Photokina startuje już jutro, stąd dziś dobry dzień na
konferencje prasowe i oficjalne prezentacje nowości, które będzie można
obejrzeć na targach. Do momentu publikacji tego artykułu, taką konferencję
urządził jedynie Panasonic. Właśnie o jego trzech nowościach chciałbym napisać
kilka słów, gdyż miałem możność poznać je już wcześniej, na przedpremierowych
prezentacjach.
Jakich Lumixów spodziewaliśmy się na Photokinie? Przede
wszystkim GH5 filmującego w 8K, no, od biedy w 6K. Drugim wyczekiwanym był
Panasonic LX200, czy jak tam by nazwano następcę LX100. I co? I nic z tego! Nie
pojawił się ani jeden, ani drugi. Ale modele, które się pokazały, można było
przewidzieć. Ich forpocztą był Lumix GX80, prekursor „drugiej linii” aparatów w
serii GX. Teraz w identyczny sposób Panasonic wzbogacił serie G i LX.
Co nowego w G? Oczywiście G80. Napisałem, że „druga linia”,
ale gdy przyglądamy się specyfikacji aparatu, mało w niej ustępstw w stosunku
do najwyższych modeli. Dotyczy to przede wszystkim użytej matrycy – 16-, a nie
20-megapikselowej. Jednak dzięki usunięciu filtra dolnoprzepustowego,
rozdzielczością zdjęć G80 ma wygrywać ze wszystkimi rynkowymi konkurentami w
klasie 16 Mpx. Ale nie brakuje autofokusa DFD, filmów 4K, uszczelnień, ani
obsługi kart UHS-II. Przy tym G80 kilkoma funkcjami i cechami przeważa nad G7 i
GX80, z którymi chyba najczęściej będzie porównywany. Po pierwsze w swej obudowie
ma aluminiowy przedni panel, a oba wspomniane Lumixy są w całości plastikowe.
Tryb 4K PHOTO uzupełniono o Focus Stacking. G80 korzystać może z nowego systemu
stabilizacji obrazu Dual IS II, który zapewnia skuteczność 5 działek czasu
także podczas fotografowania optyką długoogniskową. Uzyskano to przede
wszystkim dzięki udoskonalonej współpracy stabilizacji matrycy i stabilizacji
optycznej, które w zależności od sytuacji w różny sposób dzielą się pracą. G80
potrafi strzelać 9 klatek/s, a w trybie AFC 6 klatek/s. Serie mogą liczyć 200
najcięższych JPEGów albo 40 RAWów. Świetnie!
OLEDowy wizjer ma powiększenie 0,74× - to oczywiście już
wartość „przeliczona” na mały obrazek. Wspaniale działającym nowym elementem
wnętrza jest migawka. Zaprojektowano ją zupełnie od nowa, jest teraz napędzana w
pełni elektroniczne. Różnica na plus w poziomie drgań i hałasie, w odniesieniu
do starszych modeli jest potężna. Stąd „migawka elektroniczna”, czyli
naświetlanie bez użycia migawki szczelinowej, przydawać się będzie już chyba
tylko do realizacji bardzo krótkich ekspozycji (do 1/16000 s). Dość
niespodziewanym nowym akcesorium jest uchwyt do zdjęć pionowych DMW-BGG1.
Dotychczas taki grip dostępny był wyłącznie dla serii GH.
Czego może brakować? Równie wyrafinowanego filmowania, ale –
biorąc pod uwagę bezlusterkowce Panasonica – to działka nadal zarezerwowana dla Lumixów GH.
G80 reprezentuje tu poziom praktycznie identyczny jak Lumix G7. Praktycznie, bo
jak wynika z zestawienia parametrów filmowania, G80 podobnie jak GH4 nie ma
ograniczenia czasu rejestracji pojedynczej sekwencji do 30 minut.
Z tego wszystkiego wynika, że nowa „osiemdziesiątka” jest
naprawdę fajnym aparatem. W kwestiach fotograficznych trudno mu cokolwiek
zarzucić. Jeśli już, to w porównaniu z niektórymi konkurentami wypada gorzej
pod względem najwyższych częstości serii zdjęć. I jak na razie, tylko dwa obiektywy
współpracują z jego Dual IS II. Tak czy inaczej, nie mogę się doczekać, kiedy
dorwę go do testu!
Pozostałe dwa nowe Lumixy to już kompakty. Pierwszym z nich
jest LX15, czyli kieszonkowiec z jasnym obiektywem i stosunkowo dużą matrycą. Jego,
pod względem zaawansowania, trochę podciągnięto w porównaniu z LX100, jednak w
dwóch istotnych aspektach spozycjonowano go niżej. Po pierwsze mniejszy jest
przetwornik obrazu. W LX100 była to 12-megapikselowa matryca 4/3 cala, nieco
„przycięta”, gdyż aparat korzystał z dobrodziejstw funkcji Multi Aspect. W LX15
Panasonic obniżył loty, używając „standardowego” przetwornika 1-calowego
liczącego 20 Mpx, już bez Multi Aspect. Trochę szkoda. Drugi minus, to
„zamiana” elektronicznego wizjera na wbudowany flesz. Może komuś to rozwiązanie
pasuje, ale mi zdecydowanie nie. Zwłaszcza, że brak stopki dla lampy
zewnętrznej, uniemożliwia użycie wizjera opcjonalnego.
Dobra, koniec marudzenia, czas na plusy tego kompkacika.
Obiektyw ma podobny jak w LX100 zakres ogniskowych i ciut wyższą jasność: 24-72
mm f/1.4-2.8. Panasonic bardzo chwali się tym obiektywem, jego wyrafinowaną
konstrukcją (4 soczewki asferyczne, 2 asferyczne ED, jedna UHR) i gwarancją
ładnego boke. Mniejsza średnica przedniej soczewki umożliwiła zastosowanie klasycznej
w kompaktach automatycznej zasłonki obiektywu. Ekran ma troszkę wyższą
rozdzielczość niż w LX100 i można odchylać do góry, nawet o 180°. Migawka
centralna w obiektywie uzupełniona jest elektroniczną, co pozwala na
korzystanie z czasów do 1/16000 s. Rzecz bardzo przydatna przy tak jasnej
optyce, niemniej LX100 pod tym względem wypadał równie dobrze. Nie miał jednak
szans jeśli chodzi o filmowanie. LX15 potrafi już rejestrować filmy 4K i
oczywiście dysponuje całą panasonicową otoczką: Post Focus, Focus Stacking, 4K
Burst itd.
Wbudowana lampka zamiast wizjera? Mi się ten pomysł wcale nie podoba. |
Przyznam, że ten aparacik jakoś mnie nie zachwycił. Może
dlatego, że spodziewałem się LX200, a zobaczyłem LX100 z mniejszą matrycą, uzupełnione
o filmowanie 4K. Ale jako aparat plasowany na trochę niższej półce, prezentuje
się w sam raz. Zwłaszcza jeśli w najbliższym czasie Panasonic pokaże
PRAWDZIWEGO następcę LX100.
Trzeci z zaprezentowanych dziś aparatów, to też kompakt, ale
z zupełnie innej kategorii wagowej. Lumix FZ2000 to potężna maszyna, nie
ustępująca wielkością i ciężarem (niemal kilogram) nawet niektórym lustrzankom
APSC wyposażonym w superzoomy. Kto zna jego poprzednika, czyli Panasonica
FZ1000, ten wie. Z tym, że FZ2000 został zaprojektowany trochę odmiennie. Jego
unowocześnienia dotyczą w dużej mierze trybu filmowania, podciągniętego na
bardzo wysoki poziom, znany z Lumixa GH4. Rozdzielczości C4K i 4K, bitraty 50,
100, 200 Mb/s, kompresje IPB i ALL-Intra, kod czasowy, dźwięk LPCM i AAC –
każdy znajdzie tu coś dla siebie. A, oczywiście nie obowiązuje ograniczenie
sekwencji wideo do 30 minut. [EDIT: nie obowiązuje "w świecie", ale w europejskim obszarze PAL, niestety tak.] Dla amatorów przeznaczono dodatki typowe dla Lumixów
z 4K: Post Focus, 4K Burst itd.
Zupełnie od nowa zaprojektowano obiektyw. Widząc poszerzony
stosunku do FZ1000 zakres ogniskowych 24-480 mm, spodziewałem się przede
wszystkim odpowiedzi na 24-600 mm z Sony RX10 III. Ale nie, Panasonicowi
chodziło o coś zupełnie innego. Wzmocnienie zakresu tele to przydatna rzecz,
choć nie odbyło się to bez strat na jasności zooma: f/4 z FZ1000 zamieniło się
w f/4.5. Jednak istotne jest zupełnie co innego. Nowa konstrukcja, po włączeniu
aparatu mocno wysuwa się z obudowy (mniej więcej tak jak w FZ1000 dla pozycji
„400 mm”) i pozostaje w niej niezmiennie zarówno przy ustawianiu ostrości, jak
i ogniskowej. Po prostu optyka tego Lumixa ma wewnętrzne i ogniskowanie i zoomowanie. Czyli obie operacje mogą odbywać się sprawniej, z mniejszym
zużyciem energii, no i ciszej.
Choć pod tym względem, egzemplarz FZ2000, który
miałem w rękach, raczej mnie nie zachwycił. A może tylko nie dość dokładnie
przejrzałem menu i nie znalazłem opcji cichego zoomowania? Tak czy inaczej,
obiektyw prezentuje się ambitnie, ze swymi 16 soczewkami, w tym 5 asferycznymi
i 4 ED. Ale to nie wszystko. Przysłona może być płynnie przymykana i otwierana,
co ma istotne znaczenie podczas filmowania. A przymykać ją można nawet do f/11,
czyli o działkę mocniej niż w FZ1000.
Drugim, jeszcze ciekawszym elementem
wewnątrz obiektywu, jest "prawdziwy", optyczny, szary filtr o zmiennej krotności. Ekspozycję możemy
wydłużyć 4, 16 albo 64×, ewentualnie zdać się na tryb automatyczny. Mało tego,
filtr ten aktywujemy i dobieramy jego krotność suwaczkiem na obudowie
obiektywu. No, wygląda to całkiem profesjonalnie. Podobnie jak umieszczone obok
tego przełącznika aż trzy definiowane klawisze Fn. Filmowa maszyna z tego
FZ2000, nie ma co! Do tej beczki miodu muszę dodać łyżkę dziegciu. Podobnie jak
w FZ1000, przy filmowaniu w 4K obraz rejestrowany jest na centralnym fragmencie
matrycy obejmującym obszar 8 Mpx. A to oczywiście oznacza znaczące ograniczenie
szerokiego kąta widzenia. O ile? Do tego co daje nam odpowiednik
małoobrazkowych 37 mm. Szkoda!
A czy poza kwestią filmowania coś się zmieniło? No, raczej
niewiele. Matryca to ta sama 1-calowa 20 Mpx, nic też nie wiadomo o jakichś
zmianach w procesorze / oprogramowaniu do obróbki sygnału. Trochę nowości
znajdziemy jednak w konstrukcji aparatu. Ekran jest już dotykowy (oczywiście z
dodatkiem Touch Pad AF), celownik bardziej powiększa obraz (0,74×, a nie 0,7×),
a pojedyncze „klikane” tylne pokrętło sterujące zamieniono na dwa: przednie i
tylne. „Rozmnożono” do dwóch także pierścienie na obiektywie. Oczywiście, można
w dość szerokim zakresie dobierać sterowane nimi funkcje. Serie zdjęć to
maksymalnie 12 klatek/s, a przy AFC (DFD rzecz jasna) 7 klatek/s. W odróżnieniu
od G80, nie ma mowy o pełnym wykorzystaniu kart UHS-II. Stąd deklarowana
maksymalna długość serii 80 / 30 zdjęć (JPEGi / RAWy) jest bardzo dobrym
wynikiem. Migawki aparatu mają takie same parametry jak te znane z FZ1000:
najkrótszy czas realizowany przez centralną to 1/4000 s, a przez elektroniczną
1/16000 s.
I jak wam się te Lumixy spodobały? Mi różnie. LX15 jakoś nie
złapał mnie za serce, czekam na LX200. W FZ2000 widzę sporo zalet, doceniam zmiany
na plus w obsłudze: dotykowy ekran, więcej definiowalnych klawiszy, położenie
gniazd karty i statywu. Ale że nie jestem filmowym zwierzem, więc nie ruszają
mnie zmiany w rejestracji wideo. Nowy obiektyw? OK, ale od wydłużenia zakresu
tele ważniejsze jest jak wypadnie jakościowo. Natomiast moim zdecydowanym
faworytem wśród photokinowych nowości Panasonica jest Lumix G80. Matryca
matrycą, szkoda że nie 20 Mpx, ale i 16 Mpx bez filtra dolnoprzepustowego pewnie
daje radę. Natomiast do całej reszty aparatu: konstrukcji, funkcji, możliwości
– nie mam się gdzie przyczepić, a chwalić jest co. Od cichutkiej i
bezwstrząsowej migawki począwszy, poprzez Dual IS II i długie serie zdjęć, a na
uchwycie pionowym skończywszy. Baaardzo ciekawy aparat, a równie ciekawe, czy już teraz na Photokinie, czy też wkrótce, konkurencja odpowie Panasonicowi jakąś
równie interesującą cyfrówką.
Fajne nowości, widać, że panasonic zaczyna wyprzedzać konkurencję. A jeszcze jak wjedzie gh5 to dopiero będzie!
OdpowiedzUsuńdla mnie panasonic od dawna daje radę jeśli chodzi o aparaty, i od jakiegoś czasu coraz dalej zostawia za sobą konkurencje:) również czekam na gh5!
OdpowiedzUsuńdołączam się do oczekujących na gh5 :D na pewno zmiecie konkurencje :D
OdpowiedzUsuń"Przyznam, że ten aparacik jakoś mnie nie zachwycił. Może dlatego, że spodziewałem się LX200, a zobaczyłem LX100 z mniejszą matrycą, uzupełnione o filmowanie 4K."
OdpowiedzUsuńTak dla informacji LX100 też filmuje w 4K.