Źródło: Venus Optics |
Na dwa tygodnie wakacji odłączyłem się od kompa, więc teraz
postaram się nadrobić blogowe zaległości. Obiecany test superzooma opublikuję
za kilka dni, a dziś dwa słowa o ostatnich najciekawszych nowościach i
potencjalnych nowościach. „Potencjalnych” za sprawą szerokokątnej Laowy, której
premierę zapowiedziano na zeszłą sobotę.
Bo była to nie tyle premiera, co rozpoczęcie
zapisów na listę kolejkową połączone z wpłaceniem obowiązkowej zaliczki. Teraz
nazywa się to światowo Kickstarterem: „jak dacie kasę, to może zrobimy wam ten
obiektyw, a jak nie dacie, to całujcie psa w nos”. Powtórzę się, ale nie podoba
mi się takie podejście do klienta. Rozumiem, kilku studentów szuka wsparcia dla
realizacji swojego pomysłu, ale znana już w końcu firma?
Źródło: Venus Optics |
Niemniej obiektyw –
jak to zwykle u Laowy – ciekawy. To pełnoklatkowe 12 mm f/2.8, najszersze
rektalinearne szkło o tej jasności. Wcześniej tak duży otwór względny pojawiał
się w „czternastkach” – kilku stałkach, ale też w Nikkorze 14-24 mm. Zero-D w nazwie Laowy to deklaracja
braku dystorsji – oficjalnie: „close-to-zero distorsion”. Żeby to tylko nie
była zerowa średnia dystorsja: trochę beczki, trochę poduszki, czyli dystorsja
falista. Może nie będzie tak źle. Obiektyw jest dość kompaktowy, w swoim
wnętrzu posiada sporo wyrafinowanego szkła i ma być produkowany z kilkoma najppularniejszymi pełnoklatkowymi mocowaniami lustrzankowymi plus Sony FE. Filtry tylko
prostokątne, a do ich mocowania producent przewidział dedykowany adapter. Znalazłem
też ciekawy i rzadki drobiażdżek: oznaczenie na obudowie położenia NPP (No
Paralax Point), bardzo przydatne fotografującym panoramy. Wraz z obiektywem ma
pojawić się wielce oryginalny (tele?)konwerter, w którego przypadku znowu, tak
jak w przypadku obiektywu 15 mm f/4, Laowa eksperymentuje z funkcją Shift. Konwerter
zawęża „pole widzenia matrycy” do tego, co znamy z optyki 17 mm, dzięki czemu
ten obszar możemy przesuwać o 10 mm w górę i w dół. Czyli Canon 17 mm TS-E ma
konkurenta – oby także pod względem jakości obrazu.
Źródło: Voigtlander |
Drugim obiektywem, o którym chcę wspomnieć, jest też superszeroki
kąt i też nowość, choć jedynie nowość sklepowa. Na półki ma bowiem wreszcie
trafić super, a nawet Hyper szerokokątny Voigtlander 10 mm. Nie jest tak jasny
jak Laowa, bo ma „zaledwie” f/5.6, ale krajobrazowcom raczej nie będzie to
wadziło. Zwłaszcza że dysponować będą kątem widzenia 130°, a nie marniutkim 122°
jak w Laowie. Niestety lista jego mocowań jest króciutka, zawiera tylko jedną
pozycję: Sony FE.
Dobra, koniec z szerokim kątem, czas na coś dłuższego. Dłuższego,
jaśniejszego i baaardzo niespodziewanego. Bo portretówki 105 mm f/1.4 wcale nie
zrobiła Sigma, a Nikon. Kto by się spodziewał?! I strach się bać czym Sigma się odgryzie. Najnowszy Nikkor ma stworzyć „nową jakość w fotografii portretowej”. W
pressreleasie porównywany jest do Nikkora 105/2.5, obiektywu o świetnej
plastyce obrazu – dość starej manualnej konstrukcji, choć produkowanej aż do
2005 roku. Co może oznaczać, że 105/1.4 będzie dawał ładny, ale technicznie
nieostry obraz. Coś na kształt Nikkora 58/1.4 wzbudzającego zażarte dyskusje,
głównie na temat zalet i wad niedokorygowania aberracji sferycznej. Zapraszam
do testu tego standardu na moim blogu, autorem jest Jarek Brzeziński: LINK.
Źródło: Nikon |
Wracając do stopiątki, to nie jest małe i lekkie szkiełko:
waży niemal kilogram i ma „kwadratowe” kształty – średnica i długość liczą po
ok. 100 mm. Wśród czternastu soczewek są trzy niskodyspersyjne, a pomiędzy nimi
umieszczono sterowaną elektromagnetycznie przysłonę. To rozwiązanie ma
zasadniczo na celu zapewnienie precyzyjnego przymykania przy szybkich seriach,
bo mechaniczne sterowanie niedomagało pod tym względem. A efektem ubocznym jest
znaczne uproszczenie konstrukcji przejściówek pozwalających dołączać tak
wykonane Nikkory (jest ich już kilka) do bezlusterkowców. Wielce ciekawym
efektów działania tej stopiątki jako dwusetki f/1.4 na jakimś korpusie μ4/3…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz