wtorek, 28 czerwca 2016

RAWy – oddawać, czy nie? Jasne, że nie!

     Temat odradza się na portalach regularnie, tak samo jak kwestie szczepień przeciw grypie i jeżdżenia w dzień na światłach. I niby napisano już o tym wszystko, a każdy zaczynający fotografować zawodowo powinien choć raz natrafić na tekst lub dyskusję dotyczącą zagadnienia. Ale sprawa coraz to odżywa – mnie właśnie też dosięgła.




     Nie osobiście, a pośrednio – za sprawą kolegi, fotografa niby początkującego, ale z branżą mającego sporo do czynienia już od dawna. Zadzwonił do mnie z problemem jak w tytule:
- Klient prosi mnie o przekazanie nie tylko JPEGów, ale też RAWów. I co ja mam zrobić?
- Nie chcesz oddać surowizny?
- No, nie chcę.
- No, to pokaż klientowi paragraf umowy, w którym napisane jest, że oddajesz tylko JPEGi.
- Eee…
     Tu zrozumiałem, że w umowie nie ma takiego punktu, ale się upewniam:
- Masz tam taki punkt?
- Eee…
     Tu zrozumiałem, że nie ma nie tylko paragrafu, ale też w ogóle jakiejkolwiek spisanej umowy.

     I to jest właśnie najczęstszy powód, dla którego klienci, przy lub po odebraniu gotowego zlecenia proszą o RAWy. Proszą, nie „żądają ich wydania zgodnie z umową”, bo umowy nie ma wcale albo niewystarczająco precyzyjnie określono w niej formę w jakiej mają być oddane zdjęcia.
     Tak więc obowiązkowy punkt pierwszy: Umowa. Ale nie należy z nią przeginać w żadną stronę. Nie powinna być to wyłącznie umowa ustna, bo za łatwo się z niej wykręcić. „Nie zrozumiałem”, „nie dosłyszałem”, „inaczej to sobie wyobrażałem”, „nie powiedział pan tego wyraźnie”… itd. itp. Z mojego doświadczenia wynika, że nie powinna być też zbyt pełna i skomplikowana. Jasne, zdarzają się Poważne Zlecenia i Równie Poważne Firmy, do których bez takiej umowy nie ma co startować. Ale często wystarcza kilka punktów, w których opisane są zadania, obowiązki i prawa fotografa i zleceniodawcy. Nawet bez formy umowy. Świetnie, jeśli mamy to na papierze, jeszcze lepiej z podpisem i pieczęcią zlecającego. Ale przeważnie wystarczają e-maile – grunt żeby była to forma pisemna, bo to już trzyma klienta w ryzach J
     No i wśród owych punktów powinien się znaleźć taki na przykład: „wykonane zdjęcia zostaną przekazane w formie plików JPEG o rozdzielczości 24 mln pikseli”. I jeśli klient po fakcie poprosi o RAWy, to wiemy co wówczas zrobić.


     Dobra, ale klient przecież może zażyczyć sobie RAWów już w trakcie dogadywania zlecenia. I co wtedy? Zgodzić się na oddanie ich, czy nie? Nie, w żadnym razie nie można ich ODDAWAĆ. Należy je SPRZEDAĆ.
     Bo RAWy to taki sam produkt fotograficzny jak JPEG. Oczywiście można z niego wydobyć więcej niż z JPEGa. Ale z TIFFa też uzyskuje się więcej, a nikt nie ma oporów przed dawaniem klientom TIFFów. A skoro klient chce kupić więcej niż same JPEGi, czyli ma specjalne wymagania, to niech płaci! Ja zupełnie nie mam oporów przed wykorzystywaniem takich zachcianek klientów. Ba, jeśli dobrze zapłacą, to mogę im sprzedać nawet aparat, którym robiłem zdjęcia.
     Zupełnie nie rozumiem oporów fotografów hołubiących RAWy. Pierwsza kwestia podnoszona przez nich to chęć obrony RAWów przed nieprawidłową obróbką. „Oddam RAWy ze ślubu, to weźmie je na warsztat jakiś wujek Józek i skopie tak, że wstyd!”. Prawda, może tak się zdarzyć. Ale czy gdy ów wujek dorwie się do JPEGów, to zdjęciom nie stanie się krzywda? Skądże, JPEGi też przecież można zepsuć tak, że ich rodzony fotograf nie pozna. 
     Kwestia druga, to rzekome pozbawianie się dowodów autorstwa zdjęć. Tu jednak sprawa jest jeszcze prostsza. Nie, nie mam na myśli znaków wodnych w jakiejkolwiek formie (widzialnej lub niewidzialnej), czy też zapisywania danych fotografa w Exifie. Choć oczywiście to drugie uważam za rzecz konieczną. RAWy możemy oddać w taki sposób, by oryginały zdjęć pozostały w naszych rękach. Wystarczy zachować sobie NEFy, PEFy, czy inne CR2, a klientowi przekazać surowiznę po skonwertowaniu jej do DNG. Klient ma RAWy tak jak sobie życzył, a my nadal posiadamy zdjęcia w najbardziej pierwotnej, świadczącej o autorstwie formie. Wilk syty i owca cała. A na koniec możemy klientowi zaproponować kupno plików xmp J
     To oczywiście są moje własne przemyślenia i moje podejście do tematu, choć wiem że nie jestem w nim odosobniony. Każde z was może postępować z własnym kodeksem ochrony RAWów i nic innym fotografom do tego. Grunt żeby mieć świadomość istnienia rozwiązań, które być może kiedyś, w jakiejś konkretnej sytuacji wykorzystamy.

     A następny felieton będzie traktował o pewnym wujku Józku i fotografie, który z własnej, nieprzymuszonej woli oddał za darmo RAWa. 

7 komentarzy:

  1. Przerabianie na DNG jest chyba najlepszym rozwiązaniem. Inna sprawa, że aby pozbyć się autorstwa trzeba by pozbyć się rawów razem z aparatem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz sobie uświadomiłem, że z przerabianiem na DNG mogą mieć problem ci, którzy w aparatach mają wyłącznie zapis w DNG. Chodzi o Leiki (nie wiem czy wszystkie) i był też jakiś Pentax bez PEF.

      Usuń
    2. Takim Pentaxem bez PEF jest teraz każdy Pentax 😊

      Usuń
    3. Takim Pentaxem bez PEF jest teraz każdy Pentax 😊

      Usuń
    4. Aż sprawdziłem! Wszystkie współczesne i nieco starsze lustrzanki Pentaxa mają i PEF i DNG. Pierwszymi tylko z DNG które napotkałem idąc w głąb historii były K-30 i K-50. Dalej nie grzebałem.
      Pzdrw
      Paweł Baldwin

      Usuń
  2. Bardzo ciekawie to zostało opisane.

    OdpowiedzUsuń