środa, 21 stycznia 2015

TEST: Canon SX60

Dłuuuugi zoom i…


     To właśnie z powodu obiektywu wziąłem tego Canona na warsztat. Małoobrazkowe 21-1365 mm, oznaczające krotność zooma 65× to imponujący zakres. Na myśl o jego prawym krańcu ślinią się ptasiarze i inni fotografowie dzikiej przyrody – oczywiście tylko ci, którzy nie widzą się w roli tragarza dla lustrzanki i dobrych kilku kilogramów optyki do niej. 21 mm robi może mniejsze wrażenie, ale szerokiego kąta nigdy za mało – czy to w fotografii krajobrazowej, czy to reportażu we wnętrzu. Do testu wybrałem Canona, choć żadna z podanych wyżej wartości nie jest wyjątkowa. Sygnowany logo Kodaka aparat wyprodukowany przez Pixpro sięga zoomem 1560 mm, przy identycznej jak u Canona krotności 65×. Z kolei w Panasonicu FZ70 trafiamy na szerszy kąt widzenia odpowiadający małoobrazkowym 20 mm (choć zoom „zaledwie” 60-krotny). Ale wybrałem Canona, ponieważ w kategorii cyfrowych kompaktów jest on dla mnie pewnego rodzaju gwarantem jakości. Jasne, zdarzają się aparaty lepsze od PowerShotów lub IXUSów, ale tak jak dawniej marka Fuji oznaczała, że film będzie co najmniej dobry (a może i świetny), tak w cyfrowych kompaktach rolę tę odgrywa Canon. Kiedyś można było znaleźć wspaniały materiał Kodaka, Agfy, czy Koniki, ale była też szansa, że trafimy na niewypał. W Canonie nie zdarzyło mi się to nigdy wcześniej, więc mam nadzieję, że nie polegnie on i na trudnej, wymagającej wielu kompromisów konstrukcji aparatu z superzoomem.


     „Nie miniaturyzujemy” – tak pierwszy z kompromis rozwiązali konstruktorzy. Bo gdyby jeszcze próbowali upchnąć taki zoom w kieszonkowym korpusie, to efekty byłyby mizerne. A tak mamy aparat który jest za co złapać i zmieścił się w nim spory akumulator, gromadzący nawet więcej energii niż źródła zasilania najprostszych lustrzanek Canona. Nie było też problemu z sensownym rozmieszczeniem całkiem sporej liczby elementów sterujących, w tym nawet pokrętła z trybami naświetlania, a obok niego pokrętła zmiany wartości funkcji. Ekran na pełnym, bocznym przegubie? Jasne, to przecież „dwucyfrowy” Canon SX!

    Pokrętło trybów naświetlania prezentuje bogactwo funkcji zaawansowanych oraz typowo
amatorskich. Z tych pierwszych szczególnie cieszą schowki C1 i C2. Z amatorskich, przypadł mi do gustu autobraketing efektów specjalnych – pozycja obok pełnej automatyki. Wymagającym użytkownikom nie spodoba się brak szybkiego dostępu do czułości matrycy. Musimy docierać tam typową drogą, czyli poprzez podręczne menu FUNC. Szkoda, że nie możemy przyporządkować czułości klawiszowi S (nad wyłącznikiem), który może panować nad jedną z kilkunastu funkcji, ale nie nad czułością. Na pocieszenie, mogłem mu zadać funkcję „One-touch WB”, którą wymyślił chyba Olympus, a ja ją poznałem (i od razu pokochałem) w Olympusie E-10 – to taka prawie lustrzanka z niewymienną optyką z końca zeszłego tysiąclecia. One-touch WB jest zautomatyzowaną wersją balansu bieli według wzorca. Gdy wciśniemy dedykowany tej funkcji klawisz, aparat wykonuje sekwencję czynności: mierzy barwę obiektu w który celujemy, dopasowuje do niej balans bieli, zapamiętuje go i przestawia się z aktualnego trybu WB na balans według wzorca. Cudowna rzecz przy reportażu w kilku pomieszczeniach z odmiennym, pod względem barwy, oświetleniem: wchodzimy, „strzał w ścianę” i sprawę balansu mamy z głowy. Na marginesie dodam, że w Olympusach balans bieli według wzorca nadal nazywany jest „One-touch WB”, choć nie jest on już taki One-touch jak w E-10. Przyznam jednak od razu, że tak komfortowo rozwiązany balans bieli według wzorca, nie bardzo się temu Canonowi przydaje. To skutek bardzo dobrze działającego balansu automatycznego, radzącego sobie także z trudnym światłem sztucznym. Ale tu ciekawostka: AWB w SX60 pracuje wzorowo przy oświetleniu żarówek energooszczędnych, a przy zwykłych „wolframowych” już niekoniecznie, czasami pozostawiając widoczny ciepły zafarb. To wbrew regułom, które mówią, że jeśli aparat jest tak genialny, że potrafi pokonać nawet świetlówki kompaktowe, to żarówki są dla niego bułką z masłem. Widać, niekoniecznie.  

     Od tej strony Canon SX60 wygląda zachęcająco. No i tradycyjnie, oczywiście nie licząc przycisku łączenia się ze smartfonem / tabletem. Klawisze praktycznie nie wystają ponad powierzchnię obudowy, ale łatwo je wyczuć. To dobry kompromis pomiędzy wymaganiami osób z nieczułymi palcami, a tych którzy często przez pomyłkę naciskają zbyt wystający klawisz. I wszystko świetnie, ale z jednym wyjątkiem: nie sposób wyczuć klawisza nawigacyjnego. Jest on płaski, gładki, a przez to słabo odróżnialny od obudowy i przycisku centralnego. Dawno nie miałem aparatu, w którym tak często myliły mi się „kierunki” z klawiszem centralnym i miałem problemy z samym wymacaniem nawigatora. O obsłudze klawisza nawigacyjnego w rękawiczkach nie ma mowy.
     I jeszcze dwa braki. Pierwszy to nieobecność systemu automatycznego przełączania obrazu wizjer / ekran. Ba, nie ma nawet dedykowanego w tym celu przycisku, a używa się dolnego segmentu skrytykowanego przed chwilką klawisza nawigacyjnego. Na dokładkę odbywa się to bardzo nieżyciowo: kolejne wciśnięcia powodują przejścia przez wszystkie formy wyświetlania obrazu na ekranie, a potem w wizjerze. Dodam jeszcze, że ekran nie ma dotykowej obsługi. Trochę szkoda!



     Może niepokoić bardzo mała odległość na skali pomiędzy ogniskowymi 500 mm, a 1365 mm i związane z tym kłopoty z precyzyjnym doborem kąta widzenia. Rzeczywiście, łatwo  nie jest. Ale gdy się opanuje obsługę dźwigienki zooma delikatnymi, szybkimi i „płytkimi” ruchami, da się ustawić zoom w 7-8 pośrednich pozycjach. Paradoksalnie, więcej problemów sprawiał mi zakres 21-85 mm – na skali zajmuje niby mnóstwo miejsca, ale bardzo trudno jest tam wybrać więcej niż 10-12 ustawień.


   Górny z widocznych tu przycisków ułatwia celowanie przy bardzo długich ogniskowych. Jego wciśnięciem ustawiamy najszerszy kąt widzenia zooma, a ramka w kadrze pokazuje obraz sprzed tej operacji. Teraz już łatwo odnajdujemy żądany obiekt, umieszczamy go w ramce i puszczamy przycisk, a zoom wraca do pierwotnego ustawienia. Rzecz bardzo przydatna przy zdjęciach obiektów poruszających się szybko i nieobliczalnie, na przykład zwierząt.
   Niższy przycisk to tryb intensywniejszej stabilizacji obrazu, który podobno warto aktywować dla ułatwienia kadrowania przy najdłuższych ogniskowych. Podobno, bo jak na mój gust w trybie tym, przy większych ruchach aparatu, stabilizacja działa zbyt nerwowo i skokowo. Choć przyznaję, że przy niewielkich poruszeniach obraz w stoi jak przymurowany. Ucieszyłem się więc, gdy wyszło, że konstruktorzy SX60 pozwalają przypisać temu klawiszowi inną funkcję, jedną z kilku – analogicznie jak definiowalnemu przyciskowi S na górze aparatu.



Zakres kątów widzenia zooma 21-1365 mm jest naprawdę ogromny.
Na szerokim ujęciu (21 mm) aż trudno dopatrzyć się choinki ze
zdjęcia wykonanego najdłuższą ogniskową.


     Autofokus? Marnie. Z początku narzekałem na jego działanie tylko przy dłuższych ogniskowych i w sumie nie bardzo się temu dziwiłem. Wyprawa „na sikorki” do warszawskich Łazienek skończyła się fiaskiem, bo małych, ruchliwych ptaków nie dało się śledzić ostrością. Skupiłem się więc na wiewiórkach i tu już jakoś szło. Ale i tak bez rewelacji, zarówno jeśli chodzi o szybkość, jak i celność. Zdjęcie jedzącej wiewiórki to jedno z serii kilku, do każdego ostrzyłem oddzielnie, a ostra była tylko połowa z nich. Na marginesie: zimowe południe, światło przez cienką warstwę chmur, a i tak dla przysłony f/5,6 i mocno wydłużonego czasu 1/125 s (ogniskowa 500 mm) musiałem użyć czułości ISO 1600. No, mogłem nieco niższej, bo zdjęcie wyszło trochę za jasne – to prezentowane pochodzi z RAWa.
    Na autofokus nie narzekamy wyłącznie gdy krótkimi ogniskowymi fotografujemy motywy statyczne. Ale już ciekawskie wiewiórki są zbyt trudnym tematem. Co widać na dwóch zdjęciach poniżej.

     Zapas funkcji? Nie mam się do czego przyczepić. O dużej liczbie trybów naświetlania świadczy zdjęcie, na którym widać pokrętło automatyk. Jeszcze więcej mówi tylna ścianka, gdzie SX60 chwali się między innymi Wi-Fi. Tradycyjne canonowskie podręczne menu FUNC daje dostęp do klasycznego zestawu funkcji. No, może nie całkiem klasycznego, bo znajdziemy tam, i to na pierwszych pozycjach, korekcję cieni i zwiększenie dynamiki. Warto zauważyć, że pełną liczbę 13 funkcji w podręcznym menu można ograniczyć do tych naprawdę potrzebnych i ustawić ich kolejność, co zdecydowanie przyśpiesza obsługę. 
     Z wartych wspomnienia funkcji wymienię Focus Peaking oraz ISO Auto rozszerzone o regulację czasu ekspozycji, przy którym ma następować zmiana czułości. Może to być odwrotność ogniskowej, ale czas ten możemy skrócić albo wydłużyć maks. czterokrotnie. No i drobiazg, którym SX60 przebija EOSa 7D Mk II: możliwość zgrania położenia pola punktowego pomiaru światła i aktywnego pola AF. 
     Tryb zdjęć seryjnych pozwala wykonać ponad 6 klatek/s, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem. Mnie cieszy też sprawne zapisywanie wielu wykonywanych jedno po drugim pojedynczych ujęć RAW+JPEG. To nie jest powszechne zjawisko w kompaktach, bo taka para plików waży 20-30 MB. To w końcu 16 mln pikseli.


Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości. 
    No właśnie, dochodzimy do matrycy. Rozdzielczość już znamy, a równie ważną cechą jest jej wielkość. A tu bez rewelacji. Niby powstaje już sporo kompaktów z dużymi przetwornikami, ale gdy się chce mieć w miarę normalnych rozmiarów zoom 21-1365 mm, to matryca nie może być wielka. No i nie jest. Nie ma mowy o rozmiarze 1”, nie liczmy też na jakieś 1/1,7”. Do SX60 trafił malutki przetwornik 1/2,3”, z czego od razu można sporo wywnioskować o jakości zdjęć. Zwłaszcza przy wyższych czułościach, przy których aparat błyszczeć nie będzie. Chwała więc jego twórcom, że zakres wysokich czułości ograniczyli do ISO 3200 (ISO 6400 przy zmniejszonej rozdzielczości), bez szaleńczych skoków na jakieś ISO 25600, ładnie wyglądające tylko w danych technicznych. Oczywiście i owo ISO 3200 nie nadaje się do użycia, ale nie narzekajmy – praktycznie każda cyfrówka ma nie dającą się wykorzystywać maksymalną deklarowaną czułość. Ale w Canonie SX60 z ISO 1600 już można fotografować, choć zdecydowanie nie należy wówczas nie powiększać zdjęć silniej, niż do pełnego ekranu. No chyba, że lubimy oglądać brak szczegółów. A jeśli ktoś ma wymagania nieco wyższe niż typowy fotoamator, to do takiego powiększania niech używa RAWów albo czułość ograniczy do ISO 800.

Czułość ISO 800, wycinki pokazują
szumy i szczegóły dla średniego
i osłabionego odszumiania.
Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości.

     A wcześniej osłabi odszumianie, bo przy domyślnej, średniej intensywności też będzie narzekał. Tak naprawdę, to tej domyślnej warto używać tylko przy natywnej czułości ISO 100, bo gdy osłabimy odszumianie, to widać już trochę szumów. A najlepiej pobawić się RAWami, choć tu napotykamy na niemiłą niespodziankę. Nie dotyczy ona samych RAWów, a towarzyszących im ewentualnie JPEGów. Bo te JPEGi nie tylko nie mogą korzystać z dobrodziejstw obu funkcji redukcji kontrastu, ale także z regulacji poziomu odszumiania, który automatycznie ustawia się na średni. Niby nic, w końcu chodzi nam o RAWy, ale takie osłabianie wartości JPEGów zmniejsza sensowność korzystania z trybu zapisu RAW+JPEG. Tak czy inaczej, RAW czy też JPEG, ja sam trzymałbym się maksymalnie ISO 400, a jak się tylko da, nie przekraczał ISO 200.

     Jak się tylko da – ale się nie da. Po prostu dlatego, że obiektyw Canona do jasnych nie należy. Maksymalny otwór przysłony to f/3,4-f/6,5, co pozwala na swobodne korzystanie z niskich czułości praktycznie tylko przy krótkich ogniskowych. Dłuższe oznaczają nie tylko spadek światła obiektywu, ale też wymóg korzystania z krótszych czasów, co potęguje konieczność wchodzenia w wysokie czułości. Znaczącym pocieszeniem jest obecność bardzo skutecznej stabilizacji obrazu (zysk aż 4 działek czasu), ale wiadomo, że to zysk tylko przy nieruchomych obiektach. Drugą kwestią wynikającą z niskiej jasności obiektywu, jest pogorszenie rozdzielczości obrazu. Połączenie matrycy 1/2,3” i 16 mln pikseli oznacza limit dyfrakcyjny w okolicach f/2. Czyli każdy mniejszy otwór przysłony teoretycznie powoduje że obraz „mięknie”. I co z tego, że przekroczenie limitu o działkę, czy nawet dwie, nie daje znaczącego pogorszenia, ale to i tak oznacza, że tylko dół zakresu zooma będzie w pełni użyteczny. Bo góra zooma Canona SX60 oznacza przekroczenie limitu o ponad trzy działki przysłony.

Wycinki zdjęć dla kilku
wybranych ogniskowych.
Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości.

     Jest się czego bać? Nooo, niekoniecznie. Bo teoria teorią, ale aż do ogniskowych rzędu 500 mm sytuacja wcale nie wygląda źle. Owszem, szeroki kąt prezentuje się pod względem ostrości obrazu zauważalnie lepiej niż ogniskowe standardowe. Jednak dalej spadek ostrości jest już słabiutki i trudno odróżnić zdjęcia wykonane przy 70 mm i 300 mm, choć już 500 mm wygląda gorzej. Ale to zdecydowanie koniec przyzwoitego poziomu, a dłuższe ogniskowe oznaczają stopniowe, wyraźne mięknięcie obrazu. 1365 mm prezentuje się słabo, ale wcale nie tragicznie – jak na kompakt rzecz jasna. Zalecałbym więc ostrożność i umiar przy powiększaniu zdjęć z górnej połowy zakresu zooma, szczególnie powyżej 1000 mm.

Najdłuższa ogniskowa, czułość ISO 100,
osłabione odszumianie.
Powiększenie da się oglądać,
szczegółów jest całkiem sporo,
ale szumów też trochę widać.
Kliknij, by obejrzeć w pełnej rozdzielczości.

     Inne wady optyki? Winietowanie niby jakieś jest, ale dostrzeżemy je tylko z pomocą punktowego pomiaru jasności w edytorze zdjęć. Dystorsją też nie trzeba się przejmować, a jeśli już, to aberracją chromatyczną, której trochę się pałęta po kątach zdjęć. Ale tragedii nie ma. A jeśli już mowa o kolorowych obwódkach, to na granicach przepaleń i ciemnych obszarów pojawiają się wyraźne fioletowe cienie. Cóż, matryce z malutkimi fotokomórkami nie są na takie rzeczy uodpornione…

Lewe zdjęcie wykonałem bez żadnego wspomagania, a prawe ustawiając
dynamikę 400%. Wynik cieszy: zdecydowana poprawa w wysokich światłach
i lekka w cieniach. Później zrobiłem jeszcze zdjęcie z włączoną korekcją cieni,
ale ona nie wniosła nic więcej. 

     Przyznam, że choć tego Canona nie oceniam źle, to spodziewałem się trochę lepszych wyników jego pracy. Zwłaszcza autofokusa, który nie sprawdza się przy zdjęciach ruchliwych obiektów. Zresztą przy tak ciemnej optyce i klasycznym „kontrastowym” systemie ustawiania ostrości, od początku nie powinienem mieć złudzeń. Podobnie zresztą z matrycą. Bardzo chciałbym mieć możliwość korzystania choćby z ISO 800, ale cóż, matryca 1/2,3” nie pozwala na takie ekstrawagancje. Jeśli będziemy trzymali się czułości ISO 100-200 i opanujemy autofokus – w  tym ocenę sytuacji, kiedy zadziała dobrze, a które zdjęcia możemy sobie odpuścić – będziemy zadowoleni. Ergonomia i sterowanie zostały sensownie zaprojektowane, z wyjątkiem zbyt płaskiego i źle wyczuwalnego nawigatora. Jeśli ktoś potrzebuje kompakta z dłuuugim zoomem, będzie tego zooma miał. Ale na rewelacje w innych dziedzinach niech raczej nie liczy.  


Podoba mi się:
+ zakres i ogólna jakość zooma

Nie podoba mi się:
- niewygodne przełączanie wizjer ↔ ekran
- płaski, źle wyczuwalny „nawigator”

54 komentarze:

  1. W końcu trafiłem na porządnie napisany test. Gratuluję i dziękuję. Pomógł mi w wyborze.
    Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za test. Jestem użytkownikiem tego aparatu. Skorzystałem z trybu WB na balans według wzorca. Działa bardzo dobrze. Rzeczywiście aparat ma czasami kłopoty z AF.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Balans bieli wg. wzorca zawsze warto mieć pod ręką, a rozwiązanie dostępu do niego w SX60 zasługuje na brawa. Ale AFem aparat rzeczywiście nie błyszczy. Właśnie opublikowałem na blogu test Nikona P900, z równie ciemnym superzoomem, który ostrzy o niebo lepiej.

      Usuń
    2. Skorzystałem też z porady na temat czułości iso. Miałem ustawione na 3200 i to jest porażka w tym aparacie. Zmniejszając na 1600 zdjęcia wyglądają już o wiele lepiej. I taka mała uwaga do posiadaczy, gdy miałem włączone Serwo AF nie ostrzył dobrze dopiero po wyłączeniu tego jest ok.

      Usuń
  3. w moim sx 60 w trybie filmowania 60p po odtworzeniu nagrania nie jest płynne tylko skokowe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem mocny w niuansach filmowania, ale sam na takie zjawisko czasami napotykam odtwarzając filmy w ACDSee. Wtedy przełączam się na coś innego (np. Windows Media Player) i już jest OK. Nie wiem czy w moim przypadku to kwestia programów jako takich, czy ich ustawień, ale proszę spróbować odtworzyć filmy na innych niż obecnie programach. Może pomoże.

      Usuń
    2. Mam tez to samo i nie wiem jak sobie z tym poradzić.

      Usuń
  4. Witam! Nie posiada funkcji robienia zdjęć panoramicznych? Czy posiada możliwość wyboru formatu zapisu filmów? Pozdrawiam Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry,
      panoramy niestety brak. Jeśli chodzi o zapis filmów, to mamy MP4 (MPEG-4,H.264) oraz iFrame, ale - z tego co kojarzę - ten tylko dla 25 klatek/s. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Dzień dobry,
    cieszę się że trafiłem na taki dobry blog o fotografii. Jestem posiadaczem Kodaka Z980, ale do końca nie jestem do niego przekonany, zdjęcia w pomieszczeniach przy gorszym oświetleniu nie najlepsze, filmy słabe. I dlatego chciałbym kupić nowy aparat megazoom, zależy mi na dobrych zdjęciach w pomieszczeniu oraz w miarę dobrych filmach, przeczytałem Twoje testy, sporo opinii użytkowników i mam dylemat bo chciałem kupić Canona SX60 ale zastanawiają mnie jeszcze Nikon P900,Sony DSC-HX400V oraz Nikon B700. Byłbym wdzięczny za sugestie co do wyboru. Dziękuję i pozdrawiam.

    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry,
      dzięki za miłe słowa o moim blogu.
      Co do zdjęć w słabszym świetle, to bez matrycy rozmiaru co najmniej 1 cala będzie ciężko. Ale tu ograniczeniem staje się długość zooma: 400 / 500 mm w Panasonicach FZ1000/2000 i 600 mm w drogim Sony RX10 III.
      Jeśli ogniskowej ma być ponad metr, to "matryca zmniejsza się", ale wybór aparatów jest spory. SX60 nie przekonuje mnie z powodu autofokusa. P900 wyraźnie nie wykorzystuje rozdzielczości matrycy. B700 nie znam, ale on jako jedyny w klasie kompaktów z dłuuuuugimi superzoomami kręci filmy 4K. Z kolei Panasonic FZ80 (i starszy FZ70) oraz Fuji S1 kuszą RAWami. A z tego co się orientuję, Sony HX400 ma szanse przyzwoicie pracować przy podwyższonych czułościach. Ale jemu brak RAWów. Przyznaję, wybór nie jest łatwy. Z trzeciej strony, kompakty Kodaka nigdy nie błyszczały jakością obrazu - mówiąc delikatnie. Którykolwiek z wymienionych aparatów kupisz, natychmiast zobaczysz ogromną poprawę jakości zdjęć. Gdybym ja miał spośród nich wybierać, stawiałbym na HX400 albo FZ70/80.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Dziękuje za odpowiedź i porady, rzeczywiście ciężko wybrać tych Panasoniców nie potrafię znaleźć, chyba zdecyduję się na tego Sony HX400. Pozdrawiam.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłem FZ82 w jednym sklepie i muszę przyznać że bardzo mnie kusi jego zakup, natomiast FZ72 jest dostępny w kilku sklepach, no i mam dylemat.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, oczywiście FZ72 i FZ82 - pojechałem amerykańskimi oznaczeniami. Nie wiedziałem że ten starszy model jest taki tani. I okazuje się, że FZ82 jednak filmuje w 4K. A oba kuszą ogniskową 20 mm w dole zooma. To ewenement. Jeśli nie potrzebujesz 4K, to FZ72 za 1000 zł, to b. dobra propozycja.

      Usuń
  8. Znalazłem jeszcze test aparatów http://www.optyczne.pl/29.9-Test-Test_megazoom%C3%B3w_2014_Podsumowanie.html
    jest tutaj dobrze opisany Fuji FinePix S1 (w podsumowaniu podano że robi najlepsze zdjęcia). Widzę że z pierwszego mojego postu nie został już żaden aparat, teraz zastanawiam się nad tym Fuji lub Panasonicami 72 lub 82.Jak tak dalej pójdzie to skończę na lustrzance.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że Optycznym HX400 wyszedł źle pod względem jakości obrazu...
      A ten Fuji w ogóle jest jeszcze w na rynku? Bo na szybko nie udało mi się go zlokalizować ani w skąpcu, ani na alle.
      Plusem S1 jest gibany ekran. Panasoniki mają niestety nieruchomy.
      Lustrzanka? O tak długich ogniskowych można wtedy tylko pomarzyć.

      Usuń
  9. No rzeczywiście Fuji nie osiągalny, chyba jedynie gdzieś na Amazon był do kupienia używany, teraz już tylko się zastanawiam czy warto dopłacić do tego FZ82 ma 4K, lepszy ekran, w sumie pozostałe parametry zbliżone no i jest nowszy o 4 lata.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
  10. Ekran w FZ82 jest dotykowy i ma wyższą rozdzielczość. No, ja bym nie brał staruszka, a FZ82. Nabrałem chęci na przetestowanie go. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, przy filmowaniu w 4K w dole zooma nie ma już 20 mm, a 28 mm. Tradycyjnie dla niemal wszystkich Panasoniców.

      Usuń
    2. Na razie ciężko go dostać, jest za 1549zł. w Redcoon.pl,chyba na FZ82 się zdecyduję, jeszcze trochę zaczekam aż się pojawi w innych sklepach no i może zrobisz test tego aparatu, będę zaglądał od czasu do czasu (blog w ulubionych). Jeszcze raz wielkie dzięki za porady. Pozdrawiam.
      Krzysztof

      Usuń
    3. Jeśli Ci się nie śpieszy, to spokojnie przemyśl sprawę. Spróbuj obmacać aparat, czy pasuje. Może w Saturnie by się znalazł egzemplarz, bo Redcoon jest jego internetową gałęzią.
      A ja przymierzę się do testu. Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Witam ponownie, chciałem się jeszcze zapytać co sądzi Pan o aparacie Panasonic Lumix FZ300, f/2.8, nagrywa w 4K ma photo 4K, Rawy, odchylany ekran, uszczelniona obudowa i wiele innych, jedynie zoom mniejszy no i rozdzielczość 12 Mp. Jest również trochę droższy ale w Saturnie są teraz raty 0% i trochę mnie kusi żeby go kupić. Pozdrawiam.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry, ogromną zaletą FZ300 jest stałe światło f/2.8, co liczy się szczególnie przy najdłuższej ogniskowej. Ale jeśli cena i znacznie węższy (po obu stronach) zakres zooma nie przeszkadzają, to brać. Pozdrawiam

      Usuń
  12. Dzień dobry, kupiłem w końcu tego FZ300 w Media, FZ82 również już jest w sprzedaży, teraz zabieram się za czytanie instrukcji 360 stron. Dziękuję za pomoc w wyborze i pozdrawiam.
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się aparat dobrze używa! Proszę nie przesadzać z tym czytaniem instrukcji. Warto przeczytać początek (żeby znać podstawy), a potem brać się za fotografowanie. Dopiero gdy coś nie wychodzi, zaglądać do niej. Pozdrawiam

      Usuń
  13. Dzień dobry, a kiedy można się spodziewać testu tego Panasonica FZ 82?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstępnie planuję na pierwszą połowę maja. Pozdrawiam

      Usuń
  14. To jednak się wstrzymam z kupnem ,ciekaw jestem jak wypadnie w Pana teście.Zastanawiam się między tym Panas.FZ82 a FZ 300 i Sony HX 350.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy rozległby się głośny protest, gdybym zamiast FZ82 przetestował FZ300? Trochę przypadkiem miałem go wczoraj w rękach i bardzo mi się spodobał. Między innymi z powodu ekranu na przegubie i zbliżeniowego przełącznika ekran / wizjer - obu tych cech brakuje FZ82.

      Usuń
  15. Też zastanawiam się nad kupnem FZ 300. Czy mógłby Pan coś powiedzieć o tym modelu? Wart ceny? I czy do amatorskiego wykorzystania potrzebny jest aż taki sprzęt? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy wyborze aparatu nie powinno mieć znaczenia, że potrzebny jest do użycia amatorskiego. W amatorskim sporcie samochodowym jeżdżą nie tylko seicento, ale też Evo i Imprezy. Grunt, żeby wiedzieć jak taki zaawansowany i wymagający sprzęt wykorzystać. Znam kilku fotoamatorów robiących zdjęcia cyfrowymi średnimi formatami. A Panasonic FZ300, nie tylko na tle tych średnioformatowców, ale też obiektywnie, jawi się jako cyfrówka raczej niespecjalnie wyrafinowana. Choć jednocześnie ma kilka bardzo ciekawych cech, z powodu których warta jest szczególnego zainteresowania. Uszczelniony korpus, zoom o stałej jasności f/2.8, filmy 4K, RAWy, autofokus DFD, odchylany ekran OLED… Moje zdanie jest takie: jeśli nie potrzeba dłuższego zooma, to ten aparat jest wart 2200 zł. Choć przyznaję, że tańszy o kilkaset złotych FZ82 kusi obiektywem 20-1200 mm...
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Czy może coś wiadomo o testach tych Panas.FZ 82 i FZ300 o których Pan pisał powyżej .Właśnie zastanawiam się nad kupnem a Pana test by wiele wyjaśnił. Porównywałem je w sklepie i jak dla mnie FZ 300 wygląda lepiej choć FZ82 wygrywa zoomem.Sprzedawca sugerował mi FZ300 że jednak tym stałym światłem wygrywa z FZ82 gdy nie potrzebne aż takie przybliżenie.

      Usuń
    3. Wiadomo :-) Dwa dni temu trafił w moje ręce FZ82 i biorę się za testowanie. Planuję opublikować artykuł 16-17.05. Według mnie sprzedawca miał rację: jeśli nie potrzeba 20 mm w dole zooma i 1200 mm w górze, a jednocześnie można wyłożyć kilkaset złotych więcej, to FZ300 wydaje się ciekawszą propozycją. W postach wyżej wymieniłem kilka jego zalet, a więcej na razie nie chcę pisać, żeby "nie zabić" moich przyszłych artykułów o FZ82 i FZ300.
      Pozdrawiam

      Usuń
  16. Witam serdecznie. Tydzień temu nabyłem fz 300. Aparat zabrałem na wyjazd, aby sprawdzić jego możliwości. Po powrocie wrzuciłem zdjęcia na laptopa i muszę stwierdzić, że są bardzo słabej jakości, gorsze niż te, które robiłem starym kieszonkowym nikonem. Fotki robione w trybie automatycznym, w różnych warunkach, zarówno w dobrym świetle, jak i w pomieszczeniach. Kupując aparat w sklepie euro agd dostałem zapewnienie, że jest nowy, jednak po dokładanym przebadaniu w domu, zaważyłem kilka odbitych palców i ślady przykręcania do statywu. Zacząłem się zastanawiać, czy nie jest to egzemplarz, który ktoś wcześniej zwrócił. Stąd moje pytanie, czy słaba jakoś zdjęć może wnikać z jakiejś wady lub uszkodzenia aparatu, czy też po prostu z mojej winy lub złych ustawień? Z góry przepraszam jeśli pytanie jest głupie, ale w kwestii fotografii jestem zupełnym laikiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za obsuw z odpowiedzią, ale na tydzień wakacji wyłączyłem się z sieci :-)
      Może rzeczywiście to jakiś trafiony egzemplarz... A czym objawia się ta gorsza jakość zdjęć? Zła ostrość, kolory, szumy?
      Albo tylko ktoś wcześniej mocno pogrzebał w ustawieniach? Może pomoże zresetowanie? (zakładka Konfig. pozycja Zerowanie)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Zdjęcia na zewnątrz wychodzą całkiem przyzwoicie, chociaż jak wrzuciłem je na tv 40 cali, widać było, że nie są jednak doskonałe. Problem zaczyna się w pomieszczeniach, gdzie na zdjęciach wychodzą ogromne szumy i w nocy, gdzie zdjęcia są najczęściej rozmazane.

      Usuń
    3. Wnętrza przeważnie oznaczają konieczność skorzystania z wyższych czułości, więc jakość leci. W nocy nawet te dość wysokie czułości nie pomogą, bo obiektyw raczej ciemny, więc czasy naświetlania wcale nie krótkie. Cudów nie ma. No, chyba, że na kiju. Znaczy, na statywie...

      Usuń
  17. To ciekawa sprawa którą Pan opisuje , ja też chcę kupić tego FZ 300 i czytając opinie o tym aparacie to raczej jakość zdjęć wypada pozytywnie.Może faktycznie to wina ustawień . Co do sklepu, to na własnej skórze się przekonałem kupując radio w Saturnie , było ze zwrotu z uszkodzonym potencjometrem i wróciło na półkę sklepową.
    Może Ktoś z odwiedzających ma taki aparat i podzieli się swoją opinią .
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam serdecznie,
    Przeczytałam wiele artykułów z Pana bloga, są bardzo ciekawe i dostarczają dużą porcję ważnych wiadomości. Mimo wszystko jest mi się ciężko zdecydować na konkretny model. Interesują mnie następujące modele: FZ82 ,B700 i SX 60. Najchętniej kupiłabym FZ300 ale jestem trochę ograniczona finansowo :( Bardzo proszę o pomoc w wyborze jednego z trzech wcześniej wymienionych modeli, będę bardzo wdzięczna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. B700 nie znam, więc się nie wypowiem na jego temat. FZ82 testowałem ostatnio na blogu i jakoś mnie nie urzekł. Choć fotografowało mi się nim lepiej niż SX60. Według mnie, w tej klasie sprzętowo-cenowej nie ma obecnie dobrego wyboru. Sony nie daje tu RAWów, a szkoda. Najlepszym wyjściem byłoby chyba jednak dozbieranie do FZ300. Niestety. A może zakup używanego sprzętu z pewnego źródła?

      Usuń
    2. Witam, bardzo dziękuję za odpowiedź. Jednak uzbierałam i kupiłam FZ300 :) jestem bardzo zadowolona. Dziękuję za pomoc
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. Myślę, że dokonała Pani słusznego wyboru. Niech się Panas dobrze używa! Pozdrawiam

      Usuń
  19. mój Canon sx 60 hs wczoraj uległ dziwnej awarii. Gdy patrzę w wizjer aparatu oprócz normalnego menu ,, widzę dodatkowo ciemniejsze napisy do góry nogami z menu oraz obraz dodatkowy ,, na przykład drzewo normalnie plus drzewo ciemniejsze do góry nogami

    OdpowiedzUsuń
  20. czy ktoś wie jak to naprawić ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do góry nogami... Może coś się rozsypało w układzie optycznym wizjera? Proszę najpierw zdiagnozować problem w jakimś niezależnym serwisie. Ja mogę podpowiedzieć coś w Warszawie. Inne lokalizacje - polecam pomoc Fb.

      Usuń
  21. Witam.Jak poprawnie ustaic paremetry ostosci w tym canonie korzystajac z ustawien w memu func aparatu ciezko jest mi zrobic ostre zdjecie np ptaka

    OdpowiedzUsuń
  22. witam, im więcej czytam tym mniej wiem, jak juz juz prawie wiem co kupic to wtedy trafiam na jakiś artykuł z wadami. Prosze o podpowiedz - ostatnio urzekla mnie fotografia księzyca, ale nie tylko, jaki aparat by Pan polecił ? moje typy - lumix fz82, sony hx300, canon sx50, kodak az525.. chcę kupic używany proszę o podpowiedz.. może jakas inna propozycja...dobre oceny ma fz300 czy 200 ale myślę ze zoom 26x to trochę mało jak na księzyc :). Z góry dziękuję za podpowiedz

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzień dobry, do księżyca przyda się obiektyw mocno >1000 mm (małoobrazkowych milimetrów). Stąd ja bym odrzucił FZ200 / 300. P900 jest popularnym sprzętem do takich zdjęć, ale ma też swoje wady - brak RAWów między innymi. Testowałem go na blogu, proszę zajrzeć. Ja chyba bym brał Canona SX60, a jeśli bez RAWów, to jest też Sony H400. Niestety nie wiem co prezentują sobą Nikony (B600 itp.).

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj, mam pytanie co do filmów z tego aparatu. Czy jak nagrywasz film u siebie to surowo też słychać już na pc w nim szumy. Jak przykładam ucho do obiektywu to on ciągle szumi czy buczy nawet bez pracy i to nagrywa też aparat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to stabilizacja obiektywu. Prawie na pewno jej wyłączenie poskutkuje zniknięciem szumów. Prawie, bo np. w obiektywach Panasonica wyłączenie stabilizacji nie powoduje, że człon stabilizujący "parkuje" w pozycji zero, a jest w niej utrzymywany przez siłowniki. A więc szumy nadal są. Ale Canon chyba nie stosuje tej metody.

      Usuń
  25. Bardzo ciekawy wpis! Ja mam właśnie dylemat jaki aparat fotograficzny wybrać.... Jestem laikiem, ale chcę się uczyć, zapisałam się na kurs i nie wiem czy od razu kupić porządną lustrzankę czy coś tańszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie. Co do aparatu, to z lustrzanką jest ten problem, że ona wybierana jako pierwszy aparat często okazuje się za trudnym sprzętem. Jednak podejrzewam, że na kursie uczą posługiwania się właśnie lustrzanką, bądź bezlusterkowcem. W takim wypadku taki aparat ma sens. Proszę zaczynać od możliwie automatycznych ustawień, stopniowo w miarę wzrostu własnych wymagań i potrzeb przechodząc do coraz bardziej manualnych.

      Usuń