Z czym kojarzy się standard f/1,8? Z prostym, tanim
szkiełkiem plastik-fantastik dla tych, którzy najniższym kosztem chcą zdobyć
stałkę. I za kilkaset złotych mogą ją mieć. Ale już tego typu optyka f/1,4
traktowana jest zupełnie inaczej, pewnie dlatego, że wymaga wyłożenia półtora
tysiąca złotych. Kupując taki obiektyw „zarabiamy” na jasności, ale pod
względem jakości obrazu może być lepiej albo gorzej. Przełomem była Sigma
50/1,4 Art, dwukrotnie droższa od firmowej konkurencji, lecz produkująca
świetny obrazek.
Tamron, swego 45 mm f/1,8 pokazał półtora roku po tej
Sigmie. A już samo przyjrzenie się parametrom tego obiektywu wystarcza, by
dostrzec, że dobrze ten czas wykorzystał.
Tamron po prostu świetnie dobrał cechy nowej konstrukcji
tak, by wstrzelić się w wymagania odbiorców niespełnione przez konkurencję. Najlepiej
widać to w dwóch aspektach: uszczelnienia i stabilizacji obrazu. Żaden bowiem
standard Canona, Nikona i Sigmy nie może się nimi pochwalić. Trochę lepiej
wypadają Pentax i Sony, choć ten pierwszy (na razie) nie ma jeszcze
pełnoklatkowej lustrzanki pod swoje 55/1,4, a drugi nie posiada w ofercie
uszczelnionego standardu z bagnetem A, a jedynie FE.
Co się może w tym Tamronie nie podobać i co często-gęsto punktują
forumowe marudy, to jasność. Racja, maksymalny otwór względny f/1,8 to o 0,7
działki mniej niż „szlachetne” f/1,4. Dla jednych to dużo, dla drugich mało. Jedni
bez względu na wszystko potrzebują jak najjaśniejszej optyki, innym aż tak
bardzo na tym nie zależy. Jeszcze inni wolą ciut ciemniej, bo wiedzą, że dzięki
temu łatwiej zaprojektować obiektyw dający obraz wysokiej jakości, a przy tym obiektyw
będzie mniejszy i lżejszy. W każdym razie od rzeczonej Sigmy, gdyż Tamron waży
nieco ponad pół kilograma (Sigma ponad 800 g), i używa filtra 67 mm (Sigma 77
mm). Ach, gdzie te czasy, gdy „pięćdziesiątki” f/1,4 korzystały z filtrów 55
mm? Żeby nie było, Tamron ma w pełni metalową obudowę, więc tu nie oszczędzano.
Wewnątrz obiektywu również postarano się o wysokie standardy. Soczewki
zabezpieczono przeciwodblaskowo firmowymi warstwami eBAND i BBAR, a przednią
soczewkę pokryto warstwą utrudniającą osadzanie się zabrudzeń i kropel wody.
Źródło: Tamron |
Wśród dziesięciu soczewek mamy jedną ze szkła o niskiej dyspersji i dwie
asferyczne odlewane ciśnieniowo. Ogniskowanie oczywiście odbywa się
wewnętrznie, a dzięki systemowi soczewek pływających udało się osiągnąć
rekordowo małą minimalną odległość fotografowania wynoszącą zaledwie 29 cm. Płaszczyzna
ostrości znajduje się wówczas 12 cm od przodu osłony przeciwsłonecznej, dzięki czemu dostęp światła pozostaje wystarczający. A zawsze możemy jeszcze zdjąć osłonę.
Za automatyczne ustawianie ostrości
odpowiada ultradźwiękowy, pierścieniowy silnik USD. Ten typ napędu oczywiście
umożliwia ręczne przeostrzanie bez wyłączania autofokusa. USD pracuje mniej
więcej tak cicho jak nikonowski SWM, na moje ucho ciut głośniej niż USM Canona
– oczywiście biorąc pod uwagę obiektywy podobnego typu i gabarytów. Autofokus
pracuje bardzo płynnie, a szybkością zbliżony jest do ultradźwiękowych
konkurentów. Oznacza to, że „reporterskim” zakresie 1 m - ∞ ogniskowanie jest
szybkie, ale gdy trzeba przejechać większą część skali ostrości, np. gdy
autofokus pobłądzi, możemy stracić i sekundę. Może, jak w obiektywach makro, przydałby
się limiter odległości? I jeszcze jeden aspekt działania autofokusa: celność.
Przy współpracy obiektywu z testową lustrzanką, którą w tym przypadku był Canon
EOS 5D Mark II, nie miałem żadnych problemów z front-, czy też backfocusem. Przed
zabraniem się za zdjęcia testowe sprawdziłem to i okazało się, że Tamron „lubi
się” z tym Canonem i nie wymaga żadnej mikrokalibracji. Jedno ale: tak sprawy
się mają gdy pracowałem centralnym polem AF. Przełączenie się na boczne
skutkowało niedużym, ale wyraźnie widocznym backfocusem. Jednak czy któregoś
użytkownika 5DII to interesuje? Przecież tym aparatem i tak da się pracować
wyłącznie środkowym sensorem.
Wewnątrz obiektywu znajdziemy też układ
stabilizacji obrazu VC, który od samego początku stosowania w optyce Tamrona, działał bardzo dobrze. Dane techniczne mówią o skuteczności na
poziomie 3,5 działki czasu, co mnie niemile zdziwiło. Z moich doświadczeń
wynika bowiem, że praktyczna skuteczność stabilizacji jest przeważnie o działkę
mniejsza niż oficjalnie deklarowana. Czyli co, mielibyśmy wynik zaledwie 2,5
działki? Całe szczęście nie. W teście system VC wykazał się niemal dokładnie
obiecywaną skutecznością, osiągając wyniki od 3 do 4 działek, w zależności od
czasu naświetlania. Nie mogę też nie wspomnieć o jeszcze jednym osiągnięciu: w
moich rękach, przy ekspozycjach rzędu 1 s, dzięki VC uzyskiwałem 40-50 %
zupełnie nieporuszonych ujęć. No, to jest wynik!
No i czas na opis efektów pracy tego szkiełka. Ostrość obrazu prezentuje się naprawdę dobrze. Jasne, dla otwartej
przysłony nie ma mowy o super wysokich osiągach, ale już użycie f/2, czyli
symboliczne przymknięcie, daje zauważalną poprawę, a przejście na f/2,8 pozwala
w centrum kadru osiągnąć właściwie maksimum. No, takie „pełne” maksimum to widzimy
dla f/4-5,6, ale jak dla mnie i f/2,8 się na to określenie załapuje. Na
brzegach klatki sprawy oczywiście mają się trochę gorzej, ale bez żadnej
tragedii. Dla f/1,8 pasuje określenie „trójka z plusem”, ale nawet nie za
sprawą mocno obniżonej rozdzielczości, a bocznej aberracji chromatycznej, która
zabiera zdjęciom trochę ostrości. Ale i brzegi wyraźnie poprawiają się przy
f/2, przy f/2,8 jeszcze trochę, ale optimum ich jakości przesuwa się (w
porównaniu ze środkiem kadru) na zakres przysłon f/4-8. Dla 20-megapikselowego
EOSa 5DII, granica działania dyfrakcji na przysłonie wypada dla przymknięcia
nieco silniejszego niż f/8, no i rzeczywiście przy f/11 już zauważmy lekkie
„mydełko”. Ale tej wartości nie ma co się bać, jest w pełni używalna. Jednak z
f/16 już bym uważał.
Boczna aberracja chromatyczna o której wspomniałem, nie jest
silna i widoczna być może przy mocno otwartej przysłonie. Użycie f/2,8
praktycznie likwiduje problem. Trochę oporniejsza, choć nawet przy f/1,8 wcale
nie intensywna, jest osiowa aberracja chromatyczna, znikająca dopiero przy
f/5,6. Ale i nią nie ma co się martwić.
Tak prezentują się na zdjęciu ostre strefy. A nieostrości?
Nieźle, choć sporo zależy od odległości nieostrych obiektów i stopnia
przymknięcia przysłony. Tak czy inaczej, 9-listkowa przysłona daje okrągłe (bądź
prawie okrągłe) plamki stworzone z jasnych, nieostrych punktów. Plamki mają
równą na swej powierzchni jasność, o „pierścionkach” nie ma mowy, więc bokeh
mogę nazwać neutralnym. Nieostrości wyglądają miękko i spokojnie, ale z jednym
wyjątkiem. Brzegi zdjęć wykonanych przy mocno otwartej przysłonie, tam gdzie
buszuje aberracja chromatyczna, charakteryzują się w nieostrościach pewnym
bałaganem i nerwowością. Sporo zależy od motywu, raz negatywne efekty są
bardziej, raz mniej widoczne, wypada
tym pamiętać. W sumie jednak do plastyki obrazu nie mam większych
zastrzeżeń.
Ten sam motyw (no, fotografowany z troszkę innych odległości), przy przysłonie f/1,8 (lewy kadr) i f/8 (prawy). |
To był kadr pionowy, który przyciąłem z dołu i z góry prawie do kwadratu. Przysłona f/5,6, odległość ustawiona tak, by było widać spore strefy nieostrości zarówno przed, jak i za głębią ostrości. |
Seria czterech zdjęć, wykonanych kolejno dla przysłon f/1,8, f/2,8, f/5,6 i f/11. Można prześledzić zmianę wyglądu nieostrości w poszczególnych planach. |
Równie pozytywnie odnoszę się do
dystorsji tworzonej przez tego Tamrona. Jest to „beczka”, ale tak słaba, że nie
ma co się nią martwić.
No, najwyżej przy fotografii reprodukcyjnej.
Podobnie
sprawy się mają przy zdjęciach pod światło. W obiektywie niby tylko 10 soczewek,
niby mamy na nich wyrafinowane powłoki, ale nigdy nie wiadomo, co też obiektyw
będzie wyczyniał, gdy mu ostre słońce zaświeci w buźkę. Tamron jednak nie
przejmuje się takimi rzeczami i nawet w bardzo trudnych sytuacjach
oświetleniowych, praktycznie nie tworzy blików. Musiałem mocno się natrudzić,
by zmusić go do wyprodukowania pojedynczej, niewielkiej plamki światła. A i to
tylko dzięki mocnemu przymknięciu przysłony. Brawo!
Osłona przeciwsłoneczna jest dość wąska, raczej głęboka, no i profilowana. Rzecz nieczęsta w optyce standardowej. |
Na koniec zostawiłem opis pewnej wady, która jest bardziej widoczna:
winietowanie. Nie ma co kryć, przy otwarte przysłonie słabe to ono nie jest,
choć jego plusem jest dość płynne ściemnianie kadru w kierunku naroży. W tym
wypadku przymknięcie z f/1,8 do f/2 praktycznie w ogóle nie pomaga, ale już
użycie f/2,8 znacząco poprawia sytuację. Jeszcze większym (i miłym)
zaskoczeniem, jest fakt praktycznie całkowitej likwidacji winietowania już
przysłoną f/4. A obserwując zdjęcia wykonane przy otwartej przysłonie, można by
uznać, że będzie to wymagało skorzystania z f/8. Miła niespodzianka!
Obiektyw wypadł w teście tak jak się spodziewałem,
czyli w sumie bardzo dobrze. Drobnych wad się nie ustrzegł, ale dotyczą one
tylko mocno otwartej przysłony, gdyż już przymknięcie do f/2,8 (no, czasami do
f/4) zapobiega problemom. To o jakości obrazu, a ją przecież wspierają pozytywy
wynikające bezpośrednio z samej konstrukcji obiektywu. Solidność,
uszczelnienia, dopracowana ergonomia, no i oczywiście skuteczna stabilizacja.
Nie za pięknie? Jakaś łyżka dziegciu? No, jest jedna: cena. Obiektyw kosztuje
bowiem prawie 3000 zł. Wiadomo, że wliczony jest w to „podatek od nowości”,
wiadomo że obiektyw jest wyjątkowy, bo takim zestawem cech nie dysponuje żaden
konkurent. Jeśli komuś potrzeba dokładnie takiego standardu, czyli
stabilizowanego, uszczelnionego i produkującego wysokiej jakości zdjęcia, z
radością kupi go i nie będzie żałował ani jednej wydanej na niego złotówki.
Lecz konkurenci czyhają, kusząc wyższą jasnością lub niższą ceną. Fotografujący,
którzy nie wymagają od obiektywów aż tyle, ile ten Tamron oferuje, raczej nie
będą brali go pod uwagę. Choć gdyby jego cena po kilku miesiącach spadła do,
powiedzmy, 2200-2500 zł, chętnych byłoby znacznie, znacznie więcej. Czego temu
Tamronowi szczerze życzę!
Podoba mi się:
+ uszczelnienia i skuteczna stabilizacja
+ solidność konstrukcji
+ niewiele wad w tworzonym obrazie
+ 5 lat gwarancji
Nie podoba mi się:
- wyraźne winietowanie przy f/1,8-2
- cena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz