poniedziałek, 25 marca 2024

TEST: Sigma C 17 mm f/4 DG DN – tego szukałem!

     Racja, szukałem, ale przyznaję że miało to miejsce ze ćwierć wieku temu. Kupiłem wtedy pierwszy swój zoom standardowy startujący od 24 mm, a nie 28 mm, i „uzupełniający” go dotychczasowy szeroki kąt 20 mm okazał się mało atrakcyjny. Potrzebowałem czegoś ciut szerszego. Gdybym był wtedy nikoniarzem, celowałbym w AF-Nikkora 18/2.8D, choć może wybrałbym starszy, manualny 18/3.5. Te szkła nie wchodziły jednak w grę, pracowałem wówczas Minoltami, a chyba jedynym podchodzącym mi była Tokina 17 mm f/3.5, występująca zarówno w wersji AF, jak i MF. Zabijcie mnie, ale już nie pamiętam dlaczego sobie którejś z nich nie kupiłem. Na pewno na giełdzie w Stodole ani razu na nie nie trafiłem, ale co spowodowało że nie kupiłem nówki? Może cena zniechęcała? Przepraszam, nie pomnę. Jednak tamte poszukiwania utkwiły mi w pamięci na tyle mocno, że gdy w zeszłym roku pojawiła się Sigma 17 mm, od razu uśmiechnąłem się w duchu: no, jesteś!

     Teraz oczywiście sytuacja jest inna. Ultraszerokokątnych, niedużych stałek 15-18 mm widać w sklepach całkiem sporo. Mam na myśli takie „niezobowiązujące” obiektywy – ot, czasem mogą się przydać, więc warto mieć taki w kieszeni. Nie są dla nas jednak na tyle istotne, by inwestować w coś dużego i kosztownego – zooma lub jasną stałkę. Ewentualnie ktoś wcale nie potrzebuje dużego otworu względnego, bo i tak planuje fotografować z mocniej przymkniętą przysłoną. Wnętrza, krajobrazy, architektura… tematów pod takie szkło jest trochę. Wybór mamy dość duży, od Samyanga do Zeissa, od 7Artisans do Canona. A teraz jest i Sigma.


     Projektując ją postawiono na elegancję, solidność i skromność rozmiarów, co charakteryzuje i inne obiektywy gałęzi I rodziny Contemporary. Spośród analogicznych stałek UWA innych producentów wyróżnia ją niska jasność. Nie to, że jakaś niespotykana, ale maksymalny otwór f/4 napotykamy dopiero przy ogniskowych 14-15 mm, a dla 16-18 mm konstruktorzy nie schodzą obecnie poniżej f/2.8.
Jednak tak nieduży otwór, poza umożliwieniem miniaturyzacji, pozwala zapewnić wyższą jakość obrazka, szczególnie przy otwartej przysłonie. Tyle teoria, zobaczymy co wyjdzie w praniu.

     Na początek dwa słowa o pierwszej z zalet niedużej jasności, czyli niewielkich gabarytach obiektywu. Pięć centymetrów długości (siedem licząc z osłoną przeciwsłoneczną), sześć centymetrów średnicy oraz masa ćwierć kilograma. Tylko ćwierć i aż ćwierć. Sama liczba nie jest duża, ale że ta Sigma jest malutka, ćwierć kilograma dobrze czujemy w ręku. Nie, nie jako duży ciężar, ale jako solidność. Zresztą nie ma co się dziwić, bo obiektywy I to najbardziej metalowe Sigmy. No, może z wyjątkiem optyki filmowej. Metalowa obudowa, metalowa osłona przeciwsłoneczna, sporo metalu we wnętrzu. Na dodatek całość wygląda bardzo stylowo. Mnie osobiście trochę razi rowkowana osłona i nieco za mocno wystający pierścień przysłony, ale nie przeczę że całość prezentuje się ciekawie i rasowo.


     Co do pierścienia przysłon, to bardziej niż wygląd przeszkadza mi brak blokady jego ruchu. Podczas testu każda wymiana obiektywu skutkowała nieumyślnym obróceniem pierścienia i zmianą wartości przysłony. Wiadomo, że tak malutkiego obiektywu nie ma jak złapać bez dotykania tego pierścienia, więc jego blokada byłaby bardzo pożądana. Z drugiej strony, na małym i eleganckim obiektywie trudno byłoby upchnąć jeszcze jeden (poza suwaczkiem AF↔MF) przełącznik.

     Z kolei pierścień odległości zasługuje na same pochwały. Genialnie dobrane pasowania i smarowanie dają wspaniały, „wiskotyczny” opór ­– nieduży przy powolnym ruchu, i nieznacznie rosnący przy szybkim. A przy tym cudownie płynny i gładki. Cudo!


     Kończąc sprawy zewnętrza obiektywu, dołożę łyżeczkę dziegciu: skromny poziom uszczelnień, które ograniczają się do uszczelki przy bagnecie. Mi osobiście nawet to nie przeszkadza, poza tym wpisuje się w pozycjonowanie rodziny szkieł Contemporary, ale jakoś kłóci się z ogólną stylistyką i solidnością linii optyki I. Inna sprawa, że obiektywy I określane oficjalnie jako Premium Compact Primes umieszczono w „najniższej” rodzinie Contemporary, a nie Art. Można by dla nich stworzyć podrodzinę Art-Bis, a na rynek polski może Art-B?

     Przy okazji, na blogu, z tej linii szkieł przetestowałem już Sigmę 35 mm f/2, porównując ją do analogicznych szkieł Sony i Samyanga.

      Patrząc na obiektyw od strony optycznej, widzimy dziewięć soczewek, a wśród nich dwie niskodyspersyjne oraz trzy asferyczne. Pomiędzy nimi znajduje się siedmiolistkowa przysłona, a przed przednią gwint filtrów 55 mm. To niedużo, biorąc pod uwagę tak szeroki kąt widzenia. Ale też sporo, jeśli uwzględnimy, że canonowski RF 16 mm f/2.8 (TU mój jego test) korzysta z filtrów… 43 mm.


     Napęd autofokusa (ręcznego ostrzenia zresztą też) stanowi szybki i bezgłośny silnik krokowy. Obiektyw szczyci się wyjątkowo niedużą minimalną odległością ogniskowania wynoszącą 17 cm. Mimo, że obiektyw jest króciutki, płaszczyzna ostrości wypada wówczas niecałe 3 cm przed skrajem osłony przeciwsłonecznej, która skutecznie osłania fotografowany motyw od światła. Do wszelkich zdjęć wykonywanych z bardzo małych odległości warto tę osłonę zdejmować.

     Wspomnę tu jeszcze o cenie tego obiektywu, która wynosi 2800 zł w przypadku mocowania Sony FE i 3000 zł dla Mount-L. To dość dużo, jeśli szukamy obiektywu „na wszelki wypadek”. W tej kategorii kusi Samyang 18/2.8, który można kupić za tysiąc złotych mniej niż Sigmę. Ale już Irix 15/2.4 kosztuje mniej więcej tyle co ona, a Voigtlander 15/4.5 albo Laowa 15/2 to okolice 4000 zł. W sumie, jeśli testowana Sigma wypadnie dobrze pod względem optycznym, jej cena będzie całkowicie usprawiedliwiona. No, to sprawdźmy!

Jakość optyczna
     Nieduży maksymalny otwór względny f/4 został spożytkowany na zminiaturyzowanie obiektywu, ale bardzo liczę że nie tylko na to. Może choć część tego „ustępstwa” zarezerwowano na zapewnienie wysokiej jakości obrazu?

     Zacząłem od przyjrzenia się szczegółowości zdjęć, a do tej konkurencji szerokokątnej Sigmie umieściłem poprzeczkę bardzo wysoko: kazałem jej współpracować z 60-megapikselową Sigmą fp L. TU przeczytacie jak mi się fotografowało tym aparatem. To sprzęt dość nietypowy, z pewnością niezbyt wygodny do fotografowania, ale do takich testów nadaje się. Zresztą nie tylko do nich. Jak się dowiedziałem, ze względu na swoje nieduże rozmiary, ciężar i rozdzielczość, lubią go droniarze. Ostatnio także ukraińscy. Ci w mundurach.

     Dobra, szczegółowość. Jest naprawdę świetnie! Liczyłem, że przy otwartej przysłonie ocena środka klatki będzie wysoka, a brzegu wyższa niż średnia. Nie doceniłem tej Sigmy. Centrum kadru prezentuje się wspaniale, a brzeg niewiele gorzej. Jasne, przymknięcie przysłony do f/5.6-8 coś tam trochę jeszcze poprawia, ale z wyników dla pełnej dziury ludzie z Sigmy mogą być dumni. A pamiętajmy, chodzi o współpracę w wymagającą matrycą 60 Mpx. Brawo!

     Przymknięcie przysłony do f/11 skutkuje zauważalnym zmiękczeniem obrazu, co przy 60 Mpx nie dziwi. Wiadomo, dyfrakcja. Działa ona już dość intensywnie, więc korzystanie z tego otworu przysłony należy dobrze rozważyć. Natomiast nie ma potrzeby rozważać używania f/16 i f/22. Zapomnijmy o nich. No, chyba że mocno zmniejszymy docelową rozdzielczość zdjęć.

Kadr do testu szczegółowości obrazu. Wycinki poniżej. Dodatkowa, zielona ramka
wskazuje fragment powiększany dla oceny skuteczności korekcji dyfrakcji. 

Środek kadru. Kliknij zdjęcie by obejrzeć je w pełnej rozdzielczości.

Brzeg kadru. Kliknij zdjęcie by obejrzeć je w pełnej rozdzielczości.

     A może korekcja dyfrakcji coś by pomogła? Nie bardzo, a właściwie to za bardzo. Ta funkcja działa w Sigmie fp L bardzo zdecydowanie, by nie rzec, brutalnie. Wspominałem już o tym w moim teście Sigmy DG DN 24-70/2.8. Korekcja realizowana przez ten aparat polega nie tylko na wyostrzaniu obrazu, ale w także podbijaniu kontrastu. To może i nie jest złym pomysłem przy ratowaniu zdjęć, które musieliśmy wykonać przy f/22, ale w każdym innym wypadku nie przynosi dobrych rezultatów. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest po prostu skorzystanie z Unsharp Mask.

W górnym rzędzie widzimy zdjęcia wykonane bez korekcji dyfrakcji, w dolnym z korekcją.

     Poprzecznej aberracji chromatycznej właściwie nie zobaczymy na zdjęciach. A spodziewałem się jej sporo. Przesłanką ku temu była wyszarzona, zablokowana w ustawieniu AUTO, pozycja korekcji AC w menu aparatu. Skoro tak, to z aberracją musi być bardzo źle. Jednak kolejne zdjęcia otwierane w przeglądarkach lekceważących korekcje narzucane przez aparat wykazują, że nie ma czego się bać. Racja, Sigma 17 mm f/4 ideałem nie jest, jednak aberracji trzeba na zdjęciach raczej wypatrywać, niż się jej obawiać.

Pierwszy, przycięty z dołu kadr do testu poprzecznej aberracji chromatycznej.
Wycinki poniżej.

Drugi kadr do testu poprzecznej aberracji chromatycznej.
Wycinki poniżej.

Kliknij zdjęcie by obejrzeć je w pełnej rozdzielczości.

     Niestety aberrację podłużną da się zobaczyć, choć tu musi trafić się złośliwy motyw, a przysłona jest otwarta.

Zdjęcie nie wymaga powiększenia do 100% by objawiła się podłużna aberracja
chromatyczna. Niemniej bez wrednego motywu i otwartej przysłony, ani rusz.

     Co tam jeszcze mamy w menu wyszarzone? Korekcję dystorsji. O, i z tą decyzją w pełni się zgadzam. Ponad 5-procentowa „beczka” nie wygląda ładnie, szczególnie że troszkę wąsuje ona przy rogach klatki. Automatyczna korekcja usuwa te zniekształcenia idealnie, choć oczywiście kosztem przycięcia kadru. Z tego co poeksperymentowałem wynika jednak, że pozostały kąt widzenia w miarę zgadza się z deklarowanym oficjalnie 103,7˚. Nie były to jednak żadne bardzo naukowe pomiary, ale jeśli ktoś potrzebuje, to z pewnością w sieci znajdzie takowe.


     Jeśli jednak nie przeszkadza nam silna dystorsja, a przyda mu się szerszy kąt widzenia, skorzystać możemy z wywoływarek RAWów pozwalających ominąć jej korekcję. Uzyskamy wówczas kąt widzenia obiektywu circa 16 mm. Niby tylko jeden milimetr różnicy ogniskowej, ale to zawsze kilka stopni szerokości kadru więcej!

Korekcja dystorsji działa.

Korekcję dystorsji ominąłem.

     I jeszcze jeden aspekt dystorsji, na który zwracam uwagę od czasów wspomnianego już wcześniej testu trzech niedużych stałek 35 mm, w którym wystąpiła między innymi Sigma 35 mm f/2 DG DN. Wykazała się ona własnością specyficzną dla niektórych obiektywów z wewnętrznym ogniskowaniem, a mianowicie wyraźną zmianą wartości dystorsji w zależności od ustawionego dystansu ostrości. Ba, nie tylko wykazała, ale wręcz osiągnęła w tym aspekcie mistrzostwo świata. Dla ustawienia ostrości na ∞ szczyci się ona 4-procentową beczką, a dla odległości minimalnej równie silną poduszką.
     A jak wypadła pod tym względem sigmowska siedemnastka? Nijak, to znaczy nie myślała powtórzyć wyczyn tamtego obiektywu. W jej wypadku dystorsja praktycznie nie zmienia się wraz ze zmianą ustawionego dystansu ostrości.

     Mocno obawiałem się silnego winietowania. Jest to wada obrazu łatwa do usunięcia cyfrowo, stąd często konstruktorzy obiektywów po prostu odpuszczają sobie jej korygowanie metodami klasycznymi. Optycznymi, znaczy. Dzięki temu mają jedno zagadnienie mniej do rozkminiania.
     Co ciekawe, w testowanym szkle skutki stosowania tej metody wcale nie są mocno widoczne. Owszem, ściemnienie rogów klatki jest dla pełnej dziury wyraźne – zarówno dość silne, jak też ostre – ale bez żadnej tragedii. Co więcej, przymknięcie przysłony do f/5.6 bardzo pomaga. Niby do f/8 jeszcze trochę wyrównuje jasność kadru, ale poprawa w stosunku do f/8 jest już słabo widoczna. Co oczywiście jeszcze nie znaczy, że winietowanie zupełnie znika. To w końcu szkło 17 mm, więc obciążone jest winietowaniem naturalnym, zwyczajnym w optyce UWA. Jeśli i ono nam przeszkadza, użyjmy skutecznej korekcji cyfrowej – w aparacie, bądź edytorze zdjęć. Ta w aparacie idealnie koryguje winietowanie na zdjęciach wykonanych z przymkniętą przysłoną, ale dla f/4 rogi kadru nie są w pełni rozjaśnione.

Górny rząd to zdjęcia wykonane z wyłączoną korekcją winietowania, dolne z włączoną. 

     Zdjęcia pod światło to zadania których Sigma 17 mm nie obawia się. Z rzadka udaje się ją zmusić do stworzenia niedużego, wyraźnego, pojedynczego blika, ale tu wymagane jest silne przymknięcie przysłony. Póki pracujemy w zakresie do f/8, dostrzeżemy najwyżej mało wyraźną plamkę. Jeśli w ogóle. Obiektyw nie ma też żadnych problemów z zachowaniem kontrastu przy zdjęciach pod ostre światło.

Przysłona f/8.

Przysłona f/4.

Przysłona f/8.

Przysłona f/16.

     Jeszcze dwa słowa o wyglądzie nieostrości obrazu. Ogólnie rzecz biorąc, to one mi się nie podobają. Wyjątkiem są obszary silnie rozostrzone, gdzie o charakterze i cechach nieostrości trudno mówić. Jednak te mniej nieostre nie wykazują płynnego zmiękczenia na prostych krawędziach, a gałęzie i inne drobne szczegóły prezentują się nerwowo. A ja lubię nieostrości budyniowe i gładkie, stąd taka moja ocena działań Sigmy. Jeśli jednak komuś one się spodobają, zrozumiem.

Przysłona f/4.

Przysłona f/4.

     Dorzucam jeszcze zestaw zdjęć wykonanych podczas testu. Wykonane zostały przy czułości ISO 100, w standardowym trybie barw i z wyłączonymi korektami wad optyki. Ewentualne odstępstwa deklaruję w podpisach.

Przysłona f/11. Z RAWa - lekko ściemnione.

Przysłona f/4. Z RAWa - ściemnione, podciągnięte kolory.

Przysłona f/4. JPEG z aparatu.

Przysłona f/22. Z RAWa - poprawiony balans bieli.

Przysłona f/9. Z RAWa - obniżony kontrast, podciągnięte kolory.

Przysłona f/9. Z RAWa - ściemnione niebo
z pociągniętym błękitem.

Przysłona f/7.1. Z RAWa - ściemnione niebo,
rozjaśnione cienie.

Przysłona f/4. JPEG z aparatu, czułość ISO 3200.

Przysłona f/6.3. JPEG z aparatu.

Przysłona f/11. JPEG z aparatu.

Przysłona f/9. Z RAWa - ciut rozjaśnione,
podwyższone nasycenie kolorów.

Przysłona f/4. Z RAWa - ciut rozjaśnione,
podciągnięte nasycenie kolorów.


     A jednak perełka!
     To określenie Sigmy 17 mm narzucało mi się od momentu gdy wziąłem ją do rąk, ale miałem opory przed używaniem go w tekście dopóki nie upewniłem się, że obiektyw nie tylko wygląda pięknie, ale też pięknie pracuje. Teraz nie mam już żadnych wątpliwości, że określenie pasuje. Dobra, przyznaję, z jednym zgrzytem, czy raczej rysą. Więcej: rysami. Tymi na osłonie przeciwsłonecznej. Sorry, ale to wzornictwo jakoś mi nie leży. Co wcale nie znaczy, że jeśli kiedyś przeniosę się z Canona do Sony / Panasonica, nie kupię sobie od razu tego szkiełka jako uzupełnienia od dołu zooma standardowego, czy uniwersalnego.

     Bo to naprawdę wspaniały obiektyw jest! Malutki, elegancki, solidny, porządnie wykonany i miło obsługujący się – to na zewnątrz. A obecny wewnątrz niego zespół soczewek tworzy obraz naprawdę świetnej jakości – w każdym razie jak na szkło UWA. Szczegółowością daje sobie radę nawet przy współpracy z 60-megapikselową matrycą, winietowanie okazało się wcale nie takie silne, aberracje chromatyczne też zostały nieźle opanowane, pod światło Sigma pracuje bardzo dobrze. Dystorsja… no, tak, tu bez rewelacji. Ja bym jednak nie narzekał, bo myślę że dzięki pozostawieniu tej jednej – na dodatek łatwo korygowalnej – wady, resztę parametrów jakościowych dało się utrzymać na bardzo wysokim poziomie.

     Jednym słowem, brać, nie marudzić! A na co tu można marudzić? Na jeden drobiazg, taki psychologiczny. Sigma wrzuciła świetne stałki I do rodziny Contemporary, która od dziesięciolecia była traktowana jako Sigmy dla ludu. Obecnie co prawda już nam tłumaczą, że obiektywy C są jedynie ciemniejsze i mniejsze niż A, ale wcale nie gorsze. Ba, było tak mówić od początku! Teraz ta narracja musi się przebić do świadomości kupujących, co zajmie trochę czasu. Może dla tych stałek trzeba było stworzyć oddzielną rodzinę I? To tylko takie moje gdybanie, ale myślę że pomogłoby tym szkłom przyjąć się lepiej na rynku. Choć jeszcze bardziej wpłynęłoby na to dogadanie się z Canonem i Nikonem co do możliwości wykorzystania ich mocowań obiektywów. Jeszcze niedawno wydawało się, że to tuż, tuż, ale z różnych stron dochodzą informacje, że jednak nie. Szkoda! Jednak użytkownikom aparatów Sony, Panasonica i Sigmy mogę szczerze polecić ten obiektyw już teraz.


Podoba mi się:
+ wysoka szczegółowość obrazu
+ praca pod światło
+ miła powierzchowność

Nie podoba mi się:
- wygląd nieostrości
- brak blokady obrotu pierścienia przysłon


Zajrzyjcie też tu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz