wtorek, 24 listopada 2020

Panasonic i AF z detekcją fazy? A jednak!

     Niektórzy prychną: no, wreszcie ktoś zmądrzał! Inni wyrażą się mniej brutalnie: tego można się było spodziewać! Ja posunę się dalej, pisząc: trochę szkoda! Bo, muszę przyznać, podobała mi się elegancja czysto software’owego autofokusa, i bardzo liczyłem że Panasonic przy nim pozostanie. Oczywiście ulepszając i usprawniając swój system ostrzenia DFD (Depth From Defocus), który – nie ma co kryć – ustępuje autofokusom z detekcją fazy. Możliwości rozwoju były, o jednej z jego dróg (system ToF – Time of Flight) wspominałem na blogu. Wychodzi jednak na to, że Panasonic zmienia koncepcję i wchodzi w detekcję fazy. Na razie jest to jedna, krótka informacja z anonimowego źródła, niemniej szczegóły wyglądają interesująco.

czwartek, 19 listopada 2020

ZA DUŻE akumulatory. To jest myśl!

     Od zawsze fascynowała mnie umiejętność wypromowania i sprzedawania bubla jako produktu najbardziej pożądanego. Spaprali farbowanie materiału? O, to właśnie jest najmodniejszy kolor spodni! Dach wyszedł krzywo? Tak budują teraz wszyscy celebryci! Pomylili się o jedno zero w recepturze płatków śniadaniowych? Przecież smak siana to jest to, co uwielbiają wszystkie dzieci!

     W ten właśnie sposób powstały akumulatory, które firma X-TRA właśnie próbuje przepchnąć przez Kickstartera. Cóś im nie pykło w obliczeniach, akumulatory okazały się za długie i wystają centymetr z przeznaczonych dla nich gniazd w gripach aparatów. I co, poprawili projekt? Skądże, przecież TAK MA BYĆ! Dorobili ideologię, dołożyli gniazdo USB i jakieś LEDy, a teraz wciskają to ludziom za grube pieniądze. Znaczy, chcą wcisnąć. I liczę że wcisną, bo to naprawdę świetny pomysł!

wtorek, 17 listopada 2020

Kolejne nowe szkiełka. Całkiem ciekawe.

     Z nowymi aparatami bywa różnie: raz powódź, raz posucha. Natomiast obiektywy pojawiają się regularniej. Z pewnością nie leją się strumieniem, raczej ciurkają, ale ten ciurek jest dość równy. Jasne, czasem znajdzie się w nim więcej premier wirtualnych, czy też jedynie zapowiadanych, niż realnych, niemniej jest o czym pisać. Dziś wspomnę o szkłach ogłoszonych / zapowiedzianych całkiem oficjalnie w ciągu ostatnich kilku tygodni.

piątek, 23 października 2020

TEST: AF-S DX NIKKOR 18-140 mm f/3.5-5.6G ED VR – taki zwykły superzoom

     Odczekałem do pierwszych jesiennych chłodów, by zaprezentować ostatni z moich tegorocznych testów superzoomów, traktując tę publikację jako przedłużenie wakacji. Bo po raz kolejny powtórzę się pisząc, że wakacje to na moim blogu czas testów superzoomów. Zresztą nie tylko u mnie. Oraz nie tylko testów, ale i „testów”. Gdy na początku sierpnia zgłosiłem w Nikonie zapotrzebowanie na sprzęt, pierwszą odpowiedzią było że „nie wiem czy znajdziemy, bo niby wszyscy teraz odpoczywają, ale sprzęt demo wymiotło nam z magazynów”. Nic dziwnego, gdy już się jedzie na urlop, warto wziąć ze sobą jakiś fajny aparat i obiektyw. Czasem naprawdę do przetestowania w ciekawszych niż na co dzień plenerach, czasem po prostu do wakacyjnego fotografowania. Stąd różni krewni i znajomi królika od czerwca dobijają się do przedstawicielstw i krajowych oddziałów producentów sprzętu foto być i dla siebie coś wyrwać.

Ja miałem szczęście, dostałem co chciałem.

czwartek, 15 października 2020

Nowe aparaty – nie tylko burza w szklance wody

     Tydzień temu obiecałem napisać kilka zdań o świeżo ogłoszonych cyfrówkach, bądź takich których premiery są dopiero planowane. Niekoniecznie w najbliższej przyszłości. Czekałem jednak z publikacją tekstu na oficjalnie zapowiedzianą premierę następców Nikonów Z6 i Z7. Raz, żeby o nich napisać, dwa, żeby zobaczyć co się wykluje przy okazji. Bo wiadomo, jeśli Nikon z czymś wyskakuje, to konkurencja musi pokazać że nie śpi. Rzeczywiście, nie spała. Jednak po kolei.

środa, 7 października 2020

Moim okiem: Kilka nowych obiektywów

     Nowych i ciekawych. Pojawiły się one w ostatnich tygodniach, czasem w formie oficjalnych premier, czasem oficjalnych zapowiedzi, a niekiedy zapowiedzi nieoficjalnych. Choć niektóre z tych ostatnich pochodzą wprost od przedstawicieli producentów sprzętu foto, którym całkiem niechcący coś się wypsnęło. Poza tymi niektórymi pojawiły się też całkiem nieoficjalne zapowiedzi nowości – plotki, pisząc wprost. Czasem oparte na poważnych podstawach, czasem widać, że zostały wyssane z palca, innym razem aż trudno dociec poziomu ich prawdziwości. Tak czy inaczej, warto o tych nowościach wspomnieć.

poniedziałek, 28 września 2020

TEST: Canon RF 600 mm f/11 IS STM – nie taki diabeł straszny…

     …jakim go namalowałem w dyskusji pod artykułem napisanym tuż po premierze canonowskich superciemnych supertele RF 600/11 i 800/11. Jeśli nie chce wam się tam zaglądać, streszczę: póki światła dużo, nie będzie problemów, a jeśli ciut mniej, to zakres zastosowań gwałtownie spada. Producent rzecz jasna o tym nie informuje, a potencjalni chętni na tanie supertele często nie zdają sobie sprawy co znaczy połączenie ogniskowych 600 / 800 mm i jasności (ciemności) f/11. To rodzi u mnie pewność, że wkrótce pojawi się spore grono byłych, krótkotrwałych użytkowników wieszających psy na tych obiektywach. Może warto by ich ostrzec, czy lepiej: uświadomić? 

     Stąd prosta droga do pomysłu przetestowania któregoś z nich. Obiektywów, znaczy, nie użytkowników. Przetestowania by pokazać co się nimi da fotografować, a czego lepiej unikać. A może, ale to tkwiło wyłącznie głęboko w mojej podświadomości, by zorientować się że zupełnie nie mam racji, i współcześnie kombinacja supertele i światła f/11 jest w pełni użyteczna w każdych warunkach. Plus oczywiście sprawdzić jak obiektywy wypadają pod względem jakości tworzonych zdjęć. Wiecie, rozdzielczość, winietowanie, aberracje itd. Takie tam technikalia, które może też kogoś zainteresują.

     Było mi właściwie wszystko jedno, który z tele-bliźniaków przetestuję. Trafiła mi się „sześćsetka”, do tego na króciutko, gdyż wcisnąłem się Canonowi między jakieś dwa długoterminowe wypożyczenia. Tak więc 600 mm – niestety! – w towarzystwie klasycznego EOSa R, a nie któregoś z najnowszych Canonów R5 / R6. Nie dało się, na razie kolejka do ich przetestowania jest zwarta i dłuższa niż stąd do wnętrzności, jak mawiał pewien CK chirurg. Grünstein, czy jakoś tak.

     Jest jak jest, czas napisać co też ten obiektyw potrafi. A czego nie. Zapraszam!

środa, 16 września 2020

Sony A7C – krok w bok. Zasadniczo.

     Gdy szmat czasu wstecz Canon pokazał swego małoobrazkowego bezlustrowca dla ludu, czyli EOSa RP, innym takie pomysły jeszcze nie postały w głowach. Oni walczyli wówczas o pozycje na wyższych półkach. Dopiero teraz rozsypał się worek – no, woreczek – z budżetowymi ;-) modelami. Objawił się Nikon Z5, po nim Lumix S5, a skoro Panasonic zadziałał, to i Sony musiało. 
     Gdy przed napisaniem artykułu przyjrzałem się co na jego temat napisali i nakręcili ci, którzy mieli już okazję nim się pobawić, wywnioskowałem że to jakieś dziwadło. Że koncepcja jaką Sony przygotowało na model z niżej półki, jakby nie zdążyła wyewoluować do końca. Zamiast motyla ukazała się poczwarka, czy lepiej: jakaś sklejanka pomysłów i koncepcji. Przyszedł mi nawet na myśl prototyp praczłowieka, który nie wszedł do masowej produkcji (Tytus, Romek i A’Tomek, księga X – to ta z mielolotem). Wyczytałem, że elementy nowe i pomysłowe połączono z koncepcjami znanymi z „niższych” modeli, a kontynuację świeżych trendów osłabiono kastracją w innych miejscach. Czekałem aż ktoś wymyśli (i wyartykułuje), że C pochodzi od castration, jednak do tego nie doszło. W każdym razie ja nie trafiłem na taką koncepcję. Oj, poznęcali się dziennikarze, blogerzy i vlogerzy nad tym A7C… Ale jeśli uważacie, że w tym wstępie zawarte jest podsumowanie najnowszej premiery Sony, to się grubo mylicie. Moje podsumowanie brzmi bowiem: ten aparat mi się podoba! A skoro podsumowałem, to najwyższa pora coś o nim napisać. Tym razem od siebie. 

czwartek, 3 września 2020

Panasonic Lumix S5 – przyjaźniejszy, prostszy, tańszy. Tańszy?!


     Taki normalny po prostu. Planując i projektując Lumixy S1, S1R, a potem S1H, Panasonic chciał, czy nawet bardziej musiał, wybić się i pokazać, że i on umie w pełną klatkę. Pokazał, a pod wieloma względami wybił się. Teraz może więc wypuścić zwykły, porządny aparat, bez wodotrysków i cudów-wianków. Mały obrazek dla szarego, ale wymagającego fotoamatora. Takiego, który może nie potrzebuje dużo, ale wie czego chce.
     Poczytałem od wczoraj trochę o tym najnowszym Lumiksie, a im dłużej czytałem i im głębiej wnikałem we – wcale nie tak bardzo skomplikowane – szczegóły jego budowy, idei i możliwości, tym bardziej mi się on podobał. Aż na koniec uznałem go za konstrukcję fajniejszą niż wszystkie trzy – niewątpliwie lepsze i poważniejsze – wcześniejsze.

czwartek, 13 sierpnia 2020

O filmowaniu. Dziś dawka podwójna.


     W tym artykule moja jest tylko zajawka, a reszta już niezbyt mojego autorstwa. Wręcz całkiem nie mojego. Tradycyjnie wspieram się Amadeuszem Andrzejewskim, który w ostatnich dniach opublikował na YouTube dwa ciekawe materiały dotyczące aż trzech aparatów. Pierwszy to test filmowych możliwości Fuji X-T4, a drugi jest pogadanką (to określenie Amadeusza) o ideologicznych różnicach pomiędzy pełnoklatkowymi filmowymi potworami – Panasonikiem S1H i Sony A7S III. Na amadeuszowe testy tych dwóch musimy jeszcze poczekać, teraz warto wysłuchać jak je „czuje” i rozumie. Albo i nie rozumie. Zapraszam!



niedziela, 9 sierpnia 2020

TEST: Canon RF 24-240 mm f/4-6.3 IS USM. Wakacje? Czyli test superzooma jak znalazł!

     Jak to u mnie na blogu, czas okołowakacyjny oznacza zwiększone prawdopodobieństwo pojawienia się testów tego typu obiektywów. W takich okolicznościach właśnie superzoom najbardziej mi pasuje, więc wykorzystuję własne wyjazdy by protestować ulubione szkła. Oczywiście zdaję sobie sprawę że inni w analogicznych sytuacjach wolą plecak stałek lub kieszonkowego kompakta. Rozumiem ich, ale naśladuję tylko czasami i jedynie połowicznie. Znaczy, gdy zdarza mi się zabrać na wakacje jedynie kompakta, bo z plecaka stałek na wakacje już wyrosłem.

     Tym razem kompakt – choć wcale nie kieszonkowy – stanowił jedynie wyposażenie awaryjne, a podczas wakacyjno-testowego wyjazdu fotografowałem jedynie Canonem EOS R z przymocowanym na stałe tytułowym zoomem. Wiem, do takiego spacerowego szkła lepiej pasowałby EOS RP. Tak się jednak złożyło, że jego wykorzystałem rok temu podczas testu zooma RF 24-105 mm f/4L IS USM. Tym razem chciałem więc pofotografować poważniejszym modelem. Przy okazji podrzucam jeszcze jeden LINK, dotyczący superzooma już przetestowanego przeze mnie w tym sezonie wakacyjno-wyjazdowym, olympusowego M.Zuiko 12-200 mm f/3.5-6.3.
     Teraz zapraszam do testu canonowskiego szkła, do którego zdjęcia pochodzą ze świeżo (i za późno) odkrytej przeze mnie pięknej Suwalszczyzny. Szeroko pojętej, wręcz bardzo szeroko, więc nie zdziwcie się widząc kadry choćby z Druskiennik.

wtorek, 28 lipca 2020

Sony A7s III – wszystko co lubią (filmujące) tygrysy



Źródło: Sony
     Bogate tygrysy, zaznaczę od razu, bo Sony nieźle zaszalało z ceną sugerowaną, która w Polsce przekroczy 19 tysięcy złotych. Ale też do specyfikacji aparatu trudno się przyczepić. No, chyba że ktoś się spodziewał rozdzielczości powyżej 4K. Nic z tego, jednak przy 4K mamy 100 klatek/s, więc trochę osłodzono owo rozczarowanie. Zresztą nie tylko tym.

poniedziałek, 27 lipca 2020

Wystarczy na chwilę wyjechać, czyli wakacyjne nowości


Źródło: Nikon
     Znika człowiek na dwa tygodnie z obiegu, a tu nowości walą jedna za drugą. Przy tym nowości całkiem ciekawe, a czasem będące zapowiedzią jeszcze ciekawszych. Na dodatek towarzyszą im wielce interesując plotki. Ale o nich nic, ani słowa! Skupiam się na tym co w ciągu ostatnich dwóch tygodni zostało zapowiedziane całkiem oficjalnie.

piątek, 17 lipca 2020

Canon – i wszystko ciemne! – czyli nowe obiektywy RF


     Tydzień temu, pisząc artykuł o nowościach Canona poruszyłem wyłącznie kwestię EOSów R5 i R6, i „nie rozcieńczałem” tematu sprawą ogłoszonych jednocześnie obiektywów. Wypadałoby jednak i o nich wspomnieć, szczególnie że między nimi znajdziemy ciekawe okazy. Należą one do dwóch ważnych klanów optyki RF: tego skupiającego szkła ponadnormatywnie jasne oraz drugiego, artykuł o którym zatytułowałam kiedyś Ciemno – ciemniej – Canon.

czwartek, 9 lipca 2020

R5 i R6, czyli EOSy dwa. Wreszcie doczekaliśmy się.


     Owo wreszcie można rozumieć wprost: Canony R5 i R6 „przeciekały” całymi miesiącami, a teraz objawiły się w realu. Moja interpretacja jest nieco inna: po ponad półtora roku doczekaliśmy się EOSów R zaprojektowanych nie na odwal się, nie po linii najmniejszego oporu, a z uwzględnieniem realiów oraz wymogów rynku i konkurencji. Mea culpa, sam w 2018 roku opublikowałem na blogu artykuł sugerujący Canonowi i Nikonowi, że wystarczy by wypuścili aparaty na aby aby, żeby tylko zniechęcić użytkowników swoich lustrzanek do zmiany barw klubowych na rzecz Sony. Pomysł może i nie był najgorszy, byle obaj producenci zastosowali by się do tej polityki, no i żeby do gry nie włączył się Panasonic. Niestety, posypało się! Nikon oraz Panasonic pokazały po dwa aparaty. Na dokładkę szybko pojawiały się kolejne Nikkory Z, a Panasonic obiecywał mnóstwo szkieł produkowanych w aliansie z Sigmą i Leiką. To Canon okazał się Kopciuszkiem, z jednym tylko modelem i skromną ofertą optyki. Miejscami wyrafinowanej i ciekawej, ale jednak. EOS RP niewiele poprawił wizerunek Canona, już bardziej kolejne obiektywy RF. Jednak i tak wszyscy czekali(śmy) na jego nowe bezlustrowce. I się doczekaliśmy!

wtorek, 7 lipca 2020

Zrób to sam, czyli pasek do aparatu za złotówkę


     Znaczy, pasek za złotówkę, bo aparat może być droższy. No, i o wiele celniejsze byłoby określenie „paseczek”. Nie jest to bowiem pasek na szyję czy ramię, ani nawet pasek nadgarstkowy, a pasek na… palec. Jeden palec. Choć jak ktoś się uprze, to i na dwa.
     Nie dość że tani, to wyjątkowo łatwo i szybko go sobie zrobić. Gdy już kupimy i mamy w ręku surowiec, wystarczy pięć sekund i paseczek gotów. Idę o zakład, że niektórzy uwiną się z produkcją w trzy sekundy. Wystarczająco zachęciłem?

środa, 24 czerwca 2020

Był sobie Olympus…


     Był, i był, i był. Ponad sto lat. No, fotograficznie to nieco mniej. Był i miał się dobrze. Wręcz świetnie, gdyż zaliczał się do Wielkiej Piątki producentów foto. Towarzyszyły mu tam Canon, Minolta, Nikon i Pentax. Z niej całej tylko Canon idzie prostą drogą, podczas gdy reszta zaliczała mniejsze lub większe zapaści. Bądź wręcz wypadała z fotograficznej gry. Co dziś właśnie zdarzyło się Olympusowi. Jego dział obrazowana zostanie w najbliższych miesiącach sprzedany. Publikując poprzedni artykuł na blogu, czyli test zooma M.Zuiko 12-200 mm, nie podejrzewałem że kolejny tekst też będzie dotyczył Olympusa, a do tego tak smutnych informacji o nim.

czwartek, 18 czerwca 2020

TEST: Olympus M.Zuiko ED 12-200 mm f/3.5-6.3 – miłe szkło, ale… nie dla każdego


    Musiałem ten obiektyw przetestować, choćby dla sprawdzenia jak daleko odbiega od jedynego na rynku świetnego superzooma, olympusowskiego 12-100 mm f/4. Zachwyciłem się nim 4 lata temu (TEST) i nadal jest on wzorcem do którego odnoszę inne tego typu szkła. Jak dotychczas żadna wakacyjno-spacerowa konstrukcja mu nie dorównała, a – jak podejrzewam – nie dokona tego też M.Zuiko 12-200 mm. Dlaczego nie? Bo jest mniejszy, lżejszy, tańszy, ciemniejszy i nie przyjęto go do olympusowej rodziny optyki PRO. Co wcale nie znaczy, że wypadnie w teście całkiem źle.

niedziela, 7 czerwca 2020

Poepidemicznych plotek kilka


Źródło: Canon Rumors
     Epidemia zdaje się wygasać, a w każdym razie wszyscy już sobie tego życzą. Producenci chyba też wyrywają się z marazmu i coś tam zaczynają obiecywać. Że pokażą, że ogłoszą, że wyprodukują… Niektóre plotki o najnowszych nowościach prezentują się całkiem ciekawie.
     Pierwszy z zauważonych przeze mnie – no, trudno go było nie zauważyć! – nowych obiektywów, na razie mieści się tylko w planach. Choć zdjęcie już jest. To „filmowy” obiektyw Zeissa, należący do krótkiej ich serii. Widzicie oznaczenie ogniskowej? Tak, 18 mm. A ja bym przysiągł, że to lustrzane 500 mm f/5.6!

wtorek, 26 maja 2020

Sony ZV-1, czyli nowy pomysł na klasyka



Źródło: Sony
     Samo oznaczenie ZV-1 niewiele mówi, ale to po prostu kolejne wcielenie serii RX100. Pisałem o niej na blogu całkiem sporo. Był tu test RX100 V, były rozważania który model serii wybrać oraz krótka analiza pomysłu na zastąpienie w RX100 VI i VII zooma 24-70 mm f/1.8-2.8 ciemniejszym i dłuższym 24-200 mm f/2.8-4.5. W tym ostatnim artykule pochwaliłem ideę i kierunek zmian, bazując na założeniu, że malutkie kompakty z krótkimi zoomami i sporej wielkości matrycą zostaną wkrótce „zjedzone” przez smartfony. Rezygnacja z produkcji tak skonfigurowanych cyfrówek ma więc sens, lecz okazało się to tylko częścią zagadnienia. Sony nie tyle odpuściło sobie produkcję takich APARATÓW, a zastąpiło je czymś bardziej przypominającym KAMERĘ. Bez obaw, przypominającym ją wyłącznie rozbudowaną w kierunku wideo-blogowania specyfikacją, gdyż kształty i ogólne założenia konstrukcyjne pozostały podobne.

czwartek, 14 maja 2020

Cena Canona R5? Strach się bać!

Źródło: Camera Warehouse
     Gdy w kwietniu pisałem na blogu o kolejnych objawionych cechach i parametrach Canona R5, napomknąłem o przewidywanej jego cenie. Czy raczej o czarnowidzach, a lepiej: czarnohumorystach, którzy wymyślili cenę 8K (dolarów) z filmowanie w 8K. 
     Nie mam pojęcia, czy idea ta dotarła do władców Canona, czy może sami z siebie to wyliczyli, ale ta suma okazuje się nie całkiem od czapy. Australijski sklep, Camera Warehouse, zaprezentował w swej witrynie EOSa R5 w towarzystwie ceny 10499 dolarów australijskich. To przekłada się co prawda na „zaledwie” 6700 dolarów amerykańskich, ale u nas po doliczeniu VATu, ceł i czego się jeszcze da, wyjdzie z tego suma niepokojąco zbliżona do tych 8K dolarów. Nadal mam nadzieję, że to mi się tylko śni.
[EDIT 26. 05. 2020:] W Canonie zdecydowali, że EOS R5 nie zabije ceną. Podobno ma ona nie przekroczyć 4000 USD. Miły gest Canona na Dzień Matki. No, w każdym razie tak wypadło.

środa, 13 maja 2020

Olympusy dwa: E-M5 Mark III kontra E-M1 Mark II – porównanie


     Dwie generacje aparatów. Dwa – obecnie wyraźnie różniące się – poziomy ich pozycjonowania w linii olympusowych bezluster. Dlaczego i po co je ze sobą porównywać? A dlatego, że E-M5 w obecnym, trzecim wcieleniu praktycznie dorównał drugiej „jedynce” w parametrach katalogowych. Po drugie, Olympus aktualnie chętnie wypycha E-M1 II, chcąc zrobić na rynku miejsce dla E-M1 III. A wypycha tradycyjną metodą, czyli znacznie obniżając jego cenę. W efekcie na sklepowych półkach widzimy dwa kosztujące tyle samo modele. Obecnie, czyli na początku maja i uwzględniając tylko sprzęt pochodzący z polskiej dystrybucji, oba kupuje się już za 5200-5400 zł. Grzech więc ich nie porównać.

poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Canon EOS R5 – pełzającej premiery ciąg dalszy

Źródło: Canon
     Sony miało dziś ogłosić coś nowego, ale przesunęło wirtualną – czyli wyłącznie internetową – premierę. Skorzystał Canon, gdyż okazał się jedyną firmą, która coś pokazała, dzięki czemu uwaga wirtualnych tłumów skupiła się na nim. O zjawiskach pełzających, wydłużających się w czasie, wieloetapowych premier sprzętu już wspominałem na blogu. Canon świetnie wpisał się w ten trend, wrzucając dziś jedynie tyle informacji by podtrzymać zainteresowanie nowym, przyszłym EOSem. Coś tam dołożyć do znanej już specyfikacji, ale pozostawić jeszcze trochę na kolejną / kolejne jej etapy.

wtorek, 14 kwietnia 2020

mikroTEST mikro statywu – Manfrotto PIXI


     Statyw trafił do mnie zupełnym przypadkiem. Nie planowałem go kupić, nawet nie leżał w zakresie moich zainteresowań lub potrzeb. Jednak Canon Polska pomyślał za mnie i sprezentował mi go na ostatnią Gwiazdkę. Obmacałem, przymierzyłem do aparatu… OK, pomyślałem, pewnie do czegoś się przyda. Ze dwa miesiące temu, wybierając się na jakieś zdjęcia plenerowe, uznałem że przy jednym z nich ten statyw na pewno mi pomoże. Włożyłem go więc do torby i… od tamtej pory już nie wyjmuję.

wtorek, 7 kwietnia 2020

Tamron 70-180 mm f/2.8 Di III VXD. Mały, tani, lekki i… nie wszystko jest tak piękne


     To tamronowska klasyka ostatnich miesięcy. Zoom jasny jak przystało, ale jednocześnie malutki i lekki. Te dwie ostatnie cechy wynikają z przycinania zakresu ogniskowych ciut poniżej topowych wymagań. Czyli nie 16-35 mm, a 17-28 mm, nie 24-70 mm, a 28-75 mm, a teraz 70-180 mm zamiast „obowiązkowego” 70-200 mm. Przyznaję, wolałbym zobaczyć 100-200 mm, ale jest jak jest. I nie narzekam, widząc że ten zoom ma długość zaledwie 15 cm! No, cuda po prostu! 

piątek, 3 kwietnia 2020

TEST: Hasselblad X1D II 50C plus XCD F1.9/80. Tylko spokojnie!


     Ten średnioformatowy Hasselblad zaciekawił mnie już cztery lata temu, gdy pojawił w swojej pierwszej odsłonie. Zachwyciłem się LINK jego wzornictwem i stopniem zminiaturyzowania, a pojechałem po cenie i uproszczonym, w dużej mierze dotykowym sterowaniu. Oczywiście nie omieszkałem pochwalić firmę za stworzenie pierwszego na świecie bezlustrowca Micro 44/33.
     W zeszłym roku Hasselblad wypuścił drugą wersję aparatu. Zewnętrznie różni się on od „jedynki” tylko kosmetycznie. Stosunkowo łatwo zauważyć troszkę większy ekran. Natomiast już każdy z pewnością dostrzeże zmianę koloru metalowych części obudowy ze srebrzystej na grafitową. Z tego powodu nowy model prezentuje się poważniej, ale stracił na lekkości formy. Mi ta zmiana nie pasuje.
     Co oczywiście nie oznacza, że Hassel przestał mi się podobać i musiałem się zmuszać by wziąć go do ręki. Nie, wręcz przeciwnie! Gdy tylko sklep 6×7 wyraził chęć wypożyczenia mi aparatu do testu, przystałem na to z radością.

niedziela, 22 marca 2020

Moim okiem: Ciemno – ciemniej – Canon


     Do zoomów o jasności mniejszej od f/5.6 wszyscy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Takie maksymalne otwory względne widzimy przeważnie w superzoomach. Trudno „zamknąć je” w granicach f/5.6 tak, by móc wystarczająco wyciągnąć w górę zakres ogniskowych, a jednocześnie nie odstraszać klientów wymiarami, ciężarem i ceną. Stąd obecność szkieł w rodzaju APSowych 18-200 mm f/3.5-6.3. Takie ponadnormatywnie małe otwory spotyka się także w telezoomach, szczególnie gdy mają sięgnąć 300 mm. Z rzadka pojawiają się konstrukcje kończące się przy najdłuższej ogniskowej światłem f/6.7, podobnie jak ciemniejsze niż f/5.6 zoomy standardowe. Tu celem jest znaczące ograniczenie gabarytów. Stąd niedawny Nikkor 16-50 mm f/3.5-6.3 zaprezentowany z Nikonem Z50 albo M.Zuiko 12-50 mm o identycznym jak u Nikkora zakresie jasności. W tym drugim wypadku dodatkowym celem było wewnętrzne zoomowanie oraz wyciszenie obiektywu na potrzeby filmowania.
     Jednak cały czas mamy do czynienia ze stosunkowo niedużym przekroczeniem – przede wszystkim psychologicznej – granicy f/5.6. Dziura f/6.3 jest bowiem mniejsza o 1/3 działki, a f/6.7 o pół działki.

niedziela, 15 marca 2020

TEST: Nikkor Z 24 mm 1:1.8 S – Mniam! po raz kolejny


     Wiem, powtórzę się, ale co tam! System Nikon Z bardzo mi się podoba. Od razu pojawiły się dwa porządne aparaty plus trzy szkła sugerujące ideę. Czyli: lepiej nieco ciemniej, ale zgrabnie i przy wysokiej jakości obrazka. To o obiektywach, ale w korpusach też zachowano umiar i równowagę pomiędzy gabarytami, a ergonomią, trzymając tu dystans i od Sony i od Panasonica. Ale miło, że matryce wzięto jednak od Sony. Dobra, ale ja chciałem o szkłach. Minęło półtora roku od premiery Nikonów Z6 i Z7, a tym czasie pojawiła się pełna linia krótkich stałek f/1.8: 20 – 24 – 35 – 50 – 85 mm. O zoomach też nie zapomniano, ale Nikon ujął mnie właśnie tymi stałkami. Przetestowałem już na blogu trzydziestkępiątkę z tej linii LINK, teraz czas na jej krótszą siostrę.

sobota, 7 marca 2020

TEST: Sony E 16-55 mm f/2.8 G


     W bezlustrowym małym obrazku Sony aż 6 lat zwlekało z premierą klasycznej stałki 35/1.8. Długo? Tak, ale to i tak nie rekord. Jeszcze dłużej kazało czekać na APSowy zoom f/2.8. Od maja 2010 roku, czyli momentu zaprezentowania NEXów 3 i 5, do października 2019 roku, kiedy ogłosiło swego 16-55/2.8, minęło ponad 9 lat. Oby takich rekordów było jak najmniej! A ów zoom oczywiście należało przetestować. Co też uczyniłem, a artykuł opublikowało Fotopolis. Zapraszam! – LINK

wtorek, 25 lutego 2020

Moim okiem: Znów 10 lat minęło jak jeden dzień

Sony A7 - moim zdaniem najważniejszy aparat ostatniej dekady
     Dziś podlinkuję artykuł, który opublikowałem na Fotopolis, a będący analizą, czy raczej podsumowaniem trendów, zmian i rozwoju cyfrowych aparatów fotograficznych w drugim dziesięcioleciu XXI wieku. Dziesięcioleciu miejscami burzliwym, miejscami spokojnym, z premierami przełomowymi, ważnymi,  nieciekawymi albo i dziwacznymi. Które pomysły okazały się trafione, które nie sprawdziły się, a które wzbudzają już tylko uśmiech politowania? Znajdą się i takie cyfrówki, o których zdążyliśmy już zapomnieć. Zapraszam do lektury! LINK

niedziela, 23 lutego 2020

Micro 4/3 rozwija się!


     Pomimo powszechnego runu na aparaty z dużyyymi matrycami i równoległego lekceważenia (czy wręcz hejtu) okazywanego systemowi Micro 4/3, ten jakoś ciągle daje sobie radę. Nie dość, że nie tonie, to dwa dni temu uzyskał wsparcie. Do „konsorcjum” przystąpili bowiem dwaj producenci obiektywów: Yongnuo i Venus Optics. Dla Yongnuo są to pierwsze kroki nie tylko w kierunku optyki dla aparatów z matrycami 4/3 cala, ale w ogóle dla bezlustrowców. Dotychczasowe jego szkła były przeznaczone wyłącznie do lustrzanek Canona i Nikona. 
     Natomiast Venus Optics, czyli firma produkująca obiektywy Laowa, popełniła już niejedną konstrukcję pod Micro 4/3. Ze wymienię choćby testowane już przeze mnie szkiełko-perełkę 7,5 mm f/2. Na czym więc ma polegać owo przystąpienie do systemu, skoro się w nim jest? 

czwartek, 13 lutego 2020

I ja też, i ja też! – czyli Canon potrafi


Źródło: Canon
     Ledwie minęło kilka dni od momentu gdy plotkarskie portale fotograficzne wyselekcjonowały zestaw kilku niemal pewnych danych technicznych EOSa R5, gdy ten został zaprezentowany oficjalnie. No, niby oficjalnie, ale zaledwie połowicznie. A nawet mniej niż połowicznie, gdyż o komplecie danych technicznych nie ma mowy, a kilkunastu zadeklarowanym parametrom i cechom towarzyszą tylko dwa zdjęcia aparatu.

środa, 12 lutego 2020

Jeden mały i jeden duży – premiery Olympusa E-M1 III i Nikona D6

     Targi CP+ startują za dwa tygodnie, więc najwyższa pora by zaczęły się objawiać premiery sprzętu, który na targach ma błysnąć. Dziś swoje błyskanie zaczęły trenować dwa aparaty, oba z wyższej półki, lecz należące do zupełnie innych światów cyfrówek z wymiennymi obiektywami. Z jednej strony mamy wielkiego Nikona, mającego być topem topów w klasie reporterskich lustrzanek. Z drugiej, niby też top, ale już nie dla profesjonalistów. Niby w oznaczeniu widnieje 1, lecz po zdjęciach które producent prezentuje z okazji premiery, wygląda że celem są wymagający entuzjaści. Cóż, skoro stworzyło się Olympusa E-M1 X, trzeba przedefiniować target dla „zwykłej” jedynki.

poniedziałek, 10 lutego 2020

Canonie, ilu was będzie?



Źródło: Canon
     Gdy kilka miesięcy temu pojawiła się plotka o pełnoklatkowym, bezlustrowym EOSie z oznaczeniem RS, wszyscy pomyśleli(śmy) że nadchodzi wysokorozdzielczy potwór. Tak wysokorozdzielczy, że wgniecie w błoto 60-megapikselowego Sony A7R IV. Bo skoro Sony uparło się pokonać w tej konkurencji 50-megapikselowe EOSy 5Ds i 5DsR, to niech teraz dostanie po łapach. Kto rozdzielczością wojuje, od rozdzielczości ginie. Ile miało być tych pikseli w EOSie RS? Na giełdzie plotek najczęściej chodziły liczby od 70 Mpx do ponad 80 Mpx. Mi było bliżej do tych najwyższych notowań. Po prostu wyliczyłem, że jeśli matrycę aparatu wytnie się z tego samego krzemowego wafelka co przetwornik EOSa 90D, wyjdzie coś z okolic 83 Mpx. Nie pogniewałbym się na taką matrycę.
     Jednak im dłużej czekaliśmy, tym mniej było słychać o tych 70-80 megapikselach. Ale skoro ma być ich mniej, to skąd oznaczenie RS? Aż wreszcie wyszło szydło z worka! Ktoś po prostu nie doczytał. Ów szpieg, czy inny kapuś, przeczytał RS podglądając prototyp aparatu z oznaczeniem R5. Ale poszło w świat, szczególnie że takie oznaczenie wcale nie było nieprawdopodobne.
     Przypomniała mi się podobna, choć z istotniejszymi skutkami, pomyłka w historii. Nie historii fotografii, a motoryzacji. Fachowiec nie doczytał i namalował 111, zamiast III. Decydenci machnęli ręką na pomyłkę i motocykl Sokół nosi oznaczenie M111.
     No dobrze, ale co z Canonem?

niedziela, 26 stycznia 2020

TEST: Wielki Spóźnialski – Sony FE 35 mm f/1.8


     Nie mam bladego pojęcia dlaczego Sony tak długo czekało z zaprezentowaniem tego obiektywu. Pokazało go niemal 6 lat po premierze A7! A przecież to jedna z najważniejszych ogniskowych, przy tym jej połączenie z jasnością f/1.8-2 daje gabaryty i ciężar świetnie pasujące do niedużych małoobrazkowych bezlustrowców Sony. Zresztą nie tylko w przypadku 35 mm, ale wszystkich niezbyt długich stałek W ofercie było już 28 mm f/2, 85 mm f/1.8, 55 mm f/1.8, 50 mm f/1.8, ale trzydziestkipiątki ani śladu. Sony tworzyło i wypuszczało na rynek sporo szkieł, ale tak podstawowe jak średniojasne 35 mm jakoś  nie mogło się przebić. 
     Ale wreszcie, jest! Myślę, że mniej było w tym zamysłu samego Sony, a więcej kłucia ze strony konkurentów. Taki Canon ogłosił 35/1.8 jednocześnie z premierą EOSa R, jako jedną z dwóch zaprezentowanych wówczas stałek. Identycznie postąpił Nikon wypuszczając w zeszłym roku swoje Zetki. On na dokładkę w ciągu roku stworzył i pokazał rodzinę czterech najważniejszych obiektywów (f/1.8 rzecz jasna): 24, 35, 50, 85 mm. W ciągu jednego roku! A nie sześciu, jak Sony.
     No dobrze, Sony FE 35/1.8 wreszcie się objawił, wpadł mi w ręce, więc go testuję.

piątek, 17 stycznia 2020

(Znowu) po nowemu, czyli Tokina ATX-M 85 mm F1.8 FE


Źródło: Tokina
     Nie nadążam za Tokiną. Niby nie wypuszcza obiektywów jednego za drugim, ale co szkło, to nowa koncepcja. Dobra, co dwa szkła. Jeszcze cztery lata temu królowała jedynie słuszna seria AT-X i wszystko było jasne. 
     Zaakceptowałem wprowadzenie nowej rodziny Firin, jako wyraźny znak, że Tokina wchodzi w mocowanie FE. I wyszło świetnie, gdyż pojawiła się oryginalna, jasna dwudziestka f/2 w wersji manualnej, a potem AF. 
     Ogłoszenie kolejnej, tym razem lustrzankowej, linii Opera też uznałem za rozsądne – w końcu jakoś trzeba się przeciwstawić sigmowskim ARTom. Szkoda tylko, że Tokina skomponowała zaledwie jedną nową Operę (50/1.4), bo już druga, czyli 16-28/2.8, to lekko poprawiona (AF i wzornictwo) znana wcześniej konstrukcja. Ten sam myk Tokina zastosowała niecały rok temu przy drugim Firinie: klasyczna makrówka 100 mm f/2.8 1:1 też okazała się szkłem po face liftingu. Obejmującym także dospawanie przedłużki pod bagnet FE.
     Jeszcze większe zdziwienie ogarnęło mnie jesienią, gdy Tokina zaprezentowała nową odsłonę lustrzankowej serii AT-X. Nazwała ją ATX-I (formalnie: atx-i), ale nie trafił do niej żaden nowy obiektyw. Oba to znane już konstrukcje. Wręcz bardzo znane. Nie lubię używać określenia „odgrzewany kotlet”, ale tu nasuwa się ono bez dania szans na apelację. Setka makro – tak, znowu ona. Ale to jeszcze nic, gdyż drugim obiektywem okazał się APSowy 11-16/2.8. Byłem przekonany, że ten zoom „umarł” wraz z premierą 11-20/2.8! Ale nie, ma się na tyle świetnie, że doczekał się kolejnego – trzeciego już – wcielenia.
     Tyle tytułem przydługiego wstępu, który mógłbym podsumować słowami: im nowiej, tym starzej.

środa, 15 stycznia 2020

TEST: Tamron 17-28 mm f/2.8 Di III RXD – ta nisza jest moja!


     Dwa tygodnie temu zapowiedziałem test obiektywu Sony, ale to jeszcze za chwilkę. Artykuł już gotowy, wkrótce znajdziecie go na blogu. Najpierw skieruję Was jednak do innego testu, opublikowanego gościnnie na Fotopolis. Obiektyw co prawda nie Sony, ale za to testowany na A7R III. Zapraszam! – LINK

piątek, 10 stycznia 2020

Warsaw Photo Expo 2020 zaprasza


     Tradycyjnie, na początku roku Adam Nurkiewicz zaprasza do Domu Braci Jabłkowskich w Warszawie na Photo Expo. Tradycja już kilkuletnia, ale dla tegorocznej, siódmej edycji nastąpiły pewne zmiany. Zamiast Press Photo Expo mamy Warsaw Photo Expo, i jest to teraz Miejsce spotkań fotografów, a nie Miejsce spotkań profesjonalnych fotografów. To dobry ruch, z pewnością zachęcający do pojawienia się szerszej rzeszy fotografujących. Choć, z drugiej strony, dotychczasowe Photo Expo w żaden sposób nie epatowały profesjonalistyczną elitarnością, ani nie odrzucały fotoamatorów, bez względu czy byli to zwykli pstrykacze, czy przewyższający zawodowców swoimi zdolnościami i umiejętnościami entuzjaści fotografii.

     I jak zwykle, program oraz stoiska Photo Expo zainteresują wszystkich fotografujących. Wystawi się Canon (plus Canon Professional Services), Nikon (wraz z Akademią Nikona i NPS), Olympus, Sony, a także dystrybutorzy wielu innych marek sprzętu, między innymi BEiKS, Foto7, Focus Nordic.
     Program wykładów i prezentacji pokazuje tabelka poniżej. Komplet informacji znajdziecie w witrynie Warsaw Photo Expo 2020, a tu dodam jeszcze lokalizację imprezy w czasoprzestrzeni: Dom Braci Jabłkowskich, Warszawa, ul. Bracka 25, 13 stycznia (poniedziałek) w godzinach 10-21. Wstęp wolny. Zapraszam!


środa, 8 stycznia 2020

W cieniu Wielkich Premier, czyli Nikon Coolpix P950


Źródło: Nikon
     Canon wreszcie oficjalnie ogłosił swego 1D X Mark III, Olympus nadal czeka, ale Nikon pociągnął szeroko. Choć bardziej po lustrzankach, niż po bezlustrowcach. Dla nich ma tylko klasyczny 70-200/2.8, za to rodzinie lustrzanek przyniósł aż dwa prezenty. Pierwszy to supersportowy telezoom 120-300/2.8, drugim jest Nikon D780. O ile szkło zasadniczo zachwyca (poza ceną rzędu 40 patoli), to z lustrzanką już nie tak prosto. Ona jednym podpasowała, innych zawiodła, przede wszystkim brakiem opcjonalnego uchwytu do zdjęć w pionie.
     Ale ja nie o nich, a o czwartej z nikonowskich premier. Jest nią Coolpix P950, czyli – jak się pewnie domyśliliście – dopracowana wersja modelu P900. Aparatu, którego test od samego początku święci triumfy w statystykach popularności na moim blogu. W czołówce są i inne kompakty z superzoomami, ale Coolpix gasi je z łatwością. Ta grupa aparatów wcale nie zamierza wymierać, a rekordowo „długie” Nikony wzbudzają największe zainteresowanie. Nic dziwnego, że postanowiono odświeżyć „dziewięćsetkę”.