środa, 8 listopada 2023

Łubu dubu! Sony walnęło globalnie.

     Łubu dubu! Łubu dubu! Piszę dziś, bo wczoraj nie mogłem. Mam zwolnienie, naprawdę! Prawdziwe L4 za poleżenie kilkanaście godzin pod kroplówką z czymś naprawdę mocnym. Wrogowi nie życzę! Ale przyjacielowi, owszem. Bardzo miło się leżało.

     Do rzeczy. Sony wczoraj oficjalnie ogłosiło stworzenie trzeciej generacji swego reportersko-flagowego A9. Aparat jak aparat, po wierzchu prawie nic nowego, lecz dwie różnice w stosunku do Sony A9 II są bardzo istotne. Pierwsza, ekran jest „podwójnie gibany”, tak jak w Sony A7R V. Czyli jak kto lubi: można tylko odchylić go do góry albo najpierw na bok, a potem góra-dół. Druga różnica, aż do 0,9× wzrosło powiększenie wizjera, a jego rozdzielczość do ponad 9 mln punktów. To znowu powtórka z A7R V i innych nowych, tych bardziej wyrafinowanych modeli Sony. Powiększenie u konkurencji kończy się na 0,8×, a rozdzielczość w okolicach 6 mln, jak kojarzę.
     Najistotniejsze jest jednak 24-megapikselowe serduszko aparatu, czyli matryca z globalną migawką, czyli jednoczesnym odczytem sygnału z całej powierzchni, i oczywiście bez klasycznej migawki szczelinowej przed przetwornikiem. 

     Nikon Z9 jako pierwszy pozbył się migawki mechanicznej, lecz on sczytuje obraz po staremu, czyli linia po linii. Na tyle szybko, by niezbyt się obawiać rolling shuttera, ale jednak nie jednocześnie. Sony jako pierwsze na rynku wprowadziło migawkę globalną do bezlustrowców, za co chwała mu! W ten sposób znika ostatni „mechaniczny” element aparatu, no, nie licząc systemu stabilizacji matrycy. Przy okazji, tu Sony też błysnęło, gdyż stabilizacja ta ma mieć skuteczność aż 8 działek czasu! Nie licząc tego co ewentualnie dołoży stabilizacja z obiektywu. Brzmi wspaniale, choć bardzo mnie ciekawi co pozostanie z tego w praktyce.

     Wracam do matrycy, a tu też pewne kwestie wyjdą dopiero w testach. Chodzi o zakres dynamiczny, którym matryce z globalną migawką, ze względu na swą konstrukcję, powinny ustępować tym „klasycznym”. Zobaczymy jak to będzie w przypadku A9 III.

     Myślę jednak, że nie trzeba będzie testowo potwierdzać deklarowanej częstości zdjęć seryjnych, która wynosi 120 klatek/s. Tak, 120, z pełną rozdzielczością, także w RAWach, z ciągłym ustawianiem ostrości i ekspozycji! Konkurencja znowu pozostaje mocno w tyle. Przy okazji, pisząc o konkurencji mam na myśli przede wszystkim reporterskiego Canona R3 i Nikona Z9. One różnią się też tym, że zintegrowano je z uchwytami do zdjęć w pionie, podczas gdy A9 III zachowuje typową bezgripową formę. Oczywiście z opcją dołączenia dedykowanego uchwytu VG-C5.

     Kolejny parametr, którym Sony błysnęło w nowym bezlustrowcu, jest najkrótszy czas naświetlania 1/80000 s. To circa o 4/3 działki krócej niż 1/32000 s znana z niektórych Nikonów i Fuji. Mocne! Teraz już zupełnie możemy zapomnieć o szarych filtrach przy fotografowaniu bardzo jasnymi szkłami w pełnym słońcu. Da się też absolutnie zamrozić standardowo przykładową piłeczkę golfową w momencie jej wybijania. Naprawdę da się? Figa z makiem! Gdy się zagłębić w informację prasową, doczytamy się dwóch ciekawostek. Pierwsza: przy zdjęciach seryjnych czas naświetlania nie może być krótszy niż 1/16000 s. Druga: przy fotografowaniu obiektywami o jasności f/1.8 lub większej, ekspozycji też nie da się skrócić bardziej niż do 1/16000 s.
     Czyli tak, „w golfie” nic nie zyskujemy, no chyba że zrezygnujemy ze strzelania serią :-) W drugiej kwestii jeszcze można by liczyć, że przy obiektywach f/1.2-f/1.4 i 1/16000 s zmieścimy się z ekspozycją nawet w ostrym słońcu. Można by, ale na przeszkodzie stoi natywna czułość matrycy Sony A9 III wynosząca… ISO 250. Szach i mat!

     A, jeszcze jedna sprawa, którą Sony chwali się w związku z 1/80000 s z globalnej migawki. To możliwość synchronizowania błysku, także pochodzącego z niededykowanych fleszy nawet przy tych superkrótkich czasach. Tyle, że błysk lamp, zwłaszcza silnych trwa znacznie dłużej niż 1/80000 s, stąd do naświetlenia wykorzystywana byłaby tylko niewielka jego część. Czyli znowu klapa, czy raczej bezsens chwalenia się 1/80000 s w aspekcie błysku. Ja bym akcentował przewagę nad konkurencją umiejącą synchronizować pełen błysk do maksymalnie 1/250 s (OK, Hassel do 1/2000 s), podczas gdy Sony umie wykorzystać go do – powiedzmy – 1/8000 s. To przy nowoczesnych fleszach, bo starsze lampy, zwłaszcza studyjne, mogą nie zdążać wyemitować całego błysku nawet przy 1/500 s.

     Oj, wygląda że strasznie krytykuję taki nowatorski aparat. To teraz trochę ewidentnych pozytywów. Sony A9 III umie filmować w 4K przy 120 klatkach/s rejestrując obraz z całej szerokości matrycy, autofokus działa już od -5 EV i daje sobie radę nawet z obiektywami o jasności (czy raczej ciemności) f/22. Możemy zapisywać zdjęcia wykonane już sekundę przed pełnym wciśnięciem spustu (Pre Capture), i oczywiście nie ma mowy o żadnym blackoucie w wizjerze. 
     Cena… i znowu będzie że krytykuję. Ale czy 32000 zł to dużo jak na początkową cenę sugerowaną tak wyrafinowanego bezlustrowca? Nikon Z9 oficjalnie kosztuje obecnie coś koło 24000 zł, a Canon R3 28000 zł. Sony, gdy pojawi się z początkiem przyszłego roku na sklepowych półkach, nie powinien być od Canona zauważalnie droższy. Inna sprawa: Canon musi teraz nieźle główkować czym błysnąć w nadchodzącym EOSie R1…

1 komentarz:

  1. Jak zwykle ciekawy tekst. Dopiero teraz zrozumiałem, o co chodzi z 'globalną migawką'. Dziękuje i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń