Nie tak dawno zaprzyjaźniłem się z sympatyczną, zgrabną
najnowszą zębatkową głowicą Manfrotto. Owa MHXPRO-3WG ujęła mnie swą elegancją, lekkością, intuicyjną ergonomią oraz
kilkoma drobiazgami ułatwiającymi fotografowanie. W sumie bardzo miło mi się z
nią podczas testu współpracowało, ale znalazłem pewną plamę na jej wizerunku: niedostateczną (czytaj: zbyt małą) sztywność konstrukcji. Uznałem więc, że warto sprawdzić, czy to cecha wyłącznie tej głowicy, czy może dotyczy całej zębatkowej rodziny. Poprosiłem więc Foto7, skąd pożyczałem 3WG, o podesłanie dla porównania zębatkowej wagi ciężkiej, czyli głowicy 405.
Co było nie tak z głowicą 3WG? Po pierwsze źle tłumiła drgania powstające po dotknięciu aparatu.
Po drugie, gdy w aparacie (z obiektywem) mocno przeważał tył, próba pochylenia
w dół przodu zestawu skutkowała zsuwaniem się z siebie zębatek. Co prawda tylko
na początku ruchu, ale rzecz nie była przyjemna. W końcu głowicę zębatkową
kupujemy dla precyzji ustawień, którą ma ona zapewniać – także przy minimalnych
przesunięciach. Ale bez paniki! – rzecz objawiała się wyłącznie gdy na głowicy
montowałem ciężki i źle wyważony sprzęt oraz wyłącznie przy tym jednym, jedynym
kierunku obrotu. Jak na głowicę niemal w całości wykonaną z tworzyw sztucznych, to wynik i tak więcej niż przyzwoity. Miałem okazję odnieść wyniki współpracy z
nią do wrażeń z używania głowicy pozycjonowanej o stopień wyżej, czyli modelu
410. Ta rzeczywiście okazała się znacznie bardziej pancerna i w porównaniu do 3WG
aż tchnęła powagą i solidnością. Ale z drugiej strony wcale nie zachwycała
ergonomią – pod tym względem daleko było jej do lżejszej siostry.
Po teście pozostał mi
więc pewien niedosyt. Czy musi być tak, że głowica jest lekka i przyjemna w
użyciu ale mało sztywna, albo solidna ale niewygodna? Stąd pomysł przyjrzenia się jeszcze cięższej głowicy 405. Nigdy wcześniej nie miałem z nią do czynienia, ale oglądana
na zdjęciach zdecydowanie wzbudzała zaufanie. Ergonomia już na oko wyglądała
lepiej, a dane katalogowe wzmacniały dobre wrażenia. 405 ma bowiem nośność
półtorakrotnie wyższą niż 410 - może pracować pod sprzętem o masie 7,5 kg. Deklarowana
na manfrotto.com masa własna 2,25 kg okazała się nieprawdziwa, bo rzeczywista
to „zaledwie” 1,6 kg, czyli tylko ciut więcej niż w przypadku głowicy 410.
Pozycja do kadrów pionowych. |
Gdy już mogłem wziąć
405 do rąk, to co widziałem na zdjęciach zdecydowanie potwierdziło się. Głowica
to kawał solidnej, ale zgrabnej konstrukcji. Poszczególne elementy sprawiają
wrażenie trochę przewymiarowanych – mam nadzieję, że nie tylko dla stworzenia
tego efektu solidności. Spójrzcie na sam dół głowicy, na niemalowaną „stopę”
służącą mocowaniu do statywu. Czy ona musi być taka wysoka? W mojej 029 jest
trzykrotnie niższa, w potężnej 229 jeszcze bardziej płaska. A może to nie
kwestia sztywności, a chęci podniesienia głowicy, by pokrętło obrotu wokół osi
pionowej nie „gryzło się” z elementami statywu? Obudowy wszystkich trzech
zębatek mają średnice i wysokości świadczące, że nie próbowano oszczędzać na
masie i wymiarach. Co ciekawe, głowica wcale nie jest bardzo wysoka – 16
cm to zupełnie przyzwoity wynik.
Dźwignie precyzyjnego obrotu mają sporą średnicę, ale to co bardziej cieszy,
to znacznie lepiej zorganizowane rozłączanie zębatek dla szybkiego obrotu
głowicy. W 410 mamy wąskie, plastikowe obrączki, tu szerokie, gumowane
pierścienie. Łatwo je wyczuć i precyzyjnie obrócić. Jednej rzeczy tylko nie
rozumiem. Pierścienie odblokowania obrotów wokół osi pionowej i podłużnej, w
naturalny sposób „odkręcamy”, czyli obracamy w lewo. Ale już szybki ruch
obiektywu góra – dół wymaga obrotu pierścienia w prawo. Niewygoda nie polega
nawet na odmienności kierunku, ale na konieczności nienaturalnego uchwycenia
tego pierścienia tak, by w nadgarstku był zapas na tych kilkanaście stopni
obrotu. Choć w zasadzie wszystko jest w porządku: dwie pierwsze dźwignie i ich
pokrętła obsługujemy prawą dłonią, a to trzecie lewą. Tak więc obrót zawsze
wykonujemy do wewnątrz. Tyle teoria. W praktyce nijak mi to nie leżało, bo za
każdym razem musiałem pamiętać, by lewą dłonią dźwignię i pokrętło łapać
bardziej od dołu. Ale może po kilku (-nastu?) sesjach zdjęciowych zacząłbym
robić to odruchowo?
Głowica nie wykazuje żadnych problemów przy ciężkim, czy też
źle wyważonym sprzęcie. Bardzo słabo odczuwalna jest różnica pomiędzy siłami
wymaganymi do podnoszenia i opuszczania cięższej części zestawu obiektyw +
aparat. Nie ma mowy o problemach ze zjeżdżającymi z siebie zębatkami. Początek
precyzyjnego ruchu obrotem dźwigni jest łatwy i płynny. Nie ma żadnego luzu
powodującego histerezę – kończymy ruch w lewo i jeśli chcemy wrócić, nie
zauważamy nawet kapinki zwłoki. Tyle, że opór przy obracaniu pokręteł jest
zauważalnie większy niż w lekkiej głowicy 3WG. To z pewnością wynika właśnie z
chęci zachowania jak najwyższej precyzji ruchów. Temu celowi służy też mniejsze
niż w 3WG przełożenie przekładni zębatych. W niej, jeden obrót pokrętła
powodował obrót głowicy o trochę ponad 9°, w 405 zaledwie o 6,5°.
Ale jest jeden problem, który zauważyłem także podczas testu głowicy 3WG. Dotyczy on pewnie i innych głowic, które umożliwiają szybkie
obroty po „rozpięciu” zębatek. Po prostu po rozpięciu i szybkim obrocie, gdy zwalniamy
pierścień blokady, rzadko kiedy ząb jednej zębatki dokładnie trafia we wrąb
drugiej. Przeważnie trafia niedokładnie, stąd obie muszą się zgrać, przy czym
głowica lekko obraca się. Bywa też, że ząb trafia dokładnie na ząb. Wówczas owo
zgrywanie odbywa się bardzo gwałtownym „wskokiem”, zazwyczaj po próbie
pokręcenia dźwignią precyzyjnego obrotu. To bardzo nieprzyjemne zjawisko
zdarzało mi się podczas testu 405 znacznie rzadziej niż przy 3WG. Podejrzewam,
że powodem jest inny profil zębów przekładni. Ciekawe, może kiedyś ktoś
opracuje głowicę zębatkową z nierozłączającą się przekładnią? Coś na kształt
synchronizowanej skrzyni biegów… Ale co najważniejsze: wspomniane zjawisko jest
w obydwu głowicach znacznie bardziej zauważalne gdy go szukamy. Gdy wiemy o nim
i próbujemy doświadczyć. Natomiast gdy skupiamy się na fotografowaniu, dostrzegamy
je, ale nie stanowi ono istotnego problemu. To trochę tak jak z wadami matryc w
aparatach. Tysiące ludzi całymi miesiącami fotografuje i cieszy się z
rezultatów. Do czasu aż ktoś zauważy jakiś banding, morę, czy inne plamki i
rozpropaguje swe odkrycie. Wówczas cały świat zaczyna oglądać zdjęcie po
zdjęciu w powiększeniu 300 % i robi się tego PROBLEM.
Osobiście nie lubię używanej tu płytki 410PL. Nie wiem skąd
ta niechęć; może dlatego, że wychowałem się na znacznie bardziej kształtnych
sześciokątnych płytkach Manfrotto 030/130? Nie potrafię na ślepo połączyć aparatu
na 410PL z głowicą, a sposób obsługi przycisku na dźwigni zatrzasku od zawsze
wydaje mi się nieporozumieniem. Choć widzę też plusy tej płytki. Do 410PL można
dokupić śrubę przykręcania aparatu wyposażoną w druciany pałąk obracany
palcami. Mamy więc płaską od spodu płytkę, a jednocześnie nie musimy korzystać z wkrętaka lub
monety. W płaskiej sześciokątnej bez któregoś z tych akcesoriów nie obędziemy
się. No chyba, że do każdego posiadanego aparatu płytkę przykręcimy na stałe. Druga zaleta 410PL, to regulowane położenie śruby mocującej aparat, co daje pewną
swobodę doboru pozycji mocowania, w zależności od ciężaru, wyważenia, dołączonego
osprzętu itp. Szczelina w której możemy przesuwać śrubę ma długość 2,5 cm, a
jak trochę popracujemy nad gumowym koreczkiem (pozwala na wymianę śruby z 1/4”
na 3/8”), to zarobimy jeszcze z pół centymetra. W sześciokątnej płytce śruba ma
tylko jedno położenie – centralne. Hm, wszystko wskazuje na to, że jednak
polubię tę 410PL…
Głowica 405 dzięki swej
wysokiej sztywności może lepiej wytrzymywać przeciążenie niewyważonym sprzętem.
Może, ale nie musi, bo jest na takie niewyważenie mniej narażona. W tym wypadku użycie
płytki 410PL pozwala na przysunięcie zwisającego nisko batterypacka bardzo
blisko głowicy. W przypadku głowicy 3WG korzystającej z płytki 200PL,
pomiędzy aparatem a płytką musi się jeszcze zmieścić ruchoma dźwignia
zatrzaskująca płytkę. A to wymaga przykręcenia płytki do
przedniego otworu stopki obiektywu i zestaw staje się "ciężki na ogon". Słabszemu zawsze
wiatr w oczy…
Bardzo mi się ta "405" spodobała. To kawał porządnej,
solidnej, dobrze dopracowanej głowicy. Taka kwintesencja stylu starego, dobrego
Manfrotto. Polecam każdemu, kto żąda wysokiej precyzji ustawiania kierunku
fotografowania ciężkim sprzętem. Te wszystkie cechy żądają jednak ofiar. Jedną z nich jest
konieczność taszczenia takiej głowicy i to na solidnym statywie, który dobrze
zniesie ciężar i jej i sprzętu. A jeszcze wcześniej trzeba na tę głowicę
wyłożyć półtora tysiąca złotych. A to naprawdę sporo, bo dla porównania, najsolidniejsza „trzywajchowa”
głowica 229 jest aż dwukrotnie tańsza. Czy mimo wszystko warto? Warto!
Podoba mi się:
+ solidność i precyzja
- cena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz