akumulatora przez USB. W sumie naprawdę nic odkrywczego.
Przykro!
Całe szczęście pojawił się też obiektyw. Może nie aż rewelacja,
niemniej bardzo ciekawy. Jest to zoom
UWA M.Zuiko Digital ED 8-25 mm F4.0 PRO. Nieduży otwór względny świadczy o
przeznaczeniu krajobrazowo-podróżniczo-architektonicznym, a nie reporterskim
oraz obiecuje wysoką jakość obrazka już od pełnej dziury. Zakres ogniskowych to
małoobrazkowe 16-50 mm, co oznacza pierwsze w historii połączenie ultra szerokiego
kąta ze standardem. Nie kojarzę żadnego innego szkła, które sięga 50
mm, a jednocześnie w dole schodzi poniżej 20 mm. Niedoszły Nikon DL 18-50 nie
liczy się.
Po tym zakresie ogniskowych i jasności
spodziewałem się obiektywu bardziej kompaktowego. A okazało się, że liczy on
niemal 9 cm długości (mierzone chyba w pozycji transportowej, a nie roboczej, jak na zdjęciu obok), ma średnicę
prawie 8 cm i korzysta z filtrów 72 mm. Masa ponad 400 g też jest mało
„kompaktowa”. Podobnie jak cena. Olympus, znaczy OM Digital Solutions wymyśliło
na nasz rynek sugerowaną cenę 4590 zł. Dużo!
Ale to przecież szkło rodziny PRO, uszczelnione (deklarowane
IPX1), odporne na mróz do -10 °C (nowość u Olympusa) i wypełnione mnóstwem
soczewek ze szlachetnego szkła lub szlachetnie uformowanych. Ten M.Zuiko powinien
być świetnym obiektywem, czego nie omieszkam sprawdzić. A już teraz, bez żadnego
sprawdzania żałuję, że nie został zaprezentowany w towarzystwie jakiegoś
ciekawszego aparatu.
O ile Pen P-7 rzeczywiście przypomina analogowe Peny, to model Pen F nie bardzo mogę skojarzyć z jakimś analogiem Olympusa.
OdpowiedzUsuńOlympus Pen P-7 jest bardzo fajnym małym kompaktem który zachęca do brania go na spacer.
Racja, też uważam E-P7 za sprzęt bardziej nawiązujący do historii. PEN F jest taki trochę analogowy wg. dzisiejszych wzorców analogowości :-) Jednak spodziewałem się, że jeśli już Olympus będzie odnawiał jakąś linię PENów, to padnie na PENa F.
Usuń