czwartek, 27 października 2016

(Power) Bank nie z tej ziemi

Źródło: Indiegogo
     Rynek jest wręcz zalany wszelakiej maści bankami energii dla przenośnych urządzeń elektronicznych: smartfonów, aparatów fotograficznych, tabletów.... Rzecz nie dziwna, gdyż pełnią one coraz więcej funkcji, dysponują łącznością wszelaką, co przekłada się na rosnącą ich prądożerność. A przy tym nie mogą być one zbyt ciężkie i duże, z czego z kolei wynika niemożność wbudowywania w nie odpowiednio pojemnych akumulatorów. Pół dnia pracy smartfona albo dwie godziny zdjęć bezlusterkowcem i symbol akumulatora mruga na czerwono. A przecież w takiej sytuacji nie będziemy kotwiczyli przy gniazdku w ścianie. Jeśli w ogóle takie gniazdko znajdziemy, bo przecież wspomnianego sprzętu chcemy używać także z dala od cywilizacji. Z pomocą przychodzą różnej wielkości i klasy Power Banki: od kieszonkowych wielkości szminki do ust, pozwalające na jedno naładowanie smartfona, do solidnych pakietów o wielokrotnie większej pojemności. Świeżą nowością w tej dziedzinie jest potężny bank energii PLUG, na którego produkcję zbiera poprzez Kickstartera firma Indiegogo.

Źródło: Indiegogo
     Potężny, gdyż mieści wewnątrz ogniwa o łącznej pojemności 42 albo 48 Ah – w zależności od wersji. Ile to energii? Nie bardzo wiadomo, raz pojawia się informacja o 151 Wh, raz o 200 Wh. Tak czy inaczej, producent zapowiada możliwość trzykrotnego naładowania akumulatora laptopa albo trzydziestokrotnego w przypadku akumulatora lustrzanki. Ale to nie wszystko, gdyż PLUG oprócz typowych i spodziewanych w każdym Power Banku gniazd USB (zakładam, że o wydajności 2,1 A) ma też trzecie, USB-C. Pewnie niektórzy z was wiedzą co to oznacza. Ja teraz też już wiem, ale wcześniej nie miałem o nim pojęcia. To stosunkowo nowy standard, który oprócz teoretycznego transferu na poziomie 10 Gbit/s (USB 3.1), jest także łączem „energetycznym”, pracującym przy napięciu 20 V i mogącym przepuścić prąd do 5 A. Zasilanie 100 W przez USB?! No, no!

Źródło: Indiegogo
     Ale to nadal nie pełnia możliwości PLUGa. Poza USB ma on też wbudowane dwa klasyczne gniazda prądu przemiennego. Takie zwykłe, jak w ścianie, pozwalające na dołączenie wtyczek kilku międzynarodowych standardów. Pewnie będzie tam siedziało zarówno napięcie 110 V, jak i 230 V. Jeszcze ważniejsze, że gniazda te pozwalają na zasilanie urządzeń o łącznej mocy 250 W. Dużo, jak na bank energii wielkości książki i ważący zaledwie kilogram. Choć, jak szacuję, energii w takim wypadku starczy na pół godziny. Dobre i to.

Źródło: Indiegogo
    Akumulatory PLUGa pochodzą od Panasonica, a możemy je ładować zarówno z sieci, jak i z użyciem dedykowanego panelu słonecznego. W tym drugim przypadku ładowanie ma trwać 8 godzin. Jak przystało na bank energii wysokiej klasy, PLUG może jednocześnie ładować i być ładowany.

     Producent zebrał już fundusze na produkcję urządzenia i to z ogromną, dwudziestokrotną przebitką. PLUG ma być dostępny pod koniec tego roku, a jego cena (dla przedpłatowiczów) zaczyna się od 235 USD. Tyle kosztuje sam Power Bank o pojemności 42 Ah. Zestaw z panelem słonecznym oznacza wydatek 140 USD więcej, a do wersji 48 Ah trzeba dołożyć kilkanaście dolarów. Tłumacząc na polski, PLUG w podstawowej konfiguracji kosztuje koło 1000 zł. Ciekawe, czy trafi do polskich sklepów, czy trzeba go będzie ściągać zza oceanu. Bo chętnych na niego z pewnością trochę by się u nas znalazło.

2 komentarze:

  1. Szukałam właśnie recenzji tego power banka i trafiłam tutaj :) Interesujący blog! Chyba będę częściej tutaj zaglądała. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Proszę tu zaglądać. A ta moja recenzja, to tylko taka analiza obiecanek producenta. Chętnie dorwałbym ten powerbank żeby sprawdzić jak NAPRAWDĘ działa.

      Usuń