Za kilka dni startuje Photokina, więc jak zwykle spodziewamy
się fontanny nowości sprzętowych. Niektórzy producenci już zaczęli je
prezentować, ale inni czekają. W tej drugiej grupie jest Sony, po którym
wszyscy oczekują pokazania – między innymi – cyfrówki z najwyższej półki. Bo poza
tym że Photokina, Sony ma też drugą okazję by błysnąć efektownym fajerwerkiem: w tym
roku minęło 10 lat od przejęcia przez Sony fotograficznego, czy – precyzyjniej
– lustrzankowego, działu Minolty. Co się zmieniło na rynku i w „byłej Minolcie”
przez te 10 lat? Czy nieboszczka powinna się cieszyć, czy martwić poczynaniami
swego spadkobiercy? A czy konkurenci są z takiego obrotu spraw zadowoleni, czy
też nie bardzo?
To, że w Minolcie nie działo się wówczas najlepiej, było w
branży wiadomo. Nie, nie chodziło o małą liczbę nowych produktów, niedużą
popularność jej sprzętu, czy też brak pomysłów. O, to trzecie to już najmniej!
Za Minoltą wlokła się jednak sprawa naruszenia praw patentowych Honeywella do
systemu AF. Minolta wyszła na tym znacznie gorzej niż pozwani razem z nią Canon
i Nikon, i musiała wyłożyć ponad 100 mln dolarów. Pewnie w ogólnym budżecie
firmy produkującej też m. in. kopiarki oraz sprzęt do pomiaru światła i barwy
to niewiele, ale gdzieś w bilansie tej sumy jednak zabrakło. Stąd w 2003 roku fuzja
działów foto Koniki i Minolty, która widać nie bardzo pomogła, choć to właśnie
po niej pojawiły się pierwsze cyfrowe lustrzanki: Dynaxy 7D i 5D.
Sony F828 z 2003 roku, czyli 8 Mpx o kosmicznym wyglądzie.
W dziedzinie cyfrowych kompaktów Sony nie było już wówczas
nowicjuszem. Źródło: Sony
|
Przejęcie fotograficznej, czy też bardziej lustrzankowej,
części biznesu Koniki Minolty przez Sony, było głośnym wydarzeniem i zostało
ocenione jako sensowny krok w kierunku stworzenia przez nabywcę własnych
lustrzanek cyfrowych. Bo w dziale kompaktów, choć powszechnie postrzegane jako
producent telewizorów, kamer itd., Sony zdecydowanie nie było nowicjuszem, a
pionierem. Wystarczy wspomnieć choćby aparaty Mavica, a z mniej zamierzchłych
czasów Cyber-shoty V1, F828, czy też R1 – pierwszy na rynku kompakt z matrycą
rozmiaru APSC.
Jednak zaraz po wchłonięciu Minolty nie widać było żadnych
znaczących „lustrzankowych” efektów. W 2006 i 2007 roku pojawiły się bowiem
tylko dwie nowe lustrzanki, w tym jedna była niemal kopią wcześniejszej konstrukcji
Minolty. Ale okazało się, że ta pozorna cisza jedynie kryła nabieranie rozpędu,
bo potem Sony zaczęło wypluwać aparat za aparatem. Na początek pojawiło się
A700 w klasie średniej, potem Sony uzupełniło dolną półkę (A200 itd.) a chwilę
później zaprezentowało profesjonalne, pełnoklatkowe A900. Profesjonalne… tak,
ale to był rok 2008, czyli za późno by zdobyć znaczącą część rynku w tym
segmencie. W Sony zdawano sobie z tego sprawę, bo choć jeszcze przez
kilkanaście miesięcy firma wypuszczała mnóstwo nowych modeli lustrzanek (czasami
niewiele się od siebie różniących), to w 2010 roku „przełożyła zwrotnicę” i
zaprezentowała lustrzankopodobne aparaty SLT oraz typowo bezlusterkowe NEXy. Nowa
filozofia zaowocowała też między innymi wprowadzeniem do aparatów z wymienną
optyką funkcji filmowania. Wcześniej obowiązywało podejście: „do prawdziwego
filmowania służy kamera (oczywiście marki Sony), a nie aparat”. Ważne też, że
Sony zmieniając tę zasadę, nie próbuje sugerować że zostało do tego zmuszone,
nie zachowuje się jak obrażona królewna i traktuje filmowanie w aparatach na
poważnie.
A900 to był najwyższy model „prawdziwej” cyfrowej lustrzanki
Sony.
Potem rządziło już SLT. Źródło: Sony
|
Z początku obie serie aparatów (SLT i NEX) rozwijały się
równolegle i równie ambitnie. W obu pojawiały się coraz bardziej wyrafinowane
konstrukcje, że wspomnę choćby NEXa-7 i A77. Potem przyszła pora na pełną
klatkę, czyli – już nie NEXa – a A7 i lustrzankopodobne A99. Sony od początku zdawało
sobie sprawę z ogromnego potencjału bezlusterkowców, ale ciekawe kiedy dostrzegło
słabość konkurencji w tej klasie sprzętu, biorąc pod uwagę aparaty z matrycami
większymi od 4/3 cala. Nikona brak, Canon raczej tylko pozoruje działania, Leica
nie zagraża, liczy się właściwie tylko Samsung. Ten jednak dość szybko – pomimo
sukcesów – wycofuje się z rynku. Teraz cały tort jest nasz! Czy ktoś się tego w
ogóle spodziewał? Firma, która kupiła swe tradycje, pokonała starych wyjadaczy.
Przy tym Sony wcale nie spoczywa na laurach i systematycznie rozbudowuje linię
aparatów. W pełnej klatce mamy „podstawowe” A7, wysokorozdzielcze A7R i
wysokoczułe A7s – wszystkie już w drugim wcieleniu, a pewnie wkrótce pojawi się
i trzecie. Czy czas wypatrywać A5 i A3? Chyba jeszcze nie, bo dopóki modele
kosztujące grube tysiące są chętnie kupowane, to po co im tworzyć tańszą
konkurencję? Ale A9, owszem – taki aparat z pewnością się objawi. I to raczej szybko.
A co z A99 MkII? Z nim jest trochę tak jak z Olympusem E-5. Wypada ten aparat
pokazać, z pewnością opracowano go, ale czy będzie on czymś więcej niż
pożegnalnym fajerwerkiem serii SLT? Bo ona zdecydowanie się kończy. Popularność
„czterocyfrowych” Alf wśród typowych fotoamatorów i „siódemek” wśród tych
wymagających więcej fotografów, nie daje powodów do ciągnięcia technologii
„celofanu”.
Lustrzankopodobny bezlusterkowiec A3000. Czy w przyszłości
tak będą wyglądali następcy aparatów SLT? Źródło: Sony
|
Racja, są tacy, nawet wśród początkujących, którzy lubią trzymać w
ręku coś większego od A5100. Dla nich – podejrzewam, że trochę testowo – stworzono
A3000, czyli bezlusterkowiec APSC z mocowaniem obiektywów E, ale o formie
lustrzanki, czy też aparatów SLT. I jeśli już, to tak właśnie będzie wyglądała
pozorna / formalna ich kontynuacja. Ciekawe jednak, że klasyczne, czyli
kompaktopodobne „czterocyfrówki” zajmują tylko dwie półki: A5xxx i A6xxx. Na
wyższą chyba już się one nie wdrapią (tam nadal będzie rządzić mały obrazek), ale
brak wyglądających podobnie A3xxx trochę jednak dziwi.
Tak czy inaczej, wygląda na to, że w 10 lat po przejęciu
Minolty, Sony definitywnie „zabiło” jej lustrzanki. Czy należy je za to ganić? Nie,
choć sentyment do Minolty podpowiada mi co innego. W Sony dostrzeżono niszę –
ba, wręcz ogromne „niszysko” – którą można opanować bez oporu konkurencji. Po
co więc kopać się z Nikonem, Canonem i Pentaxem w lustrzankach? Wysiłek to
byłby spory, wyniki niepewne, a jednocześnie trzeba by ograniczyć finansowanie
bezlusterkowców. Czyli, mówiąc krótko, nie warto. Choć wcale bym nie narzekał,
gdyby na koniec przygody z aparatami tej klasy, Sony na Photokinie pokazało A99
II.
Z Minolty w Sony pozostała już tylko Alfa. Dobre i to! Źródło: Minolta
|
A czy w Sony w ogóle pozostało coś z Minolty? W
aparatach SLT aż do teraz jest tego trochę. Bagnet A, standard gniazdka wężyka
spustowego, charakterystycznie obniżony spust migawki w uchwytach do zdjęć
pionowych, czy też konstrukcja optyczna „pięćdziesiątek” f/1.4 i f/2.8 makro. W
bezlusterkowcach nie ma już tego wszystkiego ani śladu. Pozostała tylko jedna
rzecz, dla wielu bardzo istotna: symbol α w oznaczeniu. Pochodzi on z
lustrzanek AF Minolty sprzedawanych na rynek japoński, więc funkcjonuje już
ponad 30 lat. I niech chociaż przez kolejne 30 tak pozostanie. W Sony, ale
dobre i to.
Bardzo ciekawe te historie z przeszłości. Wydaje się jakby już ze 20 lat minęło od przejęcia Minolty, bo Sony jednak bardzo twórczo i prężnie działa.
OdpowiedzUsuńTo autofokus wszyscy zerżnęli z Honeywella?
Chyba wszyscy, ale jakoś Minolcie najmocniej to zaszkodziło. Choć wcale nie zapłaciła więcej niż N i C.
UsuńTu jednak znalazłem, że trochę zapłaciła:
OdpowiedzUsuńhttp://camera-wiki.org/wiki/Honeywell
Racja, zapłaciła sporo i to jednorazowo, ale N i C chyba wyłożyli więcej. Wynalazłem takie informacje: "1992 - sąd federalny w Newark zasądza od Minolty dla Honeywella 96 mln dolarów, i zakaz sprzedaży w USA. Minolta zgadza się zapłacić 127,5 mln dolarów, i uzyskuje uchylenie tego zakazu. Nikon i Canon zgadzają się płacić po 45 mln dolarów rocznie, aż do 1995 roku, gdy wygasną prawa patentowe. Olympus i Konica wybierają rozstrzygnięcie sądowe. Ostatnim ściganym jest Fuji. W sumie 15 japońskich firm musi zapłacić przeszło 315 mln dolarów. Całkowitą sumę wypłaconą Honeywellowi ocenia się na ok. 500 mln dolarów. Ta pierwsza na świecie sprawa międzynarodowych roszczeń o prawa własności intelektualnych staję się precedensem." (źródło: www.exakta.pl)
Usuń