czwartek, 8 czerwca 2023

Astroszkło jak się patrzy! Sigma 14mm F1.4 DG DN | Art

     Żaden ze mnie astrofotograf, ani też miłośnik ultraszerokokątnych bardzo jasnych stałek. Nie mogę się jednak powstrzymać przed napisaniem kilku słów o dzisiejszej premierze, czyli Sigmie 14mm F1.4 DG DN | Art. To szkło zrobiło na mnie wrażenie pomysłowością, zaawansowaniem i wyrafinowaniem konstrukcji oraz mnogością dedykowanych astrofotografom ciekawych rozwiązań, no, może wręcz gadżetów.


     Sigma od kilku lat miała w ofercie obiektyw 14 mm f/1.8 przeznaczony do lustrzanek, potem wydłużony by współpracować z bezlustrowcami. Teraz postanowiła odnowić go projektując już tylko pod mocowania FE oraz L, a przy okazji stworzyć najszersze na rynku szkło f/1.4.
     Przy zachowaniu podobnej masy (1170 g) i nieco tylko powiększonych rozmiarach (Ø101 mm, dł. 150 mm) udało się podciągnąć jasność o 0,7 działki i upchnąć wewnątrz ciut więcej soczewek – 19 w miejsce 16. Trochę przyoszczędzono na soczewkach niskodyspersyjnych – było ich siedem, a w nowej konstrukcji są „tylko” cztery: trzy FLD i jedna SLD. Uzupełniają je trzy elementy asferyczne. A, i 11-listkowa przysłona.
     Owe oszczędności mają nic, a nic nie pogarszać jakości obrazu, a wręcz przeciwnie. Sigma chwali się przede wszystkim wspaniałym skorygowaniem komy, bardzo istotnym aspektem szkieł astro.


     Obiektyw jest uszczelniony, ustawianie ostrości realizuje liniowy silnik HLA. Poza klasycznym przełącznikiem AF↔MF, na obudowie znajdziemy też blokadę pierścienia ostrości MFL zapobiegającą nieumyślnemu jego poruszeniu jeśli wybraliśmy ostrzenie ręczne. Pierścień przysłon może obracać się z kliknięciami lub bez nich, i można go zablokować w pozycji A, by przysłonę ustawiać z aparatu.


     Teraz czas na wspomniane gadżety. Pierwszym jest (zdejmowalny) pierścień mocowania statywowego, rzadkość w optyce UWA. Sigma tłumaczy jego obecność nie tylko tym, że obiektyw ma sporą masę, ale też – używając języka lotników – że ciąży na dziób. Znaczy, masa skupiona jest bardzo z przodu obiektywu, co mocno obciążałoby mocowanie statywowe w aparacie.

     Z przodu obiektywu rad bym był zobaczyć soczewkę na tyle płaską, by umożliwiała korzystanie z nakręcanych filtrów, ale nic z tego. Zresztą nie mam tego Sigmie za złe, dobrze rozumiem, że przy tworzeniu tego szkła były inne priorytety. Za to za tylną soczewką znajdziemy znany już choćby z sigmowskiego 24/1.4 wyrafinowany uchwyt na filtry żelowe. Dodatkowo, w komplecie z obiektywem otrzymujemy szablon do wycinania tych filtrów tak, by idealnie do tego uchwytu pasowały. To jeszcze nie wszystko, przedni kapturek obiektywu ma kieszonki do przechowywania dwóch takich filtrów.

     Ostatnim nietypowym, a otrzymywanym w komplecie z obiektywem akcesorium, jest pierścień zabezpieczający przed przesuwaniem się ogrzewacza obiektywu. Ciekawe, ilu fotografujących nie zajmujących się fotografią nocnego nieba w ogóle wie, że przy takiej pracy obiektyw czasami wypada ogrzać i istnieją specjalnie w tym celu zaprojektowane grzałki?

     Tak czy inaczej, nowa Sigma to oczywiście zwierzę nie tylko astrofotograficzne. Dla superjasnego szkła UWA znajdą się też inne zadania. I z pewnością chętnych na ten obiektyw nie zabraknie. Inna sprawa, że wielu z nich przestraszy lub zniechęci cena 7400 zł, którą za to szkło winszuje sobie polskie przedstawicielstwo Sigmy. Na razie, bo to cena sugerowana, która z pewnością szybko trochę spadnie. Trochę, ale już takie 6990 zł będzie prezentowało się mniej zniechęcająco. Bo jestem pewien, że opisana wcześniej konstrukcja obiektywu, jego cechy i akcesoria nikogo nie zniechęcają do zakupu tego szkła… a wręcz przeciwnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz