piątek, 20 listopada 2015

Precz z RAWem! Niech żyje JPEG!

     W każdym razie w agencji Reutera, która ogłosiła, że od współpracujących z nią fotografów nie będzie już przyjmowała zdjęć pochodzących z RAWów, a wyłącznie JPEGi z aparatu. I to jedynie nieznacznie obrabiane! W uzasadnieniu Reuters informuje, że celem tych działań jest przyśpieszenie publikacji zdjęć oraz uniknięcie zbyt ambitnej postprodukcji, gdyż: „naszym nadrzędnym celem jest przekazywanie informacji, a nie ich artystyczna interpretacja”. Jasne, JPEGa też da się nieźle przerobić. Jednak w przypadku RAWa, gdy już mamy go otworzonego w komputerze, możliwości są znacznie większe, co bardziej kusi. Agencja tego nie napisała, ale pewnie chodzi także o przypadki, gdy fotograf mocno na zdjęciu „nabroi”, choćby poprzez obróbkę zmieniającą kontekst i wydźwięk zdjęcia. Gdy rzecz wychodzi na jaw, najbardziej obrywa po uszach sam fotograf, ale i agencja nie zostaje z czystym kontem.

     Oczywiście pojawiają się obawy, co z jakością zdjęć, bo przecież „co JPEG, to nie RAW”. I jeszcze inne: czy poważni fotografowie będą chcieli z Reutersem współpracować, skoro nie będą mogli prezentować zdjęć w najwyższej jakości? Czy przypadkiem dostarczycielami zdjęć nie pozostaną sami amatorzy-pstrykacze? Ja się zupełnie tym nie przejmuję, myślę że agencja Reutera też nie. Wręcz przeciwnie, uważam że poziom zdjęć może nawet podwyższyć się. A to dlatego, że owi lustrzankowi pstrykacze jako pierwsi znikną z orbity agencji. Oni przecież mają wbite do głów, że zapisywanie JPEGów to wstyd i kompromitacja, robi się tylko RAWy, nad którymi później siedzi się przy kompie i macha suwaczkami wywoływarki. „Bo przecież nie da się zrobić dobrego zdjęcia bez korekcji ekspozycji, bez rozjaśnienia cieni, uratowania szczegółów w wysokich światłach i precyzyjnej redukcji szumów, a jeśli nie podciągnie się Clarity, to w ogóle nie ma co myśleć o sprzedaniu go.” Jasne, że się da zrobić wspaniałe zdjęcia z pominięciem tych wszystkich czynności, a wiedzą o tym właśnie dobrzy fotografowie. Oni umieją tak dobrać do danej sytuacji czułość, tak zmierzyć światło, tak ustawić tryb barw i funkcje wspomagające prawidłowe oddanie kontrastu, że uzyskanie świetnej klatki prosto z aparatu przestaje być jakimś kosmicznym wyzwaniem.

     Ruch wykluczający z obiegu agencji RAWy, choć zdecydowanie kontrowersyjny, uważam za słuszny. Inna sprawa, że żaden z jej fotografów nawet nie pomyśli o zapisywaniu samych JPEGów. Bo jeśli klatka jest rewelacyjna, ale JPEG nie nadaje się do publikacji np. ze względu na użytą czułość ISO bazylion, Reuters z pocałowaniem fotografa w rękę przyjmie od niego zdjęcie otrzymane z RAWa.


Zajrzyj też tu:

4 komentarze:

  1. A moja czarodziejska kula wróży nagły wzrost popularności wywoływarek RAW dostępnych w aparatach. :) W końcu to są te same algorytmy i w wielu modelach JPEG wypluty przez aparat via jego odrawiarka niczym się nie różni od zapisanego natywnie.

    Inna sprawa że Reuters to agencja prasowa. Tam się liczy szybkość i gotowość do publikacji. Na zabawę z rawami po prostu może nie być czasu, bo gorący temat puści inna agencja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Większość aparatów zapisuje Raw+jpg, - jpg dla Reutersa, raw dla innych celów i po problemie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Racja, zapis RAW+JPEG załatwia sprawę. Pewnym problemem może być tylko niemożność połączenia RAWów z JPEGami o najsłabszej kompresji - vide niektóre Sony. Ale też nie demonizowałbym tej niedogodności. Jeśli w zdjęciu nie pogrzebiemy mocno krzywymi, nasyceniem itd., nikt nie zauważy różnicy pomiędzy Fine, a S.Fine.
    Jarek, może nie tyle wzrost popularności samych wywoływarek, co popularności aparatów, które mają te wywoływarki dobrze zorganizowane.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no jasne masz rację - ta funkcja bywa rozwiązana dobrze, źle i tak, że lepiej nie mówić. :) Natomiast zapominacie o specyficznych wymaganiach fotografii prasowej, szczególnie w kwestii szybkostrzelności i tym, jaki wpływ na to ma zapis RAW + JPEG. Zresztą kilku znajomych fotografów prasowych właśnie z tego powodu nie używa nawet RAWa - oni nie mogą sobie pozwolić na ryzyko zapchania bufora, ani na to, że karta im się skończy i będą musieli wymieniać w samym środku akcji. Tak że jak mówiłem - klasycznej prasówki to nie zaboli.

    OdpowiedzUsuń