czwartek, 9 września 2021

Sigmo, 100 lat!

Tak to wyglądało na początku...
     Dziś Sigma obchodzi 60 urodziny, i wcale nie myśli o emeryturze. Wręcz przeciwnie, rozkręca się. Od czasu wprowadzenia filozofii Global Vision jesienią 2012 roku i pojawienia się rodzin optyki Art, Sport i Contemporary, obiektywów Sigmy już nie wypada nazywać kundlami. Kilka kolejnych lat i Sigma już nie naśladuje, nie szuka luk w ofercie konkurencji, a zaczyna wyznaczać trendy i poziomy wysokiej jakości. Nie ona goni firmowe szkła, a Canon, Nikon, czy Sony gonią ją. Wspominałem o tym na blogu pół roku temu z okazji premiery bezlustrowego obiektywu 35 mm f/1.4, a te słowa świetnie pasują do dzisiejszego jubileuszu.

... a tak wygląda dziś.

     Zacząłem od Global Vision, co wcale nie znaczy, że w dawnych czasach Sigma była Kopciuszkiem. Pamiętam, że gdy zaczynałem swą przygodę z fotografią, furorę robił jej rewolucyjny szerokokątny zoom 21-35 mm. Teraz sobie uświadomiłem, że sam później używałem przede wszystkim Sigm makro. Najdłużej chyba 50 mm, przez chwilę 90 mm, a nieco dłużej 180/5.6. Robiłem nim nawet reportaż z jakiegoś rajdu J Późniejszym obiektywem, którym Sigma błysnęła w moich oczach, był zoom 120-300/2.8 – duży, ciężki, ale wspaniały optycznie; także z telekonwerterem. Potem zadziwiły mnie jakością superjasne zoomy 18-35/1.8, 50-100/1.8 i 24-35/2. Bardzo żałowałem i nadal żałuję, że żaden z nich nie podpasował mi koncepcyjnie na tyle, by go kupić. Obecnie w torbie noszę tylko jedną Sigmę, 12-24/4 A, ale jestem pewien że wcześniej lub później zagości tam ich więcej.

     Przy okazji jubileuszu Sigma zaprezentowała dwa nowe obiektywy serii I rodziny C, czyli takiej klasy turystycznej premium. Jeśli tej serii nie kojarzycie, to jest to ta z porowkowanymi wzdłuż obudowami obiektywów. Wzornictwo nie każdemu przypadnie do gustu, co nie zmienia faktu, że to udane obiektywy. 35 mm f/2 z tej rodziny wypadł bardzo dobrze w moim porównawczym teście opublikowanym na blogu wiosną.

    Dziś poznaliśmy 90 mm f/2.8 oraz 24 mm f/2, oba z oznaczeniami DG DN świadczącymi o przeznaczeniu do małoobrazkowych bezlustrowców. Konkretnie, Sony i L-Mount.

     90/2.8 to wcale nie makrówka, a malutkie szkło portretowe z aż pięcioma soczewkami niskodyspersyjnymi wewnątrz. Podejrzewam, że będzie ono produkowało zdjęcia bardzo wysokiej jakości.

     Natomiast 24/2 to trzeci, po 35/2 i 65/2 przedstawiciel jaśniejszej części serii I. Wepchnięto w niego aż 13 soczewek, w tym FLD, SLD i asferyczne, więc jakością też powinien błysnąć.

     Na koniec jeszcze raz, Sigmo, sto lat!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz