Źródło: Leica |
Wreszcie jakiś normalny aparat Leiki! Dotychczas wśród jej cyfrówek
z dużą matrycą i wymienną optyką, musieliśmy wybierać pomiędzy niby-średnioformatową
lustrzanką, a dalmierzowcami. Jeden z nich, Leica M Typ 240 ma już
(już?!) Live View, więc w zasadzie jest to bezlusterkowiec, choć bez
autofokusa.
Ale wczoraj Leica ogłosiła bezlusterkowca odpowiadającego aktualnym standardom w tej klasie sprzętu. I to w specyfikacji, której w żadnym razie nie może się wstydzić.
Ale wczoraj Leica ogłosiła bezlusterkowca odpowiadającego aktualnym standardom w tej klasie sprzętu. I to w specyfikacji, której w żadnym razie nie może się wstydzić.
Małoobrazkowa matryca 24 Mpx, to podobno zmodyfikowana wersja
tej użytej w kompaktowej Leice Q. Chodzą też plotki, że to przetwornik
pochodzący od Sony. Może i tak, choć pierwsze przykładowe zdjęcia z Leiki SL
wykonane przy wysokich czułościach, raczej tego nie sugerują. Jednak z oceną
poczekajmy aż będziemy mogli obejrzeć efekty działań seryjnego aparatu z
docelowym firmwarem. Czułość natywna matrycy to rzadko obecnie spotykane ISO
50.
Na górze aparatu króluje spora obudowa wizjera liczącego
aż 4,4 mln punktów. Z tyłu umieszczono 3-calowy ekran dotykowy. Ta dotykowość
jest bardzo istotna, gdyż Leica SL została wyjątkowo skromnie wyposażona w
elementy sterujące. Korpus (uszczelniony rzecz jasna) to nie żaden magnezowy odlew,
a tradycyjnie dla Leiki, wyfrezowany aluminiowy blok. Gwarantuje to wysoką
sztywność aparatu i lepsze odprowadzanie ciepła, ale jest diabelnie kosztownym
rozwiązaniem. Migawka zakresem czasów sięga 1/8000 s, a serie można strzelać z
częstością nawet 11 klatek/s. Pomagać ma w tym 2-gigabajtowy bufor. Skoro Leica
nim się chwali, podejrzewać należy długi czas zapisu zdjęć na kartę pamięci. A
dokładniej jedną z dwóch kart, gdyż mamy dwa gniazda, w tym jedno w standardzie
UHS-II. Autofokus według obietnic z materiałów prasowych jest „niezwykle
szybki”, co oczywiście ma szanse być prawdą. Pod warunkiem, że Panasonic
użyczył Leice swego systemu DFD. Filmowanie oczywiście w 4K (30 albo 24
klatki/s). Mamy możliwość przesyłania materiału wideo 4:2:2 10-bit przez złącze
HDMI – i to pełnowymiarowe.
Tylna ścianka prezentuje się bardzo skromnie. Przycisków tyle co nic, brak też klawisza nawigacyjnego. Cała nadzieja w sterowaniu z pomocą ekranu dotykowego. Źródło: Leica |
Aparat jest zdecydowanie duży, zwłaszcza gdy porównamy go do
bezlusterkowych Sony A7x. Choć warto zauważyć, że o większej grubości Leiki
decyduje znacznie bardziej wystający uchwyt, a osie wizjerów w obu aparatach są
na takiej samej wysokości. Jednak skoro już Leica SL jest duża, to obiektywów
do niej nie trzeba miniaturyzować tak bardzo jak optyki FE Sony. Bo obiektywy
są zupełnie nowe, z bagnetem T znanym już z APSowej Leiki T. Obiektywy na razie trzy,
choć w praktyce to tylko jeden: Vario-Elmarit-SL 24-90 mm f/2,8-4. Drugi, Apo-Elmarit-SL
90-280 mm f/2,8-4, będzie bowiem dostępny dopiero wiosną, a trzeci, standardowy
Summilux-SL 50 mm f/1,4, pod koniec przyszłego roku. Tak czy inaczej, oba zoomy
prezentują się bardzo interesująco w kwestiach jasności i zakresów ogniskowych.
Wszystkie trzy są uszczelniane, a zoomy wyposażono w układy stabilizacji
obrazu.
Czy w ogóle interesują was ceny tego sprzętu? A co tam,
podam je. Aparat ma kosztować 28000 zł, a zoom standardowy 19000 zł. Że z
kosmosu? Na pierwszy rzut oka tak. Ale z drugiej strony, Leica SL jest zaledwie
dwukrotnie droższa od Sony A7R II. Patrząc z takiej perspektywy, ceny nie
wydają się już kosmiczne, a najwyżej, hm… stratosferyczne?
W mniejszym stopniu poraziła mnie cena tego cacka, niż jego rozmiary. :) Zdjęcie osoby trzymającej to w rękach w artykule na Dpreview po prostu miażdży. A tam zapięty był przecież tylko standardowy 24-90/2.8-4. Strach pomyśleć, jak całość będzie wyglądała z 90-280/2.8-4... Zaprzeczenie idei bezlusterkowca, czy też jej rozwinięcie? Nie potrafię powiedzieć.
OdpowiedzUsuńJuż wiadomo, dlaczego Sony nie robi zoomów FE jaśniejszych niż f/4.
Usuń