wtorek, 4 października 2016

Moim okiem: dwa Duże i Niepowtarzalne kompakty

Sony Cyber-shot DSC-R1 Źródło: Sony
    Jak to po Photokinie: podsumowanie niby już opublikowane, ale siedzi człowiek przed monitorem i jeszcze doszukuje się faktów, fakcików, szczegółów, odniesień… I przypomniała mi się pewna photokinowa premiera sprzed czterech lat. Premiera znacząca, gdyż chodziło o zdecydowanie pionierską cyfrówkę: pierwszego pełnoklatkowego kompakta. Tak, mowa o Sony RX1, podczas prezentacji którego najgłośniejszym pytaniem było: dlaczego nikt wcześniej nie wpadł na ten pomysł? A gdy sięgnąłem pamięcią o kolejnych kilka lat głębiej, uświadomiłem sobie, że to nie pierwszy taki przypadek w historii Sony.

      To był „niephotokinowy” 2005 rok, ale jednak jesień, gdy Sony zaprezentowało pierwszy na świecie kompakt z matrycą APSC. W tym czasie, najpopularniejszymi lustrzankami w tym rozmiarze były Canony 350D i 20D, Nikony D50 i D70/s, Sony… a nie, przepraszam, wówczas jeszcze nie. Ale w Cyber-shotach Sony było mocne, miało w ofercie wiele ciekawych modeli. Niemniej premiera R1 była sporym szokiem. 

Sony Cyber-shot DSC-R1 Źródło: Sony
     Po pierwsze z powodu dużego przetwornika, bo w tym czasie nawet wyższej klasy kompakty nie wystawały ponad poziom „2/3 cala”. Po drugie, aparat zaskakiwał formą. Choć może nawet dziś zaskakuje bardziej, gdyż wówczas ciągle jeszcze w użyciu lub w pamięci były Cyber-shoty F828 i F717, których kształty też były mocno oryginalne i nieco zbliżone. Niemniej R1 przebił te aparaty i to mocno. Idea była podobna: duży obiektyw obudowany aparatem. Lub inaczej: obiektyw z gripem. Jednak w R1 doszedł jeszcze dziwny moduł nad obiektywem. Tam, oprócz wbudowanej lampy umieszczono nie tylko wizjer elektroniczny, ale także ekran. Nieduży, 2-calowy – to była norma w tych czasach. Ale oczywiście na „pełnym” przegubie, co w połączeniu z elektronicznym wizjerem było bardzo rzadką kombinacją. Jeśli chodzi o zakres funkcji, aparat miał „niemal wszystko”, a jedynym istotniejszym brakiem było filmowanie. Powodem było grzanie się 10-megapikselowej matrycy – rekordowej wówczas dla kompaktów, jeśli chodzi o rozdzielczość. 

Sony Cyber-shot DSC-R1 Źródło: Sony
     Bardzo ważnym elementem Cyber-shota R1 był jego obiektyw: zoom będący odpowiednikiem 24-120 mm, o jasności f/2.8-4.8. Cieszył nie tylko mocno uniwersalny zakres, ale też bardzo wysoka jakość tworzonego obrazu.

     Dlatego aż dziwne, że ani Sony, ani żaden inny producent nie wypuścili później podobnego aparatu. Z jednej strony rozumiem: może nie było potrzeby tak udziwniać formę i duże kompakty przyjęły kształty lustrzanek. Ale ciekawe, że w ciągu 11 lat od premiery Sony R1, pojawił się zaledwie jeden kompakt z matrycą APSC wyposażony w zooma. Jeden! Nie, nie Sony, a Leica X Vario. Reszta to stylowe aparaty wyposażone w szerokokątne stałki.


Sony Cyber-shot DSC-RX1R II Źródło: Sony
     Wracając do czasów nam bliższych i do pełnoklatkowego Sony RX1, to rozwoju tej klasy cyfrówek też nie widać. Owszem, Sony pokazało następców, lecz to wszystko piosenka na jedną nutę. Najpierw RX1R pozbawiony filtra AA, a potem RX1R II z 42-megapikselową matrycą, regulacją intensywności owego filtra i dołożonym wizjerem. Ktoś jeszcze wziął udział w zawodach? Oczywiście niezawodna Leica i jej Leica Q (Typ 116). Tu chciałbym napisać, że Leica to oczywiście tylko niszowy produkt i nie liczy się jako konkurencja dla Sony. Chciałbym, ale nie mogę. Leica Q kosztuje trochę ponad 17000 zł, co w przypadku tego akurat producenta wcale nie dziwi. Problem w tym, że Sony RX1R II jest tańsze o… 500 zł. No, w tym wypadku, to już suma z dalekich okolic kosmosu. Ja rozumiem: zgrabny, nieduży, pełnoklatkowy aparat ze świetną matrycą i wspaniałym obiektywem musi swoje kosztować. Ale aż tyle?!
     A to przecież nie koniec. W 2005 roku Sony pokazało pierwszy kompakt APSC, w 2012 pierwszy pełnoklatkowy, więc niedługo czas na średni format. Photokina 2018? Może. I tylko strach się bać ile ten aparat będzie kosztował!

3 komentarze:

  1. Tył Sony R1 jest według mnie wyraźnie inspirowany Canonem IX (APS) o dziesięć lat starszym (co już kiedyś się opisało na blogasku). Nawet- tak samo jak w IX-ie- nie ma tam żadnego wyświetlacza!
    Zacne te kompakty, szkoda że przegięli zdrowo z ceną.

    OdpowiedzUsuń
  2. Forma rzeczywiście podobna, ale w Sony tył jest znacznie mocniej oprzyciskowany. No i R1 jest bardziej canonowski niż IX, bo ma EOSowe tylne pokrętło.
    Ze dwa lata temu widziałem R1 w rękach jakiegoś zagranicznego dziennikarza z branży fotograficznej. Widać, że staruszek jeszcze daje radę...
    A ta cena RX1R II mocno mnie ścięła. Gdybym miał potrzebę zakupu tego typu kompakta (no i kasę), to bym poważnie rozważał zakup Leiki Q. Oczywiście dla samego mania Leiki, a nie jakości obrazu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się. Manie Leiki, to jest jednak coś! Też bym miał.

    OdpowiedzUsuń