czwartek, 9 listopada 2017

Z grubej rury, czyli Panasonic Lumix G9



Źródło: Panasonic
     Wróbelki ćwierkały o przewidywanej na początek listopada premierze Panasonica, ale nie było wiadomo, co się objawi. Coś z wysokiej półki bezlusterkowców, a może z niskiej? Albo kompakt. Jednak nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji. No, po prawdzie to portugalskiej, gdyż europejska premiera aparatu odbyła się w Lizbonie. Jakiego aparatu? Jego Wysokości Lumixa G9.

     Chyba się powtórzę, gdy napiszę: ale pojechali! Ten Panasonic jest odpowiednikiem D850 w Nikonie. No, tam niby jest jeszcze D5, ale dla zwykłych śmiertelników to właśnie D850 jest Lustrzanką Idealną. To samo można powiedzieć o Panasonicu G9 w kontekście bezlusterkowców mikro 4/3, choć „nad nim” nie ma już nic. I chyba długo nie będzie, gdyż jego konstrukcja i specyfikacja z pewnością zapewnią mu długie posiedzenie na tronie.

     Ale do rzeczy. Po co w ogóle ten aparat? Przecież jest już rewelacyjny GH5! No właśnie dlatego. Lumix GH5 okazał się tak mocno zdefiniowany do filmowania, że Panasonic zdecydował się stworzyć jego fotograficzną odmianę. Od razu uspokoję co poniektórych: G9 potrafi filmować. Niemniej zaprojektowany został przede wszystkim do robienia zdjęć.

Źródło: Panasonic
     To duży aparat. 137 mm długości, 97 mm wysokości i 91 mm grubości – niejedna lustrzanka APSC jest mniejsza, a i wśród pełnoklatkowych cyfrówek znajdą się takie o skromniejszych gabarytach. Niecałe 600 g masy także nie kwalifikuje Lumixa do wagi muszej. Ale wiecie co, ja się wcale tym nie martwię. Duży korpus daje możliwość lepszego zorganizowania sterowania. Ponad 90 mm grubości oznacza głęboki uchwyt. Całość wymiarów sugeruje normalne proporcje wielkości aparatu i jasnych zoomów, z którymi będzie współpracował. I dobre wyważenie takich zestawów.
     Spore rozmiary Lumixa G9 pozwoliły na pewną ekstrawagancję: wrzucenie na górę aparatu wyświetlacza LCD. To ewenement w bezlusterkowcach. Pokrętła automatyk naświetlania nie próbowano upchnąć obok ekranu, a przeniesiono na lewo. Automatyki mamy na pierwszym jego piętrze, a na parterze znajdziemy przełącznik „trybów przesuwu filmu”. Patrząc na aparat od góry, zauważamy też dwa pokrętła doboru wartości funkcji.

Źródło: Panasonic
     A na tylnej ściance widzimy trzecie, którym jest obrotowy nawigator. Nie brakuje też mikrojoystika do obsługi pól AF, choć oczywiście możemy to robić także z pomocą ekranu dotykowego. Tylna ścianka wygląda podobnie jak w GH5 i jest – pomimo sporych rozmiarów – dość mocno zapchana. Mnóstwo miejsca zajmuje na niej ekran i jego przegub. Spory nawigator, trzy programowalne przyciski, przełącznik trybów autofokusa, coś tam jeszcze… i robi się gęsto. Ale nie za ciasno – o zbyt małych, czy też zbyt blisko umieszczonych elementach przyciskach nie można mówić. A, jeszcze wizjer, z ogromnym, rekordowym w mikro 4/3 – a może w i ogóle w cyfrówkach? –powiększeniem 0,83× (to już w przeliczeniu na mały obrazek). I ciekawostka, o której na razie tylko przeczytałem, ale nie byłem w stanie zweryfikować tego naocznie: G9 ma możliwość podświetlenia danych na ekranie, na górnym LCD (?) i w wizjerze (?) na czerwono, co ułatwia fotografowanie w ciemności, gdyż mniej oślepia. Wcześniej wpadł już na ten pomysł Pentax. I konstruktorzy okrętów podwodnych. Druga ciekawostka, już nie dla podwodniaków, a dla fotografujących w okularach: wizjer ma możliwość zmniejszenia powiększenia obrazu (maks. do 0,7×), by patrząc z nieco większej odległości widać było cały kadr. Świetny pomysł!

Źródło: Panasonic
     Wewnątrz Lumixa znajdziemy znaną już matrycę 20 Mpx bez filtra dolnoprzepustowego. Z tego co zrozumiałem, procesor do obróbki obrazu jest ten sam co w GH5. Jednak konstruktorzy nowego Lumixa chwalą się podciągnięciem jakości JPEGów – to dobry ruch w przypadku „fotograficznego” modelu. Także ze względu na świetne JPEGi produkowane choćby przez Fuji. Niektóre osoby, które już miały do czynienia z (przedprodukcyjnymi egzemplarzami) G9, twierdzą, że poprawa jest wyraźna.
     Z pomocą mikroruchów matrycy możemy wykonać 8 mikroprzesuniętych względem siebie zdjęć, dających RAWa o rozdzielczości 80 Mpx. Natomiast większe jej poruszenia pozwalają niwelować negatywne efekty drgań aparatu. Deklarowana skuteczność stabilizacji matrycy to aż 6,5 działki czasu. Liczę, że w praktyce wypadnie ona równie dobrze. Podaną wartość producent zapewnia przy fotografowaniu optyką krótkoogniskową. By jednak dało się ją uzyskać z obiektywami tele, muszą one być stabilizowane i współpracować ze stabilizacją matrycy tworząc system I.S.2.
     Przed matrycą umieszczono migawkę z najkrótszym czasem ekspozycji 1/8000 s, który można skrócić do 1/32000 s używając migawki elektronicznej.

     Autofokus korzysta z ulepszonej technologii Depth From Defocus. Chodzi o podwyższenie sprawności działania, a poza tym znaczne zwiększenie liczby pól AF. Jest ich teraz ponad 200. Dzięki szybszemu autofokusowi, możemy w jego trybie ciągłym strzelać nawet 20 klatek/s (migawka elektroniczna) albo 9 klatek/s (szczelinowa). W trybie autofokusa pojedynczego częstość serii rośnie do 12 klatek/s przy migawce mechanicznej i… 60 klatek/s przy elektronicznej. Oczywiście za zachowaniem pełnej rozdzielczości obrazu, także w RAWach. Zapewniono odpowiednio pojemny bufor na zdjęcia, dzięki czemu jednym ciągiem da radę wykonać 60 RAWów albo dziesięciokrotnie więcej JPEGów. Choć podejrzewam, że to drugie wynika raczej z bardzo szybkiego zapisu zdjęć na kartę pamięci, a nie z dużego bufora. Na kartę, a właściwie na karty, bo w Lumiksie G9 są dwa sloty. Oczywiście na karty SD. Ale już wcale nie było takie oczywiste – i stąd bardzo miłe – że oba gniazda w pełni współpracują w kartami UHS-II.

Źródło: Panasonic
     Filmowanie też nie wypadło sroce spod ogona. 4K przy 60 klatkach/s mówi samo za siebie. Jasne, mamy przepływność „zaledwie” 150 Mb/s i próbkowanie 4:2:0 (przy 4K i 30 klatkach/s także 4:2:2), ale w Full HD znalazło się nawet 180 klatek/s. Plus filmowo-fotograficzne dodatki trybów 6K Photo / Post Focus oraz gniazda dla zewnętrznego mikrofonu i słuchawek.
     O czymś ważnym zapomniałem? No, powinienem jeszcze wspomnieć o uszczelnionym korpusie, gnieździe USB 3.0 oraz o akcesorium w postaci uchwytu do zdjęć w pionie, z dodatkowym mikrojoystikiem AF. Gniazdo USB może służyć do ładowania akumulatora oraz do zasilania aparatu.

     No, i cena. Sugerowana na rynek europejski wynosi 1699 euro. Polska jest jeszcze nieznana, ale podpytałem tu i ówdzie. Oficjalnie niczego się nie dowiedziałem, nieoficjalnie zresztą też nie. Jednak wywnioskowałem, że jeśli zasugeruję wam, że cena sugerowana będzie wynosiła 7400 zł, to później nie będziecie mieli istotnego powodu, by mnie zlinczować. Mam nadzieję J
     Ucieszyłbym się, gdyby po kilku miesiącach sprzedaży cena spadła do znacznie ładniej wyglądającej wartości 6999 zł. Spadnie czy nie, Panasonic G9 zapowiada się świetnie. Oczywiście obiecuję go przetestować. 

11 komentarzy:

  1. Po co w aparacie fotograficznym lustro? Klapie i wstrzasa aparatem podczas zdjecia. Przyszlosc to bezlusterkowce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że bezlusterkowce są przyszłością. Ale bardziej z powodu znacznego uproszczenia /potanienia konstrukcji w stosunku do lustrzanek, niż wstrząsów. Nie znam żadnej współczesnej lustrzanki trzęsącej bardziej niż pierwsze trzy wersje A7 Sony :-)
      A lustrzanki będą się miały dobrze tak długo, jak ludzie nie będą dowierzali wizjerom elektronicznym i detekcji fazy wbudowanej w matryce.

      Usuń
    2. Nastepnym krokiem po likwidacji "lustra" bedzie likwidacja mechanicznej migawki i po klopocie.

      Usuń
    3. Elektroniczna migawka funkcjonuje już od dawna, w różnych odmianach, ale póki to nie będzie global shutter, o pełni sukcesu nie ma mowy.

      Usuń
  2. Migawka też trzęsie, a lustro można podnieść przed wyzwoleniem migawki.
    Dziś lustrzanka czy bezlusterkowiec to już z pewnością nie wybór między jakością fotografii, a ergonomią i indywidualnymi preferencjami. Szkoda, że wraz z rozwojem świetnej technologii korpusów i obiektywów bezlusterkowców tak wysoko ustawiono ich ceny. Ten G9 to imponująca konstrukcja. Niestety G9 + fajne szkła cenowo nie mieści się w moich granicach zdrowego rozsądku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też myślę, że pojechali z tym modelem! Aż poważnie zastanawiam się nad przejściem na bezlusterkowca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyśleć prosto, ale już zdecydować czy m4/3 (Panasonic? Olympus?), APSC (Fuji? Sony? Canon?), czy mały obrazek, nie tak łatwo.

      Usuń
  4. Kiedy można się spodziewać recenzji fz 300?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe, ze starszy model DC-GH5 /1850€/ jest drozszy od nowszego DC-G9 /1700€/ przynajmniej w Austrii.
    https://www.sobotka.at/index.php?page=categorie&cat=355

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GH5 jest starszy, ale to nie poprzednik. To inna gałąź, bardziej filmowa, projektowana dla trochę innych potrzeb i zadań. Nie wiem o ile cena jest wyższa z tych powodów. Jednak na jej podwyższenie na pewno znacząco wpływa fakt rejestracji przez GH5 filmów o długości nie ograniczonej do 29 min 59 s. Stąd GH5 traktowany jest jak kamera i wzrasta stawka celna na niego.

      Usuń