Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiektyw szerokokątny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obiektyw szerokokątny. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 marca 2024

TEST: Sigma C 17 mm f/4 DG DN – tego szukałem!

     Racja, szukałem, ale przyznaję że miało to miejsce ze ćwierć wieku temu. Kupiłem wtedy pierwszy swój zoom standardowy startujący od 24 mm, a nie 28 mm, i „uzupełniający” go dotychczasowy szeroki kąt 20 mm okazał się mało atrakcyjny. Potrzebowałem czegoś ciut szerszego. Gdybym był wtedy nikoniarzem, celowałbym w AF-Nikkora 18/2.8D, choć może wybrałbym starszy, manualny 18/3.5. Te szkła nie wchodziły jednak w grę, pracowałem wówczas Minoltami, a chyba jedynym podchodzącym mi była Tokina 17 mm f/3.5, występująca zarówno w wersji AF, jak i MF. Zabijcie mnie, ale już nie pamiętam dlaczego sobie którejś z nich nie kupiłem. Na pewno na giełdzie w Stodole ani razu na nie nie trafiłem, ale co spowodowało że nie kupiłem nówki? Może cena zniechęcała? Przepraszam, nie pomnę. Jednak tamte poszukiwania utkwiły mi w pamięci na tyle mocno, że gdy w zeszłym roku pojawiła się Sigma 17 mm, od razu uśmiechnąłem się w duchu: no, jesteś!

czwartek, 8 czerwca 2023

Astroszkło jak się patrzy! Sigma 14mm F1.4 DG DN | Art

     Żaden ze mnie astrofotograf, ani też miłośnik ultraszerokokątnych bardzo jasnych stałek. Nie mogę się jednak powstrzymać przed napisaniem kilku słów o dzisiejszej premierze, czyli Sigmie 14mm F1.4 DG DN | Art. To szkło zrobiło na mnie wrażenie pomysłowością, zaawansowaniem i wyrafinowaniem konstrukcji oraz mnogością dedykowanych astrofotografom ciekawych rozwiązań, no, może wręcz gadżetów.

czwartek, 14 stycznia 2021

TEST: Samyang AF 14 mm F2.8 FE

     Samyang od kilku lat kroczy drogą wbijania się z trzeciej do drugiej ligi producentów obiektywów. Wbijania się bardzo skutecznego. Z początku był kojarzony głównie z tanimi szkłami supertele, w rodzaju 500 mm f/8, potem pojawiły się rybie oka pod APS-C i Micro 4/3, a następnie już normalniejsze, choć nadal krótkoogniskowe, jasne stałki. No dobrze, zdarzyło się 100 mm i 135 mm, ale one okazały się jednorazowymi wybrykami, bo później Samyang nie wyskoczył ponad 85 mm. 

     Tyle, że wszystko to były obiektywy bardzo mechaniczne, bez jakiejkolwiek komunikacji z aparatem. Żadnych elektrycznych styków, żadnych popychaczy przysłony, tylko goły bagnet. Wreszcie z pięć lat temu Samyang wszedł w zaawansowaniu o poziom wyżej, i to w dwóch aspektach. Po pierwsze pojawiło się pełne połączenie z aparatem, zarówno elektroniczne, jak i mechaniczne. Czyli styki dla przekazywania danych w jedną i drugą stronę oraz do sterowania przysłoną, ewentualnie dźwigienka / popychacz, jeśli przysłona miała być przymykana mechanicznie. Po drugie, autofokus, czym Samyang różni się od trochę później startującej Laowy. Ona nadal tkwi w manualach, a przy tym stara się prezentować szkła wyjątkowe, bądź wręcz rekordowe pod względem kombinacji parametrów – ogniskowa, jasność, skala odwzorowania itd. Samyang działa nieco bardziej konserwatywnie, a przy tym nie waha się wypuszczać obiektywów jakich na rynku jest zatrzęsienie. Przykładem choćby ostatni 35 mm f/1.8 oraz spory wybór portretówek 85/1.4. 

     Właśnie, to kolejna cecha jego oferty: mnóstwo wersji pozornie podobnych szkieł. Tych czternastek lub osiemdziesiątekpiątek jest tyle, że czasem trudno się połapać która jest która. Ale bez paniki! Trochę poczytamy i pooglądamy zdjęcia obiektywów, i orientujemy się która wersja to manual focus, która premium manual focus, która auto focus i do jakich aparatów da się je podłączyć. Przy tym każde mocowanie często oznacza nieco inną nazwę obiektywu, co niesamowicie zwiększa liczbę modeli Samyanga w sprzedaży. Gdy zajrzałem na Ceneo, znalazłem tam około setki Nikkorów, tyle samo szkieł Canona, dwa razy tyle Sigm, a Samyangów… ponad 400! A samych jego czternastek w różnych odmianach, wersjach i mocowaniach, aż 40! Robi wrażenie, prawda?

     Tyle przydługiego wstępu, przechodzę do testu. Trochę mi głupio, bo uświadomiłem sobie, że do tej pory nie miałem na warsztacie żadnego Samyanga. Znaczy, na blogu, bo dawno temu dla Foto testowałem APSowe rybie oko 8 mm, nota bene bardzo udane. Teraz wymyśliłem sobie przestrzelanie jakiejś mocno szerokiej, ale jednak rektalinearnej, stałki. Zresztą jasne, że stałki, bo do zoomów Samyang jeszcze nie dojrzał. Padło na 14 mm f/2.8 z mocowaniem Sony FE.

niedziela, 26 stycznia 2020

TEST: Wielki Spóźnialski – Sony FE 35 mm f/1.8


     Nie mam bladego pojęcia dlaczego Sony tak długo czekało z zaprezentowaniem tego obiektywu. Pokazało go niemal 6 lat po premierze A7! A przecież to jedna z najważniejszych ogniskowych, przy tym jej połączenie z jasnością f/1.8-2 daje gabaryty i ciężar świetnie pasujące do niedużych małoobrazkowych bezlustrowców Sony. Zresztą nie tylko w przypadku 35 mm, ale wszystkich niezbyt długich stałek W ofercie było już 28 mm f/2, 85 mm f/1.8, 55 mm f/1.8, 50 mm f/1.8, ale trzydziestkipiątki ani śladu. Sony tworzyło i wypuszczało na rynek sporo szkieł, ale tak podstawowe jak średniojasne 35 mm jakoś  nie mogło się przebić. 
     Ale wreszcie, jest! Myślę, że mniej było w tym zamysłu samego Sony, a więcej kłucia ze strony konkurentów. Taki Canon ogłosił 35/1.8 jednocześnie z premierą EOSa R, jako jedną z dwóch zaprezentowanych wówczas stałek. Identycznie postąpił Nikon wypuszczając w zeszłym roku swoje Zetki. On na dokładkę w ciągu roku stworzył i pokazał rodzinę czterech najważniejszych obiektywów (f/1.8 rzecz jasna): 24, 35, 50, 85 mm. W ciągu jednego roku! A nie sześciu, jak Sony.
     No dobrze, Sony FE 35/1.8 wreszcie się objawił, wpadł mi w ręce, więc go testuję.

czwartek, 31 października 2019

TEST: Laowa 9 mm f/2.8 Zero-D – kompozycja (prawie) idealna.


     Cacuszko, perełka, maleństwo… to określenia świetnie pasujące do tego szkiełka. Równie dobrze nadawały się do opisania wyglądu i charakteru testowanej przeze mnie rok temu Laowy 7,5 mm f/2 MFT. Jeszcze jaśniejszej, ale przeznaczonej do aparatów z matrycą Micro 4/3. Teraz biorę na warsztat obiektyw APSowy, ale także zaprojektowanej dla bezlustrowców. Przy tym ciut szerzej widzący, ale dla odmiany o działkę ciemniejszy. I pewnie przez to równie malutki i sympatyczny przy pierwszym kontakcie. Ogniskowa 9 mm to pod względem kąta widzenia odpowiednik okolic małoobrazkowych 14 mm – ciut mniej gdy przetwornik ma crop 1,5×, nieco więcej dla 1,6×. Sam korzystałem z węższej opcji, gdyż jako platformy testowej używałem Canona EOS M6 Mark II. Było w tym trochę przypadku, gdyż Fox Foto, dystrybutor obiektywów Laowa akurat miał wolny tylko egzemplarz z mocowaniem EF-M. Ale wcale nie żałuję, gdyż dzięki temu mogłem sprawdzić jak ta Laowa sprawdza się na najgęstszej na rynku, 32-megapikselowej matrycy APSC.

poniedziałek, 30 lipca 2018

TEST: Venus Laowa 12 mm f/2.8 Zero-D. Najszersze małoobrazkowe ef-dwa-osiem.


     Gdy przejrzałem aktualną ofertę Venus Optics, czyli producenta obiektywów Laowa, stwierdziłem – właściwie nawet bez zdziwienia – że tam nie ma ani jednego "normalnego" obiektywu. Bo albo najszerszy w klasie, albo z największą skalą odwzorowania, albo najjaśniejszy  albo ze dwa takie "naj" jednocześnie. Tym razem postanowiłem przetestować obiektyw z półtora "naj": najjaśniejszy i z najlepiej skorygowaną dystorsją.

niedziela, 24 czerwca 2018

TEST: Perełka! Venus Laowa 7,5 mm f/2 MFT


     Nazwałem tak ten obiektyw chwilę po tym jak wyjąłem go z pudełka i zamontowałem do Olympusa E-M1 II. Malutkie szkiełko w srebrnej, a nie czarnej wersji obudowy od razu skojarzyło mi się z perłą. 
     Wizerunku obiektyw nie może się wstydzić, ale co dalej? Sprawdźmy!

sobota, 27 stycznia 2018

Venus Laowa 9 mm f/2.8 Zero-D – a już myślałem…



Źródło: Photo Rumors
     Gdy w jakimś artykule przed oczami przemknęło mi „Laowa”, „9 mm” i „Zero-D”, poczułem, że nadciąga sensacja. Dotychczasowe obiektywy Zero-D (close to Zero Distorsion) były konstrukcjami pełnoklatkowymi. Byłem więc przekonany, że nowy, zapowiadany super-ultra-szerokokątny 9 mm pobije rekord voigtlanderowskiego Hyper Wide Heliara 10 mm f/5.6. No, nareszcie!