wtorek, 14 września 2021

O, jaki fajny Nikkor! Canon też nie od rzeczy.

     Racja, Canon oficjalnie zaprezentował dziś więcej sztuk sprzętu, ale to Nikkor (a raczej Nikkorek) wydał mi się ciekawszy. To taki nieco grubszy niż ustawa przewiduje naleśnik 40 mm f/2, przeznaczony oczywiście do systemu Z. Grubszy, gdyż długi na „aż” 4,5 cm, ale że jego średnica wynosi 7 cm, więc określenie naleśnik mu przysługuje.
     Teraz kolej na cztery parametry z którymi dobrze komponuje się słowo „zaledwie”: masa 170 g, mocowanie filtrów 52 mm, 6 soczewek w układzie optycznym, cena sugerowana 1249 zł. No, to i tak o wiele drożej niż ceni się nieśmiertelny Canon 50/1.8 STM, ale premiery firmowego szkła tak taniego jak Nikkor dawno nie widzieliśmy.
     Na niedużą masę z pewnością wpłynęły oszczędności materiałowe, choć pewien jestem wyłącznie co do plastikowego bagnetu. Co nie znaczy, że narzekam. Bardziej boję się o poziom winietowania. Obudowa Nikkora jest uszczelniona, a pierścień ostrości może służyć także innym funkcjom.
     Wśród soczewek są dwie asferyczne, a pomiędzy nimi umieszczono 9-listkową przysłonę. Gdzieś obok czai się szybki i podobno absolutnie bezgłośny silnik ustawiania ostrości. Przy tym Nikkor deklaruje brak efektu oddychania (zmiana kąta widzenia przy zmianie odległości ostrzenia), co w sumie ma spodobać się filmowcom.
     A już wszyscy powinni się cieszyć z obietnicy, że nowy Nikkor „gwarantuje piękną ekspresję obrazu, ale jest też świetny do codziennego fotografowania”. Nie wiem co to dokładnie oznacza, ale brzmi zachęcająco. W każdym razie na tyle, że już ustawiłem się w kolejce do testu tego szkła.

     No dobrze, a co Canon?

     Trochę podobnie, bo też ogłosił dziś malutki i tani obiektyw. Ciekawszy o tyle, że ultraszerokokątny, a przy tym zarówno mniejszy, jak i lżejszy od opisanego wyżej Nikkora. Canon RF 16 mm f/2.8 STM ma 4 cm długości, średnicę 7 cm, korzysta z filtrów 43 mm i waży tylko 165 g. Tak, mamy „naleśnik” UWA! Choć przyznam, że gdy jakiś czas temu poznałem jego parametry byłem pewien, że Canon wchodzi w systemie R w format APSC. Ale nie, to jednak mały obrazek, a przy tym pierwsze stałoogniskowe szkło UWA z tym bagnetem.

     A, pisałem że jest tanio. Zgadza się, co prawda nie tak bardzo jak u Nikona, lecz sugerowane 1610 zł za zminiaturyzowane, a przy tym nadal jasne bardzo szerokokątne szkło, to niedużo.
     Drugim nowym obiektywem Canona jest telezoom RF 100-400 mm f/5.6-8 IS USM. To też nieduże szkło, a przy tym bardzo lekkie (trochę ponad 600 g). Tyle, że cena plasuje go już na innej półce, gdyż wymaga on wydania niemal 3500 zł.

     A, byłbym zapomniał! Wreszcie oficjalnie pojawił się EOS R3. W sumie to już wszystko o nim wiedzieliśmy. Ten Canon od tak dawna „przeciekał”, że jego parametry, wygląd, prawdopodobna cena nie były dla nikogo tajemnicą.
     Jednak byłoby ciężkim grzechem, zaraz po przeczytaniu oficjalnej informacji prasowej, nie podsumować tego co o nim wiemy. Przeczytałem, i w zasadzie nie widzę żadnych niespodzianek w porównaniu z przeciekami.

     Czyli wygląda on tak:
- korpus ze zintegrowanym gripem, ze wspólnym magnezowym szkieletem całości i odchylanym ekranem (dotykowy, >4 mln punktów)
- matryca 24 Mpx, pierwszy raz u Canona stacked BSI (czyli szybka i światłoczuła)
- szybki odczyt matrycy pozwolił na przesunięcie zakresu krótkich czasów naświetlania migawką elektroniczną aż do 1/64000 s i 1/180 s z błyskiem – nieźle!
- serie zdjęć 12 klatek/s z migawką szczelinową i 30 klatek/s z elektroniczną (bez znikania obrazu w wizjerze), przy pełnej współpracy z autofokusem i pomiarem światła
- stabilizacja matrycy ma deklarowaną skuteczność do 8 działek czasu przy współpracy z IS w obiektywach
- filmowanie w 6K 14-bit, do 60 klatek/s, z zapisem RAW, bez cropa i ograniczeń czasu nagrania, z minimalnym rolling shutter; niższe rozdzielczości też nie są „ułomne” – mamy choćby 120 klatek/s w 4K
- powrócił system Eye Control AF, znany z Canonów na film (choćby EOSa 50E), a dotąd nieobecny w cyfrówkach
- autofokus Dual Pixel CMOS AF II działa już przy oświetleniu -7,5 EV, z algorytmami potrafiącymi śledzić ludzi (w tym twarze, oczy), zwierzęta, szybkie pojazdy (na życzenie kaski ich kierowców, jeśli tylko są widoczne)
- stopka flesza jest uzupełniona stykami w przedniej jej części (coś jak w Sony), i pozwala na bezkablowe łączenie z aparatem mikrofonów i innego osprzętu
- wizjer zasadniczo został ściągnięty z EOSa R5 (5,8 mln punktów, powiększenie 0,76×), ale posiada dodatkowy tryb symulacji obrazu z optycznego wizjera lustrzanki (niższy kontrast, taki niby-HDR)
- dwa sloty kart pamięci (CFE i SD UHS-II), duży akumulator LP-E19 (ten sam co w EOSie 1D X).

     I jeszcze dwie sprawy dotyczące EOSa R3, o których dowiedziałem się dopiero dziś. Polska cena sugerowana to 28500 zł, ale co w tym Canonie ważniejsze i równie rewolucyjne jak stacked BSI CMOS, pojawiła się funkcja bezpośredniego pomiaru / zapisu barwy do balansu bieli według wzorca. Dotychczas w Canonach wyglądało to tak, że trzeba było sfotografować szary obiekt, a później poprosić aparat by ten kolor uznał za neutralny barwnie. A, przepraszam, potem trzeba było jeszcze włączyć balans bieli według wzorca. Nie myślałem że doczekam chwili gdy Canon zrezygnuje z tej upierdliwej procedury. Teraz bardzo mam nadzieję, że ów powiew świeżości dotrze do kolejnych modeli. Może również tych już sprzedawanych, z pomocą aktualizacji firmware’u?

     Fajnie, EOS R3 już jest (w sklepach pojawi się w listopadzie), teraz kolej na… No właśnie, na jaki model? Wśród życzeń publiczności mamy następcę EOSa RP oraz coś wysokorozdzielczego, EOSa R5s, RS, czy jak go tam nazwą. Z pewnością oba zeszły już z desek kreślarskich w biurach Canona i teraz w formie prototypów czekają na najlepszy moment premier. Nic nie świadczy, że są one bliskie, ale działania konkurencji mogą przyśpieszyć bieg spraw.

     Na razie cieszmy się tym co mamy, na przykład nowymi maleńkimi obiektywami Canona i Nikona. Z pewnością w najbliższych dniach to EOS R3 będzie zajmował pozycję na szczycie list popularności, ale gdy przyjdzie co do czego, to nie on, a canonowskie 16/2.8 i Nikkor 40/2 masowo trafią do kieszeni fotografów.

1 komentarz:

  1. Super wpis! Ja od jakiegoś czasu bardzo interesuję się fotografią. Robię póki co zdjęcia telefonem, ale mam w planach zakup porządnej lustrzanki!

    OdpowiedzUsuń