środa, 19 kwietnia 2017

A (jednak) 9, czyli wyścigówka Sony

Źródło: Sony
     Wbrew oczekiwaniom niektórych, zaprezentowana dziś najnowsza „dziewiątka” Sony nie poszła w miliard pikseli matrycy, a w miliard klatek na sekundę. Przetwornik, ma zaledwie 24 mln pikseli, ale to pionierska w pełnej klatce konstrukcja „stacked CMOS”, czyli z elektroniką całkowicie schowaną za elementami światłoczułymi. Stąd większa powierzchnia z której zbierane jest światło, czego zalety są oczywiste. A klatek na sekundę mamy w seriach aż 20. Przy tym seria może liczyć dobrze ponad 200 RAWów albo półtora raza tyle JPEGów. Domyślam się, że po zmniejszeniu częstości serii, ich długość może być ograniczona wyłącznie pojemnością karty. Gniazda kart SD są oczywiście dwa, oba trzymają standard UHS-II. Ważne, że podczas zdjęć seryjnych obraz w wizjerze nie ginie nawet na mikrosekundę.

     Wizjer trzyma poziom także pod względem rozdzielczości (1280 × 960), częstości odświeżania (120 razy/s) i powiększenia (0,78×). Ekran jest odchylany, a na dokładkę obsługiwany dotykowo. To już (dopiero J) drugie, po A6500, Sony, w którym jednocześnie mamy wizjer i touchscreen

Źródło: Sony
     Matryca oczywiście jest stabilizowana (skuteczność 5 działek czasu), a w eliminacji drgań i hałasu pomaga elektroniczna migawka potrafiąca odmierzyć nawet 1/32000. I podobno mocno ograniczono efekt rolling shutter. Czujniki detekcji fazy pokrywają ponad 90% powierzchni kadru, a szybkość ciągłego autofokusa wzrosła o 25% w stosunku do tej z A7R II. Według Sony ma to wystarczyć do ciągłego utrzymywania ostrości na obiektach w ruchu nawet przy 20 klatkach/s. 

     Nowy akumulator NP-FZ100 ma pojemność ponaddwukrotnie większą niż dotychczasowe NP-FW50, a do A9 zaprojektowano aż trzy różne gripy mieszczące dodatkowe akumulatory. Widać, nowy aparat lubi sobie pociągnąć prądu…
     Filmowaniem Sony niezbyt się tu chwali, choć 4K z odczytem z całego kadru oczywiście jest, podobnie jak 120 klatek/s w Full HD.

     Cena? 4500 USD, czyli po przetłumaczeniu na polski wyjdzie ponad 20 tysięcy złotych. Dużo, choć to i tak mniej, niż wynosiły ostatnio premierowe ceny topowych reporterskich Nikonów i Canonów. Ważniejsze jednak, czy „dziewiątka” dorówna im w prawdziwej reporterskiej robocie. 

2 komentarze:

  1. Dzień dobry.
    Śledzę Pana blog, cenię sobie bardzo Pana wiedzę. Szukałem u Pana testu obiektywu, który mnie interesuje. To ten: www.euro.com.pl/obiektywy/tamron-af-70-200-mm-f-2-8-di-ld-if-macro-nikon.bhtml

    Czy poleci mi go Pan do Nikona D7200?

    Z góry dziękuję i pozdrawiam,
    Karol Jagodziński

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli stabilizacja niepotrzebna, to ten Tamron jest bardzo dobrą propozycją. Osobiście wolę jego, niz analogiczną Sigmę. Na rynku jest sporo używek i można za nieduże pieniądze znależć egzemplarz w stanie bdb. Ale jeśli mam być szczery, polecałbym pierwszą wersją stabilizowaną - tę, którą przetestowałem w lutym tego roku. Obiektyw droższy, ale daje lepszy obrazek. Używany w dobrym stanie da się kupić za 3000 zł.

      Usuń