Źródło: imback.eu |
Właśnie zaczynałem pisać artykulik o kickstarterowej
przystawce pt.: „Ożyw swego analoga”, gdy Internet zaczął siać informacjami o
tym, co kryło się za niedawnymi, tajemniczymi zajawkami Yashiki. I wyszło, że
nie tylko nieszczęścia chodzą parami. Dziwadła też.
Pierwszy dziwoląg, to owa przystawka, oficjalnie nazywana
I’m Back. Przypomina ona wymienną tylną ściankę połączoną z winderem – jeśli
użyjemy terminologii sprzed ćwierćwiecza. W „winderze” mieszczą się elektroniczne
bebechy, a w tylnej ściance zamontowana jest matówka, na którą obiektyw aparatu
(ze zdjętym tyłem) rzutuje obraz. Kilka centymetrów za matówką umieszczony jest
sensor (jakiś nieduży), który sczytuje obraz z matówki. Marnie mu to idzie.
Zaprezentowane zdjęcia o rozdzielczoości circa VGA raczej nie grzeszą
ostrością, choć matryca tej przystawki podobno liczy 16 mln pikseli.
Źródło: imback.eu |
Części
elektronicznej przystawki w filmiku promocyjnym nie poświęcono dużo uwagi.
Skupiono się na prezentacji aparatów wszelakich, które można wykorzystać.
Aparatów raczej tradycyjnych. Ot, pojawił się Nikon F, jakaś Leica M, inny
Nikon – tym razem dalmierzowy… Najnowszym, a do tego, o zgrozo!, autofokusowym aparatem
była Minolta 7000.
Nie podejrzewam, by I’m Back zrobił furorę na rynku. Jednak
moja Smiena, której pokazałem filmik, stwierdziła, że czeka i jest gotowa do
współpracy.
Źródło: Yashica |
Drugim dziwolągiem jest digiFilm camera Y35, produkt
Yashiki, też startujący na Kickstarterze. To już nie żadne akcesorium, a
prawdziwy aparat fotograficzny. Prawdziwy, ale pokomplikowany nad miarę. Z
zewnątrz ma wyglądać jak klasyczna Yashica Electro 35. Nooo… powiedziałbym, że
wygląda raczej jak ruska kopia chińskiej kopii tej Yashiki, ale niech im
będzie. Pewnie artysta tak to widział.
Po swojemu opracował on też fotograficzne
tryby aparatu. Yashica Electro 35 pracowała w automatyce czasu, a Y35 w manualu.
Chyba. A może tam będzie automatyka przysłony? Na górze aparatu znajduje się
bowiem pokrętło ręcznego ustawiania czasów, z zakresem takim jak w… Zenitach.
Modne się te Zenity zrobiły, nie ma co! Mamy więc klasyczne 1/30-1/500 s, a lekkim
ukłonem w stronę nowoczesności jest dodatkowy czas 1 s.
Źródło: Yashica |
Wewnątrz jest trochę cyfrowo, trochę „analogowo”, a trochę
dziwnie. Tylną ściankę otwieramy analogowo, z lewa na prawo. A wewnątrz, po prawo
upychamy dwa paluszki AA. Dlaczego w ten sposób? Ale dlaczego nie, skoro w cyfrowych
Leikach M, by dotrzeć do gniazda karty pamięci i akumulatora, trzeba zdjąć całą
dolną pokrywę. Natomiast po lewo wkładamy coś na kształt kasetki filmu Karat. Pamiętacie
ten wynalazek? To chyba był jakiś agfowski patent. A co w tej kasetce siedzi?
Nie wiadomo. Podejrzewać należy, że to oprogramowanie, coś na kształt kart z
Minolt Dynax, rozszerzających możliwości aparatu albo mówiących jak ma działać.
Na tych „kasetkach” – są ich dwa modele – widać napisy „ISO 1600” i „Black&white”.
A może w tych kasetkach znajduje się też gniazdo dla kart pamięci? A może
jeszcze nie wiadomo co w nich ma być, na razie służą dla stworzenia efektu
analogowości aparatu. Tak jak konieczność każdorazowego „przewinięcia filmu i
naciągnięcia migawki” klasyczną dźwignią. Ciekawe, czy ten ruch zostanie jakoś pożytecznie
wykorzystany, np. do ładowania akumulatorków?
A w ogóle, czy o tym aparacie coś pewnego wiadomo? Tak, wyposażony jest w matrycę o rozmiarze 1/3,2 cala, liczącą 14 mln pikseli. A, i
ma być „tripod mount ready”. Aparat, znaczy, a nie matryca. Nie widać żadnego
ekranu, a celownik to zwykła lunetka. No, może nie taka zwykła, bo gdy na
filmiku reklamowym Piękna Pani weń spogląda, to tylko jakieś światełka w nim
migają. Choć to może nie wina celownika, a tego co Piękna Pani w filmie popala?
Troszeczkę przekombinowali z Yashicą. Hipsteria aż bucha.
OdpowiedzUsuńNatomiast I'm Back jako idea jest ok, szkoda tylko że efekty tak marne. Nadal czekam na zrealizowanie mego wyczekiwanego Grala w postaci silicon-filmu. Czekam już z piętnaście lat:
https://fotodinoza.blogspot.com/2014/09/mashup-poaczenie-swiat-wielkiej-nocy-ze.html
Racja, to było najelegantsze z proponowanych rozwiązań. Miałem nawet okazję widzieć je na własne oczy podczas Photokiny 2000. A pomysł (z podrzuconego linku) na przeróbkę cyfry na "analoga", wart uwagi. Najprościej - nie znaczy, że najeleganciej - byłoby wybebeszyć cyfrowy tyłek jakiegoś Leafa czy PhaseOne'a i wstawić weń rollkasetę od RB67.
UsuńZazdraszczam własnych oczu. Sporo bym dał żeby to zostało skończone.
OdpowiedzUsuńLecę kupić PhaseOne. A, zapomniałbym, jeszcze cztery stówy na rollkasetę.
Tylko trzeba uważać, żeby przy wybebeszaniu nie uszkodzić ekranu. Można wtedy coś na nim wyświetlać. Np. jakiś film gdy sesja nudna...
Usuń