środa, 11 października 2017

Ale wymyślili! I’m Back. Digital Back.

Źródło: imback.eu
     Właśnie zaczynałem pisać artykulik o kickstarterowej przystawce pt.: „Ożyw swego analoga”, gdy Internet zaczął siać informacjami o tym, co kryło się za niedawnymi, tajemniczymi zajawkami Yashiki. I wyszło, że nie tylko nieszczęścia chodzą parami. Dziwadła też.

     Pierwszy dziwoląg, to owa przystawka, oficjalnie nazywana I’m Back. Przypomina ona wymienną tylną ściankę połączoną z winderem – jeśli użyjemy terminologii sprzed ćwierćwiecza. W „winderze” mieszczą się elektroniczne bebechy, a w tylnej ściance zamontowana jest matówka, na którą obiektyw aparatu (ze zdjętym tyłem) rzutuje obraz. Kilka centymetrów za matówką umieszczony jest sensor (jakiś nieduży), który sczytuje obraz z matówki. Marnie mu to idzie. Zaprezentowane zdjęcia o rozdzielczoości circa VGA raczej nie grzeszą ostrością, choć matryca tej przystawki podobno liczy 16 mln pikseli. 

Źródło: imback.eu
     Części elektronicznej przystawki w filmiku promocyjnym nie poświęcono dużo uwagi. Skupiono się na prezentacji aparatów wszelakich, które można wykorzystać. Aparatów raczej tradycyjnych. Ot, pojawił się Nikon F, jakaś Leica M, inny Nikon – tym razem dalmierzowy… Najnowszym, a do tego, o zgrozo!, autofokusowym aparatem była Minolta 7000.

     Nie podejrzewam, by I’m Back zrobił furorę na rynku. Jednak moja Smiena, której pokazałem filmik, stwierdziła, że czeka i jest gotowa do współpracy.


Źródło: Yashica
     Drugim dziwolągiem jest digiFilm camera Y35, produkt Yashiki, też startujący na Kickstarterze. To już nie żadne akcesorium, a prawdziwy aparat fotograficzny. Prawdziwy, ale pokomplikowany nad miarę. Z zewnątrz ma wyglądać jak klasyczna Yashica Electro 35. Nooo… powiedziałbym, że wygląda raczej jak ruska kopia chińskiej kopii tej Yashiki, ale niech im będzie. Pewnie artysta tak to widział. 
     Po swojemu opracował on też fotograficzne tryby aparatu. Yashica Electro 35 pracowała w automatyce czasu, a Y35 w manualu. Chyba. A może tam będzie automatyka przysłony? Na górze aparatu znajduje się bowiem pokrętło ręcznego ustawiania czasów, z zakresem takim jak w… Zenitach. Modne się te Zenity zrobiły, nie ma co! Mamy więc klasyczne 1/30-1/500 s, a lekkim ukłonem w stronę nowoczesności jest dodatkowy czas 1 s.

Źródło: Yashica
     Wewnątrz jest trochę cyfrowo, trochę „analogowo”, a trochę dziwnie. Tylną ściankę otwieramy analogowo, z lewa na prawo. A wewnątrz, po prawo upychamy dwa paluszki AA. Dlaczego w ten sposób? Ale dlaczego nie, skoro w cyfrowych Leikach M, by dotrzeć do gniazda karty pamięci i akumulatora, trzeba zdjąć całą dolną pokrywę. Natomiast po lewo wkładamy coś na kształt kasetki filmu Karat. Pamiętacie ten wynalazek? To chyba był jakiś agfowski patent. A co w tej kasetce siedzi? Nie wiadomo. Podejrzewać należy, że to oprogramowanie, coś na kształt kart z Minolt Dynax, rozszerzających możliwości aparatu albo mówiących jak ma działać. Na tych „kasetkach” – są ich dwa modele – widać napisy „ISO 1600” i „Black&white”. A może w tych kasetkach znajduje się też gniazdo dla kart pamięci? A może jeszcze nie wiadomo co w nich ma być, na razie służą dla stworzenia efektu analogowości aparatu. Tak jak konieczność każdorazowego „przewinięcia filmu i naciągnięcia migawki” klasyczną dźwignią. Ciekawe, czy ten ruch zostanie jakoś pożytecznie wykorzystany, np. do ładowania akumulatorków?

     A w ogóle, czy o tym aparacie coś pewnego wiadomo? Tak, wyposażony jest w matrycę o rozmiarze 1/3,2 cala, liczącą 14 mln pikseli. A, i ma być „tripod mount ready”. Aparat, znaczy, a nie matryca. Nie widać żadnego ekranu, a celownik to zwykła lunetka. No, może nie taka zwykła, bo gdy na filmiku reklamowym Piękna Pani weń spogląda, to tylko jakieś światełka w nim migają. Choć to może nie wina celownika, a tego co Piękna Pani w filmie popala?


4 komentarze:

  1. Troszeczkę przekombinowali z Yashicą. Hipsteria aż bucha.
    Natomiast I'm Back jako idea jest ok, szkoda tylko że efekty tak marne. Nadal czekam na zrealizowanie mego wyczekiwanego Grala w postaci silicon-filmu. Czekam już z piętnaście lat:
    https://fotodinoza.blogspot.com/2014/09/mashup-poaczenie-swiat-wielkiej-nocy-ze.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, to było najelegantsze z proponowanych rozwiązań. Miałem nawet okazję widzieć je na własne oczy podczas Photokiny 2000. A pomysł (z podrzuconego linku) na przeróbkę cyfry na "analoga", wart uwagi. Najprościej - nie znaczy, że najeleganciej - byłoby wybebeszyć cyfrowy tyłek jakiegoś Leafa czy PhaseOne'a i wstawić weń rollkasetę od RB67.

      Usuń
  2. Zazdraszczam własnych oczu. Sporo bym dał żeby to zostało skończone.
    Lecę kupić PhaseOne. A, zapomniałbym, jeszcze cztery stówy na rollkasetę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko trzeba uważać, żeby przy wybebeszaniu nie uszkodzić ekranu. Można wtedy coś na nim wyświetlać. Np. jakiś film gdy sesja nudna...

      Usuń